Para mieszana (33)

Ponieważ od ostatniego razu mineło hoho a może i więcej to TUTAJ jest przypomnienie;)


- No! - Tomek zdawał się nie zauważać gospodyni - Wyobraź sobie, że ciągle mnie czymś zadziwia.
- Przynajmniej ona - tak powiedziałaby zapewne Panna Ewa gdyby nie cierpiała na niepotwierdzoną badaniem medycznym przypadłość skołowacenia języka i mocne postanowienie trzymania tegoż za zębami.
- Serio - kontynuował niezrażony milczeniem - Pojechała, wyobraź sobie, na pogrzeb siostry, masz to?
Ewa w odpowiedzi  kiwnęła głową. To akurat nie trudno  jej było sobie wyobrazić. Jak świat światem ludzie podróżowali w celach matrymonialno-urodzinowo- pogrzebowych. W epoce kiedy coraz więcej par decyduje się na tak zwany wolny związek i nie koniecznie mają ochotę na przyczynianiu sie do powstania wyżu demograficznego, pogrzeb w rodzinie to jedyna okazja żeby się spotkać. Albo serdecznie poplotkować. Ewentualnie, już mniej życzliwie sprawdzić ile przytyła nielubiana kuzynka i jak się komu źle powodzi.

- To słuchaj we własnoręcznie dzierganym sweterku pojechała, a wróciła niczym królowa wybiegu w kategorii mody dla emerytek! O ile, naturalnie modelki w jej wieku hasają po wybiegach.
I na dodatek, komórkę sobie sprawiła. Czujesz ? W pierwszej chwili to sobie pomyślałem, że mi ją ktoś tam na tym pogrzebie podmienił. Potem, że ona robi wszystko żeby mnie zaszokować, a dopiero na końcu dotarło do mnie, że Jacuńska po prostu żyje. W sensie, że korzysta z tego co niesie dziś, a jutro traktuje jak nową przygodę.  I cywilizacji też zaczęła w pełni korzystać. Komórka to raz, a dwa, ostatnio mnie pytała, czy taki na ten przykład internet to się trudno obsługuje i czy bym jej nie nauczył.
Ma 78 lat i nie ma zamiaru się poddawać. Podziwiam ją wiesz... Właśnie za to jaka jest. I jaka była. Bo ona mi dużo o sobie opowiadała. O mężu, o córce i o wnukach i o swoim życiu w ogóle.
- Rozumiem - paraliż języka ustąpił niemal tak nagle jak się pojawił.
- Ona chciała, chce znaczy się i to zupełnie nie wiem po co, żebym napisał jej biografię. Zaczynam podejrzewać, że to tylko jakiś durny pretekst, bo gdyby chciała to sama by sobie to machnęła i to pewnie i szybciej i lepiej.
- I co? Piszesz?
- Powiedzmy, że usiłuję - Tomek zamyślił się - Pisanie to chyba nie jest jednak moja życiowa pasja...
- Jednak? - Ewa chwyciła się tego jednego słowa zupełnie ignorując pozostałe. Jakoś dziwnie wydało jej się najważniejsze.
- Po drugim roku dziennikarstwa wyleciałem z uczelni. Wtedy wydawało mi się że mnie skrzywdzili i to strasznie. Teraz myślę, że to raczej przysługa była. Zupełnie nie mam do tego drygu. Już chyba wolę ten sklep z komputerami.
- Chciałabym ją poznać.
- Kogo? Jacuńską? - zdziwienie nie było szczególnie wielkie. Wręcz przeciwnie; ucieszył się. Bo znowu okazało się, że w pewnym sensie nadają na tych samych falach; ona chciała poznać starszą panią, Tomek z kolei nie mógł się doczekać kiedy przedstawi  ją sąsiadce.
- Uhm... - Ewa dolała sobie herbaty z porcelanowego dzbanuszka ozdobionego dekikatnymi pastelowymi różami i usiadła wygodnie na sofie. Tak siadała tylko w towarzystwie ludzi z którymi się dobrze czuła. Z przyjemnością odnotowała w myślach ten fakt i na znak zadowolenia uśmiechnęła się do samej siebie. Uśmiech mimo, że wewnetrzny, naturalną koleją rzeczy znalazł odbicie na twarzy i wywołał lawinę przyjemnych skojarzeń u gościa który czuł się równie swobodnie.

***
Ktoś kto wymyślił zasadę, że pierwsza wizyta nie powinna trwać dłużej niż pół godziny musiał być niespełna rozumu. Ludzie którzy się lubią i nie nudzą się w swoim towarzystwie powinni być z niej dożywotnio zwolnieni. Co to kogo ostatecznie obchodzi? I jakie ma znaczenie? Zwłaszcza w obliczu iskry mającej wszelkie szanse na pożar.
- Muszę iść - Tomek powiedział jakby od niechcenia. Nie zrobił jednak nic w kierunku opuszczenia przytulnego lokum i towarzystwa kobiety z  którą po prostu czuł się wyśmienicie; spokojnie, naturalnie, bez wysilania się na bycie kimś kim nie był.
- Musisz czy chcesz? - rzeczowe pytanie zawisło między dwiema głowami.
- Powinienem. To chyba najwłaściwsze słowo. Bo nie chcę.
- Więc zostań - szczera odpowiedź została doceniona.
Został. Oczywiście, że miał wątpliwości. Oboje je mięli, co jest ze wszech miar słuszne. Wątpliwości albowiem mieć trzeba chociażby po to, żeby je weryfikować. Jeśli życie pokaże, że niepotrzebnie się obawialiśmy to nic tylko się cieszyć. Jeśli natomiast okaże się, że przeczucia nas nie myliły to ... też dobrze. Bo zawsze jest powód żeby się dowartościować i powiedzieć sobie i wszystkim innym zainteresowanym;
- A nie mówiłem?

Ewa smakowała malinami. Słodkimi, dojrzałymi w lipcowym słońcu. To oczywiście nie była prawda, jeśli już to herbatą, czarną typu earl grey. I kanapką z pomidorem którą to tuż przed przyjściem Tomka, nabożnie posilała cielesną powłokę.  Czym jednak są fakty wobec wyobraźni? Niczym. Smakowała malinami i już.  Tak właśnie Tomek zapamiętał pierwszy pocałunek. Nie jakieś tam pokątne buzi-buzi tylko porządne, całowanie. Z wszelkimi tego faktu konsekwencjami typu delikatne zaczerwienienie delikatnej skóry Ewy pod wpływem bliskiego spotkania z trzydniowym zarostem Tomka.
Według wszelkich znanych informacji jakie Ewa posiadał o sobie samej w chwili kiedy jej usta przestały się stykać z wargami faceta stojącego bliżej niż nakazuje jakakolwiek przyzwoitość, powinna się czuć zażenowana. Przynajmniej trochę. Ociupinkę. Niestety, a właściwie to stety bo jedyne co czuła to spokój i coś w rodzaju delikatnego łaskotania. Czyżby to o tym pisali w tych wszystkich durnowatych powieściach dla panienek z dobrego domu? Jeśli tak to mieli stuprocentową rację.
- Z czego się śmiejesz? - Tomek zapytał prawie jak panienka  najstarszej reklamy - z pewną taką nieśmiałością.
- Bo mnie łaskocze.
Nie wnikał co, kto ani gdzie. Męska natura kazała uwierzyć na słowo i nie zadwać zbędnych pytań. Przecież za babą, nawet jeśli była tak niegłupia jak ta którą właśnie trzymał w ramionach nikt nie nadąży.  Testosteron i owszem, bardzo lubi się z estrogenem ale w rzeczywistości są jak ogień i woda, plus i minus, białe i czarne. Niby skazane na siebie, żyć bez siebie nie mogą,  zależą od siebie a jednak nigdy się do końca nie zrozumieją. I nawet trudno im to mieć za złe. Tym bardziej że to właśnie przeciwności się przyciągają.

***
Skoro zwykle tak jest, że telefon albo dzwonek przy drzwiach odzywa się w najmniej odpowiedniej chwili to niby dlaczego tym razem miało być inaczej. Poza tym nie ma  co dyskutować z nieuniknionym. Tak miało być i było.
- Spodziewasz się kogoś? - Tomek niechętnie odsunął się od Ewy.
- Nie.
- To nie otwieraj. Przecież możemy udawać, że nas nie ma.
- Teoretycznie to może być każdy; listonosz, sąsiadka, inkasent z gazowni, domokrążca. Przed wszystkimi tymi ludźmi mogłabym udawać ale nie przed nią. Bo  na mój nos to za drzwiami stoi łasnie ona.
- Znaczy się Twoja? - Tomek odruchowo poprawił koszulę.Nawet jeśli przeczucia zgrabnego nosa Ewy nie były zgodne ze stanem faktycznym to i tak nastrój chwili brutalnie przerwany ostrym dźwiekiem zniknął i póki co nie było nawet cienia szansy na jego odbudowanie.
Ewa pokiwała głową w znaczeniu że owszem, jej. Mina jaką przy tym zrobiła miała wszelkie znamiona przepraszającej bo jakkolwiek nie była odpowiedzialna za charakter swojej protoplastki ani nie miała wpływu na fakt że owa mama charakteryzowała się szóstym zmysłem dzięki któremu zawsze wiedziała kiedy jest najmniej odpowiedni moment żeby przyjść to jednak czuła się nico tym faktem zażenowana.
- Jak nie chcemy mieć tu  policji z trzech województw i wozu strażackiego pod balkonem to muszę otworzyć.
- Rozumiem - odpowiedział i zebrał się w sobie - I jestem gotowy.
- Tak ci się tylko wydaje - mruknęła pod nosem i śmiało poszła na spotkanie z nieuniknionym...

Komentarze

  1. poruszyłaś ważny problem. Przyszła kolej na zmianę starości. Babcie/dziadków postrzeganych jako tych, którzy pomagają w pilnowaniu wnucząt, prowadzeniu domu swoich dzieci, pomału wypierają babcie/dziadkowie nowocześni, którzy mają swoje potrzeby rozwoju mimo wieku, którzy przenoszą się także do świata wirtualnego, którzy nie mają już tyle czasu dla rodziny co dawniej. Postęp ich wciąga, a z czasem dawne babcie/dziadkowie znikną bezpowrotnie. Takimi będziemy my.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Widzę,że Święty Mikołaj" pamiętał o co prosiłam w liście...

    OdpowiedzUsuń
  3. Miła niespodzianka na początek roku. Też dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacunska idzie z duchem czasu, a przynajmniej probuje:) Lubie takich ludzi, moj 84letni Tatek korzysta z internetu i komorki, tak jakby sie za ich czasow urodzil:)) Wystarczy chciec;)
    A poza tym Zolzo kofana, to nie nadazam za Toba;) Cieszy mnie, ze piszesz i piszesz duzo, ale ja ostanio mam taki deficyt czasowy, ze nie ogarniam:((

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! Nawet nie śmiałam przypuszczać, że jeszcze, kiedyś, może, doczytam cedeen... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Iva Pas...
    Masz racje, takie będziemy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Iwina ...
    No przecież obiecałam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alis...
    Miło że ktoś czekało:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Star...
    Tatek pasowałby jak ulał do Jacuńskiej:)
    Niewiele tracisz nie czytając tego co pisze ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo się cieszę, że "serial" powrócił!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nivejko--> Nie trace, bo z opoznieniem ale czytam, tyle ze juz nie komentuje:))

    OdpowiedzUsuń
  12. No,ja już musiałam skorzystać z przypomnienia:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Floska...
    A ja się cieszę że ruszyłam...:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Star...
    Jest więć szansa że nie zanudzam;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Baba ze wsi...
    No ba... sama sobie musiałam przypomnieć ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś, jakaś pani psycholog zapytała mnie: co będzie pan robił, gdy będzie pan miał 70 lat. Odpowiedziałem: nadal będę chodził w jeansach. Rozbawiło ją to. I spodobało się.
    P.S.
    Napisać Ci biografię? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Anovi...
    Znalazłam twój komentarz w spamie... Dziwne.
    Wydobyłam go jednakowoż na światłodzienne i odpowiadam, że ja też starciłam nadzieję że jeszcze coś wymyślę ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Voluś...
    70 lat to jakiś kosmos. Kiedys dawno temu to nawet myslałam, że tak długo to tylko dinozaury żyja;D
    PeeS. Pisz. Długo ci się nie zejdzi; Urodziła się i jakoś żyje;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Warto było czekac Nivejko:-)
    wszystkiego najlepszego i mnóstwa tak rewelacyjnej twórczości!
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Skołowana jeszcze jestem po tych lekach, więc na razie wpadłam na spokojnie pozdrowić. Jak nadrobię czytanie ostatnich postów, to napiszę coś mądrzejszego :)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego na 2012!

    OdpowiedzUsuń
  21. Czarny Kocie...
    Dziękuję. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości to skończę:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Iw-nowa...
    Cieszę się wyzdrowiałaś:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz