Para mieszana (32)

Zegar był ani ładny ani brzydki. Normalny. Zdecydowanie był tez stary. Pochodził z czasów kiedy nie było mechanizmów zasilanych na baterie. Ten, ukryty w delikatnie rzeźbionej dębowej obudowie działał na zasadzie jakiś trybów i kółek zębatych, czyli czegoś czego Tomek nigdy nie rozumiał aczkolwiek uważał za fascynujące. Czas może i jest pojęciem względnym ale nie w przypadku czegoś co tak namacalnie go odmierza. I na dodatek precyzyjnie
- Dokładny - stwierdził zerkając na elektroniczne cacko na przegubie dłoni.

- No ba! Jasne  że dokładny. Co rok znajomy zegarmistrz go sprawdza. I zawsze mnie nagabuje żebym mu go odsprzedała.
- A ty oczywiście nie chcesz.
- Oczywiście. pamiątek się nie sprzedaje.
Tomek dokładnie przyjrzał się zegarowi. Coś mu przypominał. W pierwszym momencie pomyślał, że doświadcza deja vu. Że gdzieś już ten zegar widział. Z drugiej strony, na wszystkich tych wycieczkach szkolnych, w podstawówce i w liceum sporo się włóczył po najrozmaitszych muzeach, starych zamkach i pałacykach. To pewnie wtedy.
Zegar nie był jakimś szczególnym dziełem sztuki. Był ani ładny ani brzydki. Normalny. Zdecydowanie jednak stary. Pochodził z czasów kiedy nie było mechanizmów zasilanych na baterie. Ten, ukryty w delikatnie rzeźbionej dębowej obudowie działał na zasadzie jakiś trybów i kółek zębatych, czyli czegoś czego Tomek nigdy nie rozumiał aczkolwiek uważał za fascynujące. Czas może i jest pojęciem względnym ale nie w przypadku czegoś co tak namacalnie go odmierza. I na dodatek precyzyjnie.
Misterne rzeźbienia okalające to coś co robiło tik-tak, dłuta artysty racze nieznanego przedstawiały motywy roślinne. Jakieś tam banalne kiście winogron przeplatane liśćmi. Najciekawsza była góra. Można by rzec, korona. Stała na niej filigranowa dziewczyna. Wyglądała jak ktoś kto tęskni. Stała patrząc w dal, a wiatr rozwiewał jej włosy i długą, niemal do kostek, szeroką spódnicę. Całość wieńczyła figurka mitycznego atlasa, dźwigającego na barkach kulę ziemską.
Zapatrzenie Tomka w zegar, Ewa odebrała bardziej jako wyraz nieśmiałości a nie prawdziwego zainteresowania. Ona sama nie zwracała juz na ten przedmiot wiekszej uwagi. Jej nieliczni goście też nie zaszczycali zegara zainteresowaniem.
- To po moim dziadku. Łączy się z nim nie tyle tajemnicza co romantyczna historia - przerwała milczenie. Miała nadzieję, że Tomek nie będzie jakaoś szczególnie zainteresowany poznaniem rodzinnych sekretów. Ta akurat romantyczna historia nie skończyła się happy endem. I jako tak nie nadawała się za bardzo do opowiadania. Zwłaszcza komuś kogo miała zamiar poznać nieco bliżej.
Rozmowa wcale nie przebiegała tak jak to obje planowali. Jest to może i trochę frustrujące, ale z drugiej strony absolutnie przewidywalne. zwłaszcza dla kogoś kto nie raz i nie dwa układał w myślach scenariusze przebiegu rozmowy, często w kilku możliwych do przewidzenia wariantach. Z reguły takie przygotowania zdaja sie psu na budę. Wystarczy jedno nie po myśli wypowiedziane słowo i juz cały misternie ułozony plan daje w łeb, rozmowa zmienia kierunek, a wszystkie nawet te najbłyskotliwsze riposty można odłożyć na czas przyszły, który wcale nie wiadomo czy kiedyś będzie dokonanym.
- Opowiesz mi o niej?
- To znaczy o kim? - Tomek w pierwszej chwili pomyślał o Monice. Żonie  byłej i dawno nieaktualnej.
Przeraził się i to jak najbardziej szczerze, bo robiąc jednocześnie błyskawiczna przebieżkę po meandrach pamięci doszedł do wniosku że niewiele może o niej powiedzieć. Niewiele poza tym że kiedyś, dawno temu była jego żoną. Nie widział jej kilka lat, nie tęsknił, nie miał za złe. Wstyd się przyznać, ale była mu obojętna.
I dlaczego kobiety tak głupio, masochistycznie lubią słuchać o swoich poprzedniczkach. Faceci są znacznie lepiej pod tym względem skonstruowani. Nie interesują ich byli faceci obecnych kobiet.
- U tej z którą przyjechałeś.
- A, o tej - Tomek uśmiechnął się na wspomnienie starszej pani która dziś rano, wystrojona w lawendowy dresik ze złotymi lampasami wzdłuż nogawek spodni i w złotych butach typu trampki, poszła na spacer w towarzystwie świeżo poznanego pożeracza damskich serc.
- Jaka ona jest?
- Kiedyś myślałem, że to przebrzydła, najwredniejsza spośród wrednych emerytowana nauczycielka. Taka co to z braku własnych problemów wtyka nos w cudze sprawy.
- Rozumiem, że teraz myślisz inaczej?
- Zdecydowanie! Jacuńska jest absolutnie niezwykła!
Maleńka igiełka zazdrości zrobiła użytek z posiadanego ostrza i złośliwie ukuła Ewę prosto w ... język, który natychmiast to tym jak wyseplenił przez zaciśnięte zęby krótkie;
- Ach tak! - wziął i zesztywniał. I nie miał zamiaru więcej się odzywać.

CeDeeN...

Komentarze

  1. kurna, prosze szybciej ciąg dalszy, bo mi się długo przypominało skąd ja ten zegar pamietam...co Ty sobie myslisz, ze ja tylko jedną powieść czytam? Jużem nie młoda jest, miej baczenie na mój wiek i przyspiesz nieco, albo...o!
    chyba zacznę sobie drukować:)

    No, masz szczęście, że taka intelygentna jezdem!

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja solidarnie za Beata, prosze o wiecej i szybciej:))

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Stardust! a tu Ci się udało skomentować, to nie jest tak źle:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Beata...
    Powieścią to ja bym tego nie nazwała, ale to już prawie koniec:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Star...
    Koniec blisko, coraz bliżej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zaraz będzie coś kolejnego, prawda, ,,panie Sułku jedyny''?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam wrażenie , że chciałabym absolutnie mieć ten zegar w posiadaniu :):) Tak chyba dziwna jestem :):):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarz do posta " Ka".
    Ufff... Starach pomyśleć, co by było, gdyby się zdarzyło!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz