Strach cz 1.

Noc była zupełnie podobna do setek tysięcy innych.  Również zimne światło księżyca nie było szczególnie wyjątkowe, tyle, że żadna, nawet najmniejsza chmura nie zasłaniała jego okrągłych kształtów.  Miałam go za sobą. Niczym latarnik oświetlał  drogę i rozganiał nocne strachy.  Od lat wracałam nocą do domu. Każdą, nawet najmniej przyjazną dla wieczornego wędrowca porą roku. Nie bałam się. Do strachu można się przyzwyczaić, oswoić go, zaprzyjaźnić się, zapomnieć że w ogóle istnieje.  Kiedy tak wędrowałam ciemnymi ulicami, zawsze, bez względu na to czy była to wiosna, lato, jesień czy zima, myślałam o łące; ciepłej, kolorowej, rozćwierkanej.  Nawet ponura, upaprana listopadowym błotem  ciemność pachniała wtedy ziołami, dziką różą, gorzkim mleczem i miętą. Mięta pachniała najintensywniej. Najbardziej wyraźnie.  Zupełnie jak prawdziwa, nie wydumana.  Taki rozświetlony słońcem, wykreowany w podświadomości świat barw, dźwięków i zapachów nie dopuszczał do mnie żadnych cieni, a noc razem z jej strachami  przestawała istnieć.

Było ciepło, jak to w czerwcu i prawie bezwietrznie. Prawie bo jednak jakiś minimalny podmuch nocnego powietrza rozwiewał delikatnie  lśniące, kasztanowo-rude, starannie wypielęgnowane włosy dziewczyny. Kobiety? Z daleka trudno dokładnie choćby nawet w przybliżeniu określić jej wiek   Stała oparta o mur najstarszego budynku w mieście. Prawą, lekko ugiętą w kolanie nogą opierała się o ścianę zbudowaną z czerwonej, nieotynkowanej cegły.  Podeszłam bliżej. Jej niebanalna uroda w połączeniu z doskonale dobranymi do figury ciuchami sprawiały że wyglądała zjawiskowo.  Miałam wrażenie, że jest przypisana do tego miejsca, że jest ono dla niej stworzone. Oczywiście wrażenie było zupełnie irracjonalne. Przecież mur powstał tak dawno, pamiętał czasy naprawdę odległe; rozbiory, obie wojny, a po drodze pewnie jeszcze kilka pomniejszych nieznanych, banalnych dla historii a jednak dla kogoś tam istotnych  tragedii i radości  dnia codziennego. Dziewczyna  natomiast była jak najbardziej współczesna. Namacalna. Trudno przypuszczać, że kiedyś, jakiś budowniczy stawiając ten budynek przewidywał że setki lat później  w niedbałej pozie stanie przy nim kobieta niebanalnie piękna i tak doskonale wkomponuje się w całość.
Kiedy się zbliżyłam, zmieniła  pozycję. Stanęła na obu nogach, plecami oparła się o  mur. Na  nos zsunęła przeciwsłoneczne okulary i wystawiła twarz do księżyca. Blada twarz do bladego księżyca. Myśli o łące ulotniły się. Miejsce niezapominajek, mleczy i dziewanny zajęła czarna  dziura z której co chwila z piskiem wylatywały nietoperze.  Nietoperze... strachy dzieciństwa spędzonego w starym drewnianym domu. Zaczęłam się bać. Przerażenie odebrało mi wolę. Teoretycznie wiedziałam, że powinnam uciekać, odwrócić się i biec w przeciwnym kierunku, daleko od murów wiekowego budynku i rudowłosej kobiety. Nienawidziłam się za to. Tyle lat uodparniania się na szelesty nocy, długie cienie ulicznych latarni, mroczne skrzypnięcia poszło na marne.  Mimo to, niczym zahipnotyzowana,  dalej brnęłam w kierunku który obrałam. Zawsze myślałam, że człowiek poddany takim praktykom traci świadomość i tylko dlatego, że nie myśli samodzielnie robi dokładnie to co każe mu zręczny  hipnotyzer. Ja tymczasem byłam w pełni świadoma, bałam się, a jednocześnie szłam niczym owca na rzeź. Prosto w nieznane i przerażające.  Jeszcze kilkadziesiąt kroków i będzie po wszystkim - przekonywałam samą siebie - Minę dziwną dziewczynę wystawiającą twarz do księżyca, i spokojnie, ja zawsze miarowym krokiem pójdę dalej. Tuż za rogiem,  ledwie 200 metrów dalej  jest mój dom. Bezpieczny. Ciepły, dobrze oświetlony. Na stole w kuchni będzie stała przygotowana ledwie kilka minut wcześniej herbata. Magda, moja córka, nigdy nie zasypia zanim nie usłyszy chrzęstu przekręcanej w drzwiach zasuwy.  Ciekawe o czym myśli kiedy czeka. Czy też o łące? A może o herbacie żeby była gorąca. Wie, że nie lubię zimnej. A może o nim? To już dwanaście lat jak wypłynął w morze i nie wrócił. Nic nie mówi tylko tęskni.
- Dobry wieczór - rudowłosa  przemówiła jak gdyby nigdy nic. Jej głos był spokojny i opanowany.
Nie odpowiedziałam. Kula strachu w gardle skutecznie dławiła głos. Mimo, że świadomość kazała iść, uciekać jak najdalej, stałam  posłusznie obserwując dziewczynę. Zdjęła okulary. Jej  nienaturalnie blada,  twarz nie wyrażała żadnych emocji. Podobnie jak głos; był matowy, jakby bezdźwięczny.
- Ma pani zapalniczkę - zapytała - W mojej właśnie skończył się gaz.

                                                                         CeDeeN

Źródło zdjęcia w sieci: http://mobini.pl/carmen_dido/plik/FJTV3BlNIxF-strach

Komentarze

  1. Kurczaczek...A na diabła Rudowłosej okulary słoneczne w noc ciemną?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeeeeezu !!!! Nie będe mogła spać :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaśpiewać ci kołysankę? E... może lepiej nie:D

      Usuń
  3. a początek zapowiada piękny dalszy ciąg! ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zwykle u Ciebie - "tajemnicza tajemniczość" ... a wieczorna pora opublikowania zamierzona czy przypadkowa? ...czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie przypadkowa. Dopiero się dorwałąm do kompa;D

      Usuń
  5. Pięknie budowany nastrój grozy....

    OdpowiedzUsuń
  6. Że też musiałam to przeczytać nocą... :)
    Niezły klimat, budzi grozę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam "Cię czytać", pobudzasz moja zastygłą wyobraźnię, czekam na więcej :)
    Pozdrawki

    OdpowiedzUsuń
  8. Miejmy nadzieję, że to nie akwizytorka nocna:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobry początek (pewnie przypomni mi się wieczorem i nie będę mogła zasnąć) :D
    Czekam na więcej, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to powinnam się cieszyć, ale trochę mi żal... że nie będziesz mogła zasnąć;)

      Usuń
  10. A potem zrobisz nam numer i okaże się, że to "kobieta pracująca" nocą, pod tym murem... E, nie, to byłoby za proste:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie domniemywasz. Nie lubię łatwych rozwiązań;)

      Usuń
  11. POczekamy, poczekamy mam nadzieję, że pani nie jest kasjerką na dworcu jakimkolwiek
    j

    OdpowiedzUsuń
  12. i dokąd tak idziesz? i po co? strachu się najadłam

    OdpowiedzUsuń
  13. tak,racja,strach mozna oblaskawic:) ale i tak sie zastrachalam-u mnie srodek nocy.....no i gdzie tak lazisz po nocach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie. Serio. Nawet po necie się już nie szlajam po nocach;)

      Usuń
  14. Wampirzyca? Bo wiem,że teraz ten motyw w modzie, ale to chyba nie u Ciebie...Czekam na dalszy ciąg, podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aha, coś w tym jest - nic to kula w gardle skutecznie dławiąca głos. :)
    Dopiero to, co wiąże się z naszą własną refleksją nad kruchością istnienia, nad sensem życia i śmierci, nad sensem cierpienia i... czekania - dopiero to daje nam popalić, wpędzając w stan prawdziwego lęku, nie do zniesienia, lęku egzystencjalnego :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O opalaniu...

O złamanej nodze

Serce?