O krowie co wyje i konieczności zdjęcia piżamy

Obudziło mnie mało romantyczne wycie. Albo coś pomiędzy. Według danych producenta to była krowa. Powinna więc muczeć. A ta ewidentnie wydawała z siebie dźwięki wyciopodobne i wielce drażniące. - Co za kretyn instaluje sobie taki dzwonek? - syczałam usiłując namacać kapcie i zlokalizować pasek od szlafroka. Nawet najbardziej wyjściowa piżama nie nadaje się go otwierania drzwi niewiadomokomu. Bo ktoś kto w sylwestrowy poranek szwenda się po obcych lokalach mieszkalnych zamiast siedzieć i spisywać noworoczne postanowienia musi być niewiadomo kim. Inkasent był wczoraj, listonosza się nie spodziewam, a odpowiedzialny za zainstalowanie wyjącej krowy zapowiedział się dopiero za kilka godzin. - Zamknij się - powiedziałam do krowy pokazując jej jednocześnie język. Z rozmachem otworzyłam drzwi. Lodowaty wiatr od morza za karę smagnął mnie po nieosłoniętych szlafrokiem łydkach i zabrał ze sobą okrzyk który wydałam na powitanie przybyłych. - Że co? - zapytał Nadworny ledwie uda...