Nigdy nie mów nigdy czyli ZNOWU!

Coś mnie podkusiło. Zapewne ja sama, ale jakoś tak głupio się przyznawać, że jest się spirytus movens całego zamieszania. Zamieszania pod tytułem remont. Znowu. Miała być tylko wymiana podłogi w salonie, jadalni, przedpokoju i w wiatrołapie. W sumie ledwie 70 metrów. Kwadratowych naturalnie. Tydzień, góra półtora i po zawodach. Potem doszło malowanie. No bo przecież - Przy okazji się machnie, no wiesz, za jednym bałaganem – przekonywałam Księcia Małżonka. I przekonałam. Skutecznie. Tak więc doszło malowanie; salon, jadalnia, przy okazji kuchnia, a do tego przedpokój, sypialnia razy 3 i klatka schodowa. - Przydałoby się jeszcze listwy wymienić – bąknęłam nieśmiało.