Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2012

Casanova

Obraz
Z pamiętnika psa płci babskiej... Pańcia jest w swojej naiwności absolutnie niereformowalna. Uparcie wierzy że świat jest dobry, ludzie szlachetni a problemy same się rozwiążą. Otóż proszę Pańcie nic z tego. Jak same nie ruszymy głową to na świat i ludzi nie ma co liczyć. Jedyne co to problemy same przylezą i zostąna nawet jeśli nie będą miały oficjalnego zaproszenia. Zresztą, jaki to tam problem!? Dla mnie żaden. A Pańcia jak zwykle wyolbrzymia... Poszło o Bruneta, średnio przystojnego za to niezwykle upartego. - Idź stąd słyszysz? - przemówiła do gamonia jakby się mocno przesłodzonej herbaty napiła co jest ze wszech miar dziwne gdyż Pańcia nie słodzi. herbaty. Bo kawę i owszem ale tylko symbolicznie. Myślicie że posłuchał? No pewnie że nie. A pańcia oczywiście myślała. A nawet była pewna że posłucha. On tym czasem dalej siedział jak siedział i ani myślał.

Liścik cz.4

Wielki dzień, wielkiej wtopy zbliżał się wielkimi, jakżeby inaczej, krokami. Właściwie to nawet trwał już od dobrej godziny i kilkunastu minut.Tyle, że nocnych.  Mimo czasu spędzonego na przygotowaniach Katarzyna odczuwała mdłe, ledwo dostrzegalne przez mózgowy ośrodek bólu dolegliwości żołądkowe. Żyła na tym świecie lat dziesiąt z haczykiem i doskonale wiedziała że nie wróży to niczego dobrego. Stosując się to rodzinnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie recepty Katarzyna, żeby zmierzyć się z przeczuciem i odwrócić go na swoją korzyść miała do wyboru; kieliszek domowej nalewki na porzeczkach zbieranych koniecznie w upalne popołudnie albo, wywołanie burzy. Z przyczyn obiektywnych, mających podłoże w przebiegu życia małżeńskiego do pierwszego z prababcinych sposobów zastosować się nie mogła. Niestety. Bo, gdyż, ponieważ, cały zeszłoroczny zapas nalewki został  spożyty w celach jak najbardziej terapeutyczno-leczniczych, zarówno przez nią samą jak i przez współwinnego całego zamiesza

Liścik cz.3

Tymoteusz przełknął podaną w liście żabę gładko. Nie to żeby na mamusi mu nie zależało. Wręcz przeciwnie. Nikogo nie cenił tak  ją właśnie. Był przekonany przekonaniem nieugiętym że mamusia była naj. Pod każdym względem. Prawie. Bo zdecydowanie mielone Kaśce wychodziły lepsze. Zapewne przez przypadek. Albo wręcz przeciwnie. Przez jej wredność wrodzoną. Postanowiła odebrać mamusi, istocie idealnej, tę jedną jedyną umiejętność tylko po to żeby jego, Tymoteusza przy swojej osobie zatrzymać. Już on wiedział że ona wiedziała. Że dla mielonych jej mąż zrobi wszystko. Z wyjątkiem złamania słowa danego sobie o nierozmawianiu. Tymoteusz z pasją nadział na widelec ostatni kawałek  niezwykle aromatycznego, delikatnie podsmażonego na oleju wyborowym rzepakowym kotleta i zastygł. Tym razem w bezruchu. - Wszelki duch! - teatralnie szepnęła Katarzyna rejestrując kątem oka ten widok. Na wszelki wypadek, żeby złe odgonić, jeszcze się przeżegnała - Tego tylko brakowało żeby mi jeszcze skamieniał!

Liścik cz.2

 Przykład? Proszę bardzo...                                                                 Katarzyno! Z powodu gdyż jak mniemam, stosunki między nami nie ulegną poprawie gwałtownej jak majowa burza, zmuszony jestem tą drogą właśnie powiadomić cię, że w tej nowej jak sądzę, kupionej bez mojej wiedzy kiecce, wyglądasz nie tylko grubo ale i z lekka głupawo. Kto to widział, żeby kobieta w wieku cebulowym ubierała się tak skandalicznie!? I niegustownie! W związku z powyższym, nie proszę, a żądam, natychmiastowego usunięcia tego łacha z mojego domu. Albo przynajmniej ukrycia go na dnie. A jak już się będziesz upierała (wszak baran z ciebie nie tylko zodiakalny) to masz chodzić w tej szmacie w odległości 10 (słownie; dziesięciu) kroków ode mnie i z tabliczką informacyjną, że nie jesteś absolutnie moją żoną ani w jakikolwiek inny sposób nie masz że mną nic a nic do czynienia.  Ja ze swej strony również takową informację zamiaruję posiadać, żeby absolutnie nie być kojarzonym z twoim guste

Liścik cz.1

Obraz
Tymoteusz dwojga nazwisk Bąk - Piskorzewski był najprawdziwszym w świecie mężczyzną. I to nie tylko w sensie anatomiczno fizjologicznym. Każdą porażkę brał na klatę i jak przystało na prawdziwego macho o wszystko obwiniał żonę Katarzyną z Antczaków Piskorzewską, krakowiankę z dziada pradziada i babki prababki. - To twoja wina! - grzmiał niskim, nawet nie graniczącym z erotyzmem głosem - Jak nie umiesz trzymać języka za zębami to siedź w domu i garów pilnuj. - Moja! - pytała przesłodzonym głosem i z miną jaka z pewnością miałaby tak zwana chodząca niewinność gdyby w ogóle istniała. - A czyja niby? - ton pana domu nie dawał złudzeń, że można z nim polemizować.
Obraz
Maskara powszechnie znana jako tusz do rzęs - 49,99. W promocji. Kupiłam. Po pierwsze kalorie z tuszu z całą pewnością nie są tuczące. Poza tym, jak przekonują spece od reklam, jestem tego warta. I słusznie! Dzień zaczął się jak zwykle. Wielkim pośpiechem, totalnym rozgardiaszem i absolutnym brakiem logiki. Koniec końców uzbrojona w rzęsy cztery razy grubsze, wydłużone proporcjonalnie do grubości i fantazyjnie podkręcone stałam sobie pod daszkiem lokalnej dojarni. - Ale zapiernicza - mruknęłam sama do siebie patrząc na licznik. Bił. I kręcił. W sensie, że złotówki przerabiał w tempie ekspresowym dając w zamian zdecydowanie zbyt mało. - Że co? - pan w wieku nadal produkcyjnym zapytał uprzejmie.

W dżemie...

Obraz
Pamiętaj żeby dzień święty święcić - głosi pismo. W  pracy etatowej jakoś nie było okazji, nadrabiam teraz. Drzemię sobie, drzemie i jeszcze trochę. I  śnię o dżemie. A że w dżemie siła drzemie jutro będę niezwyciężona! Wszystko dzięki uprzejmości i kreatywności ludzi wymyślających różne bzdurne święta. Takich jak na ten przykład dzisiejszy dzień drzemania w pracy . Źródło zdjęcia w sieci: http://pulowerek.pl/2010/04/ksiazka-do-snu-doslownie/

Chlopski dzień

Obraz
Chłop zazdrosny jest! I basta! I wymyślił sobie że też chce mieć swoje święto. Szperał, grzebał aż wynalazł. Datę marcową, blisko babskiego święta  położoną, okrągłą.  Nie od parady właśnie dzisiejszą. 10 marca kościół miłościwie nam panujący katolicki, wspomina 40 Świętych Męczenników z Sebasty. Nie ważne skąd, nie ważne ilu, bo tak myślę że głównie o tych męczenników im chodziło.Tak se kombinowali,  że niby z nami babami taka mordęga i dopust boży że potem nic tylko aureolkę dostaną, giezło jedwabne, skrzydełka i fruuuuuuuuuu ... do nieba. A potem to już nic tylko rajskie życie;

Pamiętnik cz.6

Obraz
*** - A poszła ty! - zawołała pani Joanna na natrętną muchę która kręciła się po bibliotece. I bzyczała wyjątkowo bezczelnie.  To chyba ten powiew świeżego powietrza z otwartego przez panią Joannę okna sprawił że zaczęliśmy się ruszać. Na dodatek ktoś z impetem otworzył drzwi ale widząc nas jak siedzimy na podłodze zaraz zamknął. - Musimy poczekać! - wrzasnął ten ktoś kto zajrzał. - A to znaczy że wy musicie już wyjść - spokojnie powiedziała szara damna. Pan Adam oczywiście grzecznie wstał i otwierał już nawet buzię żeby nas pogonić. Pewnie by to zrobił gdyby nie Krzysiek Paluch - Wyjść, jak to wyjść? Przecież pani nie skończyła! Nie wiem jak wy, ale ja  się nie ruszam! - No właśnie proszę pani - pisnęła ruda Maryśka - Pani nie skończyła. Co było dalej? - Tak! pani musi dokończyć! - wszyscy poparliśmy Krzyśka i Maryśkę. pan pewnie był z nas dumny bo zawsze twierdził, że najgorszą naszą wada jest nie gadulstwo na lekcjach tylko brak jednomyślności. Że każdy chce czegoś innego i ż

Z okazji Dnia Kobiet...

Obraz
1) ... spadł śnieg. Niby nic takiego ale przecież wiosna miała być! W PeeReLu nie do pomyślenia! Moja mama zawsze w tym dniu zmieniała ciężki zimowe kozaczydła na eleganckie szpileczki. Wszakże po odbiór przydziałowego goździka i rajstop z klinem należało się stawić w stroju eleganckim. Nic to jednak. Potraktujmy to jako ostatnie podrygi białej królowej. Tym bardziej że... 2) ... nastąpił przełom. Czuję się lepiej. Znacznie lepiej. Do tego stopnia, że ugotowałam obiad, odgruzowałam mieszkanie i uprałam stertę skarpetek. No dobrze, pralka uprała, ja jedynie rozwiesiłam na suszarce. Efekt dobrego (czyt. lepszego) samopoczucia został wzmocniony przez... 3) ...niezwykle przystojnego kuriera. Podjechał pod dom autem marki nieistotnej i zadzwonił jak do pożaru. Zanim zdążyłam doczłapać do drzwi, ona już tam była. Psidło zdradzieckie jedno. Dopiero po solidnej porcji targania za uszy przestała się czepiać przystojniaka. - Że co? To jakaś pomyłka. Niczego nie zamawiałam - powiedziałam z u

Pamiętnik cz.5

Młodziutki stajenny posłusznie zamknął drzwi. Lodowate powietrze niemal natychmiast ogrzało się pod wpływem panującej w kuchni temperatury. Wielkim kłębom pary buchającym z olbrzymich garów i żarowi z chlebowego pieca nie straszny był mróz. Główny kucharz zresztą tez nie gniewał się długo. Nie w głowie mu były takie banialuki. Na gniewanie się czasu nie było kiedy tyle roboty dookoła że nie wiedzieć w co ręce najsampierw włożyć. Chłopak tym czasem ciągle stał przy drzwiach i nieśmiało rozglądał się po kuchni. Szukał wzrokiem kogoś lub czegoś nerwowo miętoląc ściągnięta z głowy czapkę. Nie uszło to rzecz jasna uwadze trójce detektywów. Chociaż może raczej dwójce. Mała Józia, nie nawykła do długiego po nocach siedzenia, prawie zasypiała na stojąco. - Zostańcie tu - cicho powiedział Aleksander do sióstr. Sam niepostrzeżenie czmychnął w stronę drzwi. Stanął nieopodal chłopaka. Jego twarz wydawała się mu być znajoma. Ponieważ nie mógł sobie jednak przypomnieć skąd ją zna pomyślał że tyl

Się wzięło...

... i przyplątało. A raczej ujawniło. Się. Skutki zadawania się z ludźmi o  moralności (oględnie mówiąc) ze wskaźnikiem bliskim zeru bywają różne. Po odpornych  spłyną jak po przysłowiowej kaczce.. W przypadku osobników o większej wrażliwości tak nie jest. Niestety. W najlepszym wypadku kończy się bólem głowy. Znacznie go gorzej jak boleści około czaszkowe nie ustają i na światło dzienne wyłazi choróbsko do tej pory uśpione. Tak też było w przypadku niejakie Zołzy zamieszkałej we Wsi Nadmorskiej. Okoliczności w jakich doszło do wykrycia choróbska jako mocno nieprzyjemne odkładamy ad akta. Z następstwami jednakowoż postąpić się już tak nie da. Mus z nimi żyć, przyzwyczaić się i przejść nad nimi do porządku dziennego. Pokochać? No bez przesady! Co to, to nie proszę choróbska! Pokochanie czegoś co wprowadza zamęt, ograniczenia i ogólny dyskomfort mogłoby być odebrane jako masochizm! Czystej wody! Jedyne ustępstwo na jakie jestem zdolna pójść to życie we względnej zgodzie, taki rodzaj ws