Posty

O złamanej nodze

Obraz
... dzisiaj będzie. Nadworny wpadł. Jak zwykle, bez zapowiedzi. I nie było by w tym absolutnie nic dziwnego gdyby nie fakt, że zegar wskazywał ledwie siódmą z minutami. Barbarzyńska godzina. - Wpadłeś na śniadanie? - I na kawę. Oczywiście - wysapał bez ceregieli sięgając po moją. Kawę. - Oczywiście... - warknęłam niemal wściekle. Niemal bo na Nadwornego gniewać się jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności nie umiem, a i niczemu nie jest winny, że dzisiaj wyjątkowo nie miałam ochoty iść do pracy. No po prostu niechciej mnie dopadł.

Wszędzie dobrze...

Obraz
       Za górami, za lasami, rzekami i tak dalej, w małym białym domku, który stał nieopodal dwóch żółtych mieszkała Baba. Z wyglądu raczej normalna. Reszta to już sprawa sporna. Bo po pierwsze o gustach się nie dyskutuje, a poza tym nie to ładne co ładne tylko to co się komu podoba. Jak się nie trudno domyślić Baba to ja, w własnej jakże skromnej aczkolwiek zajebistej osobie.  Pewnego dnia, będąc pod wpływem nie czegoś mocniejszego, a chwili Baba, czyli ja, podjęła męską decyzję i ni z gruszki ni z pietruszki wypaliła; - Te, a chodź sprzedamy dom? Książę małżonek nie wyraził oporu. Entuzjazmu zresztą też nie wykazał. Sporządził natomiast stosowne ogłoszenie, które zamieścił na portalach internetowych zajmujących się zbyciem. I nabyciem. Tyle, że my byliśmy bardziej zainteresowani tą pierwszą formą działalności. Tym to sposobem za niecałe dwa miesiące przestaliśmy być właścicielami posiadłości ziemskiej z domem jednorodzinnym parterowym z użytkowym poddaszem. Tym samym pozbyliśmy s

O odkurzaczu

Obraz
Odkurzacz jest przyziemny. Nawet jeżeli służy do sprzątania powierzchni niekoniecznie płaskich. Nie znaczy to natomiast, że nie może być, ów odkurzacz, powodem do awantury, a co za tym idzie pogniewania się na Księcia Małżonka. Ale nie takiego zwykłego gniewania  tylko na poważnie. że bez kija nie podchodź. I nawet nie myśl, że ci przebaczę jak nie zjawisz się z bukietem polnych kwiatów, butelką (a jeszcze lepiej dwóch) przedniego wina i ... wspomnianego powyżej odkurzacza.

Dzień Cudownych Zdarzeń!

Obraz
Jest niedziela. Nie ma więc możliwości należytego celebrowanie przypadającego na dziś   Dnia Drzemki w Pracy . Jako że, przypada on  beznadziejnie skupię się na wczoraj. Bo wczoraj było cudowne. Fantastyczne. Budujące. Dające nadzieję. I wiarę. I w ogóle to jestem cała happy! Wróćmy jednak do wczoraj, które zaczęło się znacznie wcześniej. Gdzieś w okolicy stycznia chylącemu się ku lutemu.

Jestem!

Obraz
Uprzejmie donoszę, że jestem, że wróciłam i że co najważniejsze, nie przytyłam. Chociaż żarcie było pierwszoligowe. Kaczuszki, łososie, krewetki, a nawet ble i fuj małże. Pomijając incydent z naćpanym dilerem, który chciał mnie zmolestować albo przynajmniej przestraszyć imprezka była cudna, uchachana , a jakie wino! Jestem wymasowana, wypachniona, dopieszczona w każdym niemal milimetrze kwadratowym całkiem sporego ciała. Tylko... kiedy ja to wszystko odeśpię? Oraz bolą mnie biodra. Nie, nie mam zamiaru obiecywać, że już nigdy nie przetańczę calutkiej nocy. Wręcz przeciwnie. Przetańczę i to nie jedną! Dla przyjemności i na złość tym którzy myślą, że mnie załamią! Na pohybel! Nie wiem tylko jak w tej sytuacji świętować Światowy Dzień Grania w Tenisa... Ponieważ, tak czy siak, bez względu czy taki dzień akurat w kalendarzu występuje czy nie, czybiodra bolą czy wręcz przeciwnie w tenisa jednakowoż nie grywam. Zatem...wejdę na szczyt góry. Własnych możliwości plastycznych.;)

O walizce, pakowaniu i rozlanej kawie

Obraz
- Gotowa? - zapytała Osobista bynajmniej nie bezpośrednio tylko za pośrednictwem wszechobecnej telefonii komórkowej albowiem była w odległości znacznej. Kilka domów dalej znaczy się. - Jak najbardziej - odpowiedziałam również przy użyciu technologii, której absolutnie nie rozumiem, nie wiem jak działa, nie wiem dlaczego. Niemniej, cieszę się , że działa i że nie muszę znaków dymnych puszczać, gołębi albo umyślnego. - Jak najbardziej ! - dziarsko odkrzyknęłam do urządzenia którego jak wyżej, ni w ząb nie rozumiem - Kiecki, buty, kosmetyki, ładowarka, dresy, klapki... - wyliczałam 

Jutro

Obraz
- Chciałbym... - Tak wiem! - przerwał Książę Małżonek tylko lekko poirytowany. Zawsze tak reaguje, lekkim poirytowaniem,  kiedy  mówię jak w tamtej chwili,  tonem cierpiętnicy - Wygrać w totka i mieć wszystko w dupie. - A właśnie że nie! To znaczy to też, ale nie to miałam na myśli teraz... Tu Książątko zerknęło z ciekawością. Plus dla mnie, że po tylu latach małżeństwa jeszcze potrafię go zaskoczyć! - Cóż zatem cię zajmuje dziś moja droga żono? - zapytał i nawet odłożył gazetę żeby zaakcentować najwyższy stopień zainteresowania. - Chciałabym otóż żeby już było jutro... - To jest jak najbardziej do zrobienia, tyle, że jutro. Bardziej natomiast interesuje mnie dlaczegóż to owo jutro miałoby być już dzisiaj.