Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2010

Zgłupłam?

Obraz
Statystyki podobno  nie kłamią. A według tychże, coraz więcej polaków (statystycznych) jest szczęśliwych. Na drugim miejscu są zadowoleni. Ja? Jestem zadowolona. Oraz szczęśliwa, czasami bywam, ale na pewno nie w chwilach kiedy telefon dzwoni o 6 z minutami. W sobotę. Żeby telefonować do kogoś o tak barbarzyńskiej porze trzeba nie mieć serca. Albo mieć.  Bardzo ważny powód. - Halo... - wyskrzypiałam do słuchawki zaspanym głosem . - To ty? - usłyszałam w odpowiedzi. - Chyba... - No to ty? Czy nie ty? - powoli zaczynałam się budzić i identyfikować głos z drugiej strony.... sama nie wiem czego, kabla czy jakiejś fali... To Ona. Psiapsia najlepsza. Od ploteczek, karaoke i czerwonego wytrawnego. - Załóżmy że ja. Czego? - Straciłam ją! Rozumiesz? Wczoraj jaszcze była na chodzie. Jeszcze jakoś normalnie funkcjonowała. Wieczorem tabletka, coś tam zarzęziło, ale nic, poszłam spać...A dziś? - Ojej - natychmiast strząchnęłam z siebie resztki snu - I co? - No co? Rozpacz w kratkę, nor

Wątpliwości

Obraz
Zazdroszczę ludziom, którzy nie miewają wątpliwości. Ja mam je ciągle. Białe? No fajnie, ale w zasadzie to dlaczego nie czerwone, albo nie czarne, albo w entuzjastyczne kropeczki, albo... jeszcze coś innego.  I tak dookoła Wojtek mu było... Wojciech J. w szerokich kręgach znajomych bardziej znany jako Ciacho, miał wiele wad (któż ich nie ma) Ale, żeby było sprawiedliwie i symetrycznie w miarę, miał też zalety. Primo po pierwsze i najważniejsze był nieziemsko przystojny. Po drugie primo, trenował karate, co wcale nie jest bez znaczenia dla mięśni i wyglądu.  Skończył sobie medycynę. Oraz zrobił specjalizację z ginekologii, to po trzecie. A po czwarte , fortuna się do niego śmiała pełną gębą, czyniąc go do tego wszystkiego spadkobiercą pokaźnego konta. Walutowego. Reasumując, mógłby śmialutko zainstalować sobie w komórce taki dzwonek: Przystojny, inteligentny, elegancki , wysportowany  i dobrze zarabiający mężczyzna proszony do telefonu. Powtarzam, przystojny... Na widok takiego ciacha m

Mnie to Lotto!

Obraz
Zaczynam się poważnie zastanawiać nad zmianą profesji. Zostanę wróżką. Kota już mam, a szklaną kulę się skombinuje. Do takich przemyśleń posrebrzanych doszłam po tym jak bezbłędnie przewidziałam Nadwornemu, że zamiast robić to co ma  właśnie w planach powinien w te pędy udać się do spożywczego celem nabycia pączka, to mu jeszcze reszta zostanie. Uparł się jednak, Porfirion jeden.  No to teraz ma. A może raczej niema. Trzech złotych polskich. A kto wie może i więcej przepuścił . Hazardzista niecny. Z jednej strony to ja go rozumiem. Kto nie ryzykuje ten nic nie ma. I trzeba losowi dać szansę. Ale  z drugiej... powinien jednak polegać na mojej babskiej intuicji. Po pierwsze z powodu mojej absencji w pracy, a po drugie z powodu zimy, która zawiała i zapomniała pozamiatać, jestem uziemiona. W domu, ciepłym i przytulnym na szczęście. Areszt  potrwa do czasu aż nas odkopią. Ewentualnie do odwilży. Tego co nastąpi szybciej nie wiedzą najstarsi mieszkańcy Wsi Nadmorskiej. Szczęściem nie

Gróbelek

Obraz
Pada śnieżek pada, pada sobie równo, Raz padnie na krzaczek, Drugi raz na.... O nie! Wiem co sobie pomyśleliście, ale nic z tych rzeczy. Na gróbelka pada. Młody człowiek, lat cztery z okładem, prywatnie mój syn jedyny, a służbowo przedszkolak, dostanie rozdwojenia jaźni. Jeśli naturalnie obecny stan rzeczy się utrzyma. A wszystko przez kobiety. Nie mam tu na myśli epizodów w postaci Blanki, Klaudii czy Zuzi. Chodzi o uczucia prawdziwe i głębokie.. i takie, że się tak wyrażę dojrzałe. Na dodatek nie może się zdecydować, którą woli. Z jednej strony jestem ja, we włąsnej jakże skromnej, osobie, a z drugiej pani przedszkolanka. Dwa bieguny. Ja - domowa i znana, wybitna specjalistka od owsianki, kanapek z żółtym serem i Koziołka Matołka, a z drugiej Ona - guru i autorytet od spraw rożnych i zagmatwanych. To za jej przyczyną mam w domu cud miód lampkę nocną z rolki po papierze toaletowym, wazonik z opakowania po jogurcie, pierścionek z plasteliny, kolię z najprawdziwszej jarzębiny

Bendem prezydentem!!!

Obraz
Dzisiejszy post sponsoruje literka "C" jak Cała oraz "J" ja JA. Ona to bowiem, Cała Ja , poddała wczoraj pomysł, na który wpadłam kiedyś tam...  Szefa kampanii wyborczej mam, niejakiego Czarnego Ptaka. Program się stfffforzy. Elektorat zbieram;)   Bendem prezydentem... …a świadczą o tym wszelkie znaki na niebie i ziemi. Oraz słowo drukowane. No to chyba tak musi być. Skoro już nawet w książkach o tym piszą. Bo ja sobie właśnie książkę zakupiłam. O numerologi*.  No i tam, jak byk stoi, że będę prezydentem. A może prezydentką? E … nieważne. Pomyślę o tym później. Najpierw,  sobie wyliczyłam, że jestem BOSKA (nie mylić z matką Boska). Trochę się zdziwiłam. Bo nikt mi nigdy tego nie mówił. Ale jak sobie to przemyślałam… no to w zasadzie, czemu nie. Dokładnie to tam napisali, że jestem 11, czyli„Sprawy boskie dająca” , i że nazywa się ją, czyli mnie „liczbą boskiej siły”, że mam tendencje do idealizmu, że jestem perfekcyjna i marzycielska. Wow! Dobrze wiedzie

Jak będę duża...

Obraz
Ja, Zołza, świadoma praw i obowiązków wynikających z posiadania bloga, wszem i wobec wyznaję, że  lubi ę; szybkie samochody, aromatyczną kawę, dowcipnych mężczyzn , jeansy, pralkę automatyczną, dobre jedzenie, książki oraz Nadwornego. Podana kolejność absolutnie przypadkowa. To, że Nadworny się napatoczył, przypadkiem jednak nie jest. Został zawezwany w trybie pilnym.  Niczym nieuzasadnionym. Trochę mu się dziwię. Mrozisko za uszy targa i w nos szczypie, a ten przyspacerował sobie przez pół miasta.  Będąc w połowie drogi  zadzwonił;  - Zimno! Cholerka. Kawy! - wysapał zamarzającym gardłem, i żebym się niuansów nie czepiała dodał -Poproszę. Rozłączył się, bo gadanie przy takiej temperaturze grozi odmrożeniem migdałków. Swoje przybycie zaanonsował  tradycyjnym pierdutnięciem drzwiami. Dodatkowym efektem wtargnięcia do świątyni wiedzy, były opary zimna, które za sobą przytargał. Jako jednostka ludzka wyjątkowo mało odporna na nieszczęścia bliźniego swego, posadziłam zmarzlucha na kr

Muz;)

Obraz
Prawdą jest, że szlajanie się po blogach wciąga. I że uzależnia. Tyle różnych różności.... "A już szczytem wszystkiego jest to, że od niektórych się tyje! I to jest dopiero afera!" - jak twierdzi Maura . Się zgadzam.  Bo jak tu się nie zgodzić;) To tyle tytułem wstępu. Teraz treść właściwa... Popełniłam. O czym uprzejmie donoszę, jakkolwiek donosicielstwem się brzydzę;) Z reguły natychała mnie Ona - prababka Bąk Zuzanna. I robiła to całkiem skutecznie. Tyle, że dość tradycyjnie... Tym razem źródłem inspiracji był muz. Męski. Dzieło "stffforzone" pod wpływem Muza, pod tytułem kurczak - pollo tonnato, które w moim kajecie od przepisów funkcjonuje jako Kurczę! BarEya! udało się znakomicie. Dowodem jest... brak dokumentacji fotograficznej;) Co zresztą Muz przewidział;) Pyszota... Źródło zdjecia w sieci

Najźle...

Obraz
Matko! dziecko twój skarb największy! Tak to leciało? W "Misiu" znaczy? Nie ważne. Grunt, że skarby są sztuk dwa. Płci obojga. I że swoje przyzwyczajenia mają. Sama osobiście do tego doprowadziłam, więc nawet winy nie ma na kogo zwalić. Przyzwyczajenia, jak powszechnie wiadomo, drugą naturą. Są. Nawet u człowieczka malutkiego, co to sięga brodą ponad stół zaledwie. Rytuały niemalże codzienne; - Zakichanym obowiązkiem moim jest czytanie. Na całe moje szczęście uwielbiam to robić, a i książki dla dzieci są teraz super. Największy ubaw mam jak Kasdepkę Grzegorza czytam. (Szacun, panie G!) - Deprawujemy się wzajemnie uprawiając hazard. Gramy na buziaki. Bez względu na to w co rżniemy; w Piotrka, chińczyka czy świnki, przegrywam jakoś tak mimo woli. I płacę potem.... - Od poniedziałku do soboty, na śniadanie ma być owsianka, albo inne takie. Terroryści! Mają w nosie, że mać rodzona, rano normalnie zaczyna dopiero po trzeciej kawie funkcjonować. Oraz to, że ich rówieśnicy

Jak cię widzą...

Obraz
...tak cię piszą. Albo jak cię słyszą. A czasami jak cię czytają.   W tym przypadku, konkretnym, moim osobistym, chodzi o czytanie. - Ile ty właściwie masz lat? Co? - zapytała mnie taka jedna netowo-blogowa znajoma podczas gadu-gadania. Oczywiście z miejsca chciałam wyrazić dezaprobatę, dla tak bezceremonialnego pytania, za pomocą usłużnej e-motki pod tytułem "FOCH". Tylko, pomyślałam sobie, co to da? No nic! Ci babo nie da! - odpowiedziałam w myślach sama sobie. - A dlaczego pytasz?- zapytałam bez focha, za to z całą masą żółciutkich znaków zapytania. - No bo nie wiem - odpowiedziała. Szczerze i zgodnie z prawdą. - Bo się nie ma czym chwalić - odpowiedziałam. - Ale ile!!! Bo ciekawa jestem - drążyła dalej. Jak kornik. - A na ile wyglądam? - Na 30? - Pytasz czy odpowiadasz? Bo jak pytasz to pudło, ale bardzo mi milo. Lepiej , ALBOWIEM, mieć trzydzieści, niż czterdzieści. - Znaczy, że masz czterdzieści? - Znaczy, że lepiej mieć czterdzieści niż pięćdzieści... -

Małgosia i Jaś

Obraz
Romanse mogą być rożne. Długie, krótkie, namiętne, przelotne, albo... internetowe. Mogą też być dziwne i zaskakujące. Tak dziwne jak "dziwny jest ten świat" , co przed laty ustalił i cudnie wyśpiewał niejaki Wydrzycki Czesław, zwany Niemenem. Się zgadzam w całej rozciągłości. Mało tego. Mam na to dowód, w postaci mojej koleżanki, którą  dla potrzeb tego blablania nazwijmy Małgosią. Małgosia nie byłaby sobą, gdyby nie krążył wokół niej jakiś on, którego nazwiemy, dajmy na to Jasiem. I na tym koniec skojarzeń bajkowych. Żeby już tak zupełnie odejść od bajki całość zatytułujemy - Małgosia i Jaś czyli historia romansu stulecia w pięciu rozdziałach zapisana . Rozdział pierwszy ...w którym Małgosia poznaje Jasia. Małgosia jest zagorzałą internautką. Mąż często wyjeżdża na gościnne występy. Wtedy, Małgosia występuje w internecie w roli... a może lepiej nie będę zdradzać pseudonimu artystycznego. Jaś będąc w oddaleniu znacznym od domowych pieleszy, tęsknotę za domem, żoną i

Taki tam poradnik awaryjny

Obraz
Google to potęga! Nie wiesz co, gdzie i jak? Wystarczy wpisać... Wyobraźcie sobie sytuację awaryjną, Houston za daleko, nie ma komu porady udzielić, a potrzebna na duch... Wpisujecie w wyszukiwarkę: Awaryjna kolacja we dwoje... Klikacie enter. Wyskakuje: "taki tam poradnik... awaryjny" www. nivejkowy blogspot.com I czytacie... Sytuacja hipotetyczna, choć wielce prawdopodobna. Zaprosiłyście wymarzonego na romantyczną kolacje. Niestety nic nie zdążyłyście przygotować… bo… Powodów może być tysiąc pięćset sto dziewięćset…Od awarii wagi łazienkowej (co może przyprawić o stres, a co za tym idzie ból głowy) po totalne niechciejstwo. On ma się zjawić za dwie godziny. W głowie i w lodówce pustka. I co wtedy? Oto dokładna  instrukcja  postępowania w takiej sytuacji.  - otwórz lodówkę  -  i krytycznie przyjrzyj się zawartości.  - jeśli dominuje w niej światło, to skocz do pobliskich delikatesów i coś kup. „Coś” ma się nadawać do podgrzania,ewentualnie do przy

Totalne bezguście

Obraz
Kto się czubi ten się lubi. Dla zilustrowania powyższej tezy pozwolę sobie użyć przykładu własnego, gdyż niezmiernie lubię czubić się z Nadwornym. A on chyba lubi czubienie ze mną, bo przyłazi niemal codziennie. Się czubić. - Ty, Nadworny, mam takie niedyskretne pytanie - powiedziałam jak już dopełniłam rytuału parzenia kawy w kantorku - Tylko masz gadać prawdę. Całą prawdę . I tylko prawdę. Obiecujesz? - Noooo - przytaknął nieopatrznie. - Dobra! To powiedz mi, czy ty masz tatuaż? Głupszej miny jeszcze u niego nie widziałam. Oczy miał jak złotówy sprzed denominacji. - Ale że co?- wyksztusił - w jakim sensie? - Ogólnym i widocznym. - Nie, nie mam. A o co chodzi? - Tak sobie pytam. A Beckham ci się podoba? - zaatakowałam znowu. - Zanim odpowiem na pytanie muszę wiedzieć po kiego ci ta wiedza. Zeznawaj. No to zeznałam. Że taka jedna przysłała mi linka , na Pudelka, i jak otworzyłam to tam był Beckham z gołą klatą. I że tatuażami najróżniejszymi świecił. I że ona mi napisała &q

Kochane pieniażki

Obraz
Jeśli kiedyś zejdę na zawał, to tylko i wyłącznie z winy Nadwornego. W mylnym błędzie byłam sądząc, że się na pierdut drzwiami uodporniłam. I jeszcze na dodatek niegrzeczny jest. I paluchem pokazuje. - Znowu cię nie było! - zawył zaraz po tym jak raczył "zamknąć" drzwi - I nie wmawiaj mi, że było inaczej! Byłem. I widziałem. - Co widziałeś? - Zamknięte drzwi widziałem. - powiedział rozsiadając się wygodnie na niewygodnym krzesełku. - Już sobie człowiek spokojnie na kawę nie może przyjść. - Jak człowiek nie wie od czego są telefony to potem, zamiast "całuję twoją dłoń madame" całuje klamkę. Kawy? - Pewnie, a myślisz, że po co tu przyszedłem? - odpowiedział patrząc spod oka. Czekał drań na reakcję. Rozczaruję cię . Kotku! - O ja nieszczęśliwa! A myślałam, że chodzi ci o cenne towarzystwo. Me! Mam tak zdruzgotaną psyche, że chyba nie będę w stanie zaparzyć. Nadworny tylko udaje durnia. A i to tylko czasami. Postanowił zagrać moimi kartami. - No nie! I co te b

Czwarta prawda

Obraz
Jak twierdził ks. Józef Tischner, są trzy prawdy - prawda, półprawda i gówno prawda. I miał rację. Tym niemniej, dziś niniejszym dokładam prawdę czwartą - uczniowską. Koniec semestru, emocje sięgają zenitu, bo oto rozstrzyga się uczniowskie być albo nie być. Przy czym być w tym momencie oznacza osiągnięcie pożądanych dóbr materialnych ewentualnie świętego spokoju. Uczniowie albowiem są przekupni. A uczą ich tego sami rodzice. - Jak nie będzie jedynek na semestr to ci kupie; MP3, laptopa, deskorolkę czy cacko z dziurką. Z drugiej strony jest też tak: - Niech no ja zobaczę choć jedną pałę na semestr ! To wpier.... No! To się starają. Niektórzy. Ci co ambitniejsi. Albo bardziej przestraszeni. Zdarzyło się dziś. Ja to widziałam i natentychmiast spisałam...:D Przerwa. Taka normalna, międzylekcyjna,  nie duża.  Idę sobie kroczkiem raźnym korytarzem. Przeskakuję przez wyciągnięte nogi, przez plecaki porzucone i torebki po chipsach. Obok mnie podskakuje koleżanka polonistka. - Patr

Hej kolęda!

Obraz
Tadaaaaaaaaaaam!!! Wczoraj ostatecznie usunęłam z domu trupa. A dziś ostatnie jego pozostałości, czyli  igły. Małpy jedne się powbijały w dywan i ni huhu, nie chciały się poddać sile odkurzacza. Musiałam osobiście się pofatygować i rencamy zbolałemi dziadostwo jedno usunąć. A wszystko przez prababkę. Zuzanna jej było. I księdza proboszcza miłościwie nam we Wsi Nadmorskiej panującego. Przez prababkę bo ona nigdy nie pozwoliła rozebrać choinki dopóty dopóki ksiądz z wizytą duszpasterską nie raczył zawitać. I wcale jej nie obchodziło, że w kącie zamiast choinki stoi jakieś na wpół obsypane straszydło. Miała stać i już. Tak się narodziła, świecko - kościelno - rodzinna tradycja. Prababka Zuzanna, nie żyje już kilkanaście ładnych lat, a my ... no cóż. Stosujemy się do zaleceń starszyzny rodu. A przez proboszcza, bo tyle razy mu mówiłam, że ma inaczej planować łażenie po chałupkach. Od naszej mańki ma zaczynać. Nadaremno, jak widać. Może to taka jego z kolei, rodzinna tradycja? W każdym ra

Zapisz pani!

Obraz
Nikt nie jest bardziej dorosły i  przystosowany do życia niż trzynastolatek. Nikt też nie jest tak mądry , mądrością życiową i wiedzą nabytą, jak człowiek marki żołnierz zawodowy. Trzynastolatek - wiadomo, myśli że jak przeczyta Kamasutrę to już wie wszystko o życiu. Ten jest jednak jeszcze do naprawienia. Gorzej z wojskowym. Przechlapane na całej linii. Stara wojskowa doktryna głosi, że w armii nie ma nic niemożliwego. Na rozkaz to nawet hełm można na drugą stronę odwrócić. A co dopiero udzielić rady kobiecie w potrzebie... Miałam sprawę to zadzwoniłam. Do takiego jednego, mundurowego. Obiecywał, zaobrączkowanemu, kiedy ten wyjeżdżał sobie na wojnę, że się będzie opiekował.  Służył radą i pomocą w razie "W". Właśnie miał się przydać. I wywiązać ze składanych obietnic. - Dzień dobry - przywitałam się milusio. Przedstawiłam. I z miejsca wyłuszczyłam (cóż za nieprzyjemny czasownik:) sprawę. Że mieszkanie, adres, administracja i inne takie, mało istotne dla sprawy rzeczy

Na obcasach

Obraz
Jako że podwożę się spod samiusieńkiego domu pod samiusieńki przybytek krzewienia oświaty, mogę sobie phi'kać na mróz i inne pogodowe przypadłości . Co niniejszym czynie : Phiiiiiii.... Przybyłam do pracy odstrojona jak kucharka na randkę z żołnierzem. W kieckę! Buty z wygodnych cichobiegów na dostojne szpileczki zmieniłam jednak już w zaciszu bibliotecznego kantorka. No co? Testy są. Co prawda próbne, ale jednak. Jak mus to trzeba. Wyglądać. Poza tym miałam dziś spotkanie na szczycie w sprawach, o których "cichosza".  Korytarze puste, bo młodzieżowa gawiedź jeszcze nieobecna. Kiedy wpadłam do pokoju nauczycielskiego ona już tam była. Dwa w jednym; matematyczka i  mój wróg numer jeden. I to wcale nie dlatego,  że w tej dziedzinie wiedzy zatrzymałam się na ułamkach. Na swoje  usprawiedliwienie nie mam nic, ale jeśli czynnikiem łagodzącym może być perfekcyjne opanowanie tabliczki mnożenia to owszem ; opanowałam. - Oooooooo.... - powiedziała przeciągle - To Pani ma

Turnus mija...

Obraz
.. . a ona niczyja.... No trudno się mówi. I podrywa dalej. Można też sobie dać na spocznij, co każdy w miarę normalny człowiek płci żeńskiej by zrobił. Ale nie z nią te numery! Ona jest desperatka. Nie po to latała od sasa do lasa czy też od chirurga do urologa i załatwiała sanatorium, żeby sobie teraz odpuścić. W trzy  lata po odejściu Męża Pana w dal, nie siną i niezbyt odległą, bo raptem dwie ulice dalej, taka opcja po prostu nie istnieje. - Nie przesadzasz? - to uprzejme zapytanie skierowałam do słuchawki, która miała przekazać dalej. Do Krynicy. Górskiej. W słuchawce coś zaszumiało, a potem zabulgotało. - Ja? Ja przesadzam? Termin przydatności do spożycia mi mija! - wydarła się. Z wyraźną pretensją. Tylko dlaczego do mnie? Peselu jej przecież nie przerobię. - Etam. Panikujesz. Chwilowo, masz lat 38 i ryczeć zaczniesz  za 2 lata. Dopiero. - Wiesz co? Wiesz co? - wysapała ze złością - Sama sobie rycz! Pocieszycielko strapionych. Od siedmiu boleści! - Towarzysko mogę poryczeć. Ale

Facet z klasą.

Obraz
- Co jest? Znowu tarłaś? - zapytała od progu Osobista kumpela. - Znowu, znowu.! A co to ja? Nawet sobie potrzeć nie mogę? We własnym domu! - Możesz - odpowiedziała wydobywając się z płaszcza. Przez głowę ściągała. Bo jej się suwak w połowie zaciął. Tak na wieki wieków. - Oczywiście, że możesz - powtórzyła - Tylko wolę jak robisz pierogi. Phi! Ja też wolę. I co z tego? - Pierogi są na myślenie. Na złość jest tarcie - powiedziałam  polewając mikro ranki na łapach wodą utlenioną. - A nie mogłabyś tak, ewentualnie, o ile to nie za trudne dla ciebie, złościć się myśląc? Zdecydowanie wolę pierogi. - Powtarzasz się! - No bo wolę pierogi! Umilkła na chwilkę. Krótką. Bo ona, Osobista znaczy, ma taką fobię; boi się że język, jak każdy inny narząd nieużywany,  zaniknie. - A w jakiej intencji to tarcie było? - Się wnerwiłam. No... A to ważne w ogóle? Grunt,  że mi przeszło. Niebezpowrotnie, więc lepiej nie przypominaj. - Ważne! Niech wiem, ja i cała rodzina moja, dzięki czemu mamy r

Do opery! Marsz!!!

Obraz
Siedzę sobie, macham nóżką i popijam kawusię... Normalka. Jak to w pracy. Po drugiej stronie biurka siedzi Nadworny i robi dokładnie to samo. Popija i macha. Tyle, że jest w mojej pracy, a nie w swojej. - Co robisz? - pytam z grzeczności i trochę dla podtrzymania rozmowy. - Myślę - Nadworny odpowiedział z wyraźną dumą w głosie. A może mi się tylko wydawało? - Ty, a może ty tylko myślisz, że myślisz? - Czyli jednak myślę. - W sensie ogólnym to i owszem, ale tak naprawdę, to myślenie ma sens tylko wtedy kiedy coś z niego wynika. A z myślenia o myśleniu to nawet filozof nie wyżyje. - Hmmm??? - ...bo go zrozumieją po śmierci. I pośmiertnie uznają za wielkiego. Myśliciela. Tylko że wtedy to jemu już sława mało potrzebna. I na bułki nie musi zarabiać. Artyści mają tak samo. Nadworny zaszczycił mnie spojrzeniem jednoocznym. Leń jeden. Nawet mu się drugiego oka  nie chciało otwierać. - A co artyści mają do tego? - A to, psze pana że dobry artysta, to biedny artysta. Nie wiesz? Jak

Babeczki:)

Obraz
Dziś podam przepis. Na babeczki kawowe. Uwielbiam kawę i wszystko to co z nią związane. Kawowe cukiereczki, ciasteczka, torciki kawowe, lody, filiżaneczki, serweteczki i inne duperelki. Nic więc dziwnego, że się na babeczki skusiłam... Żeby zrobić babeczki kawowe należy: - Wybrać się do pobliskiego średnio dobrze zaopatrzonego sklepu spożywczego. Może być sieciowy hipermarket, ale nie musi. - W dziale (hmmm... nie wiem jak to nazwać) ... tam gdzie są galaretki, kisiele, proszki i cukry waniliowe oraz inne takie, musimy zlokalizować ciasta w proszku. Takie co to dodaj tylko coś tam, zamerdaj wpiernicz do formy , do piekarnika i gotowe. - Po odnalezieniu w/w działu szukamy babki kawowej. - Wrzucamy do koszyka ... i do kasy - Albo nie! Jak macie mieć jakiś gości na popołudniowej kawce to proponuje zahaczyć jeszcze o jakieś regały  ze słodyczami. Od przybytku głowa nie boli, więc warto mieć w zanadrzu herbatniki. Albo wafelki. - Jeśli macie pewność, że w domu są dwa jajka i 100 g