Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2011

Grease

Obraz
.... czyli prawie "Nasza Klasa" w wersji muzyczno tanecznej... "Grease" to kultowy musical, lekki, łatwy i przyjemny. Bez pretensji to miana wielkiej sztuki. Wielokrotnie z powodzeniem wystawiany na scenach amerykańskich. Doczekał się też adaptacji filmowej z samym Johnem Travoltą w roli głównej. Tyle faktów. Adaptacja Teatru Muzycznego w Gdyni była poprawna. Ale... (zawsze to nieszczęsne ale, które wyłazi ze mnie jak wredny wrzód na tyłku)... Poprawna ale niekoniecznie  mi się podobała. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta  "Grease" w Teatrze Muzycznym w Gdyni

Łydki

Obraz
Maria bardzo nie lubiła kiedy ktoś zdrabnia jej imię. Pół biedy jeśli była to Marysia. Mania, nawet na czczo wywoływała odruch wymiotny. Jakoś tak dziwnie jej się to kojarzyło. Wieśniacko. Nie wiejsko i nie sielsko i nie praśnie  tylko właśnie wieśniacko. To przez matkę. Zawsze ganiła ojca jak brał ją na kolana i czule mówił; - Moja mała Manieczka. Krzyczała wtedy, żeby nie robił z jej dziecka proletariuszki. A on, jakby na złość, zaczynał śpiewać piosenkę o Maniuśce. Głośno i wyraźnie. Matka zatykała uszy, chowała się w łazience, ale i tam prostackie dźwięki pseudoludowej przyśpiewki ją odnajdywały, osaczały i nie pozwalały zapomnieć o przeszłości. Urodziła się na wsi. Takiej prawdziwej, z krowami które śmierdziały i trzeba było je oporządzać, paść i doić, z kurami które łaziły po całym podwórku i z niekończącą się robotą. Ledwie kończyły się sianokosy zaczynały się żniwa, a potem wykopki. Nawet zimą było co robić.

Pali się!

Obraz
Szpital. W sensie, że mam w domu. W praktyce wygląda to tak; jestem uziemiona, a salon zamienił się w plac zabaw wszelakich. Krzesła z jadalni tymczasowo zostały zaadoptowane i robią za coś w rodzaju rusztowania. A może stelażu? W każdym razie nie można na nich siadać, bo muszą dźwigać na sobie sterty materiałów budowlanych. Szałaso-namioto-vigwam króluje w najlepsze na środku dywanu i służy nie tylko do zabawy. To tam się szprycujemy lekami, dokarmiamy i poimy. Jakimś cudem, pod pretekstem, że prawdziwi mężczyźni chłodu się nie lękają, udało się wyperswadować obolałemu łowcy przygód przemożną chęć rozpalenia ogniska. - No ale mamo... - Krzyś zrobił minę numer siedem pod tytułem " sknera z ciebie". Żeby mi bardziej "dokuczyć" dodał - Moglibyśmy sobie piec pianki na patykach...

Warto?

Obraz
... no jasne! Jesień rzuca mi się na głowę i sprawia, że wcale nie tak głęboko ukryte czepialstwo wyłazi na światło dzienne; pokazuje pazurki, szczerzy ząbki i uśmiecha się złośliwie. Wychowałam się w szacunku dla słowa drukowanego. Od zawsze myślałam (i tu się nic nie zmieniło), że słowo drukowane powinno świecić przykładem. Nie mam tu na myśli ulotki w stylu; „Promocja! Przy zakupie jednej pary majtek spinacz do bielizny gratis.”...                                 ... ciąg dalszy jest TUTAJ * Obraz Pamela Wilson

Ludwik...

Obraz
.... niekoniecznie XVI w kilku odsłonach O rzesz ty! Krewetkami karmiona! Robale nie wódka, nie każdy musi lubić. A niektórzy się delektują;) Mniam mniam! Czysta proteinka;) Niestrawność? Ależ skąd! Raczej chwilowy kryzys. Doktor Ludwik Wersal pomaga skuteczniej niż Lubicz;) Szefowa bryluje... ... a "damy dworu" oczywiście buzia w ciup! Szczerzą kły... ...i po prostu świetnie się bawią:)

Kasa

Obraz
Pan konserwator powierzchni wystających, od wszystkiego co tylko się zbuntuje ma posturę kija od szczotki. Nie jest szczupły. Jest po prostu chudy ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Drobniutkie nadgarstki wieńczą kościste paluchy wiecznie upaprane wszelkimi dostępnymi w pakamerze kolorami farb. Chudą twarz okalają mizerne włosięta. Czasami mam wrażenie, że co dzień dorabia nową dziurkę w brązowym skórzanym pasku do spodni. Gdyby tak mocniej dmuchnąć i dla lepszego efektu dołożyć wcale niekoniecznie mocne tupnięcie lewą nóżką to pewnie by się przewrócił. Albo przynajmniej zachwiał, mizerota jedna. Pan konserwator apetyt ma wilczy, je za dwóch. Co rano taszczy z pobliskiego sieciowego marketu torbę typu reklamowa. Pół chleba i pęto kiełbasy znika za pierwszym zasiadem. Drugą połową zapasów rozprawia się mniej więcej się po godzinie. Nie ma dziwne, że ciągle odczuwa skutki inflacji...

O BFG w telegraficznym skrócie

Obraz
Na świecie żyje około 7 miliardów ludzi. Połowa z nich nie słyszała nigdy o Chrystusie. Jedna druga z tych którym obiło się o uszy ma to w nosie. Pozostali udają greka. Jaka jest więc szansa, że w ich świadomości zaistnieje jakiś bloger? Na blogowe forum do Gdańska zjechali giganci blogowi. Ale nie tylko. Szare myszy typu Zołza z PegeeRu też się jakimś cudem dokonanym nie domniemanym tam dostały.  I co nieco zanotowały.

Polacy nie gęsi!

Obraz
Jest sprawa. Nie banalna aczkolwiek prosta do zrobienia. Chodzi o to żeby się nie obudzić z ręką w nocniku. Żeby nikt nie żałował, że mógł coś zrobić ale zapomniał zapamiętać; że trzeba, że wypadałoby albo nie daj panie bobrze jak to zrobić. Ale o sochozi? To proste. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. W tym przypadku o 1, 23 złotego z vatem. A pytanie co Mazury zrobiły dla Ciebie trzeba w trybie nagłym dokonanym zmienić na; co ja mogę zrobić dla Mazur?                                                         "Stachu! Jak to się robi?"                                                ....czyli instrukcja Wersja dla ambitnych: Wchodzimy na stronę http://mazurycudnatury.org/ , czytamy, czytamy, czytamy...przerzucamy stronki, aż wreszcie docieramy do tego najważniejszego; czyli do głosowania;wybieramy jedną z opcji i po prostu stosujemy się do instrukcji zawartych na stronie. To że naszym-waszym faworytem są Mazury to chyba jasne, a jak nie to uprzejmie po

Jaja

Uprzejmie donoszę, aczkolwiek donosicielstwem się brzydzę, niemniej informuje, ze konferencja trwa. Są już pierwsze wnioski. A właściwie to jeden. Za to jaki! - Blog musi mieć JAJA! PeeS. Hmmm... czy mój blog ma jaja?

Godzina "G"

Obraz
Uwaga, uwaga nadchodzi. Zbliża się coraz bardziej. Godzina "G". Za chwilę nastawię budzik na nieprzyzwoicie wczesną (jak na sobotę) godzinę i pójdę spać. Będą mi się śniły pająki, zielone jabłka i wyróbka drobiowa. Standard. Wstanę zaraz po drugiej drzemce (też standard) i poczłapię do kuchni. Do pociemniałej kawiarki wsypie dwie łyżeczki kopa w proszku, wleje wodę, zakręce i cała happy wypuszczę skomlącego psiaka z domu. Przecież nie mogę pozwolić, żeby żółta plama na podłodze zaburzyła misterny plan według którego z filiżanką kawy udam się do łazienki. Celem dołożenia starań. Jakoś się trezba do ludzi upodobnić. Nie będę się robić na bóstwo. Szkoda czasu i atłasu jak mawiała moja przemądrzała babcia. Poza tym nie ma tyle pudru. Wystarczy, że nie będę straszyć rozczochrana (nie)fryzurą i trupio-bladym licem. Ostatni łyk lekko przestygłej kawy zbiegnie się z upychaniem w walizce tego czego nie mogłam z przyczyn oczywistych spakować dzisiaj. Jeszcze rzucę tęsknym spojrze

Brawo!

Obraz
Osobista lubi bardzo wiele różnych rzeczy.  Na przykład? Lubi lato, jazdę na rowerze, mieć dobrze ostrzyżoną głowę, truskawki ze śmietaną, śledzie i zamieszanie. To ostatnie wręcz uwielbia. Zwłaszcza jeśli jest jego autorką i występuje w roli głównej. Zaczęło się jak zwykle niewinnie. I kulturalnie. Wieczór był po prostu bajeczny; fantastyczna muzyka, koncertmistrz z zalotnym uśmiechem i dyrygent o jędrnych pośladkach. Poezja. Tłum oszalał ledwie wybrzmiały ostatnie dźwięki. Owacje na stojąco, kwiaty, podziękowania i... dziki sprint do szatni. Bo? - Bo kto ostatni ten frajer - mawiała zwykle osobista i niczym kozica górska skakała po krętych schodach. zajmowała kolejkę i to właśnie dzięki niej nie byłyśmy ostatnimi frajerkami.

Zaganiana

Obraz
"Nie należy być dumnym z tego, że się czegoś nie rozumie" A. Słonimski Toteż nie jestem. Nic a nic. A nawet się wstydzę ignorancji. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal niewiele  rozumiem. Od samego wstydzenia (się) wiedzy nie przybywa. Wszakże... Podjęłam przeto mocne postanowienie poprawy. Naturalnie przy wydatnej pomocy szefowej, która to odpowiednim pismem popartym paragrafem i pieczątką nakazała. Udział w szkoleniach, doskonaleniach i innych takich, które z ignorantki mają mnie przemianować na omnibusa. Pierwsze było tydzień temu, kolejne wczoraj a następne w czwartek. To oczywiście dopiero rozgrzewka. Potem będą kolejne. Załatwię je siłą rozpędu... A póki co zapominam gdzie zostawiam kubek z kawą. Nie mam czasu na pierdoły. I padam na twarz. Źródło zdjęcia: http://www.garnek.pl/achach5/15341299/zaganiana-taka

Para mieszana (32)

Obraz
Zegar był ani ładny ani brzydki. Normalny. Zdecydowanie był tez stary. Pochodził z czasów kiedy nie było mechanizmów zasilanych na baterie. Ten, ukryty w delikatnie rzeźbionej dębowej obudowie działał na zasadzie jakiś trybów i kółek zębatych, czyli czegoś czego Tomek nigdy nie rozumiał aczkolwiek uważał za fascynujące. Czas może i jest pojęciem względnym ale nie w przypadku czegoś co tak namacalnie go odmierza. I na dodatek precyzyjnie - Dokładny - stwierdził zerkając na elektroniczne cacko na przegubie dłoni.

Ka!

Obraz
Komentarz zbędny:D PeeS. Ze względu na względy oczywiste, komentarze wyłączone. Ciiiiiiiiiiiii....

Dla Dzidki

Obraz
 Droga Koleżanko! Nie będę, słowo harcerza,  przygnębiać tym że oto  kolejny rok z Twego życia zrobił frrrrrrrrrrrr i odleciał . Sama o tym doskonale wiesz. Nie mam zamiaru wspominać o tym, że robi się z ciebie stara baba. Życzeniami typu dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności itp itd tez nie będę cię zanudzać.  Te w stylu samych szóstek ciebie nie dotyczą, więc sobie daruję. No to co? Pociechy z wnucząt? Bez sensu!  Same niech się pocieszają.

Miał

Obraz
Prawdopodobnie pan Pająk tego nie przeczyta. Nie ta liga. A i zainteresowania zupełnie inne. I dobrze, bo... Pan Spider to bloger pełną gęba. Nawet grupę swoją ma. I w imieniu tejże zadeklarował się, że ani on ani nikt z pozostałych jej członków do żadnego Gdańska się nie wybiera i w żadnym "mizianiu po majciochach" nie ma zamiaru brać udziału. O! I tu się nawet z panem blogerem zgadzam. Jakoś nieszczególnie mam ochotę miziać.Ani się ani tym bardziej kogoś.

Reklama

Obraz
Stare (jak sądzę) przysłowie francuskich pszczół głosi, że żeby być dużym trzeba być najpierw małym. Nie sposób się nie zgodzić... - Mamooooooo... - Krzyś zapytał przeciągając samogłoskę i  mrugając jednocześnie zalotnie absolutnie niemęskimi rzęsami. - A ja jestem duży czy mały? To było jedno z tych denerwujących pytań, na które nie ma rzetelnej odpowiedzi. Zwłaszcza w porze śniadaniowej w środku tygodnia. No bo tak; jest za mały żeby samodzielnie chodzić na pizzę, nie może kupić piwa i do Makro też go nie wpuszczą. Jednocześnie, jest na tyle duży, żeby wyjść na podwórko z psem, wynieść śmieci, umyć zęby i trzymać widelec jak cywilizowany człowiek, a nie traktować go jak maczugę. - Jak na 6 lat to duży - odpowiedziałam dyplomatycznie. - Aha - chyba się ucieszył. Z tym że nie do końca - A Marcel powiedział, że jestem mały. I że nie urosnę. - A to niby dlaczego? - teorie Marcela, filozofa ledwie sześcioletniego zwykle mnie zadziwiają. - Bo ja jestem mleczny a on herbaciany. I ma

Rachunek

Obraz
Tym razem to już Nadworny przesadził. I nie były to bynajmniej z deka uschnięte pelargonie, które bez powodzenia uprawiał na balkonie. Przesadził na całej, jeśli można się tak wyrazić linii. Oraz przegiął. I to tak, że bardziej się nie da. Ale daruję. Pani matka dobrodziejka uczyła, że osobnikom durniejszym należy wybaczać. Posłucham dobrych rad. Z tym, że nie tak natychmiast. Daruję jak dojrzeję. Ewentualnie jak napięcie ze mnie zejdzie, czyli za czas jakiś, bliżej nieokreślony, niemniej niezbyt odległy. I pod warunkiem że wyżej wymieniony osobnik płci męskiej mnie przeprosi odpowiednio przekonująco. - Jestem genialny - z dumą obwieścił Nadworny wkraczając na terytorium wroga. Moje znaczy się. Oczywiście wtedy jeszcze nie byliśmy wrogami. Staliśmy się nimi dopiero jak wyłuszczył sprawę (cóż za nieprzyjemny czasownik!)