Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

Estyka

Obraz
- A ty jak się masz? - spytał Puchatek. - Nie bardzo sięmam -odpowiedział Kłapouchy. - Już nie pamiętam czasów żebym jakoś sięmiał." *) - A ja wręcz przeciwnie - mruknęłam znad prasy lokalnej. Obaj; i Kubuś i Kłapoychy spojrzeli na mnie spod oka. I chyba z wyrzutem. - No co? - zapytałam dla porządku, od niechcenia, bo też i na serio nic ami się nie chciało. Nawet kawy. Jedyne na co miałam ochotę to chwila spokoju. Królestwo za spokój! O tym jednak w domu pełnym dzieci, turystów i pluszowych zwierzaków można jedynie pomarzyć. - A to, że jesteś wredna wiesz? - wysapał Puchatek wściekle łypiąc szklanymi oczkami. - Wiem. - No nie! - miś ryknął na całe pluszowe gardło - Nie dość, że jest wredna, wie o tym, to jeszcze się bezczelnie przyznaje! Jesteś wredna i bezczelna!

Śledź

Obraz
Kubuś kręcił się jakoś tak dziwnie niespokojnie.Tu zajrzał, tam zerknął i nic. Mu się nie podobało. - Tandeta, chłam, ohyda! - jęczał. - Wszystko? - ja też jęknęłam. A razem zemną cała ferajna. Najciszej Prosiaczek. Właściwie to pisnął nawet i rozejrzał się w poszukiwaniu wolnej ławki. Optymista! Wolna ławka w środku sezonu? A jednak znalazł. - Mam dość - powiedział i poczłapał w kierunku tej jednej jedynej  która waśnie się zwalniała. Wskoczył na nią nawet dość jak na niego sprytnie i ani myślał iść dalej - Kubuś ma rację; tandeta, chłam, ohyda. Sama miałam dość i gdyby nie to, że obiecałam pomóc najchętniej przysiadłabym się do Prosiaczka i wyciągnęła nogi. Do trawy.A twarz do słońca. - No! Weźcie się nie wydurniajcie! Przecież nie można się tak szybko zniechęcać! - Można - spokojnie powiedział Kubuś i dołączył do Prosiaczka.

Typowe lato

Obraz
Dzisiaj nad Wsią Nadmorską pogodnie. Temperatura odczuwalna przyjemna dla organizmu. Trochę wieje. Deszczu ni grama. Co będzie jutro? Najstarsi górale nadmorscy nie wiedzą... Typowe dla typowego lata jest typowanie; będzie pogoda czy nie. Zważywszy na fakt, że pogoda to stan atmosfery w danej chwili  można śmiało przyjąć domniemanie, że będzie (chyba , że atmosferę wciągnie w jakąś czarną dziurę albo w tam gdzie nie wiemy że to w ogóle jakaś dziura). Typowa dla typowego polskiego lata jest niepewność. Pogoda w wakacje rzecz niezwykle ważna; jak pada źle, jak upał tez nie za dobrze. Najlepiej jak jest przeciętnie ze wskazaniem na 25 stopni powyżej zera. Statystyczny turysta zajeżdżający do Wsi Nadmorskiej ma względem pogody żądania umiarkowane. Ma być ciepło ale nie upalnie, słonecznie ale czasami to jakaś mała chmurka nawet wskazana by była żeby porażenia słonecznego nie dostać. Co zaś się tyczy deszczu to dzień, no góra dwa może padać. Padało trochę dłużej... Na oko jakieś p

Lawenda cz2.

Obraz
Poranna herbata, miętowa, tylko wzmocniła poczucie lawendowatości. Lawendowe myśli kołatały się wokół czegoś nienazwanego, nie do końca zrozumiałego. Nie przeszkadzało mi to. Może tylko wprawiało w stan lekkiej niepewności. Byłam typem uporządkowanym, wiedzącym czego od życia oczkuje i jak chce je spędzić. Takim co to białe znaczy białe, a czarne czarne. Wszelkie odcienie szarości oczywiście przyjmowałam do wiadomości ale mój wewnętrzny kodeks moralny był skonstruowany tak, że żadną miara nie przepuszczał niczego co choćby trącało wybrakowaniem. Planowałam wszystko; od tego co zjem jutro na śniadanie po wakacje w przyszłym roku. Właściwie to kolejne wakacje planowałam zaraz po powrocie z wypoczynku. Latem wiedziałam gdzie i kiedy  pojadę na narty. To było akurat bardziej niż bardzo przewidywalne, bo co rok jeździłam w to samo miejsce. Znałam stoki, wyciągi. Nie było potrzeby szukać innych. Tym bardziej, że narty to narty, wszędzie, czy to Alpy, tatry czy Karkonosze chodziło mi o to

Lawenda cz.1

Obraz
Nigdy nie rozumiałam o co ludziom chodzi z tą lawendą. Ładna może i ona jest. Pod warunkiem że zaraz obok jakiś zmyślny ogrodnik nie posadzi krzaków herbacianych róż albo rumianków czy chociażby bratków. Przy różach wszelkie kwiaty bledły. Miało się nawet wrażenie, że w obliczu ich majestatu i zapach traciły. Wiadomo, królowa kwiatów! A tytuł, nie ma to tamto, zobowiązuje. - A powietrze! No mówię ci, stara, powietrze było jakby przesiąknięte lawendą! - ekscytowała się kiedyś tam Ewka. A może to była Iza? Nie ważne, obie miały szmergla na punkcie tego zielska. Nawet kiecki i inne fatałaszki miały w tym kolorze. I biżuterię; sztuczną, niegustowną, odpustową ale zawsze lawendową. A mnie? Mnie lawenda kojarzyła się od zawsze, odkąd pamiętam nie z zapachem tylko z komarami. I z szafą. I z babcią, która z wiosennych wypraw na targowisko wracała z wielkimi donicami z sadzonkami. Obsadzała potem tą nieszczęsną lawendą ogródek, werandę i taką niewielką rabatę przy ławce; wszędzie tam gdzie

Po prostu

Obraz
... czyli dzień jak co dzień. Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Nie dlatego, że ptaki za oknem darły mordy. Powodem wcześniejszej pobudki nie był też wielki jak baobab wóz śmieciarski popiskujący i panowie śmieciarze pobrzękujący. - Bransoletkami? - zapytała od czapy córka sąsiadki. Jej zdaniem pobrzękiwać można jedynie biżuterią i to najlepiej w kolorze złotym, przy czym rodzaj kruszcu czy też raczej tworzywa jest tu najmniej istotny. Barwa! Tylko ona jest ważna. Można dziecinie wybaczyć ignorancję, albowiem mała jeszcze i życie dopiero poznaje. Fakt, że źródłem pobrzękiwania były niezbyt przyjemnie wyglądające kubły na śmieci przyjęła ze zdziwieniem ale też i ze zrozumieniem. Punkt dla niej. Przechodząc jednak do sedna, czyli przebudzenia, dodam że nie było również spowodowane deszczem delikatnie pukającym w szybę ani ziewaniem psa leniucha.

A'dama cz.2

Obraz
A'dama nieznacznie pociągnęła nosem.  Podejrzenia okazały się być słusznymi. Przykry dla zmysłu powonienia zapach, a nazywając rzeczy po imieniu po prostu smród nie pozostawiał złudzeń co do dalszego przebiegu podróży. Podobnie zresztą jak źródło owych przykrych bodźców, które Miauczyńska szybko i niezwykle trafnie zlokalizowała. Był nim ów młody, niegustownie ubrany człowiek. - A idźże ty stąd, idź, idź - potarzała jak mantrę (w myślach oczywiście) cały czas mając nadzieję, że zadziała. W sensie odmawiana mantra przyniesie zamierzony rezultat. Młody człowiek niestety rozsiadł się wygodnie zupełnie ignorując błagalne spojrzenia i modlitwy szeptane przez prawie nieoddychającą Miauczyńską. - Daleko do Szczecina? - zapytała na wdechu wąsacza z gwizdkiem który napatoczył się z okazji kolejnego płota.

A'dama cz. 1

Obraz
Jedna, dwie trzy bluzki. W tym dwie w kolorze głębokiej niczym nie zmąconej czerni. Spodnie; dwie pary. Oczywiście czarne. Spódnica; czarna i nieco mniej czarna bo w ciemno szare grochy. DO tego piżama, kapcie, kosmetyczka suszarka, szczotki sztuk dwie, lakiery, pianki, perfumy i bielizna. Wszystko spakowane według wcześniej przygotowanej listy. Sprawdzonej kilka razy punkt po punkcie. A'dama Miauczyńska zamknęła walizkę. Dokładnie. Na zamek błyskawiczny zwany suwakiem, toteż obyło się bez huku, którego nota bene szczerze nie cierpiała. Wszelkie dźwięki dalekie od przyjemnych dla ucha wywoływały na jej twarzy grymas ni to zniesmaczenia ni bólu egzystencjalnego. - Gotowa? - Miauczyński wymownie potrząsnął kluczykami od auta. - Chyba ... - A.dama nigdy nie grzeszyła pewnością siebie. - W takim razie jedziemy - zarządził i chwycił walizkę - O matko! - jęknął - Co ty tam masz? Jedziesz przecież na jeden dzień. No chyba że ja o czymś nie wiem! Miauczyński zrzędził zupełnie jakby