Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2010

Męskie typy według Zołzy cz.2

Obraz
... i ostatnia. Miało być trzy, jest cztery. Wybaczycie? Nieśmiało zasugeruję, że jedynie słuszna odpowiedź powinna brzmieć - wybaczymy! ;) No to pora kończyć. Albowiem (!) zadawanie się z TYPAMI nie prowadzi do niczego dobrego. Typ 5. Przeciętniak. Dość przystojny, chociaż to akurat rzeczą gustu jest. Taki Pysio-Misio. Dzielny, okazały, trochęsięnawszystkimznający ale bez przesady. Ot wie, że śrubkę należy dokręcić, i nawet niby wie jak, ale … mimo wszystko woli robotę zlecić profesjonalnym rękom, które niejeden gwint już widziały. Przeciętniak ma zainteresowania głównie kanapowo-sportowe, dba o ognisko, również domowe i szerokim łukiem omija kłopoty wszelakie. Nie pije, nie bije i po prostu jest. Typ 6. Serialowa pierdoła, czyli Rysiek. Niegodny nazwiska Lubicz. Dba o wszystko i wszystkich. Szczególną troskę wykazuje o to żeby dzieci umyły rączki, a zupa była ciepła. Złota rączka, która w życiu codziennym to i owszem pomoże, ale ma tak nieskomplikowaną osobowość, że aż dziw bierze,

Męskie typy według Zołzy

Obraz
... czyli dokładka dla niezdecydowanych. Było sobie raz Zapotrzebowanie, na drugie mu dali Społeczne. A wybredne było! A upierdliwe! Przeróżni spece od reklamy, kształtowania wizerunku i innych takich starali się wmówić Zapotrzebowaniu co jest ładne, co modne i w co warto ząbki wbić. - Masz tu – mówili spece – Dwa typy. Wybieraj. A Zapotrzebowanie, nie. Okoniem staje. I wybrzydza. – A kuku! – krzyknęło nieco dziecinnie, wychylając się zza winkla – Taki wybór to żaden wybór. Tak to sobie można prezydenta wybierać. Albo przebój miesiąca! Zapotrzebowanie dwojga imion Społeczne, strzeliło delikatnego focha i drobnym kroczkiem poszło sobie. Niby obrażone, ale zerkało co raz czy coś się w sprawie jego veta przypieczętowanego tupnięciem nóżką dzieje… I tak, wychodząc naprzeciw społecznym potrzebom powstały kolejne typy. Żeby było w czym wybierać… Typ 1. Bardziej adekwatnie będzie nazwać go Typkiem. Spod ciemnej gwiazdy, bo piwo to on generalnie woli jasne, pełne, niepasteryzowane. Typek w szc

Zaraz

Obraz
Zdarzyło się wczoraj. A nawet dzisiaj. Nałóg to zakorzeniona dysfunkcja sprawności woli przejawiająca się w chronicznym podejmowaniu szkodliwych dla organizmu decyzji, które są sprzeczne z przesłankami rozeznania intelektualnego. To nie ja … to elektroniczna siostra poczciwej encyklopedii, wikipedia, taka mądra od rana. W myśl tej definicji jestem nałogowcem. I przedawkowałam. Skutki przeholowania są widoczne gołym okiem. Trudno bowiem nie zauważyć sino-burych woreczków pod oczyma oraz malowniczo rozdartej raz po raz paszczy w celu ziewnięcia mało eleganckiego. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że jak mi ktoś przesyła książkę to nie mogę sobie ot tak iść spać. Mus jest czytać i przeczytać. Do końca. W mylnym błędzie byłby ten, kto uważa, że skoro mam wakacje to sobie pośpię, odeśpię i tym samym zlikwiduje nieestetyczne skutki uzależnienia. Oprócz wakacji mam albowiem jeszcze DZIECI. Sztuk dwa. Płci obojga. Pierwsza była Ona. Pewnie z racji starszeństwa. Skradała się jak różowa

Widziały gały

Obraz
Jeśli mężczyzna zapewnia, że zawsze marzył o inteligentnej, dobrej i wrażliwej partnerce, to znaczy, że uwielbia kobiety zgrabne, długonogie i z dużym biustem. Ot co.I nie ma się co obrażać, nabzdyczać czy strzelać focha. Taka już jest męska natura, która niczym wilka do lasu ciągnie go do aktualnego wzorca kobiecego ideału. Nie ma w tym nic dziwnego, ani zdrożnego. Normalka, która udowadnia, że obiegowa opinia, jakoby mężczyźni byli wzrokowcami nie jest wyssana z małego palca lewej ręki przywódczyni ruchów feministycznych. A my, kobiety, to niby lepsze? Zanim zaczniemy wytykać facetom ich estetyczne postrzeganie płci przeciwnej, popatrzmy na siebie. Wyobraźcie sobie, że stoi przed wami dwóch mężczyzn... Mężczyzna numer 1 Wysoki, atrakcyjny brunet. Niebieskie oczy i seksowny wykrój ust. Pod elegancką koszulą widać zarys mięśni. Wypisz wymaluj George Clooney albo Clark Gable czyli ciacho z kremem. I z wisienką. Mężczyzna numer 2. Niski, korpulentny, o małych zapadniętych oczkach. Cze

McGyver według Mistrza

Obraz
Subject: Fwd: Bez zbędnych wstępów. I bez zakończenia. Date: Fri, 30 Jun 2010 20:20:42 +0200 From: Mistrz To: Grafomanka Tak… aż się mi rzewnie zrobiło… z sentymentem wspominam te słodkie czasy, początek lat 90. Czasy kiedy miałaś swoje ziemniaczane mityngi z Mistrzem Holoubkiem (Gołąbkiem), czasy, kiedy „Maluch było auto”, a w telewizji Richard Dean Anderson robił coś z niczego. Moja Muzo Najdroższa – widać jednak muzą jesteś, wlewasz w moje serce i w mój umysł ocean uczuć i wspomnień zgoła synestetycznych (a więc, według Kopalińskiego, działających na wyobraźnię niezwykłymi skojarzeniami wrażeń różnych zmysłów), poruszyłaś moją cyniczną i obojętną na wszystko co pospolite konstrukcję psychiczną. Bo wszak wtedy wszystko było tak cudownie pospolite – zbyt duże swetry i wybujała trwała ondulacja. Jak u Schulza, mistrza mojego kolejnego, wszystko wtedy miało skłonność do przerostu, wyradzania się jedno w drugie (zwłaszcza wzorców na powrót otwartego po

Koniec balu!

Obraz
Kiedy facet nagle i niespodziewanie zmienia się z milastego misia w niedźwiedzia ludożercę znaczy, że ktoś mu nadepnął na ambicję. No, skoro leżała porzucona pod łóżkiem, w pozie niedbałej, to nie ma się co dziwić, że się znalazł śmiałek i przez przypadek, a może chcący, nadepnął. Jego Nadworność raczył dać głos. Zaanonsował swoje przybycie za pomocą dobrodziejstwa cywilizacyjnego jakim niewątpliwie jest telefonia komórkowa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że według posiadanych danych i serwisu informacyjnego Cylupa&company, niejaki Nadworny, poruszający się po drogach krajowych otuningowanym krwistoczerwonym autem, powinien był przebywać w dzikiej głuszy pod tytułem leśniczówka cioci Krysi (dalekiej kuzynki, drugiego męża rodzonej siostry szwagra stryjenki Heli). - A jakie to ma znaczenie skąd i dlaczego? Włączaj ekspres - Nadworny przerwał serię natrętnych pytań, zarządził i jak gdyby nigdy nic, dał na spocznij. Lipiec, pełnia sezonu. Znając realia, oraz stan

Dezynfekcja ...

Obraz
... czyli o stosowaniu się do zaleceń lekarskich. Dezynfekcja odwewnetrzna ma swoje dobre i złe strony. Zacznijmy od dobrej; zakażenie, z całą pewnością mi nie grozi! Zadbałam o to osobiście. Czynną pomoc przy realizacji "recepty" odegrał też Książę Małżonek oraz doktor nauk medycznych, Antonii Wtorek z małżonką. Wespół zespół, uchwałą większości głosów, by zarazek apetyt móc zmóc, podjęliśmy decyzję (jedynie słuszną), że do dezynfekcji najlepiej nadaje się whisky z odrdzewiaczem (proporcje stosowne do wagi i osobistych preferencji). Zdania nie zmieniliśmy do końca biesiady na cztery cycki i dwie łysiny postępujące. Stroną złą, a już na pewno posiadającą wiele negatywnych aspektów, profilaktyki odwewnetrznej, jest syndrom dnia poprzedniego, zwany w niektórych, bardziej ze zjawiskiem obeznanych kręgach - tupotem białych mew. Tupać to może niekoniecznie, ale jakiś krasnoludek wredny młoteczkiem pneumatycznym robi mi regularny otwór w głowie. Jeszcze go co prawda nie widać, al

Zaderka

Obraz
- A tego Ibisza pani znasz? -starszy pan, kolejkowy wyjadacz, z tych co to przed niejednym gabinetem swoje odsiedział zagaił kulturalnie. Powiało wielkim światem. - Z widzenia - odpowiedziałam równie kulturalnie (żeby nie było że nie potrafię;) - Chociaż w zasadzie to z telewizji. - A! Ja też, proszem paniom z telewizji. Bo niby skąd? - pan puścił zalotne oczko i uśmiechnął się szeroko ukazując pełen garnitur państwowych zębów - Ale widziałaś go pani po operacji? Wygląda jakby go zmumifikowali przy okazji. - Może promocja była - zażartowałam sobie niewinnie - Płacił za zmarszczki a mumifikacja była w gratisie. - Czyli, że bezpłatnie? - upewnił się. - No tak jakby. - To tak czy nie? - zdezorientowany kolejkowicz spojrzał podejrzliwie. - Teoretycznie. Gratis wliczony w cenę zabiegu zapłaconego. - Aha - przytaknął, ale na przekonanego nie wyglądał. Trudno. Z powodu wakacji, lenistwa oraz braku w zasięgu wzroku kredy i tablicy nie bardzo mam ochotę na prowadzenie wykładów z marketi

Weryfikacja w dwóch etapach.

Obraz
"Każdy człowiek może zostać pisarzem. Też mi sztuka - bierze się pióro do ręki i pisze" - napisał sobie na fejsbukowej tablicy pewien Pan Pisarz i poszedł spać. Nic w tym dziwnego. Po pierwsze miał prawo być zmęczony całodziennym waleniem w klawiaturę, a po drugie geografia. Mieszka sobie facet na drugiej półkuli więc chodzi i śpi do góry nogami. Podczas gdy on spał i śniła mu się księżniczka na białym koniu, w polskiej sferze czasowej rozgorzała dyskusja… Ktoś napisał coś, ja dopisałam, że oczywiście, bo pisanie to robota lżejsza od spania, i tak dalej w tym mniej więcej stylu, aż odezwała się Pani Pisarka twierdząc, że jak ktoś pisze, to tylko pisze. I nic ponad to. Niech sobie bazgroli na zdrowie. Pisarzami albowiem są tylko ci, którzy zostali zweryfikowani. Przez wydawców i rynek. Zweryfikowani na „tak” oczywiście. Po takim dictum namalowałam sobie w myślach obrazek, jak też taka weryfikacja może (ale nie musi) przebiegać… Etap weryfikacji pierwszy Nazwijmy go wy

Bestia

Obraz
Osobista, lat trochę i pół, bardziej od szpinaku nie lubiła samotnych wieczorów. O ile to pierwsze żołądek mimo wyraźnej niechęci podniebienia trawił, o tyle przy byle nieobecności Męża Pana, najdziksze wyprawiał swawole. Jedyna rada na sensacyjne zachowanie wewnętrznych organów Osobistej było zapewnienie jej towarzystwa. Fakt, że jej córcia jedyna zdobywała bieszczadzkie szczyty, a małżonek akurat w tym samym czasie koniecznie musiał wyjechać na jakieś nocne , suto zakrapiane ryby, z podobnymi sobie pasjonatami moczenia kija, powitałam z dziką radością. Okazji, żeby wyrwać się z domu niestety nie sprzedają na kilogramy w markecie, więc trzeba chwytać właśnie się nadarzającą. Nawet jeśli ma mocno altruistyczny podtekst czy też nosi znamiona bycia damą do towarzystwa. Zaraz po kolacji spakowałam niezbędne na wygnaniu akcesoria; szczotkę do zębów, pilnik do paznokci, koszulkę nocna w kolorze bordo i takież wino. - Mama ma wychodne - oznajmiłam wnoszącym skargi i zażalenia dzieciakom -

Stop bezmyślności

Obraz
Smutne, ale prawdziwe. Ku przestrodze... - To jest szok proszem paniom, co się na tych plażach wyrabia - zbulwersowana śląska turystka wpadła niczym burza na taras. Z impetem usiadła na ławeczce obok. Drżącymi rękoma usiłowała zapalić papierosa. Kiedy jej się udało, zaciągnęła się dymem, po czym nie czekając na zachętę zaczęła opowiadać - Se pani wyobraź, że dzieciaka ugotowali. - Że co? - zapytałam z niedowierzaniem. - U G O T O W A L I! - powtórzyła z jeszcze większym przejęciem - To są rodzice? Ja się pytam? To są kurwy nie rodzice! Turystka, matka trzem, silnym jak stal Budrysom, babcia gromadce rozrabiakom, grzmiała niczym wczorajsza burza. - Poszli sobie , proszem paniom w morzu się chłodzić, a dzieciaka na plaży zostawili, w takim pół namiocie. I kurwy jedne nie zajrzeli przez półtorej godziny! To se pani wyobraź, co się tam działo! A wiesz pani jak się tłumaczyli? Że dziecko spało, to oni się pluskali, żeby nie przeszkadzać. No i ugotowali. Bo w tem namiocie pani, co go na sło

Mistrz i Grafomanka (3)

Obraz
Grafomanki z Mistrzem korespondencji część kolejna... Subject:     Fwd: No to pojechałeś! Mistrzuniu Bardzo Drogi! Date:         Fri, 16 Jul 2010 20:20:42 +0200 From:        Grafomanka    To:            Mistrz No to pojechałeś! Mistrzuniu Bardzo Drogi! Pisząc „drogi” miałam na myśli sensy (jeśli nie ma takiego słowa w żadnym słowniku, to niniejszym je tworzę) przymiotnikowo przenajróżniejsze, tylko nie finansowe. Myliłam się, a skutki tej pomyłki będą widoczne gołym okiem. Wielkie albowiem, uczyniłeś pustki w portfelu mojem tem rachunkiem. Mistrzu! Mimo wszystko Drogi. Mi.                                                                                                        więcej TUTAJ na stronach ALLARTE :) Zdjęcie z  prywatnego albumu.

Kłamczucha ...

Obraz
... to ja. Ale po kolei... Mężczyźni, od najmłodszych lat ćwiczą sztukę zdobywania. Nie ważne czego, nie ważne jak. Liczy się efekt i sam fakt ćwiczenia. Wszak trening czyni mistrza... - Mamo, mam do Ciebie takie małe pytanko - syn małoletni wyrecytował starą śpiewkę. W celu spotęgowania efektu, strategicznie zatrzepotał rzęsami. Wykorzystywanie naturalnych atutów wyssał, skubaniutki, z mlekiem matki. - Pytaj - zezwoliłam nie tyle łaskawie co dla świętego spokoju. Znam mojego syna lat niemal pięć i wiem, że upór też ma po mamie. Potrafi tak stać i atutami trzepać do skutku. Czyli do poświęcenia całej uwagi jemu i tylko jemu. - Kocham Cię - powiedział i powtórzył sztuczkę z rzęsami. - Ja Ciebie też - odpowiedziałam zgodnie z najprawdziwszą prawdą. Młody człowiek pod tytułem Krzyś uśmiechnął się promiennie i dostojnie oddalił się w kąt pokoju. Pomruczał coś pod nosem by po chwili przyjść z kolejnym, tym razem prawdziwym, pytankiem. - Czy byś mogła mi kupić Zygzaka Mc Qeena? Takie

O opalaniu...

Obraz
Wiatr zmienił kierunek. Przywiał deszczowe chmury, które zasłoniły słońce, rozpędził smażących się na plaży turystów do okolicznych pubów i przywiał nabzdyczoną, nie wiedzieć czemu Osobistą. Stanęła w progu i nic. Nie przechodzi dalej, nie trajkocze wesoło swoim zwyczajem i nie rozgląda się ciekawie po kątach w poszukiwaniu sensacyjnej pajęczyny albo ekscytującego kurzu. Jedyne co robi to stoi, gapi się i myśli, chociaż za to ostatnie głowy bym nie dała. - Ależ nie krepuj się. Właź – zachęcałam gościa przyjaznym słowem i gestem. Jedyną reakcją było to, że ni to ze zdziwieniem ni z dezaprobatą spojrzała na własne, muśnięte lekką brązowo złocistą opalenizną nogi, przyozdobione gustownymi japonkami i lakierem do paznokci w kolorze malinowym z perłową poświatą. - Spokojnie, możesz w butach. Mieszkanie to nie meczet, żeby hasać po nim boso – kontynuowałam zachęcanie do ruchu jakiegokolwiek. Bezskutecznie. Najwyraźniej za punkt honoru postawiła sobie stanie i tarasowanie wejścia własna osobi

Kibicka

Obraz
Jeśli nawet słowo "kibicka" nie istnieje, tylko z powodu takiego, że żaden słownik go nie odnotował, to niniejszym je tworze i nie zastrzegam praw autorskich. Aczkolwiek w razie używania, proszę o podawanie źródła pochodzenia;) Z nieba leje się żar. Wychylenie głowy z domu przed siedemnastą grozi udarem. Może też wskazywać na zanik zdrowego rozsądku. Turystom jednak upał nie straszny. Oni się byle 39 stopni w cieniu nie boją. Leżą naleśnikiem na plaży i przypiekają boczki. Nadworny też jakby nieustraszony... - Wszelki duch! – krzyknął u progu Książę Małżonek, wpuszczając zbłąkanego wędrowca. I zaniemówił. Nadworny wyglądał jak z żurnala wycięty. Jakby dopieruchno co wyszedł z lodówki. Zero potu, włos świeżutki jak poranna bryza, kancik na bieluśkich spodniach idealnie zaprasowany, uśmiech promienny, zapach nienaganny. Spojrzeliśmy na siebie. Szerokie koszuliny do połowy uda z dekoltem do pępka, włosy w strączki niegustowne pozlepiane, wachlarze gazet w rekach. Przy Nadwornym

Patent

Obraz
Patent na osiągnięcie stabilizacji finansowej jest prosty. Wystarczy mieć Krzysia... Zmęczenie całodziennym brykaniem po dróżkach i bez dróżkach okolicznych wołało do łóżka. Kazało natychmiast zamknąć oczy i śnić.. Mała buzia co chwila rozdziawiała się w celu wcale nie dyskretnego ziewnięcia. Odprawiwszy wszystkie wieczorne rytuały; przykrywanie kocykiem, głaskanie, czytanie po raz "niewiadomoktóry" opowieści o Franklinie bojącym się ciemności, na paluchach, kocim krokiem różowej pantery ewakuowałam się z jego kajuty. Wróć! Chciałam się ewakuować. - Mamo - usłyszałam za plecami szept. No, w mordę! Doktor Haus właśnie ucina palec pacjentowi! Albo "zabija" go sarkazmem! Spojrzałam w kierunku umordowanego syna. Wyglądał na śpiącego. Łeeee... pewnie mu się już coś śni - pomyślałam z zamiarem kontynuowania ewakuacji. - A prawda, że z prostokąta można zrobić kwadrat? - Młody gadał jakby przez sen. - Prawda - odpowiedziałam szeptem na wypadek gdyby jednak spał. - A z kwadr

Mistrz i Grafomanka (2)

Obraz
Mistrzu odpisał czyli Mistrza i Grafomanki odsłona druga. Subject: Fwd: Porady prawne i rozważania metafizyczne Date: Fri, 30 Jun 2010 20:20:42 +0200 From: Mistrz To: Grafomanka Moja droga. (droga w sensie jak najbardziej konwencjonalnym i sztampowo-obiegowym bez aluzji do ceny, wartości robocizny, kosztów – tak jawnych, jak i ukrytyc h, a także do stanu dróg w Polsce semantycznie się nie odnosząc). Zgodnie z artykułem 92.31.G. Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 20 stycznia 2004 r. w sprawie Polskiej Klasyfikacji Działalności (PKD) (Dz. U. z dnia 2 marca 2004 r.), działalność artystyczna jest zdefiniowana następująco: Artystyczna i literacka działalność twórcza. Podklasa ta obejmuje:... cedeen jest tutaj;)

Po wyścigu

Obraz
Z próżnego to i Salomon nie naleje. Nie ma więc co wymagać od takiego PO z Komorowskim i Donaldem na czele, że napełni. Co z tego, że majestatem prezydenckim Platforma błyszczy? Nic tu po blasku skoro nawet cud nie pomoże. Dwa cudy też nie dadzą rady. Trzy? Może by i poradziły, chociaż palca sobie za to uciąć bym nie dała, że o głowie nie wspomnę. Pełnia władzy w rękach jednego ugrupowania, którą straszy opozycja skutkuje tylko tym, że po skończonej kadencji to na tej partii właśnie wszyscy będziemy wieszać psy nierasowe. Przodować będzie kandydat bez brata, wielki choć niskopienny, przegrany tej kampanii. Obietnice przedwyborcze były wręcz kuriozalnie śmieszne. Skala przewidziana na dawkę absurdu nie wytrzymała. Dopóki przed pierwszą turą utrzymywała się w strefie stanów średnich, było jeszcze w miarę realistycznie. Przed drugą turą, kiedy to z peletonu odłączyli się liderzy, populizm sięgnął szczytów. Przekroczył wyobrażalną skalę i rozpirzył w drobiazgi mniemanie o dobrym smaku

Skrytożerca!

P R R Z E P R A S Z A M Y   Z A   U S T R K I !!! Jak Bloger jest głodny to niech powie. W życiu swoim nikomu jedzenia nie pożałowałam, to i Blogera mogę nakarmić. A takie podjadanie komentarzy, proszę Blogera, to bardzo niegrzeczne jest. I się może czkawką odbić, albo inną przypadłością upierdliwą. Nie po to ja piszę, oni piszą, my piszemy, żeby Bloger wirtualnym językiem mlaskał i zabierał co nie jego! Dla wszystkich pokrzywdzonych przez komentarzowego skrytożercę coś na uspokojenie... PeeS. Iwa, Mała Mi, Basia, Artek, Anonim, Iza, Jack... zeżarło mi wasze pisanie:)

Myślenie

Obraz
Na leżaczku leży leń. Nic nie robi cały dzień... Nadworny wyszedł. Z założenia, niezmiernie słusznego, że wakacje są do odpoczywania. Robi wszystko, żeby wypocząć. I się nie przemęczyć. Jak na mieszczucha przystało postanowił (też niezmiernie słusznie) że będzie odpoczywał na wsi. U mnie czyli. Leży sobie na leżaczku tarasowym i popija orzeźwiający koktajl z truskawek. Postanowiłam się przyłączyć. Nie dosłownie. Na sąsiednim leżaczku i z oddzielną szklanką. - Co robisz? – zapytałam głupio. - Leżę - odpowiedział z ledwie słyszalną irytacją. Słusznie, przecież widać na pierwszy, na drugi i na trzeci rzut oka, że nie skacze na prawej nóżce. Na lewej też nie. - I myślisz – stwierdziłam, bo dla mnie to by było normalne, że się myśli – A o czym? - Nie – rzucił krótko. - Taka tajemnica? – zdziwiłam się. Szczerze i niezmiernie. Bo zawsze mi mówi, i raptem jakieś tajne przez poufne. - Nie tajemnica, bo nie myślę – mruknął pociągając koktajl przez pokręconą w chińskie paragrafy słomkę – Nie masz

O plażowaniu

Obraz
To niesamowite jak dzieci potrafią zaskoczyć. W sensie, że zdziwiłam się bardzo. Oraz zablokowałam krasomówczo na chwilę. Niezmiernie rzadko miewam czas na siedzenie w piaskownicy. Dziś ten czas miałam. Albo raczej, zrobiłam wszystko, żeby go mieć. Dziecko bowiem swoje prawa ma i jak zapragnęło towarzystwa mamy podczas babrania się w nieograniczonej dechami piaskownicy, to maminym, zakichanym obowiązkiem było czas znaleźć. To znaczy tak się zorganizować, żeby iść. I się taplać... Komu w drogę, temu japonki. Uzbrojona w niezbędne akcesoria typu łopatki foremki i wiaderko, oraz butlę żywca bez gazu, poczłapałam ku morzu z miną straceńca. Bo plażę, to ja i owszem, lubię. Nawet bardzo. Te fale o brzeg bijące też, łażenie goła stopą po rozgrzanym piachu... Tyle, że niekoniecznie w pełni sezonu turystycznego. W pierwszej chwili chciałam się ewakuować. Tłok, że nie ma gdzie ręcznika położyć, a o intymności za parawanem to sobie tylko pomarzyć można. W końcu wywalczyłam jednak kawałek miej

Mistrz i Grafomanka

Obraz
Subject: Fwd: Mistrzuniu! Drogi! Date: Thu, 30 Jun 2010 20:20:42 +0200 From: Grafomanka To: Mistrz Mistrzuniu! Drogi! (oczywiście drogi w sensie przymiotnikowym, chociaż drogi nomen omen, te rzeczownikowe, to u nas jak ser szwajcarski) Ale ja nie o tym chciałam… Piszę do Ciebie, bo nie muszę. Chcę za to bardzo, podzielić się taką anegdotką, która się była zdarzyła dawno, a może i jeszcze dawniej, a dziś się nagle przypomniała podczas oglądania po raz nie wiem który „Dnia świra”. Oglądam sobie oglądam, aż tu nagle buch! Taki jeden znajomy, Tadek mu było, stanął mi przed oczyma jak żywy i wąsa podkręcał.... cedeen jest tutaj:) PeeS. Grafomanka do Mistrza. Mistrz do Grafomanki napisze niebawem...;)))

Dino(żarły)

Obraz
Nieomylnym znakiem, że wakacje w pełni jest powolne aczkolwiek skuteczne wyjaławianie się trawnika. Po namyśle stwierdzam, że wyraz "się" jest zbędny. Trawnik albowiem wyjaławiany "jest". Dzieło zniszczenia dokonuje się codziennie poprzez bieganie, galopowanie, dzikie harce, tarzanie się oraz łupanie w piłę kopaną. Po takich zabiegach coś co kiedyś trawnikiem było zamienia się ni mniej ni więcej tylko w klepisko. Trudno. Dzieci swoje prawa wakacyjne mają. Moje i cała banda ich przyjaciół, którzy domową, starannie wypielęgnowana trawkę omijają szerokim łukiem w obawie przed gniewem rodziców, ogrodników, sadowników, krewnych, powinowatych... itede. Kolejnym symptomem jest brak wyraźnych cech pozwalających odróżnić, które czyje. Na wszelki wypadek przepytuję brudasa podającego się za mojego syna, na okoliczność znajomości pieśni przedszkolnych i innych takich. Zewnętrzne oznaki nie wskazywały na jakiekolwiek podobieństwo. Rano wychodził w błękitnej koszulce z czerwona