Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

Pożądanie

Obraz
Bransoletka zwana pożądaniem Na kogo jak na kogo, ale na Osobistą zawsze można liczyć. Po pierwsze, że w padnie z wizytą absolutnie niezapowiedzianą w momencie kiedy najmniej się jej spodziewam. Że zaabsorbuje swoją wcale nie skromną osobą najbliższe otoczenie łącznie z kotem zdrajcą (pies wierny ideałom i ręce która go karmi) po drugie. I co najważniejsze a jednocześnie najbardziej bolesne - walnie prawdą prosto w oczy nie bacząc na konsekwencje typu "pogniewała się na śmierć, życie i całą tabliczkę czekolady mlecznej z orzechami mniam! - A coś ty taka nabzdyczona co? - zapytała na widok miny przyklejonej do mojego wielce smętnego od kilku dni lica. - A co to ciebie  guzik obchodzi? - odpowiedziałam zupełnie ignorując fakt, że pytaniem na pytanie się nie odpowiada.

Nowa (cz.3)

Obraz
Wciąganie brzucha na niewiele mu się zdało. Podobnie z włosami. Resztką, która pozostała mu na tyle głowy próbował zatuszować braki nad czołem. - Dzień dobry - zdziwienie widokiem sąsiadki  rozbudziło  Renatę na dobre. Nowa stała sobie swobodnie  w jej mieszkaniu, porządnie ubrana, uczesana i z makijażem jakby dopiero wyszła z salonu piękności. Patrząc na nią Renata pomyślała o niesprawiedliwości dziejowej. To nie było w porządku że niektórzy, w tym przypadku niektóre wyglądają rano jak z żurnala wycięte i na dodatek mają tego świadomość. Mimo szlafroka niepierwszej nowości i mocno zmierzwionej niespokojnym snem fryzury, Renata dumnie podniosła głowę i niezwykle uprzejmie poprosiła gościa o zajęcie miejsca w miękkim fotelu.

Zielone candy

Obraz
 Święta coraz bliżej. Można nawet powiedzieć że są niebezpiecznie blisko. Zupełnie jakby ich duch wdział siedmiomilowe buty. Ani się obejrzymy jak  brodate Mikołaje z wypchanymi  brzuchami zaczną pohukiwać basem przy wtórze dzwoneczków. Z tej okazji, a także dlatego że Was lubię ... mam zaszczyt przedstawić dwie, takie oto zielone  kuso(Damy). Tę większą  znacie z ubiegłego roku . Mniejsza to tegoroczne odkrycie. Żeby nie przedłużać, proponuję małe, dość szybkie candy. Zasady takie jak zwykle. W terminie do 11 grudnia należy; - zostawić komentarz pod postem, - a podlinkowane zdjęcie umieścić na blogu. - czytacze bezblogowi proszeni są o zostawienie komentarza (o ile naturalnie mają ochotę wejść w posiadanie drogą losowania kilkudziesięciu skrawków zielonego  papieru. - a wszystko to do 11 grudnia:) PeeS. Nie bardzo wiem jak naprawić coś co wydawało mi się bardzo proste do zrobienia. Trochę techniki i się gubię... Na skopiowanie obrazka jest zatem inny sposób. Oto on: Prz

Uparta...

Obraz
... jestem. I jak sobie coś ubzduram to nie ma bata. Postanowione musi być zrealizowane.Tym bardziej że powiedziane było głośno i w obecności świadka. - Ładne co nie? - zapytałam razu pewnego zupełnie zdezorientowanego Księcia Małżonka. - No, ładne - odpowiedział bez większego zachwytu - Stare jakieś. Antyk? Chłop to chłop! Zna się na śrubkach, na bacznościach, na piłce kopanej i na urodzie modelek. Piękno przedmiotów codziennego użytku jakoś mu umyka.  Pewnie sobie pomyślał, jak to on, że nic uroczego nie może być w jakimś drewnianym pudełku. - Nie, ale zrobione tak żeby wyglądało na stare. - Aha - udał że rozumie, a zaraz potem zadał pytanie potwierdzające przypuszczenia że ni w ząb - A po co?

Jedyne co mam ...

Obraz
Jutro będzie nowy dzień. A póki co, to by było na tyle...

Nowa (cz. 2)

Obraz
Renata Frąckowiak z ulgą zzuła nieco przyciasne czółenka. - Ciągle to samo - mruknęła masując obolałe stopy - I wszystko na własne życzenie. Tak już miała; że jak poszła do sklepu ze spuchniętymi nogami, to potem buty spadały jej ze stóp. Jak odwrotnie to oczywiście okazywało się że są za ciasne i dowleczenie się w nich do domu było dużym, jeśli nie olbrzymim wyzwaniem. - Co tam mruczysz kobieto? - siedzący w miękkim fotelu mąż zainteresował się. I nawet spojrzał zza gazety.

Nowa (cz.1)

Obraz
- Święty człowiek, no mówię pani, droga sąsiadko, święty! - spowita od stóp po czubek głowy w zwiewną czerń kobieta przekonywała z zapałem godnym kampanii wyborczej. Jej rozmówczyni, zupełnie apolityczna Frąckowiakowa spod siódemki, pokiwała z udawanym zrozumieniem głową. Nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną. Bardziej niż słuchania opowieści o nieznanym świętym chciała się dostać wreszcie do domu. Prawie nie znała tej kobiety. Ot po prostu wiedziała że wprowadziła się ledwie kilka dni temu, że jest gadatliwa i że ma skłonności nie tyle do przesady co do narzucania swojego zdania innym. Ledwie się sprowadziła, a już chciała wprowadzać swoje rządy. Wczoraj zwołała sąsiadów i obwieściła tonem nieznoszącym sprzeciwu, że trzeba pomalować klatkę. Bo śmierdzi. I że niby kotami. A kotów przecież u nich nie ma. I to od dawna, będzie z dziesięć lat jak zniknął ostatni przedstawiciel tego gatunku. Jego właściciel, dziwak i samotnik w towarzystwie kilkuosobowego konduktu na miejscowy cmenta

Akcja

Obraz
...czyli rzecz o cyckach. Na Facebooku trwa akcja. Właściwie to kolejna jej edycja. Kobiety posiadające konto na tymże portalu hurtowo są "proszone" o zamieszczanie w swoich statusach różnych informacji. Kiedyś tam trzeba było napisać gdzie się kładzie torebkę. Była akcja  z podawaniem numeru buta, ulubionego koloru bielizny i tym podobnych. Najważniejszym aspektem zabawy jest tajemnica. Żaden facet nie miał się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Pewnie co poniektórzy panowie widząc zdanie na facebukowej tablicy: "W przedpokoju, na szafce, na fotelu... byleby nie w lodówce" zastanawiali się czy przypadkiem któraś z jego koleżanek nie upadła na głowę. Przyznaję, bywało śmiesznie ale czy skutecznie? Czy któraś z Was drogie koleżanki pod wpływem takich wpisów chociaż się pomacała? Czy któryś z panów, jak już się dowiedział o co w tym wszystkim biega namówił swoją kobietę na zbadanie piersi? Jeśli z rachunku sumienia wynika że nie, to może lepiej zastosować się

Baby

Obraz
Ludzie pokroju Zołzy tylko czasami wierzą na słowo. Jeśli mogą coś sprawdzić na własnym organizmie to oczywiście to robią. I już wiedzą jakie są baby. I czy oby na pewno  są inne. Jakie więc są  owe baby? Otóż baby są  nudne. Śmieszne też, ale przede wszystkim, a może raczej mimo wszystko nudne jak przysłowiowe flaki z olejem.   Była ciemna noc, auto i dwóch bliżej nie znanych z imienia frustratów. Jechali, jechali, jechali bez wyraźnie określonego celu.  Mijali miasta, wsie, przejazdy kolejowe, lasy, pola ... i gadali. Trudno powiedzieć czy rozmawiali ze sobą czy po prostu monologowali wylewając z siebie żółć zalegającą na wątrobie. Przy użyciu dość oryginalnej składni, pełnej pomyłek, powtórzeń i poprawek oraz bardzo wulgarnego słownictwa  przypisywali kobietom, to znaczy babom całe zło tego świata. I byłoby to nawet dość zabawne gdyby nie dłużyzny.

Ptaszek

Obraz
Żarło, żarło i... prawie zdechło. W każdym razie muchy juz latają... Telefon zadzwonił ciut świt. No może trochę później, ale jakie to ma znaczenie wobec katastrofy... - Co się tam u was dzieje? - Nadworny darował sobie wstępy okolicznościowe. I wcale mnie nie zaskoczył... Wiedziałam, że będzie pierwszy. O tak barbażyńskich godzinach tylko on jeden jedyny (ze znanych mi ludzi, którzy na dodatek maja mój prywatny numer telefonu) czyta gazety. Inna sprawa, że każdego innego ciekawskiego pewnie bym rozszarpała na tycieńkie kawalątka. - Źle się dzieje - odpowiedziałam. Zgodnie z najszczerszą prawdą. - Że źle to wiem. U nas też huczy... Smetnie się zrobiło. I jakoś tak mało przyjemnie. I głucho. Na szczęście nie ciemno. Światło to zawsze jakaś nadzieja...

Paluch

Obraz
Jesień we Wsi Nadmorskiej oznacza nudy. Takie totalne. Żaden turysta niezadowolony nie pęta się pod nogami. Zamknięte na tysiące spustów stragany straszą szkieletami stojaków i stojaczków na badziewia. Po opustoszałych uliczkach hula wiatr. I Osobista. - A co tu tak cicho? - zapytała wesoło mimo zasapania. - A ty co taka zasapana? Gonił cię ktoś?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, które niestety zostało zignorowane z powodu natarcia. Dwa osobniki rasy ludzkiej płci obojga oraz pies typu Wena rzuciły się na Osobistą i nie popuściły dopóki nie wyśliniły  z każdej strony. - Wiatr mnie gonił... - wysapała skoro tylko udało jej się wyzwolić z lepkiego uścisku i klapnąć z gracją na sofie. - Wiatr?

Sekret

Obraz
Źródła nie podają czy było to daleko czy blisko, dawno temu czy zaledwie wczoraj, nie wiadomo dokładnie za którym lasem, ani za którą rzeką. Nie jest też do końca jasne jak miały na imię bohaterki owego zdarzenia. Bardzo możliwe, że ze względu na ochronę danych osobowych. Ważne że było... Na ławce w miejskim parku (zważywszy na okoliczności nie mogło to być jednak strasznie dawno) siedziały dwie kobiety. Jedna z nich, brunetka ubrana gustownie, z dyskretną elegancją odpoczywała czytając książkę. Widać nie była zbyt zajmująca bo co chwila rozglądała się dookoła. Uśmiechała się przy tym radośnie; do starszego pana w w słomkowym kapeluszu który spacerował ze śmiesznie kudłatym pieskiem, do rudej dziewczynki z mysimi warkoczykami nieporadnie jeżdżącej na trójkołowym rowerku, do babci która z dumą pchała upstrzony różowościami  niemowlęcy wózek.  Po drugiej kobiecie widać było brak pieniędzy i... perspektyw. O ile dziura w budżecie przy pomyślnych wiatrach i odrobinie pomysłowości

Towarzystwo

Obraz
Nadworny przyszedł, a raczej wtargnął niczym zaokienny wiatr. Wizyta była oczywiście  z gatunku nagłych i niespodziewanych, toteż absolutnie nie przejęłam się chaosem wszechobecnym, odkurzaczem na środku kuchni i brakiem czegokolwiek do kawy. Cukru do szafy też nie schowałam. Gość, jak już wspomniałam niespodziewany aczkolwiek zawsze mile widziany, zaczął od nietaktu. Z miejsca zbezcześcił świeżo umytą podłogę. Na szczęście tylko w przedpokoju więc uszło mu gadem. Bardziej  bowiem od zmaltretowanej podłogi interesowało mnie towarzystwo z którym się tak uroczo wtarabanił. A towarzystwo było długie, chude i niezidentyfikowane.

Powrót

Obraz
scena 1. Główna bohaterka leży w pościeli (np. w bladoróżowe magnolie, ale nie jest to warunek) i ma za złe. Na wszelki każdemu; jesieni, że taka ładna od rana, psu że merda, rządowi za całokształt, Balcerowiczowi, dokładnie nie wiem za co, kaloryferom że zimne, materacowi że taki wygodny, podusi że taka miękka i budzikowi, że dzwoni jak do pożaru. Przecież nic się nie stanie jak sobie jeszcze trochę pośpi. Pięć minutek. Pospała nieco dłużej. I dobrze. Dzięki temu nie miała czasu na bycie złą na samą siebie. Ba, nawet na makijaż porządny nie miała czasu. Na byle jaki zresztą też. Pozostawało mieć nadzieję, że wino będzie mocne i że go nie zabraknie;) - Pobudka! - wrzasnęła na dzieci niewinne i wyszła z psem wciąż merdającym. A wiatr rozwiewał jej i tak mocno potarganą czuprynę...