Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

Kwiat na cały świat

Obraz
Żyła długo. Czy szczęśliwie? Nie wiem. Chyba tak. Nigdy się nie skarżyła. Ot, zwyczajnie. Czasami ponarzekała na łamanie w kościach. Albo, że ją buty piją. Pracowała. Bardzo ciężko. I zawsze mówiła, że to lubi. Nie rozumiałam i nadal nie rozumiem, jak można lubić pracę w polu. Od świtu do nocy, z krótką przerwą na obiad; pielenie , zbieranie albo sadzenie. I tak w kółko. Zgodnie z odwiecznym rytmem matki natury. W domu też było co robić. Mąż, troje drobiazgu, a potem  wnuki i prawnuki. Całe to towarzystwo trzeba było oprać, nakarmić, pacierza nauczyć... Byłam "kwiat na cały świat". Po mnie takim kwiatem był każdy kolejny wnuk czy prawnuk. Ale ja  byłam ta pierwsza. Wychuchana, wyniańczona, wycałowana... Jedliście kiedyś "parzaki"? Takie drożdżowe kluchy gotowane na parze, które macza się w gęstej śmietanie? Jeśli nawet to na pewno nie były tak dobre jak te, które robiła ona. Podobnie było z truskawkowym dżemem. Gęstym, słodkim i absolutnie niepowtarzalnym. Mi

Para mieszana (17)

Obraz
Znalezienie kogoś, na miejsce Ryśka, wcale nie było takie łatwe i proste, jak się wydawało. Przy siedemnastym chętnym, Waldek zaczął się nerwowo drapać w łydkę. - To uczulenie. Na pyłki. Jednym idzie w nos, a mnie w skórę lezie. I się drapię – powiedział do kandydata na zaszczytne stanowisko sprzedawcy, kiedy ten spojrzał na  niego dziwny wzrokiem. - A! No tak. Pan się podrapie, bez krępacji. Albo jeszcze lepiej maścią posmaruje – kandydat pragnął wykazać się nie tyle dobrocią serca, co wiedzą medyczną. - No tak, maścią! Że też sam na, to nie wpadłem – Waldek do końca grał rolę gamonia – Dziękuję za zainteresowanie ofertą. Oddzwonimy. Sam pan rozumie musimy porozmawiać z każdym.

Centymetry

Obraz
 Kilka dni temu miałam szkolenie BHP. Obowiązkowe. W przepisach wyraźnie stoi, czarnym arialem na białym A4, że nie mam prawa.Że jedyne na co mogę sobie pozwolić to 3 centymetry. I ani milimetra więcej.  W związku z powyższym oraz z wiosną miłościwie nam od kilku dni panującą dokonałam zakupu nie do końca kontrolowanego. Po prostu przyszalałam. Oraz dałam się ponieść jakiejś dziwnej, zupełnie irracjonalnej chęci posiadania...  zupełnie odstających od norm bhapowskich  10 centymetrów Nic to jednak. Każdy centymetr jest śliczny. I  wyglądam w nich o co najmniej 5 kilo młodziej. - Co to? - Książę Małżonek wyraził zdziwienie na widok pudełka, które podsunęłam mu usłużnie i z nieukrywana dumą pod nos. - Wiosna? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - W pudełku? - znowu zapytała przyglądając się podejrzliwie nie tyle zawartości pudła co mnie. - Phi! - phiknęłam wyniośle - Wiosna w sensie, że ci na oczy padło. Witaminy potrzebne albo okulary nowe. Książątko prawie się obraziło. Zanim j

To jest napad!

Obraz
Stare przysłowie pszczół nadmorskich mówi, że jak se pościelesz tak się wyśpisz. Spanie i ścielenie ma tu znaczenie poboczne, powiedziałabym nawet że scenograficzne. Bo tak naprawdę to chodzi o to jak se wychowasz tak masz... Dzieci. mam przecudne. Proszę szanownego towarzystwa.W czasie choroby ledwie minionej, nie dawały mi spokoju prawie w ogóle. A wszystko było podyktowane najprawdziwszą jak mniemam troską... - Mamo wzięłaś lekarstwa? - Chcesz pić - A może jeść? - A lizaka chcesz? Nie? To ja zjem! - Przykryć cię? - Mogę się dziś nie myć? - Mogę sobie pożyczyć twoje buty? - Opowiedzieć ci bajkę?.... Bajkę? Czy on powiedział bajkę? Jasne, że chcę! - pomyślałam po czym mruknięciem wyraziłam chęć posłuchania. - Dawno, dawno temu - zaczął klasycznie - Był sobie kotek i kogutek. No i ten kotek był grzeczny. A kogutek! Nic a nic. Ciągle spierniczał, to znaczy uciekał i się nie słuchał. No po prostu był obuzem. Jak Damian. A on to mnie dziś uderzył, wiesz? Ale i tak mu dałem

Para mieszana (16)

Obraz
Po obiedzie, obie panie Gajkowskie, przeszły z kawą do salonu. - Janikowa nie żyje - mama Ewy powiedziała tonem pozbawionym emocji. Patrzyła przy tym przed siebie niewidzącym wzrokiem. Powiało chłodem. Janikowa, była jedyną przyjaciółką mamy. Jedyną, która wytrzymywała jej humory. Tylko jej, mama wybaczała złośliwości i udzielane rady, że powinna się otworzyć na ludzi i po prostu zacząć żyć, bo na rozwodzie nie kończy się świat. A teraz nie żyje. - Kiedy? Jak? – Ewa nie bardzo mogła uwierzyć, że ktoś, tak pełen wigoru, mógł nie żyć. - Miała raka. Od dawna się leczyła. A zmarła w poniedziałek. Zaraz jak pojechałaś, miałam telefon ze szpitala. Jej córka zadzwoniła. - Dlaczego mnie nie powiadomiłaś? – Ewa zapytała szeptem - Dlaczego? - Nie chciałam ci przeszkadzać – równie cicho odpowiedziała mama – Poza tym, to była moja przyjaciółka. - Nie tylko Twoja...

Coś

Obraz
Trzeba było naprawdę dużo dobrej woli żeby w kupce śmierdzącego, ubranego w starą skarpetę, trzęsącego się nieszczęścia zobaczyć to "coś". - Jeśli nawet gdzieś jest to bardzo mocno ukryte -  powiedział Książę Małżonek i z niesmakiem odwrócił się z zamiarem udania się na dalsze poszukiwania. "Coś" zaskamlało żałośnie, bezczelnie polizało mnie po policzku i jeszcze mocniej wtuliło śmierdzące futerko w moją kurtkę. Trafiony - zatopiony. - Bierzemy - powiedziałam do udającego brak zainteresowania "hodowcy". - No nie wiem... - pan "Hodowca" popatrzył sceptycznie, że niby się zastanawia czy może oddać w moje niegodne ręce taki skarb. - A czego pan niby nie wie? - pies już był mój i nie miałam zamiaru się go wyrzekać. - Macie państwo domek? - zapytał ni z gruszki ni z pietruszki. - Dla psa? - milczący dotąd Książę Małżonek też już poczuł się właścicielem. - Mamy taki z karuzelą. Dla chomika -  wtrąciła córcia - Może być? Jeśli nawet hodowca pom

Kołysanka

Obraz
Dobrej nocy, dobrych snów.... PeeS. Proponuję zamknąć oczy. Patrzenie na te obrazki może wywołać koszmary. Chociaż... te i tak nie są najgorsze:D

Pech

Obraz
Nadworny ma wysoki współczynnik pecha. Z tym w ustach radzi sobie doskonale przy niebagatelnej pomocy siły fachowej w postaci Uli Bladolicej od całkiem niedawna również Nadwornej. Gorzej rzecz się ma z pechem właściwym... - No kurde, co jest? - wysapał wściekle do słuchawki. - Co, z czym i dlaczego tak ryczysz? - przemówiłam głosem jak  z zaświatów. - Gdzie się szlajasz? - wściekłość przekroczyła granice stanu alarmowego. To że nie raczył odpowiedzieć na ani przywitać sie jak kulturalny człowiek pomijam i składam na karb owej wściekłości. Ale szlajanie? Tego darować nie sposób. Strzeliłam focha. Niestety zapomniałam zapamiętać że to nie wideo telefon, ani nie skype czy inne takie z kamerką gadu gadanie. Niczego nie świadomy Nadworny poczuł się prawie zignorowany. - Nie obrażaj mi się tu tylko przyłaź!- warknął. - Tak się składa że nie mogę - odpowiedziałam zgodnie z najprawdziwsza prawdą - Leżę w łóżku i ledwie dyszę? - Aha - odpowiedź padła szybko. Naiwnie myślałam, że to dlateg

Para mieszana (15)

Obraz
Szampan zdecydowanie nie działa dobrze na układ trawienny. Za to doskonale rozluźnia i daje uczucie błogości. I rozwiązuje język. Przy pierwszym szczegółowo obgadana została ciocio-gosposia, oraz Krecik. Druga butelka pomogła w rozkminianiu osoby Pana Pracodawcy. Oraz Jej Wredności córeczki Malwinki. - Już ją lubię. Tę ciocię znaczy. Ale za Malwinką, niekoniecznie szaleję. - Wiesz, ona może by i była inna, gdyby… - Ty nie bądź taka siostra miłosierdzia. Wredne jest dziewczyńsko i już. - Tak samo wredne, jak ja kiedyś. - Prawda. Najłatwiejsza w pożyciu, to ty nie byłaś. Rozmowny, urodzinowy szampan, na całe szczęście nie powoduje kaca. Ani zwykłego, ani tym bardziej, giganta. Bąbelki mają, to do siebie, że przyjemnie szumią w kieliszku, delikatnie szczypią w język, i rozrzedzają krew w stopniu lekkim, pozwalającym kontrolować słowa, myśli i czyny. Bardzo możliwe, że z prawdziwym szampanem, takim z Szampanii, z górnej półki w monopolowym, jest inaczej. To coś, czym raczyły się wc

Kilo

Obraz
... i wcale nie będzie o nadwadze;) - Ile waży kilo? - Boszzzzzz... a cóż to za pytanie? - Nie wiesz?! - triumfalnie wykrzyknęła Małoletnia. Była pewna że przyłapała mnie na niewiedzy. A guzik! O kilogramach to ja wiem wszystko i jeszcze więcej bo od zawsze z nimi walczę. - Oczywiście, że wiem! - odparłam i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed pokazaniem języka - Kilo czyli kilogram, czyli 100 deko czyli 1000 gram! O! Małoletnia , mimo późnej pory popatrzyła na mnie oczami wielkimi jak spodki. - A ile miejsca zajmuje takie kilo? Doświadczenie życiowe, Matki Polki dwóch osobników rasy ludzkiej, nauczyło mnie, że nie ma dziwnych pytań. Tylko czasami nie bardzo wiadomo jak na nie odpowiadać. - No to zależy... - Od czego? - zapytała całkiem przytomnie i logicznie. - Od tego co to jest. Kilogram cukru widziałaś. Mąka to tak mniej więcej tyle samo miejsca zajmuje, ale  na przykład takiego pierza to dużo trzeba na kilo. - A co to pierze - zapytała. No ! No i co mnie podkusił

Listy do Julii

Obraz
"A gdyby -  to dwa kompletnie neutralne słowa, które będąc w parze, mogą dręczyć nas do końca życia..." Komedie romantyczne rządzą się swoimi prawami. Po pierwsze, co nie ulega wątpliwości, muszą być romantyczne. Po drugie, zawsze jest jakiś on i ona, których scenarzyści wikłają w sytuacje nie tyle dziwne co mocno naciągane. Po trzecie, ma być śmiesznie. Przydałoby się też po czwarte; oryginalnie i nieprzewidywanie. Jakie są "Listy do Julii" ? Punkt pierwszy dotyczący romantyzmu spełnia normy w dwustu a nawet trzystu procentach. Trudno o bardziej sprzyjającą scenerię niż Włochy, Weronę i najsłynniejszy balkon świata. Rzecz albowiem dzieje się, przynajmniej na początku w mieście najsłynniejszych szekspirowskich kochanków. Potem oczyma kamery przenosimy się tam gdzie pachnie bazylią, oliwą, pomidorami i najlepszym winem.

Para mieszana (14)

Obraz
Nie mogąc pisać, zasnąć, skupić się na filmie, ani książce, Tomek gapił się bezmyślnie w okno. Stał przy parapecie, dokładnie ukryty za firanką w przedziwne esy-floresy. - Jeszcze trochę, to sobie poduszkę pod łokcie podłożę i będę wyglądał jak te plotkary, co wiszą z cyckami, za oknem i wszystko widzą, wiedzą i komentują. Bynajmniej nie życzliwie. A może by tak spacer? - pomyślał. Myśl ledwie wyprodukowana w zwojach mózgowych, zaowocowała szwendaniem się bez celu po osiedlu. Nawet nie zauważył jak bloki zostały w tyle, a przed nim wyrosło osiedle domków. Stare osiedle. Te domki pamiętają dawną nomenklaturę. Mijając jeden z takich zaniedbanych budynków, który czasy świetności miał już  za sobą, zauważył śmieszne autko. To znaczy autko było zupełnie normalne. Ten kolor był śmieszny. Podobno złoty. Jaki ten świat mały - pomyślał, przypominając sobie właścicielkę podobnego samochodu. Tę roztrzepaną lalunię, co zatrzasnęła kluczyki. Niezła była. Na miss się nie nadawała, ale najwyraźn

Mistrz i Grafomanka (12)

Obraz
Mistrzu się wzięło i wspięło... Na wyżyny ! Co prawda pod uwagę wziął tym razem absurd, ale to jakby ma znaczenie marginalne. Liczy się wyżyna, wspinanie i ON... W ielki M iszcz A llarte! Prześmiewca jeden. I za nic sobie ma że Grafomankę zatkało. Nie to żeby Grafomanka  była święta i się słowem wulgarnym brzydziła. Co to to nie, ale zawsze w takich sytuacjach przypomina jej się stary dowcip z broda jak stąd do Nowego Yorku ... " - Kurwa twoja wyjebana mać! - powiedział stary bosman po czym zaklął szpetnie..." A dlaczego? O tym w kolejnej odsłonie korespondencji ściśle jawnej na wirtualnych łamach Allarte:)

Babskie marcowanie

Obraz
Matkom, żonom i kochankom, pannom i dziewczynkom, za pośrednictwem kandydata na kandydatami życzę  miłego marcowania I niech się święci po wsze czasy babskie święto!

Sposobem Go! Sposobem!

Obraz
Pewnego dnia, pewna Zołza myślała, myślała, myślała... aż wymyśliła. Że główną wadą kotów jest to, że nie potrafią szczekać. I nie merdają radośnie ogonkiem. Tak oto w zołzinej głowie narodził się pomysł pod tytułem "Kupimy sobie pieska".  Małego, białego i bez łat. Myśl kiełkowała  nieśmiało, by w rezultacie wybujać jak tulipany na wiosnę. Pozostał tylko drobny szczegół; Książę Małżonek. Jakoś go trzeba przekonać. Najlepiej sposobem... Faza Pierwsza - Przygotowanie gruntu. - Ty zobacz jakie cudo! -  wrzasnęłam ile sił w nadwątlonym pedagogiczną bądź co bądź pracą gardle. Nieco niefortunnie się złożyło, bo ruchliwe skrzyżowanie nie jest najlepszym momentem do wprowadzania w czyn pomysłów. Trudno. Skoro się powiedziało "p" jak pieska posiadanie trzeba działać i chwytać. Okazje się nadarzające. - Gdzie? - wysyczał wściekle, Książę chwilowo uwięziony w szoferskiej profesji. Mocno ryzykowny manewr wykonał dosłownie w ostatniej chwili. Wszystko ze zdziwienia. W za

Para mieszana (13)

Obraz
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie zostanę tu ani dnia dłużej - Rysiek ryczał, niczym ranny osioł – Nie pozwolę się wykorzystywać. - Uspokój się – Tomek próbował załagodzić sytuację, ale każde wypowiadane przez niego słowo, wywoływało skutek odwrotny od zamierzonego. -I ty myślisz, że sobie poradzisz beze mnie? O tu, słyszysz Tu! Mi kaktus wyrośnie – wrzeszczał, pokazując jednocześnie dłoń, na której to jakoby miała nastąpić uprawa kaktusów. - Dobra, idź sobie. Możesz nawet już – Tomek machnął ręką i poszedł na zaplecze. Dość już miał handryczenia się z furiatem – Nie ma ludzi niezastąpionych – dodał wychylając się z za drzwi. No tego, to się akurat Rysiek nie spodziewał. Jakiegoś przepraszania, skomlenia, próśb popartych odpowiednią podwyżką i obietnicą, że zrzeknie się na jego cześć, tego szefowania, ale nie tego, że każe mu iść. - No? Na co czekasz? Potrzebujesz tego na piśmie? Rysiek nie odpowiedział. Usiadł za przeszkloną ladą, w której leżały stosy kabelków, przejściówek i ł

O ideale...

Obraz
... którym nie jestem. Na co mam dowód nienamacalny w postaci słowa mówionego, które jako ulotne pozwoliłam sobie zapisać. Ku pamięci... Czas i miejsce akcji : dziś, tłusty czwartek, Słoneczny market we Wsi Nadmorskiej Żyję w ciągłym biegu między pracą, domem, przedszkolem, szkołą i ... no mniejsza z tym. Nic więc dziwnego, że o tłustym czwartku przypomniałam sobie dzięki blogowym wpisom. - A pani dokąd? - nieznajomy mężczyzna zagadnął jak tylko wturlałam się z auta i zrobiłam pik-pik nowiuśkim pilotem do centralnego zamka (nareszcie!) i ruszyłam w stronę gościnnie uchylonych drzwi lokalnego "centrum handlowego". - Do sklepu - odpowiedziała zupełnie odruchowo, zapominając na chwilę, o maminych przestrogach, że z nieznajomymi się nie gada. - Po pączki? -zapytał i zanim zdążyłam choćby kiwnąć głową w odpowiedzi dodał - Jasne, że tak, dziś wszyscy po pączki! Ale może pani nie iść. Już kupiłem. - Wszystkie? - rzuciłam wściekłe. Rozczarowałam się, i tyle! Tylko czego tu ch

Para mieszana (12)

Obraz
- Niech się pani Ewunia nie martwi – ciocia troskliwie podsunęła Ewie kawę. – Się Ewunia napije i nie myśli już o tym. Ona, Malwinka znaczy, strasznie nerwowa teraz. I Adasiowi też się to troszku udziela. Ja mu już melisy naparzyła. Zaraz mu przejdzie. - Ja się nie martwię, tylko mi  przykro. Bo ja, pani Jadziu wiem, przez co oni przechodzą. Przeżyłam to. - No, co też Ewunia wygaduje? W imię ojca i syna – ciocio-gosposia, przeżegnała się nabożnie – Toż, przeca widzę, że chodzi i na wózku nijakim nie jeździ. - Ale jeździłam. Krótko. Chodzę, bo mój ojciec się uparł.  A co się stało Malwinie? Bo, to chyba od niedawna, ten wózek, co? – zapytała, niby od niechcenia, podnosząc filiżankę do ust. - A bo ona, to… - ciocia raptem przerwała – Ja tam nic, nie wiem. Niech się pani Ewuni, Adasia zapyta. Jak on zechce, to opowie. Wychodząc spojrzała na Ewę przepraszająco.