Do opery! Marsz!!!


Siedzę sobie, macham nóżką i popijam kawusię... Normalka. Jak to w pracy.
Po drugiej stronie biurka siedzi Nadworny i robi dokładnie to samo. Popija i macha. Tyle, że jest w mojej pracy, a nie w swojej.
- Co robisz? - pytam z grzeczności i trochę dla podtrzymania rozmowy.
- Myślę - Nadworny odpowiedział z wyraźną dumą w głosie. A może mi się tylko wydawało?
- Ty, a może ty tylko myślisz, że myślisz?
- Czyli jednak myślę.
- W sensie ogólnym to i owszem, ale tak naprawdę, to myślenie ma sens tylko wtedy kiedy coś z niego wynika. A z myślenia o myśleniu to nawet filozof nie wyżyje.
- Hmmm???
- ...bo go zrozumieją po śmierci. I pośmiertnie uznają za wielkiego. Myśliciela. Tylko że wtedy to jemu już sława mało potrzebna. I na bułki nie musi zarabiać. Artyści mają tak samo.
Nadworny zaszczycił mnie spojrzeniem jednoocznym. Leń jeden. Nawet mu się drugiego oka  nie chciało otwierać.
- A co artyści mają do tego?
- A to, psze pana że dobry artysta, to biedny artysta. Nie wiesz? Jak ma kasę to znaczy, że chałturzy. A jak nie ma, to tworzy. Ku chwale. Ku pamięci. I ku wartościom wyższym, ku...
- Tak apropo artystów to mam problem - sennie powiedział Nadworny przerywając moje wywody.
No! Nareszcie coś interesującego! A już myślałam, że zasnę.
- Co jest?
- Do opery muszę iść.
- E... no wiesz! Już myślałam, że coś prawdziwego. Jakiś big problem, a ty mi tu z operą. Pikusiem takim wyskakujesz - powiedziałam rozczarowana. I znowu oklapłam.
Coś mi jednak nie dawało spokoju. No bo niby dlaczego opera ma być problemem. I to takim,  że koniecznie trzeba się z nim dzielić? Fajna jest. Czasami.
- Czekaj no, ty tak musisz bo musisz, czy musisz bo pod przymusem?
- Że co? - Nadworny na chwilę stracił wątek, ale że inteligentna z niego bestia to w mig go złapał - No! Żebyś wiedziała, że pod przymusem. Z  żoną szefa. ...
- Tą żoną? Tego szefa? - zapytałam średnio inteligentnie, bo szef jak wiadomo jest tylko jeden. I póki co ma jedną żonę.
- Achaś....- westchnął przeciągle - Teraz rozumiesz?
- Biedactwo! Ale jak mus to mus. A on co? Wykpił się?
- No! Moim kosztem!
- Jedyne co dobre to, że sobie posłuchasz.
- Ale ja się na tym nie znam. Nie odróżniam opery od hip-hopu!
- To akurat proste jest. Opera jest wtedy jak bohater zostaje zasztyletowany i zamiast krwawić jak każdy normalny człowiek, to śpiewa...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. haha, jeżeli na "Lunatyczkę" to będzie mu się podobało... też szef, to prawie jak mobing...
    Pamiętam w Kijowie, poszliśmy do opery na "Bal przebierańców" wszyscy padnięci od całodziennym biegu na orientację, ale bilet 3,5 a u nas 50 zł w górę, no to proszę Cię, na telebimie po ukraińsku nadawali o czym swołocz śpiewa... młodzież języka ni czorta, więc się poświęciłam, i taki hardcorowy pornol z tego wyszedł, ludzie płakali, a towarzystwo zwijało się ze śmiechu, do dzisiaj wspominają wszyscy operę i jak ktoś przynosi wejściówki do opery, to wskazują na mnie, ze jak do opery to tylko ze mną... i na co mi to było?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Margo.. To ja też chcę! Zabierzesz mnie na taką pornograficzną operę??? Plissssssssss :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu nie pomyślałam w ten sposób o operze;-))) Muszę to sprawdzić, w związku z czym, mus się do opery udać;-))) Oraz żałuuję, że Nadwornego nie wypożyczasz......

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ wypożyczam! Żonie szefa:D

    OdpowiedzUsuń
  5. biedactwo.. opera brrrrr , albo się kocha albo brrrr, ja mam brrrr, i nie musi być po ukraińsku bo z tych wrzasków ja i tak nic nie kumam, nic nie poradze, gust prowincjonalny;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tą operą to ja bym miała uczuciowy misz-masz ,zupełnie jak Nadworny hehe.Coś mi sie wydaję ,że głownie dlatego ,że to odchamianie wymuszone. Oraz dlatego ,że przydługi ten videoclip z diwami:)mła:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jazz ... A ja nie brrr... na żywo to nawet znośna ta opera jest. Wiesz? :D

    Nika ... Na calutkie szczęście Tobie żaden szef, przynajmniej narazie nie zagraża. I nie musisz:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jazz, to właśnie, że nic z tych wrzasków się nie kuma, bo oni najczęściej to po włosku ryja drą, chociaż i po niemiecku się trafia ( o zgrozo!) to na telebimie w ojczystym języku tłumaczę, a że akurat trafił się ukraiński a ja ani w ząb, no to tylko inwencja własna pozostała i twórcza, a, że ja dość kreatywna w środowisku, to zapewniłam im godną rozrywkę, nikt z nas tam nie chciał być, dostaliśmy polecenie służbowe, w końcu to nasza niejako profesja, chociaż ja... do opery się pracować nie wybieram :)


    Nivejko kochana, zabiorę, najbliższy taki wypad czeka nas do Aten :)
    ale tam standardy europejskie i mogą nas z hukiem wywalić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uciekajmy, uciekajmy, gonią nas gonią.
    AAaaaaaaaaa sł coraz bliżej. Aaaaaaaaa!
    Nie znoszę opery. Sztuczne, nadmuchane i do tego gitarzysta im się gdzieś zapodział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Margo... To może byc interesujące wielce. Z hukiem to mnie jeszcze nie wyrzucali. Chetnie sprawdze jak to jest :D

    Magenta ... No włąśnie! Gdyby jeszcze ten gitarzysta, zwłaszcza basowy, był!

    OdpowiedzUsuń
  11. Margo, no może w takiej wersji z TAAAKIM tłumaczem jakoś dało by się to zdzierżyć, a i ufam, że zabawa była by przednia;-) więc jak zawsze nigdy nie mówię nigdy, a tak na marginesie to ja byłam w oprze naprawdę, na żywca słuchałam, o boooshe żołądek mi sie tak wywracał, a ulotnić się nie było jak.. istna trauma.. jeżeli mam się relaksić to tylko przy tym co sprawia mi przyjemność;-) więc ooołłłlpeeeraaaa odpada;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda Nadwornego. Będzie się męczył. Nie dość że mu muzyka nie pasuje to jeszcze towarzystwo zony szefa :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bym się chętnie wybrała :) albo do teatru :) ale mam trudno kogoś zaciągnąć ;p i w ogóle nie widziałabym problemu z tego, gdyby mnie ktoś zaprosił :)
    I uroczo wytłumaczono pojęcie opery... : )

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jazz... To jedziemy z Margo do Aten!!! Będzie fajnie. Wyrzuca nas z hukiem... :D

    Lusia ... Nadworny powinien się nauczyć asertywności. Albo nie... bo w zasadzie to tak mi dobrze:D

    Mała Mi ... To zabieraj się z nami... tzn. Najpierw zapytaj Margo, czy ma jeszcze jakieś wolne miejsca:D

    OdpowiedzUsuń
  15. przypomniała mi się żona szefa z ,,Pulp Fiction" :-)) Nadworny może miec ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne. Puenata zajebista! (można używaś wyrazów?)
    Pozdrawiam operowo!

    OdpowiedzUsuń
  17. ...coraz bardziej lubię Nadwornego...:):)....Margo ..ja poproszę o lbretto na poczte....:)....

    OdpowiedzUsuń
  18. Hehhehe.Fajnie piszesz. A opera czasem jest ok.Puenta zajebista.

    OdpowiedzUsuń
  19. No ja Cię Jazz rozumiem , bywam tam z racji, bo muszę czasem, jak Nadworny, ale nie znaczy, że lubię... ale co tam, mam już to za sobą

    teraz tylko Nivejce pokazać operę w innym wydaniu i może nowy trend w tych klimatach powstanie... hehe

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja z kolei słyszałam, że opera to coś takiego, że jak się patrzy na zegarek to jest załóżmy ósma, a jak się spogląda trzy godziny później, to jest piętnaście po ósmej... ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Emma ... Oj może... Ale nie martw się, zapewne mi o tym opowie, a ja to wszystko skrzętnie zanotuję:)))

    Z.... Odpozdraaaaaaaaaaawiaaaaaaaam!!! Równie operowo!!!!

    MajaK ... To jest nas już całkiem sporo. Aż się boję czy udźwignie takie brzemię popularności :D

    Kasia ... Dzięki dobra kobieto, ale jak mawia taki jeden mój znajomy "to nie ja piszę, to życie ":D

    Margo ... no tak ogólnie to ja znam, i wiem co z czym i do czego :D

    Maura ... tego nie słyszałam, dobre :D

    OdpowiedzUsuń
  22. jak będzie inne wydanie dostępne, to poprosze, trza się przecież ukulturalniać czasami;-) no i nowinki mogą być niezwykle smakowitym kąskiem;-) jeżeli nie dla ucha to może chociaż dla oka;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale za bilety płaci szef? Jeśli tak to ja mogę iść nawet z żoną szefa, a co mi tam chętnie sobie posłucham. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  24. Z tym Nadwornym to by można serial nakręcić:D

    OdpowiedzUsuń
  25. Margo ... W sensie że okładka inna? :D

    Jazz ... jak trza to ... mus:D Siem bendziem panie dzieju ukurtyrarniać:D

    Sebastian ... Wybaczam ci, bo nie wiesz co mówisz! Nadworny by podwójnie zapłacił za te bilety byleby tylko nie musieć :D

    West ... Pani od seriali za wirtualną ścianą. Od nowa Odnawia :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Niektórych rzeczy nie idzie zrozumieć na trzeźwo;-).Dotyczy to również sztuki. Dlatego pewnie w przerwach między aktami teatralne bufety są oblegane.
    Najgorsze jest pierwsze sto minut:-).

    OdpowiedzUsuń
  27. Za zrozumienie opery gratuluje.
    Tak samo o niej myślę.
    W operze umierający człowiek śpiewa pięknie. A w hiphopie o umieraniu człowiek śpiewa smętnie. O ile to mozna nazwać śpiewem.
    Kilka dni temu w Bydoszczy była Pani Towarnicka. Łzy miałem na koncercie jak zapiała swoim genialnym głosem. Nawet pokaźny chór nie mógł jej przekrzyczeć. Przeżycie mocne i kapitalne usłyszeć "coś" takiego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne podsumowanie z tym krwawieniem i śpiewaniem :) Taka kropka nad i :)

    OdpowiedzUsuń
  29. odwiedzam Cię, by poprawić sobie nastrój, znowu się nie zawiodłem, dziękuje:))))))))))))!

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak dla mnie to mam podobnie jak Jazz, żołądek mnie się wywraca, gałki krwią zachodzą i kły długaśne wyrastają. Potem to już tylko masakra i plotki w Fakcie, że wampir w operze połowę sali plus śpiewaków zaszlachtował i przez kulisty uciekł. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. W młodości wyrobiłam normę za średniej wielkości powiat. Zupełnie dobrowolnie chodziłam z przyjaciółką, której rodzice tamże się za artystów zatrudniali. Wchodziłyśmy z Basią za darmochę, miałyśmy wstęp do wszystkich pomieszczeń. Napatrzyłam się na niemiłosiernie zakurzone ,,paczki'' baletnic, na plastikowe ,,diamenty'' itp. A jednak wcale mnie to znie zniechęciło.
    Dziś nie chodzę, ale z przyjemnością słucham ulubionych arii...

    OdpowiedzUsuń
  32. Ida ... W przypadku opery zdecydowanie 100 minut. Potem to już z górki:)))

    BarEya ... Usłyszeć na żywca to zupełnie coś innego ... :)))

    Humorzasta ...zawsze staram się kończyć kropką nad i:D

    Holden ... Dziękuję ci bardzo! Sprawiłeś mi radochę...:))

    Czarny Ptak ... zaczynam się ciebie bać trochę... Ale tylko trochę, więc nie obrastaj w pirza:D

    Zgaga ... z operą już tak jest albo pokochasz, albo znienawidzisz...:))))

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja lubie operę - i te tęgie śpiewaczki, i tłuściutkich śpiewaków, i te stroje, i teartralność i eciepecie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Okładka i cała reszta w tedy daje zupełnie inny obraz :) dźwięku nie da się dostroić, ale na to też coś się znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz