Szczęśliwej drogi


Do sklepu wpadłam w ostatniej chwili. Niemalże. Zaraz za mną, ochroniarz zamknął przed nosem drzwi miejscowemu kloszardowi.
Szybka rundka miedzy regałami. Bez większego zastanawiania się wrzucałam do kosza niezbędną do funkcjonowania rodziny paszę właściwą. Tej niewłaściwej też trochę. Ostatecznie nie samą krakowską suchą człowiek żyje. Odrobina luksusu w postaci batonika Kinder Bueno też konieczna.
Przy kasie kolejka na dwa magazynki. Smętna pani z nastroszoną fryzurą siedząca przy leniwie poruszającej się taśmie patrzyła na mnie z wyraźną wrogością. Gdyby wzrok mógł zabijać, albo chociaż ranić niemal śmiertelnie, leżałabym sobie na podeptanej tysiącami ubłoconych butów podłodze i nuciła "U drzwi twoich stoję panie...".
Przekomarzałyśmy się wzrokiem. Ona - kasjerka na mnie karcąco, ja na nią przepraszająco. No bo co ja temu winna, że jakieś durnowate rady szkoleniowe ślimaczą się jak działania sejmowych komisji śledczych? A ona? Też nie winna. Ona po prostu po kilkunastu godzinach siedzenia w kieracie kasy i uśmiechania się, chce wyjść; rozprostować gnatki i zobaczyć jakie postępy od rana poczyniła wiosna.
Zapłaciłam. Z bułką w zębach pognałam na parking.
- Przepraszam, że przeszkadzam - usłyszałam za plecami przepity głos - Chciałem pani powiedzieć dzień dobry.
- Dzień dobry - mruknęłam i grzecznie ładowałam zdobycz marketową do bagażnika.
Scenariusz zawsze jest ten sam. Zaraz powie, że jest bezdomny, że od rana nic nie jadł, a jak go fantazja poniesie to nawet od kilku dni, i że złotówka tkwiąca w moim wózku na zakupy uratuje go od śmierci głodowej.
Pan Kloszard odrobił lekcje i znał swoją rolę na pamięć. Ale... duszę miał chyba niebanalną. Do utartego schematu dodał sam od siebie;
- Zanim pani odmówi - powiedział bełkotliwym głosem - Pragnę zaznaczyć, że w zamian za tego zeta, to ja nie tylko wózek na miejsce odprowadzę, ale jeszcze będę życzył pani szczęśliwej podróży!

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Ten człowiek się marnuje. On powinien siedzieć u bram naszego Parlamentu. Może by kogo 'niechcący' zawstydził:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anna...
    Niby niewiele... a język rozwiązuje:)

    Akemi...
    Prawda? Szkoda, żeby taki talent się marnował :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja bym się krasomówcy nie oparła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa bardzo udane kontakty 3 stopnia.
    Pan Kloszard mi zaimponował, a Tobie? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przekonałby mnie bez wątpienia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. nieeeeeeeeeeee no za szczęśliwej drogi to się nawet 1,50 należy;-) ja ostatnio korzystam z żetonów;-);-);-) bo chronicznie cierpię na brak drobnych;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Beatta...
    Innym ciężko się oprzeć, a co dopiero krasomówcy :)

    Magenta...
    No oczywiście, ze zaimponował! Inaczej bym o nim nie pisała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ida...
    Mnie też przekonał. Miałam zeta, nie mam zeta :D

    Jazz...
    Prawda? Takie życzenia połączone z elokwencją i bełkotliwym głosem... teraz mi wstyd, że nie dorzuciłam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No i jak takiemu nie dać?
    1 zet, a ile radości i szczęśliwa podróż w ramach bonusa

    OdpowiedzUsuń
  10. nawet dwa zeta! kurna ten facet zarabia na to! poza tym nie ma dostepu do kompa i netu i nie może robic tego co my:) wiec bloguje na parkingu:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gosia...
    mam nadzieję, że go spotkam jak będę w dalszą drogę się wybierała:D

    Beata...
    Gdzieś trzeba... ja blablam na blogu, on na parkingu:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Bloger parkingowy? Parkobloger? Blogopark? Co tam nazwa...

    OdpowiedzUsuń
  13. Bo ważne, by mieć fantazję, Dziadku! :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Na takie dictum mus jest poratować zlociszem:)Jak nie dasz to jeszcze urok rzuci i gumę złapiesz i po szczęsliwej drodze... buziak zołziczko:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgaga...
    No coś w tym rodzaju;D Parkobloger chyba mi się najbardziej podoba:D

    Maura...
    Fantazja fajna rzecz... szkoda, że mi szwankuje:D
    PeeS. Dziadku?

    Nika...
    No właśnie... to jak z cygankami, nie dasz sobie powróżyć to urok rzuca :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziadku, dziadku. To było kiedyś w jakiejś reklamie, albo cóś... coś mi pamięć ostatnio nawala sraszliwie...

    OdpowiedzUsuń
  17. No jaki dobry chłopina ...;-))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobry z kościami, jak mawia moja mama. :-) A i fantazji ułańskiej mu nie brakuje. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. hehe

    przytrafiło mi się coś podobnego :)

    pięknie to napisałaś :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Maura...
    "Dziadku, drogi dziadku" pamiętam....bajeczka o piaskowym dziadku:)

    Akular...
    No! I pewnie nikt się na nim nie chciał poznać :D

    Jolu...
    Moja mamma mawia że dobra to świńska d... a w kapuście:D

    Margo...
    Widać oryginały się zdarzają nie tylko u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie odmówiłaś, oczywiście :) Za inwencję twórczą.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy nie odtrącam Panów Kloszardów, chyba, że są zalani, bo sam mogę nim być, stać się...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. dobre , dobre :) mnie się tacy twórczy nigdy nie trafiają u nas standard "da pani na bułkę?" a gdy kiedyś zaproponowałam bułkę-zostałam łagodnie mówiąc "upomniana"

    OdpowiedzUsuń
  24. Oryginalnie i szczerze... to lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Sylwia...
    Oczywiście... i wcale nie tylko z powodu inwencji:)

    Holden...
    mam tak samo. I czasami sobie naiwnie myślę, że jak dam to mnie taki coś ominie. Tak jakbym "kupowała" los za złotówkę ...

    OLQA...
    Oryginały są wszędzie. Po prostu jeszcze nie trafiłaś :)

    Mi...
    ja tez. Wole jak mi powiedzą, że chcą na wino niż wymyślają historyjki... Ale i tak nie odmawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zrobienie postu (dobrego postu !) z pozornie błahego wydarzenia jest sztuka, która zdaje się opanowałaś do perfekcji:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajny facet! Ochotnik parkingowy jest mi zawsze mile widziany. W końcu za tą złotówkę, czy dwie, wykonuje jakąś pracę. Jest to kloszardzia elita kochani :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Mnie się jeszcze taki oryginał nie trafił :)

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja nie rozumiem tego zlocisza w wozku? Czy nie mozna wziac wozka za darmo i za darmo go oddac? Po kiego licha ta zlotowka? przeciez i tak po oddaniu wozka sie ja zabiera? No nie moge tego pojac w zaden sposob? Czyzby sie obawiano, ze sobie ludzie zabiora te wozki i beda nimi jezdzic po ulicach, parkowac w mieszkaniach.
    Prosze niech mi ktos to wytlumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  30. piekne:)
    stardust-sory, niepodejmuje sie tego tłumaczyć! tym bardziej na trzeźwo..

    OdpowiedzUsuń
  31. :)) Nie wiem gdzie, ale widziałam na zdjęciu grill zrobiony z takiego wózka.. Taa, grill za zeta! :))

    OdpowiedzUsuń
  32. West,..
    Ty pochlebco:)

    Athena...
    Szukaj na parkingach:D

    Stardust...
    To akurat proste. Ten zet, albo dwa, maja mobilizować leni do odprowadzania wózka. W przeciwnym przypadku, w większości przypadków, wózki odpychane by były tylko dalej... I wiuuuuuuuuu do domciu:)

    OdpowiedzUsuń
  33. a ja bym powiedziala dzentelmen,wiedzial jak do kobiety zagadac:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Okazuje się, że dziś nawet bycie kloszardem zobowiązuje! :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Nivejko--> Tyle to ja akurat wykumalam:)) Tylko sie dziwie dlaczego tutaj ludzie odprowadzaja wozki bez takich ceregieli. Na parkingu jest zawsze miejsce gdzie nalezy wozek odprowadzic i ludzie to robia, bo inaczej nie daloby sie przez ten parking przejechac. Owszem trafi sie zawsze pare takich elementow co to wozka nie odprowadza, ale sklep zatrudnia kogos, kto te wozki zbiera i laczac w tasiemiec odprowadza pod drzwi sklepu. Ta zlotowka to tylko przyciaganie elementu zebraczego w/g mnie, bo zaloze sie, ze sa tacy, co machaja reka na zlotowke i zostawiaja wozek gdzie popadnie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziadek - zetafon ;)
    I potwierdza się stara prawda - dobry bajer podbije serce każdej kobiety ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz