Faceci są straszni cz.3
Jeśli to w ogóle możliwe, panna Viki z toalety wróciła jeszcze piękniejsza. Anna popatrzyła na nią z perspektywy wycieranej szklanki. W jej odbiciu nie była już taka idealna. Rysy twarzy rozmazywały się, a wykrzywiony nos nie nadawał charakteru. Po opuszczeniu szklanki, perspektywa przestała istnieć. Viki wracała do swojego perfekcyjnego wyglądu. Z groteskowej panny z krzywym nosem na powrót stawała się niemal wierną repliką laleczki Barbie. Nie każda kobieta umie tak dobrze wyglądać. A ona to robi jakby niechcący, mimochodem. Chwilę mościła się na niezbyt wygodnym stołku.
- Na czym to ja skończyłam? - zapytała rzeczowo i podrapała się po uroczym, tylko lekko upudrowanym nosku.
- Na staniku - Ance wyrwało się - To znaczy na tym że jechałaś a one zasłaniały.
- Aaaaa, no - Viktoria przytaknęła, wypiła solidnego łyka i... zakrztusiła się. Chwilę trwało zanim doszła do siebie. Zrobiła przy tym teatr, którego nie powstydziłaby się żadna zawodowa aktorka. Gdyby w lokalu byli akurat jacyś faceci na pewno zlecieli by się na ratunek. Na nieszczęście nie było nikogo. A na barmankę babskie sztuczki nie działały. Wiedziała, że tu nie pomoże żadne poklepywanie po plecach, ani podnoszenie rąk do góry. To co wleciało nie tam gdzie trzeba musiało się wydostać samo. No może za pomocą sil natury. Wystarczyło odkaszlnąć porządnie, tak od serca, a nie robić cyrk
- Odkaszlnij - powiedziała ze stoickim spokojem podając Viki firmową serwetkę. Mała o dziwo posłuchała. Odkaszlnęła i wytarła buzię. Z podziwem patrzyła na barmankę. Po pierwsze dlatego, że są ludzie którzy potrafią być tak cudownie flegmatycznie spokojni. A po drugie, że recepta na zakrztuszenie jest tak prosta.
- Wody? - zaproponowała Anna. Jej propozycja spotkała się z wielką wdzięcznością. Twarz panny Viktorii rozjaśniła się w dziękczynnym uśmiechu.
- No właśnie, ale te baby to jeszcze nic. Zaczęło się od takich dwóch. Na motorach. Policjanci to byli i to na dodatek prawdziwi! - ekscytacja w głosie była cokolwiek przesadzona. Ostatecznie sezon na przebierańców będzie za kilka miesięcy - Podjechali. Jak na filmie jakimś. Jeden z jednej, drugi z drugiej strony auta i powiedzieli, że mam natychmiast coś na siebie założyć, bo spowoduję wypadek.
- Czym?- się pytam. A oni nic tylko popatrzyli mi w dekolt. No to sięgnęłam po kurtkę. Na władzę nie poradzę. Bo faceci to są straszni. Sami nie mogą, bo na służbie, a innym też nie dadzą popatrzeć.No i wtedy się stało. Zatrzymałam się na samochodzie. Nie swoim. Oczywiście wrzask, jakiejś baby, faceta za kółkiem , a i policjanci też natychmiast się zmaterializowali. I na mnie! Że to moja wina. Że jak nie umiem jeździć to mam siedzieć w domu i gary szorować. I że się za tego merca co go niby stuknęłam do końca życia nie wypłacę No jaka moja? Jaka? Przecież to oni kazali mi coś na siebie zakładać! No tak czy nie?
- Zasadniczo tak - ostrożnie przytaknęła barmanka i nachyliła się żeby ukryć uśmiech. Nieco złośliwy i odrobinę triumfalny.
- Dostałam mandat i jakieś inne papiery. I jeszcze mnie pouczali. To zadzwoniłam do wujka. przecież mówił że jak będą kłopoty to mam zadzwonić. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami i przekazałam słuchawkę policjantowi. temu przystojniejszemu. Wydawało mi się że po sprawie, że tak jak obiecał wszystko załatwi, ale nie! Ten przystojny nagle zbrzydł strasznie. Zrobił się buraczkowy na gębie i kazał mi wysiadać z auta. Prostak jeden. Straszny facet, co nie?
Barmanka przytaknęła niemrawo, myśląc jednocześnie, że ma dość. I że wcale nie jest ciekawa finału tej sprawy.
Nic jednak nie było w stanie odwieść Viktorii od mocnego postanowienia. Skoro założyła, że opowie do końca historię to opowie. Zresztą nawet za bardzo nie zwracała uwagi na barmańskie dąsy.
- I wiesz co, najgorsze że przypomnieli sobie o tym jak ja zapomniałam. Zupełnie. Nagle, bach, bum i listonosz mi przyniósł wezwanie do sądu. A jak się przy tym uśmiechał wrednie!
- Z sądu do pani? - Viki przedrzeźniała doręczyciela robiąc przy tym małpie miny. Musiała się zupełnie zapomnieć, bo takie pozy uroku jej raczej nie dodawały.
Listonosz niechcący, tylko z racji wykonywanego zajęcia trafił na listę strasznych facetów, bez serca.
- I to było właśnie dziś - Viki kontynuowała opowieść ze szklanką w ręku - Ubrałam się skromnie, jak widać zresztą i poszłam do sądu. A oni swoje. Że jestem winna i że muszą mnie ukarać. Mam zapłacić ten mandat jednak. A wiesz co ich najbardziej wkurzyło? Nie to że jechałam, że jakoby spowodowałam jak to oni mówią kolizję, a to że dopuściłam się czynu karalnego, z jakiegoś tam paragrafu i że jakieś osoby trzecie próbowały interweniować. I nawet na mnie nie spojrzeli! Wiesz? Straszni ci faceci co nie?
- No nie wiem - Anka tym razem nie potrafiła już się powstrzymać. Śmiała się w głos.
- Ile się należy? - Viki przybrała surowy wyraz twarzy. Skrupulatnie odliczyła podaną kwotę i z właściwą sobie gracją ześliznęła się, ze stołka.
- Chyba już wiem, dlaczego te cholerstwa są takie niewygodne? - powiedziała z pełnym przekonaniem strząsając ze spódnicy niewidzialne pyłki.
- Tak? Bardzo jestem ciekawa twojej opinani - wymruczała niechętnie. Skoro raz się zdekonspirowała nie było sensu udawać zainteresowania ani współczucia.
- Żeby wybić wszystkim z głowy opowiadanie o swoich problemach. Pijesz, płacisz i zmiatasz. I tak nikogo nie interesuje co masz do powiedzenia.
- No to mnie skatalogowałaś - Anka uśmiechnęła się ledwie zauważalnie.
Viki nie zareagowała. Odeszła kołysząc biodrami. Przy drzwiach zatrzymała się. Powolnym, ćwiczonym od wczesnej podstawówki ruchem odwróciła się i patrząc spod niebotycznie długich rzęs dodała:
- Co nie zmienia faktu, że faceci są straszni!
Anka powoli podeszła do drzwi, które cicho zamknęły się za jej gościem.
- Jeden zero dla ciebie mała - mruknęła odwracając tabliczkę "zamknięte" - I właśnie dlatego, schowałam dyplom na dno szuflady. Psychoterapia mnie nudzi.
- Na czym to ja skończyłam? - zapytała rzeczowo i podrapała się po uroczym, tylko lekko upudrowanym nosku.
- Na staniku - Ance wyrwało się - To znaczy na tym że jechałaś a one zasłaniały.
- Aaaaa, no - Viktoria przytaknęła, wypiła solidnego łyka i... zakrztusiła się. Chwilę trwało zanim doszła do siebie. Zrobiła przy tym teatr, którego nie powstydziłaby się żadna zawodowa aktorka. Gdyby w lokalu byli akurat jacyś faceci na pewno zlecieli by się na ratunek. Na nieszczęście nie było nikogo. A na barmankę babskie sztuczki nie działały. Wiedziała, że tu nie pomoże żadne poklepywanie po plecach, ani podnoszenie rąk do góry. To co wleciało nie tam gdzie trzeba musiało się wydostać samo. No może za pomocą sil natury. Wystarczyło odkaszlnąć porządnie, tak od serca, a nie robić cyrk
- Odkaszlnij - powiedziała ze stoickim spokojem podając Viki firmową serwetkę. Mała o dziwo posłuchała. Odkaszlnęła i wytarła buzię. Z podziwem patrzyła na barmankę. Po pierwsze dlatego, że są ludzie którzy potrafią być tak cudownie flegmatycznie spokojni. A po drugie, że recepta na zakrztuszenie jest tak prosta.
- Wody? - zaproponowała Anna. Jej propozycja spotkała się z wielką wdzięcznością. Twarz panny Viktorii rozjaśniła się w dziękczynnym uśmiechu.
- No właśnie, ale te baby to jeszcze nic. Zaczęło się od takich dwóch. Na motorach. Policjanci to byli i to na dodatek prawdziwi! - ekscytacja w głosie była cokolwiek przesadzona. Ostatecznie sezon na przebierańców będzie za kilka miesięcy - Podjechali. Jak na filmie jakimś. Jeden z jednej, drugi z drugiej strony auta i powiedzieli, że mam natychmiast coś na siebie założyć, bo spowoduję wypadek.
- Czym?- się pytam. A oni nic tylko popatrzyli mi w dekolt. No to sięgnęłam po kurtkę. Na władzę nie poradzę. Bo faceci to są straszni. Sami nie mogą, bo na służbie, a innym też nie dadzą popatrzeć.No i wtedy się stało. Zatrzymałam się na samochodzie. Nie swoim. Oczywiście wrzask, jakiejś baby, faceta za kółkiem , a i policjanci też natychmiast się zmaterializowali. I na mnie! Że to moja wina. Że jak nie umiem jeździć to mam siedzieć w domu i gary szorować. I że się za tego merca co go niby stuknęłam do końca życia nie wypłacę No jaka moja? Jaka? Przecież to oni kazali mi coś na siebie zakładać! No tak czy nie?
- Zasadniczo tak - ostrożnie przytaknęła barmanka i nachyliła się żeby ukryć uśmiech. Nieco złośliwy i odrobinę triumfalny.
- Dostałam mandat i jakieś inne papiery. I jeszcze mnie pouczali. To zadzwoniłam do wujka. przecież mówił że jak będą kłopoty to mam zadzwonić. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami i przekazałam słuchawkę policjantowi. temu przystojniejszemu. Wydawało mi się że po sprawie, że tak jak obiecał wszystko załatwi, ale nie! Ten przystojny nagle zbrzydł strasznie. Zrobił się buraczkowy na gębie i kazał mi wysiadać z auta. Prostak jeden. Straszny facet, co nie?
Barmanka przytaknęła niemrawo, myśląc jednocześnie, że ma dość. I że wcale nie jest ciekawa finału tej sprawy.
Nic jednak nie było w stanie odwieść Viktorii od mocnego postanowienia. Skoro założyła, że opowie do końca historię to opowie. Zresztą nawet za bardzo nie zwracała uwagi na barmańskie dąsy.
- I wiesz co, najgorsze że przypomnieli sobie o tym jak ja zapomniałam. Zupełnie. Nagle, bach, bum i listonosz mi przyniósł wezwanie do sądu. A jak się przy tym uśmiechał wrednie!
- Z sądu do pani? - Viki przedrzeźniała doręczyciela robiąc przy tym małpie miny. Musiała się zupełnie zapomnieć, bo takie pozy uroku jej raczej nie dodawały.
Listonosz niechcący, tylko z racji wykonywanego zajęcia trafił na listę strasznych facetów, bez serca.
- I to było właśnie dziś - Viki kontynuowała opowieść ze szklanką w ręku - Ubrałam się skromnie, jak widać zresztą i poszłam do sądu. A oni swoje. Że jestem winna i że muszą mnie ukarać. Mam zapłacić ten mandat jednak. A wiesz co ich najbardziej wkurzyło? Nie to że jechałam, że jakoby spowodowałam jak to oni mówią kolizję, a to że dopuściłam się czynu karalnego, z jakiegoś tam paragrafu i że jakieś osoby trzecie próbowały interweniować. I nawet na mnie nie spojrzeli! Wiesz? Straszni ci faceci co nie?
- No nie wiem - Anka tym razem nie potrafiła już się powstrzymać. Śmiała się w głos.
- Ile się należy? - Viki przybrała surowy wyraz twarzy. Skrupulatnie odliczyła podaną kwotę i z właściwą sobie gracją ześliznęła się, ze stołka.
- Chyba już wiem, dlaczego te cholerstwa są takie niewygodne? - powiedziała z pełnym przekonaniem strząsając ze spódnicy niewidzialne pyłki.
- Tak? Bardzo jestem ciekawa twojej opinani - wymruczała niechętnie. Skoro raz się zdekonspirowała nie było sensu udawać zainteresowania ani współczucia.
- Żeby wybić wszystkim z głowy opowiadanie o swoich problemach. Pijesz, płacisz i zmiatasz. I tak nikogo nie interesuje co masz do powiedzenia.
- No to mnie skatalogowałaś - Anka uśmiechnęła się ledwie zauważalnie.
Viki nie zareagowała. Odeszła kołysząc biodrami. Przy drzwiach zatrzymała się. Powolnym, ćwiczonym od wczesnej podstawówki ruchem odwróciła się i patrząc spod niebotycznie długich rzęs dodała:
- Co nie zmienia faktu, że faceci są straszni!
Anka powoli podeszła do drzwi, które cicho zamknęły się za jej gościem.
- Jeden zero dla ciebie mała - mruknęła odwracając tabliczkę "zamknięte" - I właśnie dlatego, schowałam dyplom na dno szuflady. Psychoterapia mnie nudzi.
znaczy barman w Polsce dobrze zarabia? i na biusty popatrzeć sobie może. ech faceci są straszni, ale na ładny biust popatrzeć przyjemnie...
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcie :D opowiadanie też intrygujące, jak zwykle zaskakujące na końcu :)
OdpowiedzUsuńZiemianin...
OdpowiedzUsuńNa wszystko co ładne popatrzeć miło;)
Rotek...
OdpowiedzUsuńZ literek można coś złożyć. Próbujesz?;)
hahahahha:))))))))
OdpowiedzUsuńdobrze,że nie popijałam nicanic:))))))
Mijka...
OdpowiedzUsuńCzyli za czyszczenie nie muszę płacić?;)
:)))))))a może jeszcze jakiś cedeenik?
OdpowiedzUsuńOLQA...
OdpowiedzUsuń"...to już jest koniec, nie ma już nic...";)
Powiem krótko: jesteś w świetnej formie, trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńFaceci sa straszni:))) Ale bez nich to dopiero straszne zycie;)
OdpowiedzUsuńsuper! a scena z zakrztuszeniem...prawie slyszalam ten teatralny kaszel:)
OdpowiedzUsuńpisz,pisz nastepna story!:)
Przeczytałam od razu całość.
OdpowiedzUsuńBlondynka?
Coraz trudniej być barmanem (nką).
A napis ułożyłam bez trudu, co dla mnie jest bardzo, no wiesz...
Znajoma - 78 lat - od roku uczy się angielskiego, choć nie ma widoków na wyjazd.Mówi,że trenuje umysł, aby nie zapominać.Nie wiem, jak się ćwiczy spostrzegawczość...
No oczywiście "Zołza z PeGeeRu" z literek wychodzi, dlatego mówiłem, że mi się podoba. Same scrabble to za mało, żeby mi zdjęcie przypadło do gustu ;)
OdpowiedzUsuńtym razem załapałam się na 3 części od razu :)
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńOdpowiem krótko: trenuje;)
Stardust...
OdpowiedzUsuńNo jasne! Czym byłby świat gdyby ich nie było? Ba... Czy w ogóle by był?;)
Emocje...
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńDo każdego zawodu trzeba mieć predyspozycje. Samo wykształcenie jeszcze o niczym nie świadczy:)
A spostrzegawczość ćwiczy się tak samo jak pamięć... metoda ćwiczeń;)
Rotek...
OdpowiedzUsuńNo jasne. Kilka klocków to żadna sztuka fotograficzna;)
Euforka...
OdpowiedzUsuńŻe tez nie potrafię się streszczać. To wszystko można było w jednej części zmieścić. Ale, spokojnie, ćwiczę;)
ano udało Ci się:)))
OdpowiedzUsuńa czytałam hurtem.no.
No dobra to ja muszę pomyśleć o jakimś barze w sensie, że od tej drugiej strony :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMijka...
OdpowiedzUsuńHurtem najlepiej;)
Czarny...
OdpowiedzUsuńPsychoterapii barowej potrzebujesz? W razie co to wal jak w dym:)
Zakończenie mnie całkowicie rozbroiło. :)) Ironia. W niezłym opakowaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :-D
:-)))) jak ja kocham te Twoje opowieści!
OdpowiedzUsuńNie na próżno mawia się, że barman to najlepszy psycholog :)). I tam przynajmniej może być sobą, nie musi wyłącznie przytakiwać i mówić "aha" :))
OdpowiedzUsuńJolu...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że rozbrojenie nie muało negatywnego charakteru:)
Bestyjeczka...
OdpowiedzUsuńDzięki kochana, bardzo mi dziś tym komentarzem pomogłaś:)
Iw...
OdpowiedzUsuńNo jak widać nie najlepszy. A może tylko Viktoria źle trafiła;)
Są straszni. Ale my wcale nie lepsze ;)
OdpowiedzUsuńKońcówka świetna :DDDD
Miałam na myśli to, że na tym stanowisku nie musi się starać jak w gabinecie, ale mam wrażenie, że Viki po prostu nie miała ochoty zrozumieć :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
jeszcze dopiszę, bo niejasno wyszło, barmanka Anka nie miała ochoty zrozumieć Viki.
OdpowiedzUsuńChociaż wydaje mi się, że prawdziwa barmanka pewnie nie chciałaby w ten sposób tracić klientów :))
Ivon...
OdpowiedzUsuńOczywiscie że nie lepsze. W końcu jesteśmy siebie warci;)
Iw...
OdpowiedzUsuńJak by nie było, grunt, że nie robi krzywdy sobie i potencjalnym pacjentom:)
Czasami mi wstyd, ze jestem kobietą i ona też, ta Wiktoria przez V. :)
OdpowiedzUsuńUff, chyba wreszcie udało mi się powiedzieć to, co miałam zamiar :)!
OdpowiedzUsuń