O gwałtach...

... i nie tylko. Wczesnym popołuniem siedziałam rozwalona w fotelu i robiłam nic. Wcale nie dlatego, że czekałam na księcia z bajki albo na Klan . Książątko przybywa za tydzień, a odkąd śmiercią tragiczną zszedł z planu Ryszard Lubicz zaprzestałam nawet zerkania. W mylnym błędzie są też ci co myślą że to dlatego że oprócz leżenia nie miałam nic lepszego do roboty. Otóż miałam. Górę prasowania, naczynia do wyjęcia ze zmywarki, lekcje do sprawdzenia, śliwki do wydrylowania, podłogę do pozamiatania... Oraz wiele innych rzeczy. O! Tyle wszystkiego miałam. A najbardziej to miałam dość tego wszystkiego. Tych garów, podłóg, żelazka, zeszytów, śliwek. Przede wszystkim jednak miałam dość kataru, którego co prawda nie wymieniłam wcześniej ale to nie zmienia faktu że był. Wredny, upierdliwy i nieustający. - Co jest? - Kubuś pojawił się znikąd. Po prostu nie było go i raptem tadaaaam! Wyskoczył z pytaniem. Normalnie miś z pudełka! - Nie widać? - fuknęłam zataczając ręką koło wokół ...