Zombi


Siedzę w domu i nie wyglądam. W przerwach drapię delikatnie, smaruję, podaję małe "conieco" i robię co tylko w mojej mocy żeby nie dopuścić do zwariowania.
Larum pożarowe u drzwi przywitałam skrzywieniem wcale nie mimowolnym. Postanowiłam udawać, że mnie nie ma...
- Nikogo nie ma w domu - wrzasnęłam żeby uwiarygodnić swoją wersję wydarzeń.
- Jak nie ma jak jest? - odwrzasnął gość. Sądząc po głosie płci męskiej.
- Jak mówię to pewnie wiem! Co? - odpowiedziałam zwrotnie. I nieco zaczepnie. Chyba lepiej wiem czy jestem czy mnie nie ma. A nawet jak jestem nie znaczy, że mogę się chwalić facjatą.
- Tak? To z kim ja rozmawiam? - męski głos wydawał się coraz bardziej poirytowany.
- Z Zombi - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Człowiek albowiem tak nie wygląda. Zwłaszcza płci babskiej.
- Nie wygłupiaj się pani zombi tylko otwieraj - facet po drugiej stronie drzwi tracił resztki cierpliwości - Co ta ja baby w papilotach nie widziałem?
Wyjrzałam bynajmniej nie dyskretnie przez szybkę (panu który zasugerował, że bardzo zabawnie jest mieć weneckie lustra w drzwiach wejściowych dziękowałam w myślach już wielokrotnie i jeśli ziszczają się życzenia wypowiadana w chwilach zachwytu nad wynalazkiem, to facet powinien mieś przedszkole dzieci wokół siebie). Gość, w wieku około emerytalnym, przystojny w stopniu umiarkowanym niecierpliwie przestępował z nogi na nogę.
- No! Otwieraj pani! - krzyknął groźnie - Listonosz z tej strony. Mam przesyłkę.
- Widzę, że listonosz - mruknęłam do siebie, a głośno dodałam - Nie mogę pana wpuścić! Pan by mógł być moim teściem!
- Ojcem. Ojcem się mówi - odpowiedział zrezygnowany i zaczął szperać w przepastnej torbie przewieszonej przez ramię. Wygrzebał plik karteczek, długopis i zaczął bazgrać.
- A to akurat wykluczone - powiedziałam pewnym głosem - Wcale pan nie jest do mnie podobny! Nic a nic.
Listonosz pokręcił z dezaprobatą siwaą głową. Chyba stracił do mnie resztki cierpliwości.
- Piszę, że pani odmawia przyjęcia przesyłki! - poinformował mnie łaskawie gryzmoląc na karteluszku.
- O nie! Nie powiedziałam, że odmawiam! Mówiłam, że mnie nie ma w domu!
Listonosz wcisnął awizo w szparę między drzwiami a futryną i sobie poszedł mamrocząc pod nosem coś o szurniętej babie i że wcale nie ma ochoty być podobnym do zombi jakiegoś. Ja tymczasm wróciłam do drapania, smarowania i podawania.
Przechodząc nieopatrznie zerknęłam w lustro. Muchomorek. Upaćkany pudrem w kremie.
A wszystko przez niefrasobliwość producentów. O tym, że przed użyciem wstrząsnąć to napisali, ale żeby dodać , że opakowanie musi być zamknięte podczas tej czynności, to już zapomnieli dodać. Dranie! Wiszą mi za pralnie. względnie za proszek, albo za straty moralne.
Inna sprawa, że cierpiący na wietrzną ospę Krzyś, ciągle się do mnie przytula i "dorabia" mi kropek na bieżąco;)

Komentarze

  1. O matko! Współczuję jakniewiemco!
    Ale, że Cię ciekawość nie zeżarła, co to za przesyłka?!?!?!
    Maskę trzeba było zarzucić na twarz i otworzyć może co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Akularnica...
    Zachowanie imidżu przedłożyłam ponad ciekawość wrodzona. Poza tym, to co to ja? rachunku za gaz nie widziałam? Albo innego pisma z banku?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniał mi się taki czeski serial: Nikto nie je doma (Nikogo nie ma w domu). Uwielbiałem go.
    Piękność widzę, wymaga wielkich poświęceń - najpierw Ptyś, teraz Zombi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Volus...
    O tak! W walce o piękność lica syna paćkamy się pudrem na wysypkę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Syn to tylko pretekst ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Sugerujesz, że ja tak z własnej i nieprzymuszonej? No wiesz! Powiem ci tylko że wszystko przez to, że ja za solidna jestem,. Kazali wstrząsnąć to wstrząsałam. Najlepiej jak umiałam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mną kiedyś wstrząsnął jakiś syrop. O, jaki ja byłem wtedy wstrząśnięty!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. A propos Bonda, dowcip mi się przypomniał:
    Do baru wchodzi elegancja kobieta. Staje przy barze. Podchodzi do niej elegancji mężczyzna i mówi:
    - My name is Bond. James Bond.
    Kobieta odpowiada:
    - My name is Off. Fuck off.

    OdpowiedzUsuń
  9. Volus...
    Nie mogłam się oprzeć. Jak już się uśmiałam to zamieściłam na FB:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałem :) Opowiadałem ten dowcip już chyba 3586345348 razy, a wciąż się uśmiecham.

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurcze... przykro mi!! Kuruj się, bo to wredna choroba...
    Mam nadzieję, że szybko wydobrzejesz :) i powrócisz do swej pięknej twarzy :) i bezwstydu ujawniania jej ;)

    Odpoczywaj :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdybym znała angielski to bym się obśmiała całą gębą.A tak to tylko uśmiecham się delikatnie. co do podstawowej opowieści - zupełnie Cię nie rozumiem.Ten listonosz w przyszłości ma być Twoim konkurentem? Skoro nie - a tak właśnie sądzę - to poznanie zawartości przesyłek było by dla mnie najważniejsze!Nie mam dla Ciebie zrozumienia.Ani litości...Jednak po namyśle dodaję : oboje zdrowiejcie jak najszybciej!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas listonosz jest punktualnie o 12.30. I jestem na to gotowa!Tym bardziej, że w moim przypadku wymaga to wyjścia z domu i wędrówki do bramy. :)
    Za to kłamać, że mnie nie ma jest mi łatwiej, mam takie specjalne okienko pod dachem do spoglądania na bramę - w przypadku "nie wyglądania" nie otwieram, szczególnie, że listonosz młody to nie chcę płoszyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mała Mi...
    Chyba coś namotałam. To Krzyś jest chory. Ja się tylko z nim solidaryzuję;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tkaitka...
    bez względu na to czy ma czy nie ma być konkurentem, w niektórych przypadkach nie można się ludziom na oczy pokazywać. W trosce o ich życie i zdrowie naturalnie;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pieprzu...
    Jak powiesz że puka dwa razy... to też ci uwierzę. W końcu młody jest;)

    OdpowiedzUsuń
  17. no masz..dośc,że nie zapukał,dwa razy,jak na listonosza przystało,,a załomotał,to jeszcze nie chciał teściem być! a pff!!!!!

    biedny Krzyś..podrap Go ode mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mijka...
    Tak to jest, jak facet na zastępstwo przychodzi... "Stały" listonosz już wie, że jak mnie nie ma w domu to znaczy że jestem tylko mnie nie ma;)
    PeeS. Podrapię za chwilę. Właśnie skończyliśmy rundkę;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Biedny Krzyś. Niech szybko zdrowieje ;).
    Z listonoszem to mi się kojarzy jak moja mama chodziła czasem na nocki do pracy i owy listonoszem doskonale wiedział, że ma do nas nie dzwonić(tym bardziej jak nie ma do nas przesyłki, a po prostu chce się do budynku dostać). A był uparty. Do czasu. Okazało się,że moja mama, nawet bardzo zaspana potrafi bardzo donośnie "mówić" ;).

    OdpowiedzUsuń
  20. Się uśmiałam:)) no ładnie traktujesz niewinnych panów listonoszów... Ja ostatnio też nie wyglądam (z innych powodów), a muszą wychodzić z domu!!! Pomyśl sobie dopiero...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Biedny listonosz...ale z drugiej strony...

    Czy fakt, że się jest w domu i słychać naszą obecność od razu oznacza, że mamy obowiązek się pokazywać temu kto się dobija do naszych drzwi tylko dlatego, że ów się dobija? Myślę, że to oburzenie na niechęć do otworzenia drzwi powinno być dziwne a nie odwrotnie.
    Ja sama nieraz nie reaguję na dzwonek u drzwi - i wówczas się zastanawiam, dlaczego w tym momencie próbuję się zachowywać bezgłośnie, jakby mnie rzeczywiście nie było. Przecież to mój dom, moje drzwi i mogę ale nie muszę ich otwierać!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. straszna uciążliwa to choroba i bardzo zaraźliwa.
    Pamiętam, że gdy córka była po operacji przyjęto do jej sali pacjenta. Był dosłownie kilka godzin i zaraz go wypisano, bo dostał wysypki. Po dwóch tygodniach moje dziecko miało miliardy plamek na całym ciele, a dłonie były aż popuchnięte od wysypki. Jej osłabienie dało efekt, z jakim lekarze spotkali się pierwszy raz. Na szczęście nie ma żadnych śladów po chorobie.
    Trzymam mocno kciuki za szybkie wyzdrowienie Krzysia.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chyba musze to wypróbować ze nikogo nie ma w domu hehhehe, pozdrowienia dla Krzysia :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. a ja jestem strraszna...raz sie pokazałam nawet kurierowi z mocno rudą ciapają na głowie, juz się miałam tłumaczyc a ten mnie ubiegł predziutko mówiąc- 'liczy się efekt końcowy' (czyli musiałam wyglądać niezbyt 'do ludzi' ;))

    rychłego odkropienia życze i żeby nie swędziało!

    OdpowiedzUsuń
  25. No to teraz wiem - w trosce o ich życie:)))

    OdpowiedzUsuń
  26. ladybird...
    Dzięki, przekażę;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Wiedźma...
    A bo łażą po domach i przeszkadzają spać ludziom pracy. Albo mieć kropki;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Antares...
    No tak. Listonosz biedny, a ja? To co? Nie biedna? Że syn w kropki i wymaga drapania co 5 minut?;)
    Niemniej masz racje. Głupio się czujemy będąc w domu kiedy "nas nie ma";)

    OdpowiedzUsuń
  29. Iva...
    Szczerze mówiąc to z utęsknieniem czekam żeby się córka również zaraziła. Ona ma 10 lat z haczykiem, a jeszcze żadnej jednorazówki nie przechodziła!

    OdpowiedzUsuń
  30. Fire.woman...
    Wypróbuj. Mina pod drzwiowego stacza bezcenna;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Magda...
    No wiesz, u fryzjera niestety wszystkie "nie wyglądamy", na początku. Może się facet napatrzył i wie;)
    Niestety swędzi i to chyba coraz bardziej. czochram synia po plecach a on mnie ukierunkowuje ; niżej, niżej wyżej, w bok, nie w ten w drugi bok...;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Tkaitka...
    Nigdy nie wiadomo kto stoi i czy nie ma skłonności zawałowych;)

    OdpowiedzUsuń
  33. A mój Paweł się dziwi, że ja z maseczką czy innym kremem, względnie katarem i spuchniętymi oczami nikomu nie otwieram :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  34. O rany! Współczuję... Ale Cię dopadło. Jednak z dwojga złego chyba jednak lepiej, że nie półpasiec...
    Pozdrawiam "biedronkę". ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Za manie kropek mandat!
    Zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Aga_xy...
    To zupełnie tak jakby poszedł do kumpli i powiedział, że tylko na chwile bo żona czeka z wałkiem. Kobieta w kropki, choćby tak jak w moim przypadku wynikłe z nieuwagi nie pokazuje się publicznie;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Akwarelia...
    Myślę, że 5-latkom półpasiec nie grozi jednak;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Magenta...
    A wysoki? Bo to pani władzo pierwszy był dawno i w portfelu piszczy bida;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Aaaa, bo przelotem byłam i nie czytałam komentarzy... :D

    Bidny Krzyś. Swędzawka jest paskudna do zniesienia. Ale to dzielny mężczyzna jest, więc będzie git. :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja mam panią listonogę, a jednak czasem mi wstyd, gdy do drzwi dzwoni, a ja jeszcze ,,na koszuli'', jak mawiają Kaszubi...

    OdpowiedzUsuń
  41. zdrówka dla Krzysia :) i proszę mi się tam nie drapać za dużo bo nie wolno ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Pocieszę Cię, ten specyfik przy grubszej warstwie sam odpada. poczekaj na jeszcze kilka przytuleń i już możesz śmigać na pocztę.

    OdpowiedzUsuń
  43. Akwareli...
    No jest zuch. Dziś przyszedł i powiedział, że już nie swędzi. Nic a nic;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Zgaga...
    No właśnie. Nie ważne kto, ważne że wyglądać trzeba;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Emocje...
    Zdrowiej mi syn! dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  46. Euforka...
    Słowo pioniera, że drapie delikatnie i tak żeby ślady nie zostały;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Mira...
    Próbowałam się go pozbyć metoda tradycyjną. Pienił się a mimo wszystko biała poświata na skórze pozostała:D

    OdpowiedzUsuń
  48. Twój dialog mnie rozbawił do łez. Dobra jesteś !!!
    Ja kiedyś miałam maseczkę na twarzy gdy listonosz zapukał do drzwi. Otworzyłam a jakże ! O mało co listonosz nie zszedł mi na zawał na mój widok ;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Zdróweczka życzę Ci Kochana !!!

    OdpowiedzUsuń
  50. Ja nie wiem. Czy u Ciebie nie uświadczysz za grosz zwykłej ciekawości? Ja bym pod jej wpływem nie tylko upaciana wylazła na spotkanie z przesyłką, ale w każdym innym stanieNnie ma takiej "konsystencji" i ubarwienia oraz upstrzenia twarzy, w których bym posłańca z paczką nie przyjęła.Bowiem u mnie najczęściej wizyta Hermesa z Poczty Polskiej oznacza, że książki przyszły i szykuje się uczta dla mola:)))Jak mogłaś nie otworzyć? nie pojęte dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  51. No ładnie. Wiatrówka. Ja za to czekam na świnkę, którą wczoraj zarażał kolega z pracy, nie wiedząc co mu jest. Mam 14 dni oczekiwania. Być świnką, albo nie być świnką ;) O to jest pytanie!

    OdpowiedzUsuń
  52. Ivon...
    No właśnie, to rozumiesz teraz dlaczego nie było mnie w domu?;)

    OdpowiedzUsuń
  53. Nika...
    w promieniu 1000 kilometrów nie znajdziesz bardziej ciekawskiej i wścibskiej osoby ode mnie. I bardziej przyjacielsko do ludzi nastawionej jednocześnie. Przecież nie mogłam mu tego zrobić. i sobie. jeszcze by wziął i zszedł?;D

    OdpowiedzUsuń
  54. Butterfly...
    Dziś kolejna ofiara dołączyła do grona kropkowanych. Moja starsza córka Julka zamieniła się w ... wielokropek;)

    OdpowiedzUsuń
  55. ospa...straszne, ale lepiej teraz, Wu dostał dopiero od Agusi, był wtedy nastolatkiem, nie miał wolnej powierzchni na twarzy, opuchnięty strasznie.

    trzymaj sie mamusiu, a puder może się przyda na podkład:)

    OdpowiedzUsuń
  56. No to fajnie:)))) Się uśmiałam:))) Kiedyś na początku teggo całego zachodniego, manhatanowego rynku zakupiłam krem francuskiej firmy, w którym instrukcja uzycia była po fancusku, ale pani sprzedająca zapewniała, że to super krem, wygładza, odmładza, prostuje itd..... Coitka go przetestowała i po trzech dniach dostała takich dziwnych rumieńców jakby oparzenie, pokrzywka. Wziełam owo kremidło na uniwerek i kulezanka , fachowiec z francuza, przetłumaczyła mi, że to krem do stóp mający za zadanie "rozpuszczenie" twardego naskórka PIĘT. Oj ciotka dłuuuuuugo do siebie po kuracji kremowej dochodziła.
    Kurczę, że ja nie potrafię napisać u Ciebie krótkiego, zwięzłego komentarza.:)

    OdpowiedzUsuń
  57. Beata...
    Pewnie, że lepiej. Choroby wieku dziecięcego należy przechodzić w wieku dziecięcym;D

    OdpowiedzUsuń
  58. Ania...
    Na takie samej zasadzie mój ojciec najadł się kiedyś ślimaków, bo jakiś specjalista "wyczytał" że to śledzie. Wymiotował po kilku tygodniach jak się okazało co naprawdę jadł;)
    PeeS. lubię długie komentarze;)

    OdpowiedzUsuń
  59. to nie jest dobrze, ale organizmu nie zmusisz do chorowania, gdy jest odporny. Dmuchaj i chuchaj - to Ci zostało.
    Przypomniałam sobie starszą koleżankę z pracy, która chorowała na różyczkę w wieku 50. lat, ale nic więcej nie napiszę, bo straszne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz