O tym, że trzeba brać jak dają ...

... i nie pytać co dalej.

Był zawsze, jest i będzie do końca świata. A może nawet o jeden dzień dłużej.  Najdelikatniejszym dotykiem potrafi zmieniać życie zarówno jednego człowieka jaki całych narodów. Nie jest bogiem, chociaż niektórzy modlą się do niego prosząc o łaskawe spojrzenie. Jego wyroki są nieodwołalne, a imienia, mimo że wcale nie brzmi groźnie niektórzy głośno nie wymawiają.
Kiedyś dał mi powąchać czekoladkę.  Zanim jeszcze zdążyłam się rozsmakować, zdecydować czy chcę zabrał. Chociaż nie. To wcale nie było tak. On mi tę czekoladkę  podarował, tak po prostu, bezinteresownie.
- Masz! Babo- powiedział niby nonszalancko. Jakby  od niechcenia. A tak naprawdę to pękał z dumy, że mi takie cudo pod nos podsuwa - Fajna nie?
Na krótką chwilę zaniemówiłam. I z zachwytu i dlatego że należy do mnie.
- Fajna to mało powiedziane. Jest Super!- zakręciłam pirueta z zachwytu.
- No! Chociaż jedna zadowolona - powiedział zacierając ręce z radości -  A teraz rób jak uważasz.
- Mogę robić to na co mam ochotę? Serio? - trochę nie dowierzałam. Takie cudo, za zupełną darmochę?
- Pewnie! - odpowiedział i poszedł sobie. Nawet się nie odwrócił żeby mi pomachać.

Odkąd pamiętam, Ten Którego Imienia Lepiej Nie Wymawiać,  nigdy mnie nie rozpieszczał. Prezentów nie dawał. O byle landrynkę musiałam walczyć. A tu raptem czekoladka i to  z  górnej półki. Dziwne.
Ale z drugiej strony, to dlaczego nie? Przecież jestem tego warta!
Fascynacja nowym smakiem działa cudownie na zmysły.  Oszalałe podniebienie nie zważało na nic. Smak zaburzył zdolności myślenia. W końcu jednak analizatorek, psia mać się włączył.
A co będzie jak się od smaku uzależnię? A czekoladka nagle zniknie jako sen złoty?
No i wymyśliłam. Jedyny ratunek - odwyk. Czekoladkę  oglądałam sobie z daleka. Bez organoleptycznych wycieczek. I naiwnie myślałam, że to pomoże. Że uzależnienie i fascynacja smakiem zniknie. Rozpłynie się we mgle. Odejdzie w niebyt. Stanie się wspomnieniem miłym ale nie bolesnym.
Guzik! Z pętelka zapętloną na amen. Nic nie minęło! Uzależnienie trwa. Tyle, że czekoladka faktycznie sobie gdzieś wyemigrowała z pola mojego widzenia. I  wedle wszelkich znaków na niebie, ziemi, a także w przestrzeni wirtualnej, ma w nosie. Mnie, moje uzależnienie  i wszystko co się z tym wiąże.

***
- Cześć!- usłyszałam znajomy głos  - Przechodziłem właśnie i pomyślałem, wpadnę, zobaczę co słychać, herbatki łyknę.
- To ty…- może nie było tego widać, ale ucieszyłam się. Obumarła nadzieja nieśmiało puściła kiełki.
- No! Czego ryczysz? – zapytał.
- A, bo tak jakoś, wiesz, głupia sprawa...
- Do brzegu, Babo! - ponaglił - Nie mam czasu na zagadki.

- No po prostu,  źle zagrałam - w końcu wyrzuciłam  z siebie to co zaległo na wątrobie. I z miejsca uderzyłam w prosząco-błagalny ton -  Nie mógłbyś ewentualnie jeszcze raz mi tej czekoladki podsunąć?
- Nie. Sorry, ale reguły są proste i niezmienne od lat. Los daje tylko raz. I albo to wykorzystasz, albo nie…

PeeS. To ostateczne zamkniecie pewnej przykrej sprawy. Więcej do tego nie będę wracać. Kropka!

Źródło zdjęcia w sieci :http://zaiste.pinger.pl/p/22

Komentarze

  1. Mnie czasem się wydaje, że Los daje czasem tę czekoladkę w różnym czasie, na różnych etapach naszego rozwoju. Może nie tę samą, ale jednak.
    I wierzę, że jest wiele szans, żeby się nią nacieszyć.
    Chociaż oczywiście są takie czekoladki, które są nam dane jeden jedyny raz - tyle, że czasem ich nie umiemy rozpoznać na czas, a potem żal pozostaje w nas na długo, bardzo długo...

    OdpowiedzUsuń
  2. No i fajnie że pewne sprway można tak ostatecznie po zamykać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. dlatego nie trzeba bać się otyłości tylko brać jak dają i uciekać jak biją( ale od onego to bym chyba nie wzięła):)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bym wzięła! Lepiej grzeszyć i później tego żałowac, niż żałować, że się nie grzeszyło. :)Bo może to własnie ten największy prezent, który dla nas miał los?

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie ja ci mam ten adres mailowy podać Słonko Północy?

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wiem...miałam czekoladkę w ustach, poczułam smak i wyplułam, los mnie kopnął w d... i tak zabolało,że wyplułam...w sumie to się cieszę,że nie zeżarłam bo chciałabym jeszcze. A tak wiem jak to smakuje, trochę gorzko, trochę słodko, fajny smak :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię takie opowiadania, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. własciwie to nie wiem co sie za czekoladą kryje i czy w ogóle było warto proponować riplej, w ogóle to nie wchodzi sie do tej samej rzeki dwa razy, ale ja weszłam

    OdpowiedzUsuń
  9. Nivejko, dziękuję. I jak tu nie chcieć więcej takich "czekoladek" w postaci Twoich miniatur. ;-) Super. Do refleksji...

    OdpowiedzUsuń
  10. Iw...
    Bardzo możliwe, że tak właśnie jest, niemniej, żal do siebie pozostaje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fire.woman...
    Bardzo dobrze. Ogony spraw przykrych trzeba odcinać;)

    OdpowiedzUsuń
  12. OLQA...
    Pewnie. Jak dają to nic tylko brać. Okazja może się nigdy więcej nie powtórzyć;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pieprzu...
    Też wychodzę z takiego założenia;)
    PeeS. Adres jest w profilu:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Madmargot...
    Bo on czasami nas doświadcza . I to przykro;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mijka...
    Kropki bardzo pomagają w takich przypadkach;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Beata...
    Nigdy nie wiadomo czy warto. Ja nie wiem i się nie dowiem:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jolu...
    Mnie się marzy cała bombonierka;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Byle po czekoladce nie podsunął kaszanki...

    OdpowiedzUsuń
  19. Zgaga...
    Jak z grilla to czemu nie;)

    OdpowiedzUsuń
  20. nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
    widać tak miało być
    i z czasem wyjdzie na to, że lepiej, że tak się stało

    uśmiech posyłam

    OdpowiedzUsuń
  21. Wziąć, nie wziąć, zjeść nie zjeść, wypluć, połknąć... i tak w kółko. Życie to seria wyborów, niekoniecznie złych, chociaż po fakcie zawsze się myśli ... a może nie tak trzeba było... może akurat odwrotnie... Niestety szansę spróbowania jeszcze raz miała tylko Peggy Sue.

    OdpowiedzUsuń
  22. W sumie raz się żyje. A może byś przepis na "czekoladkę" rozszyfrowała?

    OdpowiedzUsuń
  23. Euforka...
    Pewnie masz rację. I nawet już nie rozpamiętuję. Przecież postawiłam kropkę;D

    OdpowiedzUsuń
  24. aga_xy...
    Każdy ma swoją czekoladke. I swój przepis:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mira...
    MOże to i lepeij że nie można. Ostatecznie to tylko czekoladka;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja też bym wzięła :) A co ! Jak szaleć to szaleć. Wszak raz się żyje ? Nie ? No :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Czasem dobrze się skusić;).

    OdpowiedzUsuń
  28. Ivon...
    No niestety. Z życia ripley nie przysługuje;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Wiedźma...
    Zwłaszcza jak pokusa silna;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Cieszę się, że już ją zamykasz. Ja swoją też zamknąłem.
    Pozdravki :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Voluś...
    Też bym zamknęła wcześniej gdyby nie ten właśnie fakt, że niektóre świnie, nawet jak się im pluje w oczy to mówią, że deszcz pada!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jestem!

Baba z latem

Jutro