Lekarstwo na wnerwa
Zdarzyło się wczoraj. Byłam zła. Wnerwiona, wkurzona, wku…a! A wszystko to jeszcze podniesione do potęgi „entej”, przepuszczone przez pierwiastki, logarytmy i co tam jeszcze królowa nauk oferuje i pomnożone na koniec przez tysiąc pięćset sto dziewięćset!
W intencji tej złości zniszczyłam mój ulubiony kubek do kawy, co oczywiście wprawiło mnie w stan jeszcze większej złości. Poleciał również pucharek do lodów zostawiony wczoraj w miejscu nieodpowiednim. W związku z powyższym gromy poleciały też na małoletnich. Ubrali się grzecznie i z wrodzoną (po mamie) intuicją udali się na z góry upatrzone, bezpieczne pozycje na podwórku. Byle by dalej od fukającej i rozwścieczonej rodzicielki.
Tak już mam, że jedyne co mi pozwala rozładować gigantyczną złość to robota z gruntu upierdliwa. Na ten przykład gotowanie … Musi byś jednak długie i żmudne. Nie wystarczy, że jakiej zupiny nastawie albo kotletów nasmażę. O nie!
Lekarstwo na wnerwa giganta; pielmienów narobić…. Jak nie pomoże na złość, to przynajmniej wyżerka będzie galanta.
Tak już mam, że jedyne co mi pozwala rozładować gigantyczną złość to robota z gruntu upierdliwa. Na ten przykład gotowanie … Musi byś jednak długie i żmudne. Nie wystarczy, że jakiej zupiny nastawie albo kotletów nasmażę. O nie!
Lekarstwo na wnerwa giganta; pielmienów narobić…. Jak nie pomoże na złość, to przynajmniej wyżerka będzie galanta.
Pielmieni to takie malutkie pierożki. Bardzo malutkie. Rosyjskie. Produkowanie domowym przemysłem takich bździdełek wymaga duuuuużo cierpliwości… albo wielkiej złości.
Pamiętam kiedy pierwszy raz jadłam pielmieni. To było w styczniu. Niby kilka ładnych lat temu, a w pamięci nadal tkwi; smak, zapach, towarzystwo:) A knajpka nazywała się "U Babuszki". Że niby reklama? Możliwe. Ale warto zajrzeć!
No to co? Do dzieła? Uprzedzam lojalnie , że dwie godziny, jak nic wyjęte z życiorysu.
Pielmieni
Farsz:
- mięsko mielone, surowe.
- czosnek
- sól, pieprz
Mięsko dobrze jest najpierw troszkę przemrozić. Przyprawić solą, pieprzem, czosnkiem. I gotowe. Prościzna.
Ciasto:
Klasyczne. Jak na pierogi. Dla mniej wtajemniczonych podam jednak przepis. Tylko proszę nie wymagać dokładnych proporcji bo nie znam;)
- mąka (najlepiej tortowa)
- jajko (chyba jasne że od kury;)
- troszkę oleju
- sól(szczypta)
- woda (ciepła, ale nie wrzątek)
No i zagniatamy ciasto. Jak za rzadkie to mąki ,a jak za gęste to wody trzeba dodać. Jedyne co mogę w tej kwestii doradzić to to, że ciasto po przekrojeniu musi mieś takie malutkie pęcherzyki powietrza. Wtedy jest dobrze wyrobione i gotowe do wałkowania.
Wałkujemy. Cieniutko. Nie ma nic gorszego niż grube ciasto w pierogach. Brrrr….
Oczywiście można robić Pielmieni metodą Babuszki, czyli żeby były takie trójkąciki. Ja jednak robię tradycyjnie. Wycinam kółka kieliszkiem o średnicy ok. 3cm (!) i takie właśnie nadziewam…
Pierożki powinno się podawać zalane rosołkiem z kleksikiem śmietany na wierzchu…. Mniam mniam….
Smacznego!
PeeS.
Jak już robię pielmieni to w ilościach przemysłowych. Zamrażam. I mam. Dla nagłych i niespodziewanych. Zapraszam;)))
- mięsko mielone, surowe.
- czosnek
- sól, pieprz
Mięsko dobrze jest najpierw troszkę przemrozić. Przyprawić solą, pieprzem, czosnkiem. I gotowe. Prościzna.
Ciasto:
Klasyczne. Jak na pierogi. Dla mniej wtajemniczonych podam jednak przepis. Tylko proszę nie wymagać dokładnych proporcji bo nie znam;)
- mąka (najlepiej tortowa)
- jajko (chyba jasne że od kury;)
- troszkę oleju
- sól(szczypta)
- woda (ciepła, ale nie wrzątek)
No i zagniatamy ciasto. Jak za rzadkie to mąki ,a jak za gęste to wody trzeba dodać. Jedyne co mogę w tej kwestii doradzić to to, że ciasto po przekrojeniu musi mieś takie malutkie pęcherzyki powietrza. Wtedy jest dobrze wyrobione i gotowe do wałkowania.
Wałkujemy. Cieniutko. Nie ma nic gorszego niż grube ciasto w pierogach. Brrrr….
Oczywiście można robić Pielmieni metodą Babuszki, czyli żeby były takie trójkąciki. Ja jednak robię tradycyjnie. Wycinam kółka kieliszkiem o średnicy ok. 3cm (!) i takie właśnie nadziewam…
Pierożki powinno się podawać zalane rosołkiem z kleksikiem śmietany na wierzchu…. Mniam mniam….
Smacznego!
PeeS.
Jak już robię pielmieni to w ilościach przemysłowych. Zamrażam. I mam. Dla nagłych i niespodziewanych. Zapraszam;)))
kurcze..muszę poczekać na mega wkurwa, bo ja ze wszystkich kuchennych robót najbardziej nie cierpię robienia pierogów!!!!no taką mam wadę!
OdpowiedzUsuńnajlepsze robiły moje Babcie, Maman również tę umiejętność posiada,ja mam w tym temacie podobnie jak z prasowaniem koszul...
wczorajszy wkurw okupiłam snem, prawie całodniowym,coś wisi w powietrzu...
Oj, straszliwy musiałby być mój wnerw, żeby mnie zmusiło do produkcji i to hurtowej, takich pierożków:) Nawet z pełnogabarytowymi pierogami byłby problem, zwłaszcza, że małż mój potrafi pożreć na jedno posiedzenie ze 20 takich dużych:) Jak mam wnerwa, to zabieram się do niego od drugiej strony, czyli jem:) Hmmm, żeby się jeszcze tak dało wnerwić chłopa, żeby w ramach uspokojenia się naprodukował mi takich pierożków;) Marne szanse, niestety;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie najlepszym sposobem jest policzyć od 1-10 wówczas te kilka sekund mija... a potem człowiek trzeźwieje i jest teoretycznie lepiej, zresztą każdy z nas ma swoje sposoby:) najważniejsze by prowadziły do spokoju, udanego tygodnia zycze , pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńhttp://zawszelkacene.blog.interia.pl/
Wzięło mnie na pierogi z jagodami! :))
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pierogi, to ja ... skorzystam z zaproszenia :))) Jeszcze farsz, na przykład do ruskich, to proszę bardzo, zrobię nawet do 100 sztuk, ale ciasto...nie! Swoje wkurzenia osłabiam sprzątaniem. Ale nie takim byle odkurzaniem, czy tańcem na mopie. Odgruzować garaż lub strych, to dopiero wyzwanie. Tak, żeby się solidnie spocić a na drugi dzień czuć każdą kosteczkę, każdy najmniejszy mięsień.Pożyteczne i skuteczne. Kurcze, patrząc na stan mojego strychu stwierdzam, że chyba dawno się już nie wkurzałam ;)
OdpowiedzUsuńOj, bo przyjadę!!!! Wnerw minął?
OdpowiedzUsuńpielmieni jadłam we Lwowie, a robiła je przemiła Ukrainka Luda, koleżanka muzealnik:)
OdpowiedzUsuńmisko nie było mielone, to w ogóle grzech!Luda SKROBAŁA je widelcem! i lpeiła te pielmieni, lepiła i wstała o 5 rano..pójdzie prosto do nieba za te pierożki! :-))
:) nie jadłam, natomiast bałabym się lepić w złości, co by jej nie nakłaść do środka :)) i nie nakarmić nią otoczenia :))).A jak działa po zjedzeniu?
OdpowiedzUsuńU mnie wczoraj poszedl talerz. Ladny, stary, niemiecka porcelana... oj bo sie zaczne nakrecac, a lepic to mi sie nie chce;)
OdpowiedzUsuńoj, Nivejko, z nieba mi spadłaś. pierogi to moja pięta Achillesa. przymierzam się do nich jak kot do jeża ;-p pierwsze próby wypadły kiepsko - ciasto mi się rozklejało, ale może dlatego, że nie dodałam oleju :(
OdpowiedzUsuńojojoj, to ja nie wiedziałam, ze Ty potrafisz złościć się filmowo. Aż się boję;( Może raczej z zaproszenia nie skorzystać?
OdpowiedzUsuńHa, pierogi lubię robić, nie jest mi za długo,a ni za nużąco, pod warunkiem, że ktoś mnie wspomaga, bo jak jednocześnie muszę lepić, wrzucać, wyławiać bo kipi, przelewać wodą, wałkowac nowe i znów lepić... to dopiero dostaję wścieka bo mi rąk brakuje :D Ale z drugimi łapkami - czemu nie:)
OdpowiedzUsuńNie jadłam, nie znałam, zapamiętałam, zapisałam, na pewno zrobię! Ze ślubnym mamy spółkę akcyjna w kwestii pierogowej. Ja produkuję , on wrzuca do gara, wyciąga rozkłada do wystudzenie na specjalnym, bajecznie kolorowym obrusie używanym wyłącznie do pierogów.
OdpowiedzUsuńTo na kilogram mąki ile potrzeba tego mięsa surowego?
Brzmiało groźnie a skończyło sie smakowicie:) Ja robie pierogi bez jajka, bo z jajkiem bardziej twarde ciasto:)
OdpowiedzUsuńTo z tej Twojej złości przynajmniej rodzi się coś smacznego, dobrego, coś dla bliskich.
OdpowiedzUsuńU mnie ze złości nie powstaje nic dobrego, chyba że wysprzątana podłoga, uprane zasłony, umyte okna itp... Ale ludzi nie umiem wtedy uszczęśliwiać.
Pozdrowienia!
Chętnie bym połknęła, ale co do robienia to chyba jednak nie. Ja na wk.. piorę ręcznie i koniecznie ręcznie wykręcam!
OdpowiedzUsuńja latam ( w złości)bezmyślnie po szmateksach i dlatego z chęcią załapałabym się na Twoje pierogi
OdpowiedzUsuńNo nie, w moim przypadku lepienie takiej ilości drobiazgu dobiłoby mnie do reszty. Na "nerwa" muszę mieć coś solidnego, mała demolka też mile widziana... :)))) Z kulinarnych wyczynów to mi odpowiadają wtedy schabowe albo faworki... :))))
OdpowiedzUsuńW stanie wrzenia raczej sprzątam niż gotuję. Dlatego obiad mam zawsze, a porządek tylko czasami...
OdpowiedzUsuńCałe życie tylko podziwiam lepiących pierogi, uszka, a już PIELMIENI - to w ogóle WYCZYN w/g mnie, więc TU też podziwiam zręczne rączki !! :))
OdpowiedzUsuńW złości jestem do niczego, najwyżej do płaczu, bo nawet nie do rzucania... :(( A na ogół także słyszałam, że na nerwy, a i również chandrę - zająć się ROBOTĄ !! ( to jednak nie dla mnie porada :// ) A na koniec wypowiedzi życzę SMACZNEGO !( do wszystkiego - kwaszonych ogórków itp.)
Gotować ze złości- nigdy w życiu, przecież wtedy wszystkich bym potruła.Koraliki, haft, szydełko, druty- to mi pomaga. A pierogów nie lubię robić, bo tak naprawdę nie lubię pierogów jeść. Wolę naleśniki z różnorakimi farszami.Ale te pierożki ładnie Ci wyszły.A Ty je potem gotujesz? Bo ja znam kogoś, kto je potem piecze w piecu i w każdym pierożku wpierw robi dziurkę.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
I ja należę do grupy która nie robi, ale chętnie skosztuję. Miłego dnia..
OdpowiedzUsuńBrzmi i wygląda niezwykle apetycznie. Wspaniałe efekty wkurzenia (a nawet gorzej) :)
OdpowiedzUsuńA ja sobie kiedyś zrobię takie tycie z czymś innym bom niemięsożerna :D Dzięki za pomysła! :*
OdpowiedzUsuńNivejko, dzięki za przepis :) Już wiem, że wypróbuję :))
OdpowiedzUsuńAle wtedy, jak będę miała spokojny nastrój, bo inaczej mi się nie udadzą :) Ja już tam mam :))
Mam nadzieję, że u Ciebie już cichutko i spokojnie :)
Pozdrawiam serdecznie.
Sorry Was, ale jestem tak zarobiona ostatnimi czasy ze chyba sobie w piętę strzelę. Ledwie poczytam co u was a już się okazuje że mnie gdzieś wołają, wzywają, że ktoś, albo coś nie może beze mnie funkcjonować. Wybaczcie więc że nie odpowiedziałam na komentarze:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj kiedyś zrobić pierogi na mące razowej ;) Uzyskasz o wiele zdrowsze i bardziej wartościowe danie. Nie wiem dlaczego tylu Polaków tak się przyzwyczaiło di białej mąki, białego ryżu i białego cukru. Przecież te produkty są oczyszczone i bardziej ubogie od produktów razowych (brązowego ryżu, cukru trzcinowego itd.)
OdpowiedzUsuńO matko! Pierogi to mnie ostatnio wytrąciły z równowagi! Totalnie :) trzy razy z rzędu ciasto mi nie wyszło męczyłam się z cztery godziny!!! To była rzeź... Ale cóż... zamroziłam... i jemy ;p
OdpowiedzUsuńP.S. Nivejko ;) o bezpieczeństwie koloru czarnego nie pomyślałam... ale przecież na takim czarnym widać każdy włosek psa, kota itp... i nie daj Boże łupież ;p
Zrobię na niedzielę, bo jutro obiad z bagien :)
OdpowiedzUsuń