T jak totolotek
Za testem goni test...
Dzisiaj cześć matematyczno - przyrodnicza.
To się nazywa test na "wejście" czyli sprawdzamy jaki materiał dostaliśmy z podstawówki. Że nie jest najlepszy to wiemy i bez tony zadrukowanych papierów, ale trzeba to mieć udokumentowane.
Jestem w komisji. Klasa najgorsza z możliwych. Postrach woźnych, nauczycieli i okolicznych kotów.
Wszystko odbywa się jak Bozia, pani minister oraz pan kurator przykazali.
Losowanie numerków, sprawdzanie legitymacji i cała masa innych pierduł.
Rozdaję. Najpierw arkusze odpowiedzi.
Później dopiero testy.
Podchodzę do takiego jednego, Grzesia. Test to dla niego nie pierwszyzna. Trzeci rok w pierwszej klasie, to doskonale wie co i jak.
- Co ty robisz?- pytam. Popatrzył jak na niedorozwoja jakiegoś i ze stoickim spokojem oświadczył;
- Rozwiązuję.
- No ale jeszcze nie masz testu. Musisz najpierw przeczytać.
- Tak? - zapytał. Chyba retorycznie, bo dalej robił swoje...
Po naradzie, komisja w składzie: ja oraz mój szanowny kolega, wybitny specjalista od fikania koziołków, postanowiliśmy dać mu druga szansę. Wręczyliśmy Grzesiowi zapasowy arkusz odpowiedzi.
- A po co?
- Grzesiu, nie bądź idiotą. Przeczytaj pytania i rozwiązuj test - powiedział ten od fikołków.
- No dobra. - odpowiedział Grzesiu i z zapałem zabrał się do roboty.
Na nowym arkuszu zrobił dokładnie to samo...
- No i co to ma być?
- Totolotek. Psze pani.
Dzisiaj cześć matematyczno - przyrodnicza.
To się nazywa test na "wejście" czyli sprawdzamy jaki materiał dostaliśmy z podstawówki. Że nie jest najlepszy to wiemy i bez tony zadrukowanych papierów, ale trzeba to mieć udokumentowane.
Jestem w komisji. Klasa najgorsza z możliwych. Postrach woźnych, nauczycieli i okolicznych kotów.
Wszystko odbywa się jak Bozia, pani minister oraz pan kurator przykazali.
Losowanie numerków, sprawdzanie legitymacji i cała masa innych pierduł.
Rozdaję. Najpierw arkusze odpowiedzi.
Później dopiero testy.
Podchodzę do takiego jednego, Grzesia. Test to dla niego nie pierwszyzna. Trzeci rok w pierwszej klasie, to doskonale wie co i jak.
- Co ty robisz?- pytam. Popatrzył jak na niedorozwoja jakiegoś i ze stoickim spokojem oświadczył;
- Rozwiązuję.
- No ale jeszcze nie masz testu. Musisz najpierw przeczytać.
- Tak? - zapytał. Chyba retorycznie, bo dalej robił swoje...
Po naradzie, komisja w składzie: ja oraz mój szanowny kolega, wybitny specjalista od fikania koziołków, postanowiliśmy dać mu druga szansę. Wręczyliśmy Grzesiowi zapasowy arkusz odpowiedzi.
- A po co?
- Grzesiu, nie bądź idiotą. Przeczytaj pytania i rozwiązuj test - powiedział ten od fikołków.
- No dobra. - odpowiedział Grzesiu i z zapałem zabrał się do roboty.
Na nowym arkuszu zrobił dokładnie to samo...
- No i co to ma być?
- Totolotek. Psze pani.
Super jest ten Grzesiu. Pozdrwaiam moją ulubioną nauczycielkę. Gdzie takie są?
OdpowiedzUsuńO kurka wodna! :) W takim razie życzę mu trafienia szóstki - może chłopak w życiu będzie miał szczęście! :)
OdpowiedzUsuńA potem to sobie zycie w Totolotka z Grzesiem pogra.:(buziak zołzowato:) młłłłłłłłła
OdpowiedzUsuńWest
OdpowiedzUsuńWszędzie. Rozejrzyj się;)))
Iw
Cuda się zdarzają:))))
Nika
Już gra. Tylko Grzesiu jeszcze nie raczył tego przyjąć do wiadomości
Wsie - Buziaczki :))))