Tatarska fantazja
Jednemu się podoba Kaśka innemu Maryśka.
Jeden lubi lody a drugi tatara. Ale nie tak po prostu lubi. Uwielbia wręcz. Do tego stopnia, że...
Jest imprezka. Taka tam, typu "u cioci na imieninach". Śledzik, sernik, jaja w majonezie i bigosik. Oraz tatar.
Jak na złość tylko jeden półmisek.
- Zamienisz się ze mną?Miejscami? - zapytał Nadworny - Plissssssss... Bardzo mi zależy.
Nadwornego mam niewątpliwą przyjemność znać od lat wielu. Równie długo znam jego umiłowanie jedzenia. Wszelakiego. A największą miłością to on do dań mięsnych, jako ta dzięcielina pała...
- Nie ma sprawy, padlinożerco - powiedziałam - Ale coś za coś!
- Dobra! Wchodzę w to. W ciemno - rzucił szybko i z gracją królewskiego lokaja odsunął mi krzesło. Sam rozsiadł się na miejscu obok. I się gapił. Pożądliwym wzrokiem.
Nie, nie na mnie, ani nie na apetyczną blond piękność, która prezentowała swoje wdzięki po drugiej stronie biesiadnego stołu. On tak tego tatara wzrokiem molestował. Oraz ślinkę przełykał.
Kuchnia polska, tradycyjna, jak wiadomo do najlżejszych nie należy. Tłusto, zawiesiście, ciężko i... smacznie;) Przyszła więc pora na to żeby uświadomić Nadwornego na co się "zamienił".
- Jestem na diecie - powiedziałam.
- Acha.
- I jesz za mnie wszystkie dania obowiązkowe.
- Spoko - rzucił nie odrywając wzroku od półmiska.
Dopiero po chwili, dotarło do niego, w co tak naprawdę wszedł w ciemno.
- Ale, że jak? Wszystkie?
- No. Dieta to dieta.
- No ale ... - nie dokończył tylko popatrzył na tatara wzrokiem, który można by zatytułować "Ostatnie pożegnanie".
Aż mi się go żal zrobiło. Ostatecznie to nic się nie stanie jak sobie zacznę od jutra. Albo od pojutrza...
- Tak lubisz? To surowe mięcho? - zapytałam
- No. Bardzo.
- Bardzo, bardzo, bardzuchno?
- No.
- Tak bardzo że mógłbyś ugryźć krowę w tyłek?
Zaczął się śmiać... I gadaj tu z takim. Poważnie...Jeden lubi lody a drugi tatara. Ale nie tak po prostu lubi. Uwielbia wręcz. Do tego stopnia, że...
Jest imprezka. Taka tam, typu "u cioci na imieninach". Śledzik, sernik, jaja w majonezie i bigosik. Oraz tatar.
Jak na złość tylko jeden półmisek.
- Zamienisz się ze mną?Miejscami? - zapytał Nadworny - Plissssssss... Bardzo mi zależy.
Nadwornego mam niewątpliwą przyjemność znać od lat wielu. Równie długo znam jego umiłowanie jedzenia. Wszelakiego. A największą miłością to on do dań mięsnych, jako ta dzięcielina pała...
- Nie ma sprawy, padlinożerco - powiedziałam - Ale coś za coś!
- Dobra! Wchodzę w to. W ciemno - rzucił szybko i z gracją królewskiego lokaja odsunął mi krzesło. Sam rozsiadł się na miejscu obok. I się gapił. Pożądliwym wzrokiem.
Nie, nie na mnie, ani nie na apetyczną blond piękność, która prezentowała swoje wdzięki po drugiej stronie biesiadnego stołu. On tak tego tatara wzrokiem molestował. Oraz ślinkę przełykał.
Kuchnia polska, tradycyjna, jak wiadomo do najlżejszych nie należy. Tłusto, zawiesiście, ciężko i... smacznie;) Przyszła więc pora na to żeby uświadomić Nadwornego na co się "zamienił".
- Jestem na diecie - powiedziałam.
- Acha.
- I jesz za mnie wszystkie dania obowiązkowe.
- Spoko - rzucił nie odrywając wzroku od półmiska.
Dopiero po chwili, dotarło do niego, w co tak naprawdę wszedł w ciemno.
- Ale, że jak? Wszystkie?
- No. Dieta to dieta.
- No ale ... - nie dokończył tylko popatrzył na tatara wzrokiem, który można by zatytułować "Ostatnie pożegnanie".
Aż mi się go żal zrobiło. Ostatecznie to nic się nie stanie jak sobie zacznę od jutra. Albo od pojutrza...
- Tak lubisz? To surowe mięcho? - zapytałam
- No. Bardzo.
- Bardzo, bardzo, bardzuchno?
- No.
- Tak bardzo że mógłbyś ugryźć krowę w tyłek?
Źródło zdjęcia w sieci
Jej... ja JA KOCHAM TATARA. Krowę nie tylko w tyłek bym ugryzła...
OdpowiedzUsuńMaura... wiesz tak sobie dziś, przy tym wisielczym humorze myślę, że jak mam kogoś gryźć to chyba też wolę... krowę...
OdpowiedzUsuń....Nivejko...:):)..słońce Ty moje....ja wprawdzie nie lubię surowego mięsa...bo uważam ,że nie po to się praczłowiek tyle naużerał z tym oswajaniem ognia,żeby teraz żreć surowe mięcho....ale rozumiem nadwornego.....też mam kilka dań dla których gotowam gryźć w dupę krowę...czy tam inne zwierzę...:):)...
OdpowiedzUsuńOd zgryzot psuje mi się zgryz... Nivejko.
OdpowiedzUsuńDlatego idę zmyć sobie głowę - dosłownie. Jadę do sklepu i pędzę do garów. Dziś w azjatyckich klimatach. Na cześć Tatarzyna zatraconego.
ps.
Łączę się z Tobą w bólu istnienia... :(
o jasny gwint...ja z tatarem to bym wyczyniała takie sztuki jak Jaś Fasola ,kiedy go zamówił na chybił trafił w restauracji. Chociaż bardzo możliwe ,że zaraz po powąchaniu dania udałabym się kurgalopkiem do wc-tu czołobitność muszli klopkowej oddawać.Żeby od tego miało moje życie zależeć to surowego mięsa nie wezmę do ust.Never przenever.buziak Bebuś zołzikowa:)
OdpowiedzUsuńMajaK...
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię:) Surowego mięsa i kilku innych rzeczy... Ale do jutra mi przejdzie:)))
Maura...
Telepatia? Czy cóś? Też dziś azjatycko u mnie. Gotowanie dobrze mi na skołatane ego robi...:)
Nika...
Nigdy nie mów nigdy...Nikuś;) Ale łącze się z tobą w nie miłości do tatarzyna;)
Nivejka, ja się zaczynam bać. Synchronizacja humorów, gotowania, skrzydeł podcinania... co dalej?! ;)
OdpowiedzUsuńJa się nie boje... mnie się to nawet podoba:) Tyle, że obawiam się że na tym koniec ...podobieństw i zbiegów okoliczności :)
OdpowiedzUsuńKocham Nadwornego:))))
OdpowiedzUsuńPoza tym, pozwolę sobie zauważyć, że jednak wiele was łączy drogie panie (Mauro i Nivejko)
Obie bardzo dobrze piszecie :) Może coś razem?
:-D
OdpowiedzUsuńpoważnie się nie da z Wami, to prawda!
Ale, ani Kaśka, ani Maryśka nie potrafi tak opowiedzieć banalnej historyjki. Jak zwykle się uśmiałem :)
OdpowiedzUsuńZnaczy podstępnie wrobiłaś faceta ;-)))))
OdpowiedzUsuńJak ja rozumiem Nadwornego... stek tylko krwisty, a tatar... mniam mniam
OdpowiedzUsuńależ mi apetytu narobiła...
Nie wiem i nawet nie chcę się domyslać kim jest Nadworny ale zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńMMmm...ja bym chyba wolała najpierw rozgrzać ten krowi tyłek i nieco go oswoić, np. natką pietruszki albo odrobiną tartej bułki:)
OdpowiedzUsuńJak napotkam tatara na swojej drodze, to nie będę się na niego krzywić od dziś. Zapakuje go hermetycznie i wyślę Nadwornemu
OdpowiedzUsuńblechhhh
A tobie buziaki ślę i uściski na niefajny humorek
Jako były padlinożerca stwierdzam kategorycznie, że nie ma nic pyszniejszego od tatara... poza ociekającą krwią półsurową polędwicą :) Inne mięsa nie istniały. A teraz rybka i potwory morskie z przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńKaja...
OdpowiedzUsuńDzięki dobra kobieto, ale takie porównanie to duuuuuuuże nadużycie:)
Emma...
No z Nadwornym - nigdy;)
Artek ...
Cieszy mnie to niezmiernie :)
A-kularnica...
Sam się wrobił;) A raczej wrodzone łakomstwo go wrobiło;)
Margo...
No to zapraszam... Lecę po wołowinkę :)
Lusia....
Nadworny to po prostu nadworny. I już ;)))
Czarny(w)Pieprz...
albo cebulką... albo inszym jakim zielskiem;)
Gosia...
Tylko priorytetem! I dzięki w imieniu Nadwornego:)
Magenta...
Rybki tak! W każdej postaci. Co do innego morskiego robactwa to wstrzymam się od głosu;)
Fanem tatara może nie jestem, ale rozumiem miłość Nadwornego do mięsa. Moją słabością są żeberka mniam mniam.:)
OdpowiedzUsuńpyszne polskie jedzonko, nie zastapione niczym.
OdpowiedzUsuńtatar jak najbardziej! poprosze!
:) Pozdrawiam, po tym wpisie zglodnialam, masakra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;)
:)
OdpowiedzUsuńa ja tatara nie znoszę! Nie potrafię sobie wyobrazić jedzenia czegoś martwego, co ugotowane nie zostało... ani upieczone... ani nic...
Inaczej mięsko ok... ale takie? Nieee!! :)
Krwista poledwica wolowa i juz mi nic wiecej nie potrzeba do szczescia:) Tatara tez czasem robimy, ja lubie a Wspanialy polubil;))
OdpowiedzUsuńno poważnie się nie da, ale też kocham tatara - ponad wszystko, ale krowy bym nie ugryzł - kocham żywe zwierzęta:))))
OdpowiedzUsuńTatar faktycznie może na pokuszenie wodzić, ale żeby niewinną krowę w dupę gryźć, nie lepiej poprzestać na martwej z jajeczkiem i ogóreczkiem?
OdpowiedzUsuńSebastian...
OdpowiedzUsuńFanką nie jestem, ale jak trzeba to i żeberka zjem;)
Eliza...
Jak się pojawisz na rodzimym ladzie to zapraszam:)
Ale na pierogi :)))
Mała MI...
Mam to samo;)Surowiznom mówię zdecydowane NIE!
Stardust...
Miałam tak samo ja twój Wspaniały... z ruskimi pierogami. Po prostu nauczyłam się je lubić;)
Holden...
Nic co do zjedzenia nie jest mi obce, ale surowe i żywe .... raczej nie;)
Czarny Ptaku...
To ja już teraz nie wiem czym mam cie ugościć... Węgorzem? Czy tatarem?;)
Surowe mięso + surowe żółtko + surowa cebula bleeee... nie przełknę.
OdpowiedzUsuńMiłość do tatara jest dla mnie jak najbardziej zrozumiala.
OdpowiedzUsuńPS.Zdjęcie przy poście super! :)
ja z tatara to najbardziej lubię sliwki w czekoladzie:)
OdpowiedzUsuńi lodu truskawkowe
OdpowiedzUsuńIda...
OdpowiedzUsuńTrzy razy "S"... To nie o jedno, nie o dwa, ale o trzy za dużo...;)
Babski Świat...
Kurczę, je tej miłości ni w ząb, nie rozumiem;)
Beata ...
A ze słodyczy to śledzie. W occie;)
Lubię tatara ustami mojego Crisa.Tylko i wyłącznie.Też się przesiadam z szybkościa światła.Wolę inne potrawy mięsne,te mniej surowe.
OdpowiedzUsuńIdę dzisiaj na tatara... narobiłaś mi smaku :)
OdpowiedzUsuńbuziol
z tą krową to jakieś porównanie, sugestia czy co? ;))))))
OdpowiedzUsuńNeskavka...
OdpowiedzUsuńJa też. Powiem więcej. Zdecydowanie, mniej surowe;)
Margo...
A nie wolałabyś jakiegoś kurczaka albo innej rybki?
Byleby w stanie ściętego białka? ;)
Cała Ja...
????