Bluszcz


- W herbaciarni na rynku, za piętnaście minut?
- Dobrze - rzuciłam w słuchawkę. Bratu się nie odmawia. Zwłaszcza jak ma głos ocierający się o rozpacz.
Kiedy weszłam już tam był. Siedział pochylony nad stołem, obracając w ręku kieliszek koniaku.
- Dla ciebie zamówiłem herbatę - powiedział wstając - Taką jak lubisz. Jaśminową.
Mój brat. Porządny , zaradny i łebski facet. Mama zawsze powtarzała, że tej co go w końcu upoluje na męża, nawet ptasiego mleka nie zabraknie. Skończył porządne studia, porządnie zarabiał i w ogóle to porządny facet z niego. Jedno co mu w życiu nie bardzo wyszło to ona. Renata. Ale on się nie skarżył. Robił swoje. Zarabiał, budował, urządzał i kochał ją mimo wszystko. Była kobietą, która wybrał i matką jego synów.
- Mam dość - powiedział i jeszcze bardziej się pochylił - Takie życie pół na pół, na dwa domy, jest nie dla mnie.
Jeszcze rok temu pracował w Polsce, na miejscu. Od poniedziałku do soboty. Od siódmej rano do dwudziestej. Jak w kieracie. Do domu wracał zmęczony. Nic tylko siusiu, paciorek i spać. Z chłopakami widywał się praktycznie tylko w niedzielę. I tak to sobie trwało. Dzień za dniem, tydzień za tygodnie, aż dostał propozycję z jednej strony intratną, a z drugiej nie do odrzucenia. Miał się przenieść z całym dobrodziejstwem do Londynu. Zarobki super. No i najważniejsze - praca od poniedziałku do czwartku. Renata zdecydowanie odmówiła wyjazdu, ze względu na rodziców. Powód idiotyczny i wydumany. Rodzice po pierwsze mają się dobrze, po drugie mieszkają kilkaset kilometrów dalej, a po trzecie odwiedza ich średnio dwa razy do roku. Grzegorz nie wnikał. W czwartek pakował walizkę, wsiadał w samolot i wieczorem był już w domu. W poniedziałek, skoro świt wyruszał w drogę powrotną.
Kiedyś przyleciał z wieścią rewelacyjną, że firma w której pracował zaproponowała pracę również Renacie. Odmówiła. Bo rodzice.
- Pojedziesz ze mną na weekend? - zapytał nie podnosząc oczu znad stołu.
- Ja?
- Ty. Załatwiłem fajny hotel. Ale ona akurat teraz musi do rodziców jechać.
- Przecież ich nie znosi. Irytują ją - powiedziałam zanim zdążyłam się ugryźć w język. Już dawno temu obiecałam sobie, że nigdy nie będę źle o niej mówić. Żeby go nie dobijać.
- I co z tego? Widocznie ja irytuję ją bardziej.
Zamilkł. Nie wiem o czym myślał, ale ja myślałam o tych pięciu latach, które jej poświęcił. Chorowała, miała operację, groziła jej całkowita utrata wzorku. Zrobił to co powinien i to co nakazywała mu przyzwoitość. Szkoda, że ta sama przyzwoitość nie nakazuje Renacie zrobić czegoś dla niego.
- Co masz zamiar zrobić?
- Nie wiem. Ale wiesz, mam dość tego wzbudzania we mnie poczucia winy. Przecież tak naprawdę to nic jej tu nie trzyma - powiedział i przechylił kieliszek. Do dna.
Moja bratowa, wie jak się w życiu ustawić. Jak być bluszczem. Owinąć się wokół faceta. Czerpać z niego nie dając w zamian nic.
- Ona chyba jest jednak egoistką wiesz?
- Wiem. Ale...
- Ale? - przerwał mi - Jest w ogóle jakieś ale?
- Jest. Bo tak naprawdę to każdy z nas jest egoistą. Różnica między tobą, a nią polega na tym, że Ty jesteś egoistą względnym, a Renata bezwzględnym...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Niezwykła rzeczywistość, on o rodzinie ona o rodzicach, co z tego, że widuje się z nimi dwa razy do roku, najśmieszniejsze jest to, że lot z Londynu do Polski to jakieś 3h w całości, a ja np do moich rodziców jadę ok 3,5h

    ach myślę, że rodzice to tylko pretekst...konflikty rozdzierają!

    Buziak

    OdpowiedzUsuń
  2. Słusznie Margo. To pretekst... I to jest w tym najsmutniejsze:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Mocno życiowa historia. Najdziwniejsze jest to, że napisała ją kobieta, i że zrobiła to obiektywnie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to jest, że kiedy mężczyzna jest porządny, uczciwy, dobry, to trafia na taką krowę? Palant trafiłby na dobrą kobietę z sercem.... Czasem to takie niesprawiedliwe...
    Wspieraj brata Nivejko :) na pewno bardzo Cię teraz potrzebuje... swoją drogą weekend w Londynie? Super! Może skorzystasz? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie to nie rozumiem w imię czego ludzie zdobywają się na tyle cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę ....smutne to jest;-(((

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja bym sobie teraz chętnie przeczytała opowieść Renaty na ten sam temat. Ciekawe jak ona widzi tą sytuację:)Czasem to zupełnie inna historia, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kobieta bluszcz ,która oplącze się wokół faceta tak skutecznie ,że odgrodzi go od światła i świata jest jak kamień u szyi.Ale zgadzam się z CzarnymWpieprzem.Żeby poznać prawdę trzeba poznać wersję drugiej strony.Nie wydaję mi się ,że ta historia jest taka czarno-biała.Świat nie jest czarno -biały.Nigdy.buziak :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj... się tak dziwnie ludzkie losy układają:)

    Dobrze, że Braciszek ma się komu wygadać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie filmy kino "Życie" nadaje codziennie. Szkoda. Ludzie się wciąż mijają. Wciąż.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na wstepie wyjaśniam:
    - "Brat" nie jest moim bratem
    - "Ja" to nie jestem ja
    - opisana historie znam z relacji bezpośrednio zainteresowanych. To moje zdanie. Bardzo możliwe że obiektywne subiektywnie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. West...
    Nigdzie nie jest napisane, że kobiety nie mogą być obiektywne;)

    Mała Mi...
    Dokładnie tak samo jak fajna kobitka trafia na drania;)

    Magenta...
    Tez takich rzeczy nie rozumiem. Kiedyś się mówiło, że dla dobra dzieci...

    Akularnico...
    Smutne, ale niestety prawdziwe:)

    Stardust...
    Bo takie scenariusze pisze tylko życie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nika, Pieprzu...
    Oczywiście macie racje. Prawda zazwyczaj leży gdzieś po środku... Między niewyrzuconymi śmieciami, nieugotowanym obiadem, brakiem zainteresowania problemami i pragnieniami drugiej strony. Niemniej jednak ja widzę to tak:)

    Ida...
    Jak mawiał Kubuś Fatalista, "wszystko jest zapisane na górze". Może to i prawda, ale czasami sami sobie ścielimy. I jak pościelimy tak śpimy...

    Maura...
    A czasami wystarczy pogadać. Tylko że do rozmowy potrzeba dwojga... Dialog z samym sobą to sobie na blogu można uprawiać:)

    OdpowiedzUsuń
  14. czasem trzeba walnąć ręka w stół.. i doprowadzić do dialogu.. ona powiedziała nie, a on odpuścił.. dla świętego spokoju.. efekt, nie ma świętego spokoju, w sumie niewiele jest.. bluszcz, aby rósł musi mieć podatne podłoże..

    OdpowiedzUsuń
  15. poniedziałek - sobota praca od rana do wieczora
    nigdy go nie było
    teraz też mało bywa..
    rodzice to wymówka
    wydaje mi się, że ona kogoś ma..

    OdpowiedzUsuń
  16. ....przeczytałam....bo wróciłam wreszcie ....WSZYSTKO....pozdrawiam serdeczności ślę....

    OdpowiedzUsuń
  17. A może ona po prostu nie chce wyjeżdzać z kraju? Ktoś o niej pomyślał? Ktoś ją zapytał o zdanie? Nie zauważyłam...

    OdpowiedzUsuń
  18. wzbudzanie POCZUCIA WINY, znam TO jak cholera, oj, jak ja to znam.....


    bezwzględność

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie nawet nie chodzi o to kto jest winny i gdzie leży prawda, ale o to jak dwie osoby mogą zobaczyć tą samą sytuację. Aż mnie kusiło, żeby się tu zalogować jako Renata i napisać to co MNIE SIĘ WYDAJE, że kobiety w takich sytuacjach mówią. A CIĘ nie kusi?

    OdpowiedzUsuń
  20. A mi się wydaje, że wina leży pośrodku. Niemniej brakuje mi w tym związku szczerej rozmowy, dialogu. Otwartości. Przede wszystkim rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  21. A Renata nie pracuje od siedmiu, e tam od dziewięciu lat, ma dwa koty i kanarka, swój samochód, przyjaciółkę, lubi rozmawiać przez telefon, niestety dzieci ją zbytnio absorbują, na spotkania nie ma czasu. Gotowanie przychodzi jej z trudem, bo to Grzegorza domena zawsze była i niejako hobby. Tak, nie chce wyjeżdżać z kraju, ma już ponad, ponad czterdzieści lat, musiałaby zaczynać od nowa. Tu ma lekarzy, ma dom, szkoła przecznica dalej, przyjaciółka dwie przecznice. Ona nie chce wyjeżdżać, bo w imię czego?! Czy to jej wina, że w kraju nie ma dla męża pracy? Fakt, dobrze mu tam i zarabia, podróżuje, ale mało ludzi żyje na odległość? To nie dla niej i już! Niby razem, a obok...

    OdpowiedzUsuń
  22. Kobieta-bluszcz nie jest w stanie egzystować w oddaleniu od swego partnera. Bo ona jest ,,taka mala'' i niczego sama nie załatwi, nawet zakupów... Tu raczej widzę kobietę-jemiołę, znaczy coś na kształt pasożyta jednak. Natomiast miłości się dopatrzyć nie mogę, mimo starań!

    OdpowiedzUsuń
  23. To zadziwiające, że kobiety-bluszcze zawsze znajdą sobie jakiegoś porządnego żywiciela. Takiego, co to nigdy ich nie zdradzi, nie zawodzi, nie podniesie ręki, ani nawet głosu... Nie wiem, jak one to robią, ale właściwie to nie chcę wiedzieć.
    A Twojemu bratu życzę właściwych decyzji, chociaż będą niełatwe. Ale życie jest jedno... Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Braciszka!

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie istnieją małżeństwa na odległość, ona tu, on tam. To się tylko nazywa małżeństwo. To gra pozorów, nie wiem po co, dla kogo. To śmierć związku, powolna, może mniej bolesna ale jednak...
    Ale myślę, że ten związek i tak jest już martwy, że to tylko coś na kształt uzależnienia...
    Myślę, że jednak tu potrzeba konkretnej decyzji, bo tak to tylko gorycz i żal będzie coraz większa... Bo najgorsza to ta samotność w związku.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jazz...
    Czasami wszystko wynika z niedomówień..:)

    Euforka...
    Tego nie wiemy. Może po prostu coś się skończyło. A może czegoś nigdy nie było?

    MajaK...
    Witaj podróżniczko:)

    Anonimie...
    Związek to sztuka kompromisów:)

    Holden...
    To jest najbardziej okrutny sposób na trwanie...

    OdpowiedzUsuń
  26. Pieprzu...
    Nie, nie kusi. Tylko dlatego, że znam to również od jej strony :D

    Jolanta...
    Jak zwykle pośrodku:)

    Anonimie...
    Powtórzę się, związek to sztuka kompromisów:)

    Zgaga...
    Bo miłości to tam już chyba nie ma...

    Iw...
    I dobrze że nie chcesz wiedzieć:)

    Donatella...
    Ja tego nie wiem. Może ma może nie..:)

    W drodze...
    Małżeństwo na odległość to kolos na glinianych nogach...

    OdpowiedzUsuń
  27. taaa, ale musi to zrozumiec sam, czy bezwzgledny, czy względny...

    OdpowiedzUsuń
  28. Prawda, że to zupełnie nieuczciwe życiowo!?

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie lubię Renaty!
    Ja mieszkając na wyspach, byłam u mojej mamy 3-4 razy w roku, czyli częściej niż ona - słaba wymówka.
    Szkoda mi twojego brata. Sama mam "wspaniałą" bratową. Wiem co to znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Miłość wszystko zwycięży! Jeśli jest...

    OdpowiedzUsuń
  31. Trochę to dołujące... Szkoda takiego fajnego faceta dla jakiejś niewdzięcznicy !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze