Alergia


- Ty - dyrygent wskazał na mnie palcem. Długim i starannie wypielęgnowanym.
- Ja? - nie dowierzałam własnemu nieszczęściu - Ale dlaczego ja?
- Nie dyskutować! Grać! - takim stwierdzeniem uciął wszelkie dalsze rozmowy. Druga sekcja skrzypiec. Gdzieś na szarym końcu, szara myszka, z szarymi włosami, z szarą twarzą, w szarej sukience. Zaraz! Wszystko przez tę nieszczęsną sukienkę... Zawsze starłam się być szara. Niewidoczna. Siedziałam sobie unurzana w szarości i robiłam swoje. To znaczy grałam swoje.
- Koniecznie musisz założyć dziś tą sukienkę - matka wyciągnęła z szafy szmaragdowe cudo - Twój ojciec, słynął z elegancji. I ona na pewno też będzie miała piękną kreację .
- Z pewnością - odpowiedziałam z przekąsem - Bo to ją będą podziwiać, nie mnie.
Matka popatrzyła na mnie z wyrzutem.
- Żeby córka takiego ojca... - powiedziała i odeszła dostojnie.
Zawsze, odkąd pamiętam stawiała mi go za wzór. A ja nic, tylko gram. Bo lubię. I wcale nie chcę stać z przodu. Nie muszę być koncertmistrzem, jak kiedyś ojciec. Dzisiejszy koncert nie jest jednym z wielu. Wszystkie bilety, co do sztuki wyprzedane były już dawno. Nie będzie upojonej żytnią wyborową wycieczki zakładowej, ani znudzonych gimnazjalistów z popcornem. Sami melomani i miejscowe szychy. Ci, którzy się liczą albo chcą się liczyć. W odświętnym tłumie zapach naftaliny miesza się z subtelną wonią drogich perfum. Oni jeszcze nie wiedzą tego, co my wiemy. Że solistka, amerykańska gwiazda, cudowne dziecko zawiodło. Organizm wirtuozki odmówił posłuszeństwa. W ostatniej chwili. Szkoda, bo na próbie była cudowna. Nie mogliśmy oderwać od niej oczu. Wątła, wręcz filigranowa, eteryczna blondynka. Nikt by się nie spodziewał w niej takiej siły. Jak zagrała to wszyscy, nawet ten bufon od kontrabasu, byli pod wrażeniem. Dyrygent patrzył z zachwytem. Plotkarska altówka z drugiego rzędu mówiła, że robił maślane oczy. A teraz wybrał mnie. I nie chce przyjąć do wiadomości, że od miejsca na czele, wolę mój szary koniec. Na dodatek, wszyscy patrzą na mnie wilkiem. Tak podejrzliwie. Ten nowy flet, uśmiechnął się pod nosem, a altówki jak zwykle szeptały miedzy sobą. Waltorni, która jawnie kpiła, miałam ochotę pokazać język. Tylko wiolonczelistka mrugnęła do mnie w geście solidarności.
- Partię solistki zna? - zapytał dyrygent wyrywając mnie z zamyślenia.
- Znam - odpowiedziałam cicho - Ale ja...
- No! A jakby zapomniała, to w nutach umie czytać. Poradzi sobie - dyrygent nie dopuszczał mnie do słowa
Poradzi sobie... pewnie. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Trema mnie zeżre. Będę musiała tak stanąć, oko w setki oczu i zagrać, a jedyne, na co mogę liczyć to dyrygent i partytura przed nosem. Byłoby łatwiej gdyby nie fakt, że oni oczekują jej. To dla niej założyli najlepsze, odświętne ubrania, etole pachnące naftaliną i rodową biżuterię. Dla boskiej JoAnny. Będą rozczarowani. Oczywiście przyjmą to z godnością i jak na kulturalnych ludzi przystało, nie dadzą po sobie poznać. Cichym pomrukiem wyrażą współczucie dla chorej, a na koniec nawet zaklaszczą.
Tata, kiedyś mi mówił żebym grała dla jednej osoby. Żebym wybrała sobie kogoś z widowni i wyobraziła sobie, że gram tylko dla niej. Albo dla niego. Nikt inny nie istnieje. Tylko ja, skrzypce i jeden jedyny widz. Wyjrzałam zza kurtyny. W drugim rzędzie, dokładnie na wprost mnie siedziała kobieta. Ani ładna, ani brzydka, tylko jakaś taka smutna. Wyglądała jakby płakała. Postanowiłam, że będę grała właśnie dla niej. Dla tej smutnej kobiety w niemodnej bluzce, z fryzurą od podrzędnego fryzjera i z rozmazanym makijażem.
- W imieniu naszej gwiazdy, pragnę przeprosić. Niestety choroba...- przez sale przeszedł szmer. Słychać pomruki niezadowolenia - W zastępstwie, partię solisty zagra... - niepotrzebnie się produkował. Im było wszystko jedno, kto w zastępstwie.
Uśmiechnęłam się. Do niej. Do smutnej kobiety w niemodnej bluzce, z byle jaką fryzurą. To nic, że ona nie wie, że to dla niej gram. Tylko dla niej.
Ostatnie nuty. Koniec. Napięcie opadło. Jak nigdy jestem z siebie zadowolona. Te oklaski są miedzy innymi dla mnie. Zasłużyłam sobie. Odnalazłam wzrokiem drugi rząd, niemodną bluzkę i kobietę z mokrymi oczami. I wtedy przyszło mi do głowy, że to może wcale nie były łzy smutku. Może to alergia? Wiosna szaleje dookoła...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. lubię! - a to już duzy komplement. Podobno mało rzeczy lubię, a jeszcze więcej mam w d... ( tak mi mama mówi) Serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Zołzik:)Piękna opowieść ...o brzydkim kaczątku ,szarym i niepozornym co to wyrośnie na wspaniałego łabędzia. Cudne to i napisane cudnie:) buziak:)

    OdpowiedzUsuń
  3. opowiadanie swietne!
    a co do alergii...od kilku dni z tym walcze,a wygladam tak,ze przypadkowo spotkane osoby pytaja mnie,czy wszystko w porzadku:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie wiadomo,kiedy taka alergia dopadnie ;-)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sądzę, żeby to były łzy, spowodowane alergią;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia, jutro wkładam turkus :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ...jest piękna ta historia.......co tam alergie.....wzruszenia też trzeba umieć zobaczyć......
    Majka

    OdpowiedzUsuń
  8. Kwaku...
    Arku! tak mi dobrze! tak mi mów! Ale czasami też kopnij... jak zasłużę:)

    Nika...
    Dzięki Ci bardzo mocno... dobra kobieto :)

    Margo...
    No Twoje... a ja w niech tylko gościnnie :)

    Monia...
    Muzyczna. Bo to taka po koncertowa refleksja:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Emocje...
    Dzięki:) Zwycięskiej batalii z alergią życzę:)

    Kontrolerka...
    O tak! Ja mam alergię na słońce...Wiem, ze trudno uwierzyć, a jednak :)

    Ida...
    Uśmiechy posyłam :)

    Athena...
    Możliwe. Chociaż mało prawdopodobne:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Akular...
    No tak... fachowiec jakby nie było, więc wie:)

    OLQA...
    To powodzenia, Turkusowa wirtuozko:)

    Maju...
    Oznaki fizyczne wzruszenia i alergii są podobne. Trzeba się mocniej przyjrzeć :)

    Doro...
    Dzięki:)
    PeeS. To zmyślanka jest...

    OdpowiedzUsuń
  11. Chcę wierzyć, że to nie była alergia. To łzy wzruszenia. Świetna historia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jolu...
    Dzięki Ci bardzo...:)
    Eksperymentuje:)

    OdpowiedzUsuń
  13. cudnie się czyta, czułem ciarki:), dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko kropelki przeciw alergii ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW!!!! Nie widzisz tego Nivejko, ale wstaję od biurka i biję Ci brawo na stojąco.

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny koncert :)
    Twoje opowieści działają bardzo twórczo na wyobraźnie. Ile opcji tych łez już było?! - smutek, wzruszenie, alergia ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudnie zagrałaś Nivejko :)!

    OdpowiedzUsuń
  18. ja też czułam ciarki. To było takie nieprawdziwe i prawdziwe jednocześnie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Czuję się jakby mnie "alergia" dopadła...piękna historia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bestyjeczka...
    Cieszę się, że ci się podoba:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz