Radio


Dzień matur drugi – historia.
Byłam w tej komfortowej sytuacji, że matematyki zdawać nie musiałam. Z perspektywy czasu wcale nie uważam tego za takie dobrodziejstwo. Kto wie czy nie lepiej było ową matmę odwalić. Ktoś by podał zadanie, ktoś inny drugie, trzecie bym wycyganiła i państwowa jest. Ale nie. Zachciało się klasy humanistycznej – to cierp ciało i umyśle. I wkuwaj daty, wojny i inne dyrdymały.
Kasztany kwitły, a ja się uczyłam…

Stare przysłowie pszczół mówi, że strzeżonego Pan Bóg strzeże. Słusznie. Ostatecznie wiara w przesądy jak nie pomoże to i zaszkodzić nie może. Chociaż... mało brakowała, a spóźniłabym się na egzamin! A wszystko przez owe zabobony, radio i spikera o cudownie ochrypłym głosie…

Popijając kawę relaksowałam się przed egzaminem.
W radio leciała adekwatna do pory dnia muzyczka, przerywana od czasu do czasu rewelacyjnym głosem pana redaktora…
- Nie widzicie tego, ale za maturzystów, mocno trzymam kciuki. A propos, pamiętaliście, że koniecznie trzeba mieć na sobie tę sama bieliznę co na studniówce?
Szybki podgląd wsteczny porannych czynności uzmysłowił mi, że bielizna górna to i owszem, ta sama, gorzej z dolną. Nic to. Wybebeszyłam szufladę i zmieniłam.
Uspokojona, że zrobiłam dla swojej przeszłości tak wiele, na powrót zasiadłam do stygnącej kawy…
- Halo! Maturzyści! – erotycznie ochrypnięty ponownie zaskrzeczał z odbiornika - A pamiętaliście, że bielizna ma być na lewą stronę?
- Cholera! – krzyknęłam i pognałam do łazienki. W celach wywrotowych…
Wracając, puściłam całuska w stronę radia… Strach się bać co by było gdyby! Mi nie przypomniał!
Ponieważ do wyjścia z domu zostało jeszcze całe dwie i pół minuty, ponownie zasiadłam nad zimną już kawą…
- Zapomniałem dodać, że bielizna powinna być czerwona, ale o tym to pewnie maturzyści wiedzą – odezwał się znowu pan z radia.
Zaczęłam się nerwowo kręcić na krześle. Bo co ma zrobić maturzysta płci żeńskiej, który na ma na sobie bieliznę ze studniówki, na lewą stronę, ale nie jest ona czerwona? Jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji to wyłączenie odbiornika co też z bojowym okrzykiem
„Bujaj się!” – skierowanym do Zachrypniętego uczyniłam…

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Nivejko,
    regularnie ćwiczę przeponę u Ciebie i efekty są zadziwiające :-)))

    a widok takiego radia jest mi szczególnie bliski, bo mam takie w garażu, hołubię je, żeby przerobić na barek lub coś innego, podobnie jak kilka innych gratów na które nie mam pomysłu, ale wyrzucić nie dam za skarby świata!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Emmo :)
    Tez am takie radio. Z gramofonem na dodatek. Kiedyś słuchaliśmy na nich pocztówek dźwiękowych...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja obawiam się, że w dniu matury nie słyszała bym spikera ani kogolwiek innego, nawet gdyby ryczał przez megafon, cud, że cokolwiek słyszałam, znaczy się "lekki stresior" był;-)
    a tak w ogóle ktoś powinien spisać wszystko co trzeba mieć na sobie, przy sobie, obok siebie, aby te maturę zdać, bo, że wiedzę to wiadomo;-);-);-) chyba;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jazz...
    Jak człowiek wie że umie to się stresuje, czy nie zapomni i tak dalej... A jak nie umie to w zasadzie czym ma się stresować? ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. No i odczyniłaś, tfu, tfu, skutecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe... a ja nie dość, że na studniówce nie byłam, to jeszcze bieliznę miałam normalną i nie wywróconą na lewą stronę...i i tak zdałam śpiewająco. Ale może to dlatego, że u mnie wszystkie przesądy działają odwrotnie, z czarnymi kotami włącznie ;)

    P.S. co do zdjęcia z fotobloga chętnie się z Tobą podzielę, daj znak tylko gdzie przesłać ;). Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  7. o rany... ja miałam: ze studniówki, czerwoną, ale nie na LEWĄ stronę!!!!!!!
    teraz wszystko jasne...

    OdpowiedzUsuń
  8. A jak takich rzeczy nie wyczyniałam :) nic z tego... to chyba z lenistwa i niewiary... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z tego radia to czysta dywersja :D

    OdpowiedzUsuń
  10. hmmm no tak, stresi się, że umie, stresi się, że nie umie... jeden ogarniający zewsząd stres... ale za to pamięta się to ever forever, z perspektywy czasu bynajmniej nie jako coś koszmarnego a wręcz przeciwnie;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. a ja na przekór wszystkim scięłam włosy przed maturą:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Noooo, ten okrzyk bojowy, oraz pozbawienie pana redaktora głosu, to była jedyna słuszna decyzja. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać ....

    OdpowiedzUsuń
  13. Beatta...
    Czary mary i odczynione;)

    Athena...
    Czyli że jak ci kot czarny wejdzie w paradę to szczęście?
    PeeS. Adres jest w profilu :)

    Maura....
    No jasne że ciemne. Mimo że czerwone;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mała Mi...
    E tam... Po prostu wykuta na blaszkę byłaś ;)

    Magenta...
    Oraz zabobony! Zaścianek przez tego pana o erotycznym głosie przemawiał;)

    Jazz...
    Oczywiście. Bat szkoły po jakimś czasie jest pretekstem do tylko fajnych wspomnień. Bo czy warto pamiętać to co nie było fajne? NIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Beata...
    Toż to szczyt ... odwagi;)

    Akularnica...
    No jak co?
    "Znów za rok matura....";)

    OdpowiedzUsuń
  16. Co do kota - dokładnie tak jak piszesz! :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. To ja byłam mniej przesądna. I też bym wtedy miała problem z czerwoną bielizną. :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki Altheno:)

    Iw...
    Bo wtedy powszechnie dostępna bielizna nie dzieliła się na ładną i brzydką tylko na białą i czarną. Ewentualnie w kolorze majtkowego różu:D

    OdpowiedzUsuń
  19. ..jak ja zdawałam maturę to jeszcze nie było przesądów ...:):):)....

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja się spóźniłam na swoją maturę ustną z polskiego. Co prawda zdałam [nawet na piątkę ;-)], ale dotąd się zastanawiam, czy to spóźnienie i złowroga mina pani dyrektor nie były przepadkiem efektem braku na moich kobiecych kształtach bielizny ze studniówki. :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Też mnie do humanistycznej wcisnęli i obiecali, że za 4 lata nie trzeba będzie pisać z historii...
    Trzeba było... wrrr...

    a majtki miałam normalne, z gumką. Na prawą. I nie czerwone.
    Jakoś poszło:)

    OdpowiedzUsuń
  22. No, to jak ja tą mature zdałam, ja się pytam?
    Mnie do wyjścia poganiał rankiem Wojciech Mann - lekko pesymistycznie, nieco ironicznie, i odstresowująco. Majtki chyba jakies miałam, chociaż głowy za to nie dam bo byłam jak w transie. Matematykę zdawałam, chociaz bez przyjemności, historie także, ale już z własnego wyboru:) Teraz patrzę jak się mój maturzysta morduje ale czerwonych majtek u niego tez nie widziałam, no chyba że ma zdobyczne:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja też zdawałam w erze ,,przedmajtkowej''... Co nie znaczy, że udałam się bez! O czerwonych, obowiązujących na studniówce, takoż nie słyszałam do czasu, gdy problem dotknął córcię. Ileż mi przepadło! Buuu...

    OdpowiedzUsuń
  24. ja tam tylko boję się czarnego kota, zakonnicy, czarnej wołgi, a maturzystek (nawet w białej bieliźnie) NIE:))))))))))))))))))))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Już myślałam, że złapiesz za pędzel i czerwoną farbę :) Tym sposobem Ci cztery litery zafarbują, bo spocisz się w stresie i kolor puści:))) Dobrze, że jednak pokazałaś fucka zabobonom:)

    OdpowiedzUsuń
  26. W taki dzień jak matury, wierzy się we wszystkie zabobony świata, tak na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zawsze czulam (przez skore) ze mam cos wspolnego z Beata:) Tez sobie wycinalam grzywke w zabki zamiast sie uczyc. Ale ja nigdy nie mam stresa przed egzaminami, bo wiem, ze stres przeszkadza a nie pomaga, to na kij mi on potrzebny?
    Aaa melduje, ze nadrobilam zaleglosci czytacza, alem sie oczytala. Czy to znaczy, ze teraz moge uchodzic za osobe oczytana? ;))

    OdpowiedzUsuń
  28. świetne, hehe - no, ale nieprzygotowana byłaś na studniówkę... niestety ;D

    OdpowiedzUsuń
  29. Staruszka ze mnie - guseł i zabobonów wymienionych powyżej nie znałam w dniach matury mej... . Za to przygotowałam akcję odwetową - podawanie ściąg z matmy przez tajemne przejścia w piwnicy (klasa mat. - fiz., pomyłka życiowa;-)). Nie udała się konspiracja, ale i tak zdałam. Jutro, już w 2010 roku kończymy matury nasze, rodzinne - tj. Minia kończy!!!! Uffff!

    OdpowiedzUsuń
  30. MajaK...
    Pewnie jakieś były, ale byłaś ponad to :D

    Jolu...
    Jak ktoś przygotowany od zawsze, to nie musi majtek studniówkowych zakładać :D

    Ida...
    To znaczy, że jest nas dwie:D

    Pieprzu...
    W zdaniu matury bardziej pomaga brak zielonego... w głowie:D

    OdpowiedzUsuń
  31. Zgaga...
    W tamtych czasach kiedy zdawałam maturę zdobycie jakichkolwiek majtek graniczyło z cudem...;)

    Holden...
    Mnie maturzystki tez niestraszne;)

    Nika...
    Chyba za małej wiary byłam, żeby się o farbowanie majtek pokusić;)

    Gosia...
    jak nie pomoże to i nie zaszkodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Stardust...
    Stres potrafi też mieć pozytywne działanie:) To jak z tremą...;)

    Kwaku...
    Kurde blaszka! Grunt, że jakoś poszło:)

    Anulka...
    Szczęśliwi ci co guseł nie znają:) Chociaż z drugiej strony jest na co zwalić winę, w razie porażki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz