Kleszcz


Wygląda na to, że klawe życie to ma tylko cysorz. Bo tak; cesarzowo ma fajno i musi nic. Cała reszta ma przechlapane. Taki Nadworny na ten przykład...

- Choryś? - zapytałam troskliwie widząc zielony deseń na twarzy stojącego w drzwiach Nadwornego. Przy czym stojącego to chyba za dużo jednak powiedziane-napisane. Powinno być "słaniającego się na ostatnich nogach". Spojrzał na mnie karcąco. W wolnym tłumaczeniu miało to oznaczać ni mniej ni więcej, tylko tyle, że pytania, na które odpowiedź jest widoczna gołym okiem są zbędne i świadczą o kompletnym braku inteligencji. Miał absolutną rację. Moja inteligencja w sobotę, w pierwszy dzień wakacji śpi sobie w najlepsze i ma w nosie to co o niej myśli Nadworny i reszta świata z cysorzem włącznie.
- To co się szwendasz po porządnych ludziach? I zarazę siejesz!- zaatakowałam sposobem pieska pokojowego. Kwoka domowa wzięła górę nad miłością bliźniego zbłąkanego wcale nie przypadkowo w progi domostwa. Pisklęta należy chronić!
- Gupia! - chciał krzyknąć ale wyszło mu to raczej żałośnie - Kleszcz mnie dziabnął. I mi go usuwali.
Zważywszy na nietwarzową zieleń oraz smętek w oczach nieskrywany, Nadworny wykonał morderczą robotę przemawiając tak długo. Klapnął przeto z ulgą na wyścielanym dzierganymi na szydełku poduszkami foteliku i zażądał czegoś na wzmocnienie. Najlepiej mięty. Domowej i mocnej.
Proszę bardzo, panie Nadworny. Mięty ci u mnie dostatek, żeby nie powiedzieć nadmiar.
- To gdzie Cię ten kleszcz dziabnął? - zapytałam niosąc dwa aromatycznie pachnące kubki. Sobie też miętkę zaaplikowałam, nie tyle dla towarzystwa czy w ramach solidarności co w obawie o dywan świeżutko wyprany. Nadworny to co prawda mocne chłopisko, w gębie i na siłowni i jak trzeba worek ziemniaków do piwnicy zatachać, ale na widok byle otartego kolana blednie, a nawet zielenieje, a co dopiero taki kleszcz na własnym organizmie krwią opity! Strach, że wszystko co zagościło w żołądku, natychmiast ma ochotę wydostać się na światło dzienne, był więc uzasadniony.
- W plecy - powiedział ze zbolała miną.
- A przyszedłeś w celu? - zapytałam bez ogródek.
- Przeszkadzam ci? - błyskawicznie zamienił minę zbolałą na obrażoną - Mogę sobie iść - i dla lepszego efektu zaczął nawet czynić przygotowanie do udania się w kierunku domu, albo bliżej nieokreślonym.
- No dobra to zapytam inaczej. Przyszedłeś się napić czy w sprawie?
- I jedno i drugie - odpowiedział bezczelnie - W sprawie napicia się.
- Aha - powiedziałam i niemając zamiaru dopytywać o co jaśnie zzieleniałemu chodzi.
- Aha - spapugował jeszcze bezczelniej.
Trzy minuty bezwzględnie absolutnej ciszy ciągnęły się jak gumka w majtkach.
- Jasne... - westchnęłam ugodowo, bo język mnie swędział niemiłosiernie, a ciekawość zżerała - To powiedz mi z łaski swojej, o ile to nie będzie zbyt trudne, jak siła zmusiła cię do wyjścia z domu w takim stanie. Wyglądasz jak zdechłe.
Ups! To zdechłe wyrwało mi się zupełnie niechcący. Na szczęście Nadworny miał świadomość tego jaki widok sobą prezentuje. Zwiesił smętnie łepek i wymruczał;
- A myślisz, że to tak przyjemnie samemu chorować?
No tak. Syty głodnego nie zrozumie. Ja nie wiem co to samotne chorowanie, a Nadworny nie ma bladego pojęcia jak to jest jak się marzy o chwili tylko dla siebie bez ciągłego ;
- Mamo a on się na mnie patrzy!
Przyniosłam kocyk i podusię.
- Kładź się. I choruj na zdrowie - rozkazałam. Obłożnie chory na nieobecnego kleszcza nadworny dziwnie szybko i bez protestów wykonał polecenie. Klepnął podusię, naciągnął kocyk po czubek nosa i łypnął na mnie jednym okiem.
- Tylko nie oczekuj, że ci dotrzymam towarzystwa! - powiedziałam i poszłam sobie.
Nie odpowiedział. Bezczelnie zasnął jak niemowlę olewając mnie, miętę pachnącą orzeźwiająco i konwenanse. To ostatnie mogę mu darować, ale za resztę się zemszczę. Chociaż... ostatecznie to tylko mięta. Bez rumianku:)

Komentarze

  1. Ja go rozumiem. Człowiek jak chory to szczególnie potrzebuje towarzystwa.
    Tylko jak głowa boli, to niestety towarzystwo powinno być ciche.
    A Nadwornemu życzę zdrówka, taki kleszcz to łobrzydlistwo, parę razy mnie dziabnął, to wiem.
    Pozdrowienia i dla Ciebie za dobre serducho :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Iw...
    Towarzystwo dobra rzecz, ale dobrze czasami posłuchać ciszy :)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ze strachem czytałam, gdzież to ten kleszcz sie zasadził...a on TYLKO w placach był:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiesz co??? Zbyt wielką empatią to Ty się nie wykazałaś, wiesz????

    OdpowiedzUsuń
  5. A co z Zofią? Może ona z ochotą ukoiłaby ból Nadwornego?;-))
    Ciekawa konwencja odwiedzin – zamiast gadania godzina spania. Fajnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze ma z Tobą ten Nadworny :)
    tytuł mnie przestraszył, bo dziś ze spaceru przyniosłam jakiegoś robala pod swetrem, ale na szczęście nie kleszcz, bo miał skrzydełka.

    OdpowiedzUsuń
  7. xD ja tam nigdy kleszcza nie miałem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Straszna jestes - On przychodzi sie pozalic, szuka zrozumienia, bratniej duszy, a Ty podajesz goraca miete, otulasz kocykiem i zostawiasz w ciszy. Zadnego zrozumienia i brak wspolczucia;(
    Pozdrawiam i cierpliwosci zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. chory mężczyzna w dom-spokój w nogi:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedak...kleszcze są wredne...
    A ja tam chorować wolę samotnie bo mam przynajmniej ciszę i spokój. Chorość obłożna w tym przypadku nie miała miejsca, bo by nie był w stanie się przyczłapać :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czy się Nadworny po takiej traumie podniesie, biedaczek ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny, mam nadzieję, że go użarł zdrowy kleszcz.

    OdpowiedzUsuń
  13. No cóż, nie ma to jak podusia, kocyk, miętka i przyjazna dusza obok.
    Faceci coś maja z tymi kocykami i podusiami. Mój potomek dzisiaj, wyjeżdżając na kolonie zwinął w łapkę wyżej wspomniane, bo bez nich ani rusz, a do walizki się już nie zmieściły - i ja tez nie :(
    Tobie ciszy i cierpliwości, a Nadwornemu szybkiego powrotu do stanu używalności życzę.
    Buziam weekendowo

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja całkiem na serio spytam: dostał antybiotyk? Bo tu nie ma żartów...

    OdpowiedzUsuń
  15. Beata...
    Trzeba mieć plecy! Żeby mieć na plecach;D

    Akularnica...
    Następnym razem się poprawie i przyniosę jeszcze termofor;)

    Jolanta...
    Co kraj to obyczaj, co dom to obyczaje. Nadworny przyłazi się wyspać;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Emma...
    W razie jakby co (odpukac) to pamietaj; wykrecać, nie wyrywać! :)

    Kwaku...
    Ta dzisiejsza młodziez! Ja w twoim wieku, to ...;)

    Iwa...
    Szweda sie! zamiast w ciszy chorować na nieistniejacego kleszcza;)

    OdpowiedzUsuń
  17. OLQA...
    Od powietrza, głodu, ognia i chorego faceta w domu uchowaj nas...;)

    Athena...
    Chłop to nawet jak ma katar to obłożnie chory;)

    Beatta...
    Może jednak uda mi się go podnieść z klęczek;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Magenta...
    Noż w mordę! badania mu chyba, temu kleszczu, niezrobili! :D

    Gosia...
    A bo te walizki jakies małe robia, że się mama nie mieści. A przynajmniej kiecka;)

    Zgaga...
    No masz! i dobiero teraz mi o tym piszesz? :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Biedaczek.
    A ta jego Zofia? Tylko od parady?

    Po raz kolejny się sprawdza przysłowie niedźwiedzie, że prawdziwych przyjaciół....:)

    OdpowiedzUsuń
  20. A nie mógł tej mięty wylać na siebie zanim poszedł w kleszczowe terytoria ?:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ida...
    Z Zochą to ja sobie porozmawiam! ;)))

    Anaste...
    Wiesz jak to jest, jakby człowiek wiedział że się przewróci to by się położył;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Trzeba bydlę ekshumować i zrobić mu autopsję :D
    Mój kolega kolejny rok z rzędu leczy boreliozę, straszna franca.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zero empatii:)))))
    Nie wiem jakim cudem, ale zawsze narobie sobie u Ciebie zaleglosci, ale potem czytam wszystko hurtem i mam straszna radoche;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Bo mężczyźni chorują mocniej i bardziej im wszelkie dolegliwości dokuczają, dlatego wymagają tak troskliwej opieki. I dobrej na wszystko mięty. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja to mam specjalne kleszczołapki do wykręcania, nie wyrywania :))). Z kleszczami to nie ma śmiechu co Nadworny dobrze wygooglał i współczucia słusznie oczekiwał :)
    A kleszczołapki wyglądają tak: http://www.sklep.mampsa.pl/?p=productsMore&iProduct=557&sName=Kleszczolapki--Tick-Twister i działają, co jako włascicielka psa i kota potwierdzam :D

    OdpowiedzUsuń
  26. jejku...tez bym tak chciała, żeby mi ktoś podusię pod głowę i kocyk na blade ramionka narzucił. Zastanowię się czy nie oddać się kleszczowi na pastwę i potem wybrać się na północ w celu rekonwalescencji.:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Miałam kleszcza wbitego w ten miętki tłuszczyk po wewnętrznej stronie uda, tuż poniżej (...). Połowa szpitala patrzyła, jak lekarz mi go wyciąga, nurkując pod spódnicą. Lewą nogę kazał mi położyć na kozetce, żeby było pikantniej.

    OdpowiedzUsuń
  28. Aga_xy...
    Nawet bym nie przypuszczała ze jest specjalna anty kleszczowa wykręcałka;)

    Pieprzu...
    To może lepiej bez choroby. Klimat ci u nas doskonały:)

    Mamamarzynia...
    Się nie dziwie, ze patrzyli. Ostatecznie to z całą pewnością było to widowiskowe;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Magenta...
    Bydle występuje w dwóch kawałkach. Oddzielnie łepek, oddzielnie reszta... Ciężka sprawa:)

    Stardust...
    Jakie zero?! A podusia i kocyk?:)


    Aga_xy...
    Nawet bym nie przypuszczała że są specjalne wykręcarki do kleszczy;)

    OdpowiedzUsuń
  30. O bidula niedopieszczona:) Zołzik, że Nadworny jeszcze nie zakontraktowany, bądź nie do końca sparowany,to szerszej rzeszy czytaczy wiadomym jest, ale gdzie Jego mamusia? Nie daj Boże odeszła albo daleko mieszka. Nie ma go kto utulić i pogłasiać po głowinie.Gdzie ja się pytam jest Zofija Cylupa, z braku mamusi, mogłaby troszkę pomatkować poszkodowanemu przez kleszcza. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nikuś, Zocha zajeta niesłychanie... Oczywiście to nie jest usprawiedliwienie, ale...;)))

    OdpowiedzUsuń
  32. może trza Nadwornego na badania kleszczowe wysłać? za łapkę potrzymać?

    OdpowiedzUsuń
  33. Miauka zgłaszasz się na ochotnika (czkę)? ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. A czy to coś, co siedzi na samym środeczku prawej gałązki mięty, to czasem nie jest kleszcz?

    OdpowiedzUsuń
  35. Tkaitka...
    Nie sadzę, ale kto wie;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz