Zaderka

- A tego Ibisza pani znasz? -starszy pan, kolejkowy wyjadacz, z tych co to przed niejednym gabinetem swoje odsiedział zagaił kulturalnie. Powiało wielkim światem.
- Z widzenia - odpowiedziałam równie kulturalnie (żeby nie było że nie potrafię;) - Chociaż w zasadzie to z telewizji.
- A! Ja też, proszem paniom z telewizji. Bo niby skąd? - pan puścił zalotne oczko i uśmiechnął się szeroko ukazując pełen garnitur państwowych zębów - Ale widziałaś go pani po operacji? Wygląda jakby go zmumifikowali przy okazji.
- Może promocja była - zażartowałam sobie niewinnie - Płacił za zmarszczki a mumifikacja była w gratisie.
- Czyli, że bezpłatnie? - upewnił się.
- No tak jakby.
- To tak czy nie? - zdezorientowany kolejkowicz spojrzał podejrzliwie.
- Teoretycznie. Gratis wliczony w cenę zabiegu zapłaconego.
- Aha - przytaknął, ale na przekonanego nie wyglądał. Trudno. Z powodu wakacji, lenistwa oraz braku w zasięgu wzroku kredy i tablicy nie bardzo mam ochotę na prowadzenie wykładów z marketingu stosowanego. Powszechnie.
Kolejka tempem żółwia wyścigowego zbliżała się do upragnionej mety. Powoli wszyscy mieli dość kłapania szczeka, wymieniania chorób posiadanych i licytacji na wyimaginowane, czytania ulotek ostrzegających, przypominających, zakazujących, zachęcających. Oraz wszystkich innych dostępnych w przychodni przyjemności.

- A ty tu czego? - doktor z którym miałam przyjemność w jednej piaskownicy lepić babki z piachu i pic wino na ławce w parku po zdanej maturze, powitał mnie z wrodzoną uprzejmością.
- Chora jestem - odpowiedziałam niezrażona i rozsiadłam się na białym zydelku.
- Akurat - mruknął grzebiąc w kartach pacjentów - Żeby teraz chorować, to trzeba mieć końskie zdrowie.
- I psychikę ameby - dodałam usłużnie.
- A żebyś wiedziała!- w tej samej chwili zaswieciłamu się w głowie  żaróweczka ostrzegawcza - a właściwie dlaczego ameby?
- Bo mało skomplikowana. jednokomórkowa. Jak wolisz, może być pantofelka albo eugleny zielonej - pochwaliłam się pozostałościami wiedzy licealnej. Dla wzmocnienia efektu posłałam uśmiech numer 3. Jeszcze niewinny ale już ocierający się o flirt.
- Przyszłaś zabawić się w doktora? - zapytał podejrzliwie zerkając spod okularów.
- Powinieneś mieć dwie pary. Okularów znaczy. Takie jedne nad drugimi. Ja wiem, ze to śmiesznie wygląda, ale czego się nie robi dla...
- Mam dwie! - prawie ryknął. W każdym razie pozę przyjął lwią, gotową do ataku. Omal-omal. Się przestraszyłam.
- Jeszcze raz pytam czego!? I zapewniam, że ostatni raz po dobroci!
- Jak już wspomniałam, jestem chora. Bol....
- Rozbieraj się - przerwał mi brutalnie sięgając po stetoskop.
- To jednak się zabawimy?
- Kurde! Bo cię trzepnę! - wyglądał na wnerwionego. I raczej mi się nie wydawało.
- Serdeńko. Zapomniałeś dodać "serdeńko". A tak dokładnie to tam było "idź serdeńko, bo cię trzepnę".
Doktor, policzył w celach terapeutycznych do dziesięciu i łypnął prawym okiem. Nadal siedziałam na zydelku w stanie nienaruszonym (czyt. nierozebranym).
- Widziałaś kolejkę na korytarzu? Moja cierpliwość ma swoje granice - wysyczał - Rozbieraj się! Ale już!
- Twoja  szansa, kochanieńki, na zabawę w tatę-mamę, przeterminowała się o jakieś 15 lat. A te wrzaski nie robią na mnie wrażenia - powiedziałam spokojnie i wystawiłam paluszek wskazujący lewy - Tu jestem chora!
Pan doktor złagodniał w trybie nagłym i z wprawą oglądał miejsce boleści.
- Co to? - zapytał nieco bez sensu.
- Zaderka. Najprawdopodobniej dębowa, chociaż nie wykluczam opcji, że może być pochodzenia bukowego.
- Aha. A gdzie manikiur? - odpłacił pięknym za nadobne sięgając po telefon. Uprzejmie zażądał od siostry recepcjonistki zestawu i odłożył słuchawkę.
Po chwili w drzwiach stanęła zadyszana pielęgniarka, Jola objuczona dwoma zestawami.
- Nie wiedziałam który i na żmije też wzięłam.
- Słusznie. Oba się przydadzą, ale najpierw ten do amputacji poproszę - mruknął zakładając rękawiczki. Siostra medyczna nie bardzo zorientowana w relacjach miedzy nami stała zdezorientowana w progu nie wiedząc czy mnie ratować czy pozwolić sile fachowej czynić swoją powinność. Widocznie zdecydowała, że z szefem lepiej nie zadzierać bo wycofała się grzecznie i zamknęła za sobą drzwi, zostawiając mnie na pastwę doktora - sadysty.
- Do czego ten zestaw? - zapytałam niepewnie. Zapas  bohaterstwa gdzieś zniknął.
- Zamknij oczy - powiedział ignorując  pytanie i dobrał się do mojego biednego paluszka - A się cholera wbiła... Bladź...jedna...
Udało się. Już za trzecim podejściem, siły fachowej, ciało obce zostało usunięte. Fakt, że operacja się udała, a pacjentka przeżyła, doktor uczcił westchnieniem ulgi.
- Naprawdę nie musiałaś jej dobijać młotkiem, żeby tak głęboko wlazła - mruczał bazgrząc uzasadnienie dla użycia zestawu - Mogłaś, jak się już tak stęskniłaś, symulować migrenę. Na przykład.
- Nie sadzisz że przydałby się to jeszcze raz  zdezynfekować? - zapytałam ignorując te podłe insynuacje - Tak od środka?
- Nie zaszkodzi - odpowiedział puszczając oko.
- No to do wieczora - powiedziałam i pomachawszy zgrabną kukiełką na paluszku wskazującym lewym, udałam się do domu w celu poczynienie przygotowań. Nie można wszak ignorować zaleceń lekarskich;)

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Bardzo pożyteczna znajomość :))
    Mam nadzieję, że paluszek nie boli, ale chyba nie jest tak źle, skoro pisać możesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. no jak jeszcze powiesz,że dochtore przystojny,to sobie sama wbiję jakowąś dębinę:)

    i nie boli?

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz szczęście moja kochana Nivejko. Jak ja sobie wbiłam to później się wstydziłam lekarzowi przyznać gdzie, a jak powiedziałam w jaki sposób to i tak nie uwierzył:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znaczy drzazga doskwierała. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. :D
    Solidna dezynfekcja wskazana, zdecydowanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Iw...
    Wszystkie znajomości są przydatne. Nawet ta z Puszkinem;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taaak, okazuje się, że każdy pretekst dobry. Nawet drzazga nie ustalonego dokładnie pochodzenia...;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mijka...
    Przystojny niczym młody Bóg... pod czterdziestkę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pieprzu...
    Śmieję się niniejszym jako ten przysłowiowy głupi do sera... na wspomnienie posta, w którym to znamienne w skutki zdarzenie opisałaś;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Matylda_ab...
    Oj, doskwierała;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Akwarelia...
    Solidna dezynfekcja nigdy nie zaszkodzi. Od czasu do czasu naturalnie;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Beatta...
    To jakieś insynuacje są! Drzazga występowała w czasie przeszłym dokonanym! A do dezynfekcji to faktycznie.... każdy powód jest dobry;D

    OdpowiedzUsuń
  13. W pedałówie miałam dziecięca nerwicę natrectw (czy jak to się tam zwie)...Otóz siadałam na książkach, pod łokcie podkładałam ksiązki, a to wsjo w obawie przed drzazgami ze szkolnej ławy. Wuefistka mnie nastraszyła, latającą boso po sali gimnastycznej, że mogę sobie drzazgę wbić a potem umrzeć od zakażenia. Nie wiedziała, że trafi na mój skrajnie neurotyczny przypadek heh...

    Fajnie mieć lekarza od drzazg, z którym dodatkowo można się wewnętrznie "wyjałowić" ;P

    Co do biżuterii...
    Nivejko, pewnie masz kompletną urodę, co to ozdupek nie potrzebuje, bo ją przycmiewają, a nie wydowbywają i podkreslają :)) Tylko pozazdrościć:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Magda...
    Moja córka, po wywrotce na drodze, została w ten sam sposób skutecznie przestraszona przez sąsiadkę. Zawzięcie wierzy, że na obtartym kolanie zostały jej kamyki, które wrosły w skórę...
    W sprawie biżuterii... to po prostu mi nie pasuje. Jedynie mała i delikatna. A podoba mi się coś zupełnie innego;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawiodłam się na Tobie- z lewego wskazującego to mogłaś sobie sama wydłubać drzazgę. Trzeba było wsadzić paluszek do spirytusu, potem obłożyć lodem w celu znieczulenia, a potem wydłubać igłą drzazgę i ponownie wsadzić palunio w spirytus. Co innego, gdyby Ci się to zdarzyło w paluszek prawy.
    Miłego)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bym mogła, Anabell, gdybym wcześniej młotkiem nie dobiła... żeby móc się z dohtorkiem spotkać i w kolejce pod gabinetem postać;D

    OdpowiedzUsuń
  17. ożesz!!!
    pod czterdziestkę??????
    w sam raz dla mnie:))))

    małolaty mnieu nie krencom:))))

    OdpowiedzUsuń
  18. No, krócy, ja to sama igłą w opuszkach grzebię... ale jak wiadomo - cel uświęca środki:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale Wy tak na serio..? Tak, no wiesz: "czegooo?". "bo cię trzepnę.." itd..
    ..czy tak dla "jaj"? :D

    OdpowiedzUsuń
  20. No jak pod czterdziestkę, to może i ja bym się wybrała...na jakieś nadmorskie wakacje :)
    Obawiam się,że odpiszesz jutro, bo dzisiaj ta dezynfekcja :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Nivejka już pewnie sterylna ;-)

    nie myślić ze sterylizacją :-D

    OdpowiedzUsuń
  22. ;) o... taka wewnętrzna dezynfekcja jest czasem bardzo wskazana :P a piątki to są szczególnie miłe... ;) miłego oczyszczania wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  23. No to i ja postanowiłam oczyścić się wewnętrzne z powodu zaderki...Cóż, że nie moja. Ale gdyby kiedykolwiek się przytrafiła - to ja będę przygotowana. Wewnętrznie.

    A Ibisz...
    łomatko

    OdpowiedzUsuń
  24. znam takie co pogryzły się z kleszczem niby nie dobrowolnie ale za to w miejscach intymnych

    OdpowiedzUsuń
  25. Lubiem takiego dochtora!...

    OdpowiedzUsuń
  26. Mijka...
    Mnie też nie! Małolaty dobre dla małolatek;D

    OdpowiedzUsuń
  27. Ida...
    Chcesz powiedzieć, że w całej okolicy nie ma ani jednego przystojnego lekarza? Nie uwierzę;D

    OdpowiedzUsuń
  28. Kate...
    Na serio! Że dla jaj;D

    OdpowiedzUsuń
  29. Aga_xy...
    Tadammmmmmmmm! Niespodzianka. Co prawda już jest jutro, ale przyjmując zasadę, ze jutro zaczyna się po prysznicu jest dziś. Zakałapućkałam? To znaczy, że jednak przeholowałam;D
    A doktor ma prawowita właścicielkę. I jest nie do ugryzienia;D

    OdpowiedzUsuń
  30. Emma...
    No nie! Mam nadzieje, że nie pomyliłam recept w tym amoku.I upale. I że nie doszło do sterylizacji;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mała Mi...
    Piątki są przemiłe. wszystkie. A szczególnie te pod wezwaniem dezyfekcyjnym;D
    Tobie również miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Madame...
    Wobec powyższego, uprzejmie informuje, że zaderka pochodzenia drewnianego, gatunku bliżej nieokreślonego, została z należytą sprawie powaga skutecznie zdezynfekowana. Odzewnętrznie i odwewnętrznie.
    Udział wzięli zgromadzeni i Madame dezynfekująca na odległość;)

    OdpowiedzUsuń
  33. OLQA...
    Desperatki? za nic! Nawet za cenę towarzyskiego dezynfekowania;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Zgaga...
    Ja też. I nie zapominaj, że byłam pierwsza;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Rozne mialam w zyciu przypadlosci, ale nie pamietam drzazgi.. chyba cos przegapilam;/

    OdpowiedzUsuń
  36. Hmm.. ja tam sobie drzazgi sama wyjmuję za pomocą igły :)
    A tak co do doktorów to się zastanawiam czy to jest zgodne z etyką by leczyli swoich znajomych. W gabinecie znaczy :D. Odkażanie wewnętrzne pomijam bo to jak najbardziej dozwolone :).

    OdpowiedzUsuń
  37. ha, przypomniałaś mi historię sprzed wielu lat. Do doktora z drzazgą, to tak jak do doktora czkając. Jedno i drugie dla niektórych jest taką byle jaka przypadłością, że aż wstyd do doktora iść. Ja też poszłam - po dwóch dobach czkania non-stop. Jaką ulgę poczułam, gdy po zastrzyku przestałam:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Stardust...
    Nic straconego. Idzie się do drewutni celem wydania polecenia gdzie jakie drewno pokładać. Oczywiście musisz wziąć do reki szczepkę jako pomoc naukową i gotowe;D

    OdpowiedzUsuń
  39. Magenta...
    Ranna, wieczorna i całodobowa;D

    OdpowiedzUsuń
  40. Antares...
    Jakoś nie widzę nic zdrożnego w leczeniu SIĘ u znajomego. Co innego gdyby był psychiatra.... Chociaż wtedy pewnie byłoby mi wszystko jedno;D

    OdpowiedzUsuń
  41. Iwa...
    O właśnie. Takie głupstwo, a jak męczy czkawa to tylko ten umęczony wie... po co do lekarza się wybiera.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz