Dworzec

Wchodząc na dworzec, pomyślała, że nie lubi wakacji. Wszyscy się gdzieś śpieszą, biegają, krzyczą i zajmują miejsca. Nawet nie ma gdzie usiąść. Kiedyś też się śpieszyła. A teraz nie. Pierwsze opamiętanie przyszło po czterdziestce. Mąż miał lekką zapaść. Postanowili wtedy, że zwolnią, że nie będą się tak zarzynać. Niestety nie wytrwali długo. Harowali jak robocze woły do kolejnego zawału.
- Trzeciego raczej nie przeżyje - powiedział kardiolog o wyblakłym spojrzeniu.
Nie było powodów żeby mu nie wierzyć. Ryszard poszedł na emeryturę. Dorota nadal pracowała, ale znacznie mniej. Bez szarżowania, bez nadgodzin, bez dodatkowych fuch.
Metaliczny głos poprzedzony typowym dworcowym gongiem poprosił o uwagę, zapowiedział czterdziesto minutowe opóźnienie pociągu, zastrzegł, że może to ulec zmianie i przeprosił w imieniu linii kolejowych za utrudnienia. Ci podróżni, którzy już stali w blokach startowych ponownie klapnęli na twarde ławki.
- Pan trzyma - jakaś kobiecina wstydliwie wcisnęła bułkę w rękę stojącego blisko miejscowego kloszarda. Zwiała zanim zdążył podziękować. Stał z tą bułą i rozglądał się po zapchanym dworcu. Wyglądało jakby też nie był zachwycony wakacjami i tym, że ktoś siedzi w jego sypialni.
- Dobra bułka nie jest zła - mruknął i rzucił się na skrawek wolnego miejsca, które właśnie przed chwilą zwolniła paniusia w opiętych dżinsach. Kołysząc solidnymi biodrami poszła do dworcowego baru. Tego najelegantszego, z przeszklona ścianą. Wyniosła kelnerka w obcisłej kiecce podeszła do biodrzastej i poskrobała coś na karteluszku. Zupełnie jakby nie mogła zapamiętać, że ma przynieść jedną kawę. Nawet jeśli z cukrem i ze śmietanką, to czy takie coś trzeba zapisywać?

Dorota rozejrzała się jeszcze raz po dworcu. Nigdzie choćby skrawka wolnej ławeczki.
- Kurna! Lato mamy - pomyślała i poszła w kierunku peronu. Tam też są ławki. I nie śmierdzi. Wszystkie dworce śmierdzą. Specyficznie dość. Nie wiadomo do końca czym. To taka jakby mieszanina potu, wyziewów z bud z hod-dogami, z kibli, z perfum elegantek.
Peron był niemal pusty. Można było wybierać miejsca. Usiadła zaraz przy budzie oferującej podróżnym różności; gazety, kanapki z szynką, oranżadę w butelkach na kaucję, prezerwatywy, dezodoranty, chustki ...
Względną ciszę przerwały turkocące głośno kółka olbrzymiej walizki. Biodrzasta opuściła gościnne progi eleganckiego baru i wturlała się wraz z dobytkiem na peron. Pasek przewieszonej przez ramię wielkiej torby wrzynał się w niebagatelny biust i brutalnie dzielił go na pół. Kobieta ciężko klapnęła na ławce stojącej zaraz na przeciwko. Kiedy uwolniła się od torby, biust ożył. Chwilę się mościła szukając najwygodniejszej dla siebie pozycji, po czym z czeluści torby wygrzebała bułkę i kawał kiełbasy. Gdyby zamiast mięcha miała w reku banana, można by pomyśleć, że ktoś kręci reklamę z Małyszem w roli głównej. Nawet jadła tak jak on. Ugryzła kawał kiełbasy, a zaraz potem buły, kiełbasy i...
- Co jest!? Do cholery?- w pierwszej chwili Dorota pomyślała, że to jakaś farsa, a potem, że los się z niej śmiejei nawet na wakacjach każe jej pracować. Kobieta nie mogła złapać tchu, aż w końcu padła na beton.
- Niech ktoś wezwie pogotowie! Szybko! - krzyknęła w stronę zbierających się gapiów. Sama wprawnie otworzyła nieprzytomnej kobiecie usta, ręką wyciągnęła niepołkniętą zawartość i rozpoczęła reanimację. Czynności wdychania i uciskania wykonywała mechanicznie. Nie myślała o nieprzyjemnym zapachu. Starała się nie widzieć ledwie pogryzionych kawałków żarcia, które walały się dookoła.
Karetka przyjechała w trzydzieści minut po wezwaniu. Dalszą reanimację prowadzili już lekarze pogotowia.

Dorota wstała z klęczek. Poplamione jasne rybaczki, do krwi zdarte kolana i brudne ręce.
- Gdyby nie pani, to ona by się zadusiła. Jak nic! - kobieta z kiosku, która wyniosła ofiarnie butelkę wody mineralnej i paczkę chusteczek trajkotała jak katarynka - Bo ja to pani w takich sytuacjach nic. Normalnie głowę tracę i już. A niejedno już tu widziałam.Oj niejedno, pani.
- Gratuluję pani doktor - elegancki mężczyzna w średnim wieku stanął przed Dorotą prezentując nienagannie białe spodnie i filmowy uśmiech - Świetnie sobie pani poradziła. Naprawdę doskonale. Ja też jestem lekarzem ale nie chciałem pani przeszkadzać.
- Ma pan koniak? Albo wódkę? - zapytała.
- Mam. Chce sobie pani golnąć? - zapytał drwiąco grzebiąc jednocześnie w eleganckiej teczce. Wyciągnął srebrna piersiówkę - Whisky. Może być?
Dorota bez słowa sięgnęła po butelkę. Przechyliła głowę do góry i wlała w siebie solidną porcję. Głośno przepłukała usta i wypluła wszystko wprost pod nogi pana doktora. Na nienagannie białych spodniach pojawiły się rdzawe plamki.
- Nie. Chciałam sobie usta zdezynfekować. Jestem pielęgniarką.

Źródło zdjęcia: http://lived1.blog.onet.pl/1,AR3_2008-03_2008-03-01_2008-03-31,index.html

Komentarze

  1. A ja tak lubię bułkę z kiełbasą...
    Jakże prawdziwy obraz naszej służby zdrowia. Nie dalej, jak w sobotę, kuzynka, też pielęgniarka opowiadała w podobnych klimatach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślę czy ja umiałabym przeprowadzić taką akcję ? Czy bym wpadła w panikę ? A może wręcz przeciwnie byłabym dzielna niczym ta pielęgniarka. Wiesz, że nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy mnie coś takiego nie spotkało i czasem się zastanawiam jak bym zareagowała? Dzielna ta Dorota nie ma co !!

    OdpowiedzUsuń
  4. hmmm... pracuje w służbie zdrowia i niestety to sama prawda...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kawał dobrze opowiedzianej histori!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli, że tak do końca bez "dodatkowych fuch" się nie da, albo inaczej, całe życie w pracy, nawet jak za darmo? Wakacje, tak...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciary były, czyli największy "szacun" :) Pozdrawiam ciepło, Nivejko ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. brawa dla pielęgniarki Doroty

    w 2 byłoby pewnie łatwiej no ale białe spodnie by się pobrudziły..

    OdpowiedzUsuń
  9. Voluś...
    Może twoja kuzynka jest moja koleżanką, która mi opowiedziała tę historię?:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ivon...
    Ja tez nie wiem. Zasady znam, wyszkolili mnie, ale nie wiem jak w praktyce by było:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fire.woman...
    Dzielna. Tylko, że kurna olek, zawsze na jej dyżurach się dzieje;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mika...
    Niestety wszyscy chyba mamy tego świadomość:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Maura...
    Prawdziwa historia. Niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  14. PeanutGirl...
    Noe nie da... Przeznaczenie dopada nawet w czasie wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tkaitka...
    Czasami żałuję, że nie była to zmyślona historyjka:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Euforka...
    Z całą pewnością łatwiej. Reanimacja to ciężka robota!

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie bardziej zastanowiła pierwsza częśc historii - a mianowicie pośpiech. Pędzimy, nieustannie za dobrobytem, zaślepieni, zagubieni , dostosowując się do innych, do trybu życia. Nie mamy już czasu dla siebie, nie chcemy mieć. Nuda nas niszczy, niemożność robienia czegoś pozbawia kreatywności...biegniemy...pędzimy w ręce śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przesłucham ją pod kątem kontaktów z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cleo...
    Nie mam czasu się nudzić. Może dlatego, że zawsze sobie znajdę coś interesującego do zrobienia. Ostatnio to blog:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Voluś...
    Tylko nie naciskaj. I delikatnie, z wyczuciem;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Są takie zawody, że człowiek właściwie wiecznie "na służbie". I dobrze, że splunęła temu doktorkowi pod nogi chociaż... mógł pomóc - we dwójkę się łatwiej reanimację prowadzi. To ciężka praca fizyczna przecież

    OdpowiedzUsuń
  22. Dopiszę się jeszcze:
    Kilkanaście lat temu moja zaprzyjaźniona lekarka pediatra reanimowała dziecko metodą usta-usta, aż jej samej krew z ust poszła.90 min? - jakoś tak.Wreszcie dojechali do szpitala...
    Dziecko uratowane.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja nigdy nie potrafiłam nauczyc się tej sekwencji wdechów i ucisków i własnie postanowiłam nosić ściągawkę w portfelu... choc, szczerze, wolałabym nie musieć jej uzywać :/

    OdpowiedzUsuń
  24. A pan doktor patrzył tylko i nie chciał przeszkadzać ...wzruszająca delikatność oraz takt, doprawdy.
    Trzeba się modlić w takim razie, żeby na takiego doktora nie trafić. Może nie chcieć również przeszkadzać nam chorować;-)))

    OdpowiedzUsuń
  25. Dobry alkohol odkaża najlepiej :) to pozytywny aspekt tej sprawy....

    Inna sprawa, że dramaty dzieją się wokół nas... obok nas... Dorota to widziała i mogła pomóc... a czasem nie widzimy, nie wiemy...

    OdpowiedzUsuń
  26. Antares...
    Są ludzie, którzy pracują tylko w pracy;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tkaitka...
    Podziwiam ludzi którzy są w stanie poświecić się dla innych, jak ta pani doktor:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Magda...
    Teorie znam, nawet ćwiczyłam na manekinie. Nie wiem tylko jak byłoby w praktyce:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Akularnica...
    Niestety, Leśna Góra i doktor Burski to tylko fikcja:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mała Mi...
    Nawet jeśli widzimy, to nie zawsze wiemy co robić. Strach potrafi nieźle sparaliżować:)

    OdpowiedzUsuń
  31. I dobrze mu tak, doktorkowi jednemu...! Ech, szaraczki, kto nas poratuje w razie choroby? Lekarz w eleganckich, białych spodenkach???

    OdpowiedzUsuń
  32. jeśli to prawdziwa historia, to ... wrrr :-/

    OdpowiedzUsuń
  33. to jest dzielność, a dzielności się nie nauczy, się ją ma albo nie. Pan 'doktor' nie miał i nigdy jej mieć nie będzie.
    Chylę czoła!

    OdpowiedzUsuń
  34. -Kim chcesz zostać Jasiu, jak dorośniesz?
    -Ministrem.

    Gubi się w niektórych świadomość i człowieczeństwo i właściwie nie do końca wiadomo, czyja to wina.

    OdpowiedzUsuń
  35. Anulka...
    Na szczęście nie wszyscy są tacy:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Magenta...
    Generalnie nie ma nic złego w byciu ministrem. Najważniejsze żeby to co się robi robić dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Cóż - często gęsto wyższej szarży nie chce się rączek brudzić. A pan doktorek zasłużył nie tylko na pralnię ...

    OdpowiedzUsuń
  38. Iw...
    Szarża, szarżą, trzeba być człowiekiem!

    OdpowiedzUsuń
  39. Doktorek piersiówkę posiadał, a chęci niesienia pomocy nie! Smutne...

    OdpowiedzUsuń
  40. Zgaga...
    Nie chciał przeszkadzać...:(

    OdpowiedzUsuń
  41. Doktorka to powinna jeszcze jeb*ac ta piersiowka w leb. No sie zagotowalam.

    OdpowiedzUsuń
  42. Nivejko...jak Ty piszesz! Jak ty piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  43. Ruszyła mnie ta historia. Masz taki styl co trafia do mnie w 100%, te emocje i obrazy....robi wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  44. zgrabna historyjka dobrze opowiedziana, można by dodać jeszcze kilkanaście rozdziałów o Dorocie i mężu...

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie myślałaś kochana o napisaniu książki? Wróże Ci sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Podziwiam ludzi , którzy działają zgodnie ze swoim instykntem i nie wahają się nawet sekundy . Ostatnio czytam często o tym , że ludzie nie widzą nic złego w strachu i braku reakcji , bo to takie ludzkie ... Dopóki nie przyjdzie im umrzeć na ulicy .

    OdpowiedzUsuń
  47. Świetne opowiadanie i rewelacyjna puenta:)

    OdpowiedzUsuń
  48. Stardust...
    Nie wystarczy być lekarzem, trzeba jeszcze być człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  49. Mira...
    Po polsku. Taką przynajmniej mam nadzieję;)

    OdpowiedzUsuń
  50. Bestyjeczka...
    Dzięki dobra kobieto:)

    OdpowiedzUsuń
  51. Anna...
    Kilkanaście rozdziałów? Łomatko, toz to by powieść była, nie post blogowy:D

    OdpowiedzUsuń
  52. Mota...
    To miłe, ale wiesz ja to jest. Są babki co na dwoje wróżą:)

    OdpowiedzUsuń
  53. Anaste...
    Sreach jest ludzki, jak najbardzie, brak reakcji wręcz przeciwnie. Jest nieludzki!

    OdpowiedzUsuń
  54. Albo wywiało mój komentarz albo czas zacząć się leczyć psychicznie. Omamy mam:) Zołzik w tym komentarzu co go nie ma, napisałam, że ten post obudził we mnie przeświadczenie, które od dawna tkwi w mojej głowie. Że będziesz kiedy sławną autorką. Mam nadzieję, że robisz coś,Ty wiesz co, w tym temacie. Ja ciągle czekam na pierwszy egzemplarz książki, z dedykacją:)

    OdpowiedzUsuń
  55. Nika...
    Bardzo ci dziękuję. Wiara ludzi w moje skromne mozliwości dodaje mi skrzydeł:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz