Uwaga baba!
Posiadanie psa, niesie za sobą ogromną odpowiedzialność. Takiego futrzaka albowiem trzeba bardzo często pocieszać. A posiadanie Nadwornego łączy się z tym, że nigdy nie wiadomo kiedy i z czym zadzwoni...
Telefon zadzwonił po pierwszym piwie. Książę małżonek właśnie dostojnie wyciągnął nogi i udawał, że bardzo pochłania go ... reklama w telewizji. Nie przeczuwając niczego złego odebrałam. Tym bardziej, że dzwonił Nadworny.
- Czego? - zapytałam jak zwykle uprzejmie.
- Nie z tobą chciałem gadać. Czemu odbierasz nie swój telefon? - Nadworny zaczął od wyrzutów - Dawaj Żandarmerię.
Bez słowa podałam znudzonemu kolejną reklamą mężowi telefon.
- Zgłupłeś? - odpowiedział leniwie - Nie da rady piłem... Co? ... No dobra, sam tego chciałeś...
- Do ciebie. Jednak - Książątko przekazało mi słuchawkę i ponownie zaległo z błogą miną na sofie.
Zanim zdążyłam ponowić zapytanie, Nadworny zarzucił mnie gradem słów zbędnych. A wystarczyło powiedzieć; przyjeżdżaj, jestem w potrzebie. Ewentualnie podać miejsce zbiórki.
Uprzedzając spekulacje, dodam, że oczywiście pojechałam. zrzędząc i klnąc na czym świat stoi. A stał na biedronkach, stokrotkach jasnych i tulipanach porąbanych. Podjęłam albowiem postanowienie, że wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne nie używam. I nie używam! No chyba, że mnie sytuacja przyciśnie do muru. To wtedy żeby sobie ulżyć nieco, rzucam biedronkami.
- Wskakuj! Przystojniaku! - zażartowałam ze stojącego pod latarnią Nadwornego. Nie to żeby mu przystojności brakło, ale głupszego miejsca nie mógł sobie znaleźć.
- Czy ty nie masz bliższej rodziny? - zrzędziłam biorąc zakręt z piskiem opon.
- Mam, ale nie zmotoryzowana. A Ula jeszcze nie jest moją rodziną. I ma dyżur - odpowiedział z przestrachem w oczach - Zwolnij!
- Spoko, gościu. Wiem co robię. To gdzie jedziemy? - uspokoiłam silnie przestraszonego Nadwornego. no dobra, usiłowałam uspokoić. Ze skutkiem mizernym. Siedział w pozycji gotowej do natychmiastowej ewakuacji.
- No jak gdzie? - odpowiedział niemrawo - Do domu!
- Mojego czy Twojego? Bo nie wiem jaki azymut obrać?
- Mojego. Nie lubię trójkątów - mruknął wpatrując się intensywnie w auto jadące przed nami.
- Cóż za ulga. Tak się składa, że ja też nie przepadam - odpowiedziałam uprzejmie i wzięłam kurs na chatę Nadwornego.
Jadące przed nami auto ciągle przykuwało uwagę mojego pasażera.
- Widzisz? Jak zarzyna silnik? Cały czas na dwójce sunie. I ma zaciągnięty ręczny! Baba! - Nadworny postawił diagnozę, która mnie w pewnym sensie dotknęła.
- Skąd wiesz, że baba? Co?- zaatakowałam. Z furią, która odbiła się na prędkościomierzu.
- Bo facet by tak nie jechał! - odpowiedział - I zwolnij.
- Jak mi się zechce. To zwolnię - warknęłam, ale z racji, że mi życie miłe zdjęłam nogę z gazu.
- O widzisz! Widzisz! - Nadworny zaperzył się - Jak jedzie! Od pięciu minut ma włączony kierunek! Że też jej to nie przeszkadza! Baba to baba!
- Po pierwsze nie możesz być pewien, że to baba. Faceci też czasami cierpią na zanik słuchu! - stanęłam w obronie kierowcy pojazdu.
- A po drugie? - z przekąsem zapytał Nadworny.
- A po drugie... - musiałam sobie dać czas na zmyślenie po drugiego - Może ma włączone radio? I nie słyszy. Albo mu żona gada nad uchem!
- Babie to najwyżej chłop nad uchem może gadać. Albo przyjaciółeczka świergotać o pierdołach - Nadworny i tak wiedział swoje i nie miał zamiaru dać się przekonać.
- Zakładamy się? - zapytałam, bo właśnie nadarzyła się okazja żeby sprawdzić. Autko zjechała na lewy pas z zamiarem udania się w kierunku odmiennym od naszego celu - O przekonanie?
Nadworny, łaskawie skinął głową na znak, że przyjmuje wyzwanie. Podjechałam do auta. Za kierownicą siedziała rudowłosa piękność. Jego Nadworna Mość miał na tyle przyzwoitości żeby triumfalnego błysku w oczach nie poprzeć zwyczajowym "wiedziałem".
- Trafiło się. Ślepej kurze ziarnko - mruknęłam niechętnie dodając gazu.
Źródło zdjęcia; http://www.zielonylistek.com/
Telefon zadzwonił po pierwszym piwie. Książę małżonek właśnie dostojnie wyciągnął nogi i udawał, że bardzo pochłania go ... reklama w telewizji. Nie przeczuwając niczego złego odebrałam. Tym bardziej, że dzwonił Nadworny.
- Czego? - zapytałam jak zwykle uprzejmie.
- Nie z tobą chciałem gadać. Czemu odbierasz nie swój telefon? - Nadworny zaczął od wyrzutów - Dawaj Żandarmerię.
Bez słowa podałam znudzonemu kolejną reklamą mężowi telefon.
- Zgłupłeś? - odpowiedział leniwie - Nie da rady piłem... Co? ... No dobra, sam tego chciałeś...
- Do ciebie. Jednak - Książątko przekazało mi słuchawkę i ponownie zaległo z błogą miną na sofie.
Zanim zdążyłam ponowić zapytanie, Nadworny zarzucił mnie gradem słów zbędnych. A wystarczyło powiedzieć; przyjeżdżaj, jestem w potrzebie. Ewentualnie podać miejsce zbiórki.
Uprzedzając spekulacje, dodam, że oczywiście pojechałam. zrzędząc i klnąc na czym świat stoi. A stał na biedronkach, stokrotkach jasnych i tulipanach porąbanych. Podjęłam albowiem postanowienie, że wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne nie używam. I nie używam! No chyba, że mnie sytuacja przyciśnie do muru. To wtedy żeby sobie ulżyć nieco, rzucam biedronkami.
- Wskakuj! Przystojniaku! - zażartowałam ze stojącego pod latarnią Nadwornego. Nie to żeby mu przystojności brakło, ale głupszego miejsca nie mógł sobie znaleźć.
- Czy ty nie masz bliższej rodziny? - zrzędziłam biorąc zakręt z piskiem opon.
- Mam, ale nie zmotoryzowana. A Ula jeszcze nie jest moją rodziną. I ma dyżur - odpowiedział z przestrachem w oczach - Zwolnij!
- Spoko, gościu. Wiem co robię. To gdzie jedziemy? - uspokoiłam silnie przestraszonego Nadwornego. no dobra, usiłowałam uspokoić. Ze skutkiem mizernym. Siedział w pozycji gotowej do natychmiastowej ewakuacji.
- No jak gdzie? - odpowiedział niemrawo - Do domu!
- Mojego czy Twojego? Bo nie wiem jaki azymut obrać?
- Mojego. Nie lubię trójkątów - mruknął wpatrując się intensywnie w auto jadące przed nami.
- Cóż za ulga. Tak się składa, że ja też nie przepadam - odpowiedziałam uprzejmie i wzięłam kurs na chatę Nadwornego.
Jadące przed nami auto ciągle przykuwało uwagę mojego pasażera.
- Widzisz? Jak zarzyna silnik? Cały czas na dwójce sunie. I ma zaciągnięty ręczny! Baba! - Nadworny postawił diagnozę, która mnie w pewnym sensie dotknęła.
- Skąd wiesz, że baba? Co?- zaatakowałam. Z furią, która odbiła się na prędkościomierzu.
- Bo facet by tak nie jechał! - odpowiedział - I zwolnij.
- Jak mi się zechce. To zwolnię - warknęłam, ale z racji, że mi życie miłe zdjęłam nogę z gazu.
- O widzisz! Widzisz! - Nadworny zaperzył się - Jak jedzie! Od pięciu minut ma włączony kierunek! Że też jej to nie przeszkadza! Baba to baba!
- Po pierwsze nie możesz być pewien, że to baba. Faceci też czasami cierpią na zanik słuchu! - stanęłam w obronie kierowcy pojazdu.
- A po drugie? - z przekąsem zapytał Nadworny.
- A po drugie... - musiałam sobie dać czas na zmyślenie po drugiego - Może ma włączone radio? I nie słyszy. Albo mu żona gada nad uchem!
- Babie to najwyżej chłop nad uchem może gadać. Albo przyjaciółeczka świergotać o pierdołach - Nadworny i tak wiedział swoje i nie miał zamiaru dać się przekonać.
- Zakładamy się? - zapytałam, bo właśnie nadarzyła się okazja żeby sprawdzić. Autko zjechała na lewy pas z zamiarem udania się w kierunku odmiennym od naszego celu - O przekonanie?
Nadworny, łaskawie skinął głową na znak, że przyjmuje wyzwanie. Podjechałam do auta. Za kierownicą siedziała rudowłosa piękność. Jego Nadworna Mość miał na tyle przyzwoitości żeby triumfalnego błysku w oczach nie poprzeć zwyczajowym "wiedziałem".
- Trafiło się. Ślepej kurze ziarnko - mruknęłam niechętnie dodając gazu.
Źródło zdjęcia; http://www.zielonylistek.com/
dwie rzeczy mnie uderzyły:
OdpowiedzUsuń1. tez tak mam że jak trza to zadzieram kiecę i lecę
2. nienawidzę jeździć z facetem jako pasażerem i słuchać tych jego mądrości o babach za kółkiem
pozdrawiam weekendowo :-)
ech myślałam, że to może jednak chłop będzie za tą kierownicą
OdpowiedzUsuńa to jednak baba.. no tak
ale faceci też czasami robią głupkowate rzeczy ;))
Fire.woman...
OdpowiedzUsuńPosiadanie przyjaciela łączy się nie tylko z przywilejami, ale i z obowiązkami. Jak trzeba to się zadziera i leci:)
Euforka...
OdpowiedzUsuńFaceci wcale nie są lepsi w te klocki mimo że każdemu się marzy kariera Kubicy;)
No tym razem była baba, ale nie dajmy sobie wmówić, że to standard. Codziennie mijam takie "baby" na ulicy w większości okazują się być płci męskiej, ale oczywiście ze stereotypem nie wygramy (tu szczególny ukłon w stronę blondynek, te maja najgorzej za kółkiem)
OdpowiedzUsuńMira...
OdpowiedzUsuńPo obu stronach zdarzają się drogowe ofermy. A stereotyp jest krzywdzący:(
Jak byśmy na to nie patrzyły - MY KOBIETY - wśród najlepszych malarzy nie ma kobiety, najlepszych kompozytorów - tak samo ...i wiele innych dziedzin, gdzie w ścisłej czołówce kobiet brak.My inaczej myślimy i inaczej robimy.Same wymieńcie, w czym jesteście najlepsze.
OdpowiedzUsuńA w zasadzie może się totalnie mylę...:)))
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńJest jedna rzecz w której wiedziemy prym; jesteśmy lepszymi matkami. Oczywiście, dla równowagi oni są lepszymi ojcami, ale to jakby nie to samo. Matka to matka;)
jak można jadąc z babą nadawać na inne baby za kierownicą? ja tego nie rozumiem..
OdpowiedzUsuńWiesz ile razy mój chłop mówił, że jedzie baba a tu bach jechał facet. Ale miałam wtedy satysfakcję hihiii :)
OdpowiedzUsuńBywają i męskie "blondynki za kierownicą", że się tak wyrażę :)
OdpowiedzUsuńJa jeżdżę całkiem dobrze, a z włączonym kierunkowskazem już na trasie widywałam niejednego pana! Nie mówiąc już o innych zagadkowych ewolucjach na tej drodze przez panów wykonywanych :)
niech oni się od nas wreszcie odczepią!
OdpowiedzUsuńja ostatnio zostawiłam samochód na światłach na kilka godzin i o północy ukochany musiał biegać po sąsiadach, żeby pożyczyć prostownik heheh - nasłuchałam się, że mi uszy spuchły. ale jak on zarysował karoserię w kilku miejscach, to zawsze nie była jego wina!
Trudno nie przyznać racji Nadwornemu. I ja 'babę' odróżniam niemal bezbłędnie. Do pary z 'babą' dołączę faceta w kapeluszu lub w czapce z daszkiem;))
OdpowiedzUsuńPowiadają jednakowoż, że kobiety są lepszymi kierowcami niż mężczyźni;-)
OdpowiedzUsuńAle tylko dlatego,że kobiet-kierowców jest mniej, dodają po chwili z satysfakcją.
A ja i tak wiem swoje;-) Że jesteśmy lepsze ...we wszystkim, prócz biegłości w obsłudze pilota TV, o!
Nie lubię jeździć z kobietami. To nie męski szowinizm, nie zazdrość, a przeogromna chęć przeżycia. Nawet nie wiem czy to reguła, ale niemal każda, z którą jadę, myli lewo z prawym. To dość stresujące.
OdpowiedzUsuńEl...
OdpowiedzUsuńSą ludzie (czyt. mężczyźni) którym bym czegoś takiego nie wybaczyła;)
Ivon...
OdpowiedzUsuńWiem, właśnie dlatego napisałam, że trafiło się ślepej kurze;)
Iw...
OdpowiedzUsuńKierowcy nie dzielą się na kobiety i mężczyzn, na blondynki i na brunetki tylko na dobrych i złych;)
Emma...
OdpowiedzUsuńTo normalne. Ale z drugiej strony... wyobraź sobie że posprzątałaś na błysk całą chałupę i wysypałaś na środek salonu kilo ryżu. Co wtedy? Ano sprzątasz i po krzyku. Ale niechby tak pan mąż zrobił albo dziecko! Oj dostałoby się im;)
Iva...
OdpowiedzUsuńZnacznie bezpiecznie (i mniej krzywdząco) byłoby nazywać takiego kierowcę gamoniem po prostu, bez wyzywania od bab i chłopów;)
Akularnica...
OdpowiedzUsuńA nawet jak nie jesteśmy w czym lepsze, to robimy mądrą minę i udajemy że jesteśmy specjalistki z certyfikatem;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńMój mąż nie ma takiego dylematu. Jeździ ze mną i nawet kiedyś podsłuchałam, że się nie boi. A że zrzędzi i chce przynajmniej głosem prowadzić? Przyzwyczaiłam się;)
Szacun moja droga. Ja bym pasażera wysadziła - tak w ramach solidarności jajników, albo chociaż nastraszyła ze porzucę.
OdpowiedzUsuńbaba to baba;) Przecież one to nie my - kobiety:)
OdpowiedzUsuńGosia...
OdpowiedzUsuńSą ludzie na których się nie można gniewać;)
Iva...
OdpowiedzUsuńJasne,baba to baba.I tyle;)
Czyli masz darmową nawigację ;)
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńJasne. Gdyby nie fakt, ze działa na obiad w przydrożnym zajeździe to byłaby darmowa;)
No tak skąd ja to znam :):):) Miałam podobną sytuację . Założyłam się z synem i okazało się że miałam rację , bo za kierownicą siedział łysy dres i jeszcze nam palca pokazał :)W Twoim przypadku zakładam zbieg okoliczności i przypadek :):):)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to kiedy odczytałam zdanie: "Telefon zadzwonił po pierwszym piwie" to zachciało mi sie piwa, no i sobie nalałam- piątek wieczorem i nigdzie jechać nie muszę:) A tak w ogóle to się Nadwornemu faktycznie udało, bo to nie reguła, że jak baba to....A w ogóle zaszantażuj go, że jak jeszcze raz wygra, ze niby baba bo... to po niego nie jedziesz i finito:) ***
OdpowiedzUsuńAnaste...
OdpowiedzUsuńTo jest tak jak z blondynka. Bo blondynka to nie kolor włosów tylko sposób myślenia. A baba to nie kobieta tylko każdy zły kierowca;)
Ania...
OdpowiedzUsuńNie mogę. Bo jak zaszantażuje, to to się przeciwko mnie obróci;)
To była wyjątka! :D
OdpowiedzUsuńMagenta...
OdpowiedzUsuńTa wyjątka? Potwierdzająca tego reguła?;)
Dziś akurat zdarzyło nam się jechać za wyjątkowo ,,dupowatym,, dresem! W beemwicy! Nie ma reguł!
OdpowiedzUsuńA jednak baba :P. Kiedyś widziałam jedną, która prowadziła samochód z pudlem na kolanach... Ręce opadają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;).
tak bardzo sie spiesze,juz wlasciwie powinnam siedziec w samochodzie,ale musialam doczytac do konca i...hahahahhaa super,ze doczytalam i wychodze z domu usmiechnieta od ucha do ucha i...wsiadam za kierownice...ale ruda nie jestem;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam jak coś piszesz. ma to sens, jest dowcipne i potrafi mnie rozśmieszyć. a dzisiaj porcji dobrego śmiechu mi brakowało , bo mam ogromnego doła...
OdpowiedzUsuńTrzymam stronę Nadwornego :) ale tylko do momentu, aż moja siostra musi mnie gdzieś zawieść, albo jest mi niezbędnie niezbędna ;D Przeczytałem z przyjemnością. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodobno rude to wredne może dlatego tak tepo jechała bo widziała Nadwornego w lusterku...wstecznym :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZa to faceci są tak pewni siebie za kółkiem, że kierunkowskazów używać nie mają zwyczaju. Jak chodzę po mojej "wsi" to co chwila się wkurzam, że kolejnemu trzeba kierunkowskaz potraktować sporym kamieniem, bo mu i tak niepotrzebny :/ wrrrr...
OdpowiedzUsuńNo, ale to Ty w jego oczach jesteś trochę jak chłop (czyli istota często wyższa, choć przecież wzrost niczego nie dowodzi ;) skoro się w taką pogawędkę z Tobą wdał? Ogólnie, myślę, że to wszystko to takie smutne próby rekompensowania sobie tego, że oni nie mogą być nawet tymi gorszymi matkami. Jak się zrozumie tę rozpacz, to można nawet wybaczyć ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam teorię na temat kierowców...Jej geneza oparta jest na domniemaniu, że najlepiej jeżdżę ja:) Bo pozostali to...biedronki :PPP
OdpowiedzUsuńNadworny z wozu, koniom lzej. Chocby mechanicznym. I babom ;)
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńOj nie ma. I bardzo dobrze:)
Wiedźma...
OdpowiedzUsuńWyraz "baba" stosujemy do takich właśnie BAB;)
Emocje...
OdpowiedzUsuńJa tez nie, ale nie nieutożsamiającym "baby" z konkretnym kolorem włosów;)
Inusia...
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak ktoś uwielbia:) Dzięki:)
Kwaku...
OdpowiedzUsuńWygodna filozofia. Bardzo wygodna;)
Czarny...
OdpowiedzUsuńMyślisz że byłą pod wpływem? Niewątpliwego uroku Nadwornego?;)
Antares...
OdpowiedzUsuńTo wszystko dlatego, że ludzie myślą, że oni, faceci znaczy rodzą się z umiejętnościami jeżdżenia;)
PeanutGirl...
OdpowiedzUsuńczasami, jak ludzie się"znają" płeć nie ma znaczenia;)
Madame...
OdpowiedzUsuńCzyli, że najgorsi kierowcy to nie baby czy chłopy tylko... biedronki;D
Beatta...
OdpowiedzUsuńKwestia przyzwyczajenia. Ewentualnie nastawienia:)