Przychodzi baba do lekarza...


... a lekarz gastrolog.

Pewną babę, dajmy na to Annę, strzyka, kuje, piecze, swędzi. Oraz ma całą masę innych, bliżej nieokreślonych dolegliwości. Również psychosomatycznych. Idzie więc baba, rada nie rada do dohtora....


- Wiesz co, właściwie to mnie już nic nie boli - Anka na widok aparatury do gastroskopii okręciła się na wokół własnej osi i gdyby nie czujność siostry Joanny służbowo, a prywatnie Aśki, czwartej do brydża, pewnie by się jej udało czmychnąć.
- O nie! Ja nie po to prosiłam doktora, żeby cię raczył zbadać w trybie awaryjnym, żeby ci teraz pozwolić uciec!
- Aśka, bądź człowiekiem! - Anka pisnęła skomląco i z przerażeniem zerknęła na Bogu silnik winną maszynerię - Ty widzisz jak to wygląda?
- Tak się składa, że co dzień, mam przyjemność to oglądać. I nawet używać. Spoko, będzie dobrze.
Zrezygnowana pacjentka usiadła ciężko na zydelku. I nawet pozwoliła sobie bez jęknięcia wbić wenflon w nadgarstek.
- Na wszelki wypadek, bo ty panikara jesteś - Aśka mruczała uspokajająco.
Minuty oczekiwania ciągnęły się jak gumka w majtkach. Muzyka sącząca się ukrytych gdzieś głośników, zamiast uspakajać denerwowała w dwójnasób. Jakiś hipokryta śpiewał właśnie, że "nic nie boli tak jak życie". Akurat! Pewnie nigdy nikt się nad nim nie znęcał chcąc sprawdzić co mu właściwie jest. Czemu strzyka, boli i swędzi.
Doktor wszedł. Jego pojawienie się zwiastował donośny stukot drwanianych trepów po szaroburej, terakotowej posadzce.
- No to co my tu mamy? - zapytał nawet nie patrząc na zdenerwowaną pacjentkę.
- Silnie przestraszoną mamy, panie doktor - siostra Joanna nie od aniołów bynajmniej przyszła ku pomocy cierpiącej na zanik głosu koleżance.
- To widzę - odpowiedział nonszalancko szorując łapy jak przed operacją - A poza tym?
- Bóle i mdłości. Dajemy "jasia"?
- Dajemy - doktor westchnął nieco smętnie strzelając rękawicami - To nam powinno załatwić również odruch wymiotny.

I to by było na tyle. Reszta jest milczeniem, czarną dziurą owiana mgłą medycznej tajemnicy. Innymi słowy, "jaś" spisał się doskonale. Gdyby nieprzyjemne pieczenie w gardle, można by pomyśleć, że nie stało się nic, nie działo się nic i w ogóle ostatnie pól godziny nie istniało. Tylko przystojna twarz doktora nauk medycznych pochylona nad dokumentacją i wydrukami z tej piekielnej maszyny, świadczyła o tym, że Bożena, mimo obaw była dzielna. I stawiła czoła wzywaniu.
- Ma pani nadżerki. Na szczęście w porę pani przyszłą i leczenie nie będzie długie i skomplikowane... - doktor przemówił w końcu. Głos miał z gatunku kojąco-uspakajających.
- Nad-żer-ki? - Anna wydukała powoli, myśląc jednocześnie o totalnym braku etyki- Uśpili mnie, zniewolili jakimś "jasiem" i zrobili co chcieli. Na nikogo już nie można liczyć. Na nikogo!
Całe szczęście myśl powyższa, jak i "to gdzie on mi , kurwa zaglądał" nie została wyartykułowana. Za to z całą pewnością wymalowała się rozległym pąsem wściekłości na obliczu bladej dotąd pacjentki.
- No. Bo nadżerki proszę pani można mieć nie tylko na babskich narządach... - doktor nawet nie próbował ukrywać uśmiechu satysfakcji. Żartowniś, w stetoskop kopany...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. A ja sobie po przeczytaniu tylko cichutko westchnęłam...A piszę po to, byś wiedziała, że tu byłam. Poprzedniego posta nie przeczytałam, za szybko...

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż napisać, że miałam... No miałam bo czegoż ja nie miałam;(
    Gastrofineroskopia jest i tak 'przyjemniejsza' od kolonoskopii. Powinna sobie zafundować i to badanie dolnego odcinka;)) Poznałaby całokształt siebie;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. każda "skopia" brzmi niemiło... brrrr...

    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam sie na zadnych -skopiach, dla mnie to jakas magia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałem ci ja nieprzyjemność przeżywania skopii z tej i tamtej strony. Nie dawano mi "jasia", a szkoda. Poziom tej usługi jest jednak niezwykle zróżnicowany. Od szalenie traumatycznego znęcania się nad wystraszonym pacjentem po cywilizowany zabieg, taki jak wszelkie inne.Pewnego razu gastroskopię robił mi młodzik, kolega szkolny mojej córki, który udawał że mnie nie poznaje, a za to oczoczo objaśniał młodym studentkom to, co było widać w przyrządzie.
    Było, minęło. Warto się badać, a cel uświeca srodki, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo żartobliwie opisana historyja:) Jeżeli chodzi o lekarzy, czy dla nich istneje jakaś strefa naszej intymności? :) Im chyba wszystko co w ludziach nie jest obce....a nam stres i pąsowienie się pozostało:) ***

    OdpowiedzUsuń
  7. Hihi. No popatrz Ty jak "gupi jaś" może "ogupić". Dostałam kiedyś strzała takowym jak mi polipy w nosie cięli. To był odlot:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Iva...
    Żadne badanie nie należy do przyjemności. No ale co robić... takie życie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ida...
    Pewnie dlatego, że się z kopaniem kojarzy;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Stardust...
    I obyś nigdy nie musiała się na tym poznać! Ci życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tatul...
    Pewnie, że warto. Tylko... tak trudno się zdecydować, a poza tym, te kolejki do specjalistów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania...
    Prawdziwi z tych lekarzy humaniści;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nika...
    Ja tez dostałam. Przed operacją. Było mi tak wszystko jedno, ze zapomniałam protestować
    -Panie Doktor, tylko blizna ma być mała;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojjj słyszałam że to koszmarne badanie :/. Niestety jeszcze nie słyszałam o przypadku podania głupiego jasia przy gastroskopii - teraz pierwszy raz się z tym spotykam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę się przyznać że czytając też odruchowo w pierwszej kolejności pomyślałem o nadżerkach na babskich narządach ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na mnie "Jasiu" czeka 14 października. I niestety nie jest to Jaś Wędrowniczek.
    A co do badań - kiedyś pisałem o Najlepszym Badaniu Świata :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ożesz,na bank zwiałabym!spod maszyny piekielnej!oprócz jasia musieliby założyć mi Nelsona!
    albo młotkiem w łeb.po co się męczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chyba żadne badanie, które wybiega poza wywiad medyczny nie jest przyjemne. Obyśmy nie mieli potrzeby za dużo o nich wiedzieć ;).

    OdpowiedzUsuń
  19. Gastroskopia jak sama nazwa wskazuje służy do nadżerania... ego pacjenta :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Póki co mnie omija ta -skopia. Na szczęście chyba, powinnam napisać. Jasiu, czy też Janek to na grypę ponoć dobry. RumJanek :), ale to na pewno wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Łoj, obawiam się, że nie ma takiej Joanny, która byłaby mnie w stanie zatrzymać w gabinecie ze "-skopią"...
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Ponoć we Wrocławiu za jedyne 2 tysięce papierów można już ...skopię zrobić bez atrakcji rurowych!Łyka się jakąś kolorową kuleczkę i po sprawie! O ile kto zamożny....

    OdpowiedzUsuń
  23. Brrrr....(a po chwili)...brrrr do kwadratu. Mnie nawet przed wizyta u dentysty trzeba dobrze zdzielić w głowę i obiecać lizaka,a potem zdzielić raz jeszcze bo inaczej nie da rady. Mam to genetycznie podarowane przez tatę, który zwykle mdleje u lekarza - także okulisty. Najgorsze, że sprzedałam histerię młodemu pokoleniu. Auć!

    OdpowiedzUsuń
  24. Antares...
    Ja szczerze mówiąc też pierwszy raz;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Sebastian...
    Bo to pierwsze skojarzenie. niestety:)

    OdpowiedzUsuń
  26. OLQA...
    Najlepiej wcale, ale jak mus to mus:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Voluś...
    W dzień Nauczyciela? No nie wiem czy dam rade trzymać kciuki;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Mijka...
    Tak się mówi, a potem się lezie. Jak przyciśnie;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Magenta...
    A to drań, nienapasiony;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ziemianin...
    No wiesz!? Tak duzia mencizna?;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Czarny...
    Ooooo? O nadżerce ego jeszcze nie słyszałam. A to może być słuszna koncepcja;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Aga_xy...
    Owszem, słyszałam o takiej terapii.Rum do gardła, Janek do łóżka;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Akwarelia...
    Ja to traktuje, jako zło konieczne. Trzeba to idę;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Zgaga...
    Łoj, to mnie nie stać na takie luksusy;)

    OdpowiedzUsuń
  35. gastroskopia pod narkoza to moje marzenie, już NIGDY nie pozwole sobie wepchnąć tej rury na żywca!

    OdpowiedzUsuń
  36. Pieprzu...
    No to narozrabiałaś. Trzeba było histerie schować do woreczka, woreczek na sznureczek i poczekać z uprawianiem fobii do czasu aż się dzieci usamodzielnią;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Beata...
    To do siostry Joanny (nie) od aniołów;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Byłam 2 razy.Fuj. Więcej nie pójde. Niestety czasem badanie jest konieczne.

    OdpowiedzUsuń
  39. Od samego czytania , człowiek robi się zdrowy :):):) Musiałam się poddać takiemu badaniu , ale na szczęście nic mnie nie nadżarło :):)

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie ma to jak subtelna nić porozumienia między lekarzem a pacjentem :D Sam termin gastroskopia wywołuje u mnie mrowienie, chociaż nigdy nie doświadczyłam tego na sobie....brrrr

    OdpowiedzUsuń
  41. Hmmmm...dać się uśpić, to jak dać się ubezzwłasnowolnić jednym słowem;-)

    OdpowiedzUsuń
  42. Kasia...
    Nawet tak nie mów. Jak będzie trzeba to pójdziesz:)

    OdpowiedzUsuń
  43. Anaste...
    Też mi przechodzi na samo słuchanie opowieści;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Bestyjeczka...
    Brrrrr... ciarki na samo puisanie"gastroskopia" mnie przeszły;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Akularnica...
    No w pewnym sensie. Ale dobrze że jest takie coś . Inaczej pewnie nie dałabym sie na stół operacyjny połozyć;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz