Wariat cz.2

Elwira swoim zwyczajem grała rolę pogniewanej na cały świat księżniczki. Na szczęście miała na tyle rozumu, żeby nie kłapać językiem. Doskonale wiedziała, że to i tak niczego nie zmieni, że te dziesięć dni są jego i tylko jego i że on pod żadnym pozorem nie zmieni zdania. Guzik go obchodził cieknący kran w kuchni i to że płytki w łazience należało wymienić. Przecież gdyby chciał to by został i przypilnował robotników. Ale nie! On musi jechać na tę śmierdzącą wieś i mrozić tyłek nad rzeką.
- Ryby, sryby – mruknęła wściekle pod nosem - Ryby to sobie można w sklepie kupić. Nawet lepsze bo od razu wypatroszone i bez ości.
Elwira wychodziła z założenia, że wszystko co można mieć za pieniądze powinno się tak zdobywać. Ryby były na szczycie. Po pierwsze ze względu na to że śmierdzą. Ryby jadali wyłącznie w restauracjach. pani Jadzia, dochodząca pomoc domowa, miała absolutny zakaz przygotowywania w domu potraw mogących zasmrodzić elegancką kuchnię.
- Coś mówiłaś kochanie? – Wiktor przytulił żonę pożegnalnie, nieco pośpiesznie ale nie na odczepnego. Tak, żeby potem nie wypominała mu przy byle niewyniesionych w porę śmieciach, że się nie pożegnał albo że zrobił to niezbyt przekonująco.
- Tak, zastanawiałam się czy wziąłeś polar. Może być zimno.
- Wziąłem. I kalesony też – musnął przelotnie upudrowany policzek i raźnie skierował się do drzwi – Lecę. Chciałbym dojechać przed nocą.
Wsiadając do lśniącej terenówki pomachał do stojącej w oknie nadąsanej Elwiry i zrobił gest symbolizujący rozmowę telefoniczną
- Taaaaaa. Trzy razy w rynnę, raz w parapet – mruknęła – Na tym zadupiu nawet nie ma zasięgu.

- Niech żyje wolność! – Wiktor przekrzykiwał odtwarzacz odkręcony na pełną moc. Głośniki dudniły obciachem. To określenie Elwiry.  Zawsze tak mówiła ilekroć słyszała gdzieś discopolowe rytmy. Dlatego nawet jej nie pokazywał takich płyt. Sam też słuchał tylko wtedy kiedy był sam. Trudno, pozycja zobowiązuje. Pan prezes nie może hańbić ucha bazarowo-biesiadnym badziewiem. Powinien być wielbicielem Chopina albo innego pitolenia. 

Droga do „wolności” nie była długa. Kilkadziesiąt kilometrów krajową dwójką, a potem jeszcze kilkanaście lokalnymi dróżkami. Znał te trasę. Od ośmiu lat jeździł w to samo, sprawdzone miejsce. Gospodarze; mrukliwy Roman i jego równie małomówna żona Hanka, bardzo mu odpowiadali. Nie marudzili jak wracał po nocy. Nie patrzyli wilkiem kiedy bladym świtem wymykał się chyłkiem z wędką i maszerował po skrzypiącym śniegu nad rzekę. Nawet przeklinanie przy oglądaniu wiadomości nie robiło na nich wrażenia. A może robiło? Tylko nic nie mówili. Ostatecznie Wiktor był dobrym klientem. I jedynym jaki się o tej porze roku trafiał. Po pierwsze dlatego że płacił; dobrze, od razu i bez marudzenia. A po drugie nie narzekał; jadł co mu Hanka podała i zawsze chwalił. I upierdliwy nie był jak inne miastowe.
Miał oczywiście swoje dziwactwa, ale kto ich nie ma?

Ostatnie przygotowania na powitanie miastowego gościa zostały ukończone. Roman, jeszcze raz sprawdził, czy aby wszystko jest tak jak sobie życzył.
- Kiedy ten dziwak przyjeżdża?- Hanka wychyliła głowę z ekskluzywnej łazienki.
- Cicho bądź kobieto! Płaci i wymaga - gospodarz skarcił żonę i wyszedł na ganek.
Ubłocona terenówka z piskiem opon zahamowała na podwórku...

cedeen...
Źródło zdjęcia:http://nicalbonic.blox.pl


Komentarze

  1. Ciekawe gdzie to pójdzie? Może "Dom zły"?

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu CeDeeN ? Nivejko, litości! Powieści drukowane w odcinkach są nie na moją XXI-wieczną niecierpliwość. Można gdzieś sobie kupić kolejne odcinki hurtem?

    OdpowiedzUsuń
  3. i cdn...?? a kiedy dalsze losy Pana Prezesa, bo się juz doczekać nie mogę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Maura...
    A bo ja wiem? Okaże się;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Voluś...
    Póki co to "na pustkowiu";)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mira...
    Racja. Odcinki były dobre w XIX wiecznej prasie codziennej;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Inusia...
    Jutro. O ile plaga egipska jakaś nie spadnie;)

    OdpowiedzUsuń
  8. I tu trafiłaś w sedno - panowie Prezesi wedle ludzi "powinni" jeździć na ekskluzywne wycieczki, słuchać snobistycznej muzyki...i w ogóle być snobami :). I tu można się bardzo zdziwić :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Nivejko no muszę Ci powiedzieć, że nieładnie tak przerywać.. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Antares...
    Ludzie sobie, a prezesi sobie... diskopolo słuchają;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Euforka...
    Jeszcze tylko raz. A potem się zobaczy;)

    OdpowiedzUsuń
  12. ... naprawdę "przycięte" internetowe pióro :) gratuluję !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nivejko,
    w tym kierunku powinnaś się rozwijać! - moim skromnym zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Emma...
    Staram się. Oraz mam chęci;)

    OdpowiedzUsuń
  15. eeee... co tak na raty? Ja już się wciągnęłam i ciekawość mnie pożre!

    OdpowiedzUsuń
  16. Bestyjeczka...
    To było przedostatni raz;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cięte pióro, to jak cięty język - z humorem (w jak najlepszym tego określenia rozumieniu), a że nie chciałam tego wyświechtanego frazesu jakim jest cięty język używać po raz kolejny to zabawiłam się w małe słowotwórstwo... u mnie to częste :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Khe Khe ja ten cedeen chcę już :) Miej litość Kobito !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Coraz lepiej się zapowiada:-) Oczekuję z niecierpliwością cedeenu:-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ty naprawde jestes dobra na ciwczenia cierpliwosci:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. ech, pogrywasz z nami, pogrywasz...

    OdpowiedzUsuń
  22. Rewelacja, po prostu rewelacja!!! Mając zaległości przeczytałam kilka postów wstecz i ja poproszę w formie książkowej :) I bardzo mnie zaintrygował pan prezes - proszę nie kazać mi czekać :) Pozdrawiam gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie mogę się doczekać następnej części. Nie wiem czy usnę. Nivejko, TY natychmiast coś drukiem książkowym musisz wydać!:))))) żeby móc całość przeczytać, jak już mieć zarwaną noc, to przynajmiej konkretnie, a nie tak, żeby w nocy rozmyślać co dalej:)))

    OdpowiedzUsuń
  24. ożeszwmordekurde... co dalej?
    Pan i pani prezesowa warci siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mika...
    Teraz rozumiem! to tak z angielska; skróciłaś;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ivon...
    Sorry. mam nadzieję, że jutro:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ladybird...
    Teraz to dopiero się boje;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Stardust...
    Wszystko przez to, że nie umiem tak szybko jak Ty;) Dajesz cedeena niemal natychmiast:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Anna...
    Nic podobnego! Nawet bym nie śmiała:)

    OdpowiedzUsuń
  30. W drodze...
    Powiem ci w blogowym sekrecie, ze mnie tez ten facet intryguje;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Diuk...
    Niestety nie miałabym co drukować. No chyba że posty :)

    OdpowiedzUsuń
  32. OLQA...
    Jak to mówią; swój swego pozna;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Złośliwie to robisz??? Człowiek się zaczyta, a tu buch i cedeen;-(
    Poczekam aż Wiktor wpadnie do przerębli, a uratuje go mała syrenka i siedmiu krasnoludków;-)))
    Od dzisiaj nie znoszę cedeenów, o!

    OdpowiedzUsuń
  34. Nadgonilam w samą por: wariat przyjechał :)

    OdpowiedzUsuń
  35. prawdziwa wolność jest tam, gdzie ją odnajdujemy, wszystko jedno co robiąc:) Myślę, że każdy z nas w pewnych sytuacjach staje się dziwakiem. Jednak dziwak dziwakowi nie jest równy;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Cieszę się, iż nie wpadłaś na przykład na pomysł, by Czytelnicy przez tydzień mieli zgadywać, co dalej. Byle do jutra!

    OdpowiedzUsuń
  37. No ...coraz ciekawiej się robi:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Przeczytałam pierwszą i drugą część i jak na razie to Wiktor bardzo przypomina mi mnie , a nie czyjegoś męża :):):) Czekam na ciąg dalszy :):)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz