Wariat cz.3


Roman odliczył w myślach do dziesięciu, przypomniał sobie przelew na okrągłą sumkę, który rozgościł się na jego koncie i powtórzył mantrę; jeden, dwa, trzy... Podobno liczenie pomagało w koncentracji. Do spotkania z gościem przygotowywał się już co prawda od kilku dni, ale jak to mówią; początki zawsze są najgorsze. Najważniejsze to płynnie wejść w rolę i ją zagrać. Najlepiej jak się umie.
- No i co taki brudny? Co? - Roman pokrzykiwał na gościa wysiadającego z auta. Lśniący czarny lakier przebłyskiwał gdzieniegdzie spod warstwy błota.
- Umyć? - Wiktor zapytał niepewnie.
- No a co? Takie brudne ścierwo chcesz mi wstawić do garażu? Niedoczekanie Twoje! - ryknął najgroźniej jak umiał. Odwrócił się i poszedł do domu.
- No to się zaczęło - Hanka zapiszczała. Tym razem z kuchni.
- No. Pierwsze koty za płoty - Roman rozsiadł się w kuchni i pociągnął łyczka wystygłej herbaty - Nie martw się. Te dziesięć dni przeleci i wrócimy do normalności.
- Naszej czy jego?
- Każdy do swojej.

Było już porządnie ciemno kiedy skończył. Wszedł do domu i położył kluczyki na kuchennym stole. Romek z Hanką siedzieli rozparci na krzesłach.
- Na co czekasz? - gospodyni warknęła groźnie - Siadaj i jedz!
Wiktor posłusznie usiadł na wskazane miejsce.
- A ręce myłeś? - Hanka zapytała zjadliwie - No jasne! Nie myłeś. Świnia! Co to? Chlew? Nie będziesz mi tu z brudnymi łapami do stołu siadał.
Potulny jak baranek Wiktor wstał i karnie powędrował do łazienki. Ze wstrętem spojrzał na ręce. Zimne, czerwone i spierzchnięte. Lodowata woda im zdecydowanie nie służy. Trudno, sam tego chciał.
Kiedy wrócił, gospodarzy już nie było. Na stole leżała kartka
"Żeby mi to było ostatni raz! Jak się nażresz to posprzątaj. Nie chcę widzieć ani jednego okruszka".

Zimny poranek nie rozpieszczał. W pokoju wiało chłodem, a grzejnik był ledwie odkręcony. Tak, żeby woda w rurach nie zamarzła. Wiktor bał się odkręcić go bardziej. Ostatniej zimy sobie pozwolił na ten nierozważny krok i został srogo ukarany. Musiał się do końca pobytu myć się w lodowatej wodzie.
Doskonale wiedział co ma teraz zrobić. Do jego codziennych obowiązków należało rąbanie drewna i rozpalanie w piecu. Musiał się z tym uwinąć zanim wstanie Roman. Hanka z reguły wylegiwała się dłużej. Wstawała około ósmej i zaczynała dzień od kawy. Dopiero potem leniwie brała się za przygotowanie śniadania.
- Coś dziś zimno, nie sądzisz? - zapytała męża szczelniej otulając się zwiewnym szlafroczkiem.
Roman spojrzał na Wiktora z wyrzutem.
- Słyszałeś? Zimno! Leniu jeden. Nie napaliłeś!
- Ależ napaliłem - odezwał się nieśmiało. Strach, że zostanie ukarany całkowitym zakręceniem grzejnika kazał mu natychmiast biec i podłożyć do pieca.

Codzienny rytuał rąbania drewna był niczym wyzwolenie. Wiktor stawiał na pieńku kawał drewna i z głośnym wrzaskiem rzucał się na niego z siekierą. Drewno przybierało postaci wrogów. Raz było prezesem konkurencyjnej firmy, innym razem dyrektorem banku, albo kimś pozornie niewinnym. Taką na ten przykład sprzątaczką biura, która wbrew zakazom poukładała jego papiery według własnego widzimisię.
Wrzaskom towarzyszyły wyzwiska. Wiązanki przekleństw leciały w powietrze i unosiły się z wiatrem. Na szczęście był położony na zupełnym odludziu i nikomu to nie przeszkadzało. Nikomu oprócz gospodarzy...
- Ja tego dłużej nie wytrzymam. Obiecaj że to ostatni raz! - Hanka biadoliła przytulając się do męża.
- Obiecuję. Też mam dość.

Czarna perła majestatycznie wytoczyła się z garażu. Siedzący za kierownica Wiktor wyglądał na zadowolonego. Widać było, że solidnie podładował akumulatory. Patrząc na ręce pomyślał o żonie. Elwira znowu będzie marudziła, że wygląda jak wieśniak, że wstyd się z nim pokazać. Zaraz zawoła zaufaną manikiurzystkę i będzie musiał się babrać w jakichś babskich świństwach. Wychylił się przez okno i zawołał radośnie do gospodarzy;
- Dzięki! Było super. I do zobaczenia za rok - krzyknął radośnie do osłupiałych gospodarzy. Wiedział coś czego oni dopiero mieli mglistą świadomość. Zatęsknią za nim. Może nawet już tęsknią. I odliczają dni do następnego razu.
- Jak miło wracać do cywilizacji - powiedział sam do siebie mknąc krajową dwójką w kierunku ciepłego domu. I żony. I władzy...
K O N I E C
...z tym że nie na pewno;)
Źródło zdjęcia: http://koniec-swiata.eu/

Komentarze

  1. Liczę, że nie jest to definitywny koniec bo czyta się to jednym haustem :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. nazwałabym to samoterapią i tylko podziwiać za umiejętność dobrania sobie tej właściwej, która ładuje akumulatory na tak długo oraz za odwagę, która pozwala na wyjście z codziennego pancerza, by na chwilę być samym sobą.
    Niezwykle ciekawa opowieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i teraz nie zasnę, dopóki nie dowiem się, cóż takiego ma Wiktor na owych gospodarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ivon...
    Nie wiem. Może mi się coś przyśni:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Iva...
    Podobno wystarczy zajrzeć w głąb siebie i się wsłuchać. Wtedy wiadomo co dolega ... duszy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Volus...
    Lepiej zaśnij. Może ci się przyśni. Z tego co wiem miewasz całkiem twórcze sny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne!:)) czyżby dr Jekyll i Mr Hide, tylko w małej dawce? Pisz proszę dalej Nivejko, bardzo proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezłą odskocznię sobie Wiktor wymyślił;-)
    Co by równowaga mu w życiu panowała;-)
    Oraz liczę na ten "koniec, z tym, że nie na pewno", chciałabym zobaczyć drugą szalę tej wagi;-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Diuk...
    Można tak powiedzieć. Wersja light;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Akularnica...
    O mamo! A to ci zagwozdka! Druga szala... muszę to przemyśleć;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy sposób na odpoczynek od codzienności ;).

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdumiewające.I niewiarygodne.Może gdzieś...ktoś...coś...

    OdpowiedzUsuń
  13. Pełen suspens :D uśmiałam się na ten "widok" prawie sado-macho hyhy. Pomyśl Nivejko o jakimś cyklu, bardzo dobrze się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozne sa metody na stres, chcialoby sie powiedziec, kazdemu jego wlasne niebo:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Co to ludziska nie wymyślą żeby sobie odmienić szarość życia codziennego :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rety! No faktycznie wariat, aż trudno było przewidzieć:) ***

    OdpowiedzUsuń
  17. Wyślijmy na te wakacje wszystkich naszych oświeconych rządzących. Na dłuuugie wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiedźma...
    Ludzie należą do różnych kółek zainteresowań;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tkaitka...
    Nie wiem. Może kiedyś, gdzieś, ktoś...;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bestyjeczka...
    Jak znajdę dobry temat to pomyślę. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Stardust...
    I dla każdego co innego to niebo znaczy:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Fire.woman...
    Ludzka wyobraźnia jest nieograniczona;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ania...
    Jeśli spodziewałaś się romansu to przepraszam;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Magenta...
    Oglądając dziś wiadomości pomyślałam o tym samym...

    OdpowiedzUsuń
  25. Matko! Ale sado-maso!! Zaskoczyłaś mnie absolutnie :) Jesteś rewelacyjna!!! Jak ty tego nie wydasz to będziesz... ;) :) A ja będę się chwalić, że Cię znam jeszcze sprzed tej zawrotnej kariery (która Cię niechybnie czeka :) )

    OdpowiedzUsuń
  26. :)) e tam, ciągnij to dalej, dopiero się zaczęło!

    OdpowiedzUsuń
  27. W drodze...
    Tfu tfu tfu przez lewe ramię... żeby nie zapeszyć;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przynajmniej było się z czego pośmiać! :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Maura...
    Jak mi oddasz nieco swojej kreatywności to pociągnę;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Tkaitka...
    W otaczającej nas rzeczywistości politycznej to chyba faktycznie lepiej się śmiać:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaraz, zaraz... Przecież Ty masz gospodarstwo agroturystyczne. Czyżby ze ,,szczególnymi'' atrakcjami?
    Nawet, jeśli to tylko marzenie, uwielbiam Cię!

    PS. Scena rąbania drew przypomina jako żywo ,,wyszalnię'' Lema...

    OdpowiedzUsuń
  32. Zgaga...
    Z atrakcji szczególnych to zwariowana, nieobliczalna gospodyni jedynie;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Facet z masochistycznymi skłonnościami :D. I tak upodobania ma dość męskie i niewinne - wiele żon nie pojęcia że np. ich mężowie się przebierają w damskie ciuszki, są gejami, w najlepszym wypadku łażą do domu uciech na panienki. Metoda na rąbanie drewna i rzucanie mięsem jak najbardziej prawidłowa :D. Opcją jest pójście do lasu i wywrzeszczenie swoich frustracji bądź walenie na oślep w worek treningowy do upadłego ;P.

    Super opowiadanie :) aż jestem ciekawa dalszego ciągu hihi... swoją drogą ciekawe jak się odstresowuje jego żona na wakacjach w Egipcie :D

    OdpowiedzUsuń
  34. boże, jakie to smutne :-(
    sorry, może powinnam się śmiać, ale mnie Wiktor raczej rozczulił na smutno :-(

    OdpowiedzUsuń
  35. Nic nie napisałaś o biczowaniu i łamaniu kołem, rozumiem, że pozostawiasz to mojej zdegenerowanej wyobraźni ? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Najważniejsze to znaleźć dla siebie jak najskuteczniejszą formę relaksu. Szkoda tylko tych sado-gospodarzy, za delikatni... dawaj go do mnie, czasem jestem w takim nastroju, że bym mogła go przeczołgać. On by się zrelaksował a mnie by złość wyparowała. Drzewo do porąbania już czeka.

    OdpowiedzUsuń
  37. Więcej tortur, krwi, krwi, krwiiii...aż, rozmarzyłam się:))) Piękny początek soczystej historii. Mam taka listę tych, którzy powinni na takie wakacje wyjechać...ach...znowu marzę:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Antares...
    Czasami trzeba odreagować, żeby nie zgłupieć;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Emma...
    Bo to jest smutne. Żartobliwa forma nie zmienia faktu, że to jest smutne:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Czarny Ptak...
    Tortury miały charakter bardziej psychiczny:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Mira...
    Jeśli dorwę kiedyś kogoś takiego to niezwłocznie skieruje do Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Po lekturze Waszych komentarzy, podstawcie sobie Tuska, Komorowskiego, albo małego rycerza pod Wiktora :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Pieprzu...
    Myślę, że lita w wielu przypadkach pokrywałaby się z moją. Szkoda, że to nierealne:)

    OdpowiedzUsuń
  44. Aga_xy...
    Może gdyby ci panowie zaaplikowali sobie taka terapie nie poniżaliby tak siebie i nas wszystkich:(

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie romansu! Ale takiego "uwalania się" się nie spodziewałam! Może mu by obóz karny do gustu przypadł? A tak męczy tylko tych biednych leśnych dziadków (p) i zmusza do sadyzmu:)

    OdpowiedzUsuń
  46. :) I dobrze! Czasem trza się sponiewierać, kiedy piastuje się wysokie stanowisko. Bo na tym niższym poniewieraniem zajmą się inni - nierzadko za półdarmo...
    ;))
    Pozdrawiam i czekam na

    OdpowiedzUsuń
  47. Nivejko zaskoczyłaś mnie totalnie, nie spodziewałam się tego po Wiktorze. Teraz tak patrząc na tytuł opowiadania to zastanawiam się czy najpierw powstał tytuł czy może jednak całe opowiadanie? :) Wariat, normalnie wariat :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz