Gołąbki
Gdzie kucharek sześć tam dwanaście cycków.
Pewna Zgaga, zapytała, a że opowieść za długa na komentarz to zamieszczam ją tu...
Szefowa kuchni, samozwańcza mistrzyni wałka i patelni opowiada, poleca i podaje "oryginalny" przepis na;
Gołąbki inaczej, zwane leniwymi, albo pożarskimi
Takie leniwe to one nie są. Śmiem nawet twierdzić, że więcej przy nich roboty niż przy tych tradycyjnie zawijanych w kapuchę.
Przepis na wspomniane leniuchy dostałam od mojej mamy, która tym samym chciała nadrobić zaległości w mojej kulinarnej edukacji. Bo przyznać trzeba, że zaniedbała tę dziedzinę koszmarnie. Pilnowała żebym czytała lektury, matematykę przynajmniej ściągnęła przed lekcją. Powiedziała co z czym prać i jak suszyć. Że Wpoiła zasady. Tylko o gotowaniu "zapomniała". pewnie dlatego, że kuchnia nie leżała w sferze jej zainteresowań, a za króla kuchni robił ojciec.Będąc świeżo upieczona mężatką potrafiłam zrobić kanapki i nie przypalić wody na herbatę.
Cytuję dokładnie. Tak jak było zapisane przez szanowną rodzicielkę moją, bo inaczej cała ta opowieść nie miałaby sensu;)
A dalej robisz jak mielone. Wiesz jak się robi mielone?
Wszystko razem wymieszaj i rób takie kotlety. No i w bułce poobtaczaj i usmaż na oleju.
Potem trzeba zrobić sos. To weź duży niebieski kubek i wymieszaj w nim składniki ;
Aha, a gołąbki to muszą być w jakimś naczyniu takim do zapiekania. Może być to co dostałaś w prezencie. To żaroodporne z pokrywką.
No i zapiekaj w piekarniku. Pewnie gdzieś z godzinę trzeba. Albo i nawet dłużej. Zresztą spróbuj wcześniej bo to piekarnik piekarnikowi nierówny.
Tak oto wyglądał przepis. Za każdym razem mimowolnie szukałam dużego niebieskiego kubka…
Pewna Zgaga, zapytała, a że opowieść za długa na komentarz to zamieszczam ją tu...
Szefowa kuchni, samozwańcza mistrzyni wałka i patelni opowiada, poleca i podaje "oryginalny" przepis na;
Gołąbki inaczej, zwane leniwymi, albo pożarskimi
Takie leniwe to one nie są. Śmiem nawet twierdzić, że więcej przy nich roboty niż przy tych tradycyjnie zawijanych w kapuchę.
Przepis na wspomniane leniuchy dostałam od mojej mamy, która tym samym chciała nadrobić zaległości w mojej kulinarnej edukacji. Bo przyznać trzeba, że zaniedbała tę dziedzinę koszmarnie. Pilnowała żebym czytała lektury, matematykę przynajmniej ściągnęła przed lekcją. Powiedziała co z czym prać i jak suszyć. Że Wpoiła zasady. Tylko o gotowaniu "zapomniała". pewnie dlatego, że kuchnia nie leżała w sferze jej zainteresowań, a za króla kuchni robił ojciec.Będąc świeżo upieczona mężatką potrafiłam zrobić kanapki i nie przypalić wody na herbatę.
Cytuję dokładnie. Tak jak było zapisane przez szanowną rodzicielkę moją, bo inaczej cała ta opowieść nie miałaby sensu;)
Gołąbki inaczej
- Kilogram. mięsa mielonego (wieprzowego)
- 2 jajka
- 1/2 szklanki suchego ryżu (nie gotowanego!)
- 1-2 łyżki kaszy manny
- 0,5 kg poszatkowanej kapusty, może być trochę więcej
- i przyprawy do smaku, może być Vegeta
A dalej robisz jak mielone. Wiesz jak się robi mielone?
Wszystko razem wymieszaj i rób takie kotlety. No i w bułce poobtaczaj i usmaż na oleju.
Potem trzeba zrobić sos. To weź duży niebieski kubek i wymieszaj w nim składniki ;
- sól,
- pieprz,
- ze 4 łyżki ketchupu,
- ze 4 łyżki koncentratu pomidorowego,
- ze 2 kostki rosołowe
- trochę Vegety i cukier (do smaku)
Aha, a gołąbki to muszą być w jakimś naczyniu takim do zapiekania. Może być to co dostałaś w prezencie. To żaroodporne z pokrywką.
No i zapiekaj w piekarniku. Pewnie gdzieś z godzinę trzeba. Albo i nawet dłużej. Zresztą spróbuj wcześniej bo to piekarnik piekarnikowi nierówny.
Tak oto wyglądał przepis. Za każdym razem mimowolnie szukałam dużego niebieskiego kubka…
haha, dzisiaj podobne robiłam:)
OdpowiedzUsuńMoje z mięsa mielonego, ryżu ugotowanego, kapusty poszatkowanej, przypraw wszelakich. Formuję jakby klopsy, układam w żaroodpornym naczyniu, zalewam sosem z robionym z koncentratu pomidorowego, wody, soli i pieprzy. Półtorej godziny na termoobiegu w temp. 185st.C i można palce lizać:))
Ja jednak chyba wolę te tradycyjne wiesz?;)
OdpowiedzUsuńJa też się trzymam przepisu, ale mojej babci, czyli dłłłłługo duszę w sosie pomidorowym na wolnym ogniu, nie w piekarniku.
OdpowiedzUsuńA i takie zawijane bardziej lubię, jak mi się kapustka podpiecze....
też takie popełniłam ...kiedyś...pychości:)
OdpowiedzUsuńjesos..ja nigdy nie robiłam gołąbków...z lenistwa!!!
OdpowiedzUsuńmoże czas zacząć?:)))
Poproszę 4 na wynos :)
OdpowiedzUsuńMnie by wyszły wróble, albo bociany.... tego jestem pewna;)
OdpowiedzUsuńZdanie powitalne - nooo super bomba
Gdzie kucharek 6 tam cycków 12
o ho ho !! suuuper!!
Nivejka, ja też, bo, nie wiem jak Ty, ja gołąbki tradycyjne robię migiem, choć maleńkie to i więcej ich. I jest to jedna z niewielu potraw jakie lubię robić. Nie jestem stworzona do gotowani;(
OdpowiedzUsuńZachęcam byś spróbowała z kapustą włoską. Są jeszcze lepsze.
Lubię te gołąbki, bo dla mnie są faktycznie szybsze do zrobienia i łatwiejsze, niż te zawijane w liście kapuchy;-))))
OdpowiedzUsuńZnowu to samo! Piksele tkają pod nos i udają, że to danie! Ech ci wirtualni kucharze :))
OdpowiedzUsuńCała Ja...
OdpowiedzUsuńBo te zawijane mimo wszystko lepsze:)
Kaś...
OdpowiedzUsuńDomowe żarełko zawsze pysznościowe:)
Mijka...
OdpowiedzUsuńBo ty do wyższych celów stworzona;)
Volus...
OdpowiedzUsuńTylko cztery? Co to jest dla takiego chłopa;)
Magda...
OdpowiedzUsuńTrzy razy liczyłam i za każdym razem mi dwanaście wychodziło;)
Iva...
OdpowiedzUsuńTez czasami robię z włoskiej. Mój mąż jednak woli z tej normalnej:)
Akularnica...
OdpowiedzUsuńMoże i faktycznie szybsze, ale w sumie... raz na jakiś czas mogę porobić dłużej;)
Magenta...
OdpowiedzUsuńTo straszne niedopatrzenie. Że tez jeszcze nikt wirtualnych stołówek nie wymyślił;)
Bosze...
OdpowiedzUsuńDzięki za anegdotkę zamówioną! Gdy mnie podstaw nauczała ciocia, nieodzownym sprzętem kuchennym była tzw. kwarta, przez męża z niemieckiego nazywana stufem, a przez tych, co z Lubelszczyzny, garnczkiem. To takie coś z uchem o pojemności ok. 1,5 litra.Głownie do mieszania i odmierzania. Nie miałam czegoś takiego, w posagu nie dali... Póki nie nabyłam, czułam się bezradna gastronomicznie. Ten sam egzemplarz od 33 lat, w użyciu minimum dwa razy w tygodniu.
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńU mojej babci, na Mazowszu, też funkcjonowało pojecie kwarty. Na wyposażeniu kuchni była kwarta, dwie kwarty i pół kwarty :D
Mam Twój niebieski kubek, jak byś robiła gołąbki inaczej :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoze bym sie i skusila na ten przepis, ale nie mam niebieskiego kubka i naczynie do zapiekania tez chyba niekoniecznie takie jak Ty dostalas na prezent... ;/
OdpowiedzUsuńGołąbki prawdziwe tak mnie przerażały swoim skomplikowaniem, że jakem dwie niemal dekady mężatka, tak ani razu się nie skalałam. Za to od kiedy odkryłam "te łatwe", to poczyniam regularnie. Oczywiście z lenistwa kapusty nie kroję nożem ale wrzucam w malakser i ciacha się sama. Reszta jak u Ciebie, tyle że też bez niebieskiego ... Pozdrawiam przed śniadaniem. :))
OdpowiedzUsuńZe mnie tez kiepska kucharka, ale ten rodzaj gołąbków znam i lubię bardzo :-)
OdpowiedzUsuńNiedawno robiłam tradycyjne, rozłożyłam gary, zawaliłam blat składnikami, obrałam i pokroiłam cebulkę, czyli najgorszą robotę odwaliłam, żeby nie było. Następnie, zawoławszy Męża Miniusia wycofałam się na z góry upatrzone pozycje. Gołąbki były naprawdę pyszne! Może za tydzień z r o b i ę wg Twojego przepisu ;)
OdpowiedzUsuńdoooobrze, że jestem po obiedzie..mam dystans..do czasu..do materiału...do wykonawstwa....co nie znaczy, że nie skorzystam...MNIAM!!!!!!!!!!!!!! Serdecznie pozdrawiam..Ania
OdpowiedzUsuńGołąbki, mhmmm pyszności ;). Ja zapewne też bym się automatycznie rozglądała za niebieskim kubkiem ;).
OdpowiedzUsuńOrzeszku włoski! Ja też nie mam takowego kubeczka. Gołąbków nie będzie (mięso mogłabym zamienić na coś innego, cosik vege, ale kubeczek??? No way!
OdpowiedzUsuńPonieważ sprawy kuchni bardzo mnie interesuja, więc wróce tu jeszcze niejeden raz- podpatrzyc przepis przy gotowaniu...:)))****
OdpowiedzUsuńCzarny...
OdpowiedzUsuńTylko jak my się nim będziemy dzielić? Tak na odległość?:)
Stardust...
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że kubka tez nie mam. A naczynie? Pamiętam, że się stłukło. Nie pamiętam tylko okoliczności;)
Mira...
OdpowiedzUsuńTeraz to nawet moja mama maszynowo kapuchę sieka. Przepis jest sprzed 10 lat:)
Fire.woman...
OdpowiedzUsuńNa szczęście dla nas teraz można kupić wszystko. Z napisem "jak domowe";)
Beatta...
OdpowiedzUsuńTeż mi bardzo smakuje jak mnie inni karmią;)
Pchełka...
OdpowiedzUsuńNa coś ten czas trzeba marnować. ja na ten przykład bardzo lubię robić pierogi. Mogę sobie wszystko przemyśleć;)
Wiedźma...
OdpowiedzUsuńNiebieski kubek to po prostu symbol maminych przepisów;)
Anulka...
OdpowiedzUsuńNiektórzy robią wegetariańskie gołąbki, ale to chyba raczej te tradycyjne;)
Nivejko, a można dać włoską kapustę zamiast tej zwykłej? Bo tej zwykłej to ja nie lubię. A włoską
OdpowiedzUsuńto nawet taką duszoną na masełku z pokrojonymi suszonymi morelami.
Miłego, ;)
Ania...
OdpowiedzUsuńTo zbyt duża odpowiedzialność dla mnie. Lepiej poszperaj po kulinarnych blogach. Polecam Ivon i BareYę;)
Anabell...
OdpowiedzUsuńZ włoska nie próbowałam, ale skoro nadaje się do tradycyjnych gołąbków to i tu się powinna sprawdzić:)
Boski przepis! Najbardziej urzekło mnie to siekanie kapusty na bluzce :))) I niebieski kubek :)
OdpowiedzUsuńGołąbków muszę spróbować, bo akurat kapustę mam :)