Kelner! "Śniadanie do łóżka"... poproszę!
Wszystkie tygryski, nawet te najbardziej rozbrykane i wymagające, lubią być od czasu do czasu rozpieszczane "Śniadaniem do łóżka". Taki posiłek może ale nie musi być arcydziełem sztuki kulinarnej. Wystarczy jeśli będzie smaczny i elegancko podany.
Takie właśnie jest śniadanie upichcone przez Krzysztofa Langa, który najpierw napisał, a potem wyreżyserował dość banalną ale nie pozbawioną wdzięku, komedię romantyczną uwikłaną w polsko-warszawskie realia. Reżyser i scenarzysta w jednym - stanął na wysokości zadania. Śniadanie nie jest może wykwintne ani szczególnie wyrafinowane, ale czy musi być? No nie! Jest za to zabawne, zgrabnie podane i nie ma brody.
Na przystawkę mamy genialną w swej prostocie Izę Kunę (ta kobieta jest jak wino) i Piotra Adamczyka, który dzięki przytomności umysłu swojego i menażera zapewne, nie dał się zaszufladkować jako artysta poważano-kościelny. Oboje świetnie sprawdzili się w rolach drugoplanowych, ale nie drugorzędnych. Wszak bez przystawki, która zaostrza apetyt danie główne nie smakuje tak dobrze.
Śniadanie właściwe to misz-masz damsko męski, czyli Tomasz Karolak w sosie własnym z delikatną aczkolwiek podnosząca walory smakowe Małgorzatą Sochą.
Ewa (Iza Kuna) jest byłą, chce być obecną. Niestety, Piotr (Tomasz Karolak) kucharz obdarzony smakiem doskonałym stracił apetyt i oględnie mówiąc nie jest zainteresowany konsumpcją. Po pierwsze z powodu takiego, że w daniach odgrzewanych i z drugiej ręki nie gustuje, a po drugie, zdążył już zasmakować w innej potrawie - w Marcie (Małgorzata Socha) - przesympatycznej stylistce- rowerzystce której różne "ciule" bez przerwy zajeżdżają drogę. Przyjaciel Piotra, Konrad (Piotr Adamczyk) pozornie zblazowany pantoflarz stara się podnieść go na duchu.
Jest też deser; świetne epizody (Iwona Bielska), nieoklepany humor, dobre zdjęcia i bardziej niż przyzwoity scenariusz.
"Śniadanie" jest lekkostrawne i jednocześnie na swój sposób sycące. No w każdym razie nie budzi niesmaku i nie odbija się czkawką niezrealizowanych ambicji artystycznych.
Świetny film na chandrę, na nudny wieczór, na beznadzieję listopadowej szarugi, na samotność we dwoje i wszystko co podpowiada wam wyobraźnia. Odprężający, niewymagający intelektualnego wysiłku. Ot po prostu; dobra komedia romantyczna z apetycznym jedzeniem i Warszawą w tle. I z bardzo przyjemnym happy endem:)
PeeS. Wady? No jest jedna; Co za dużo to niezdrowo. A konkretnie to Karolaka za dużo. Jeszcze jeden film z nim w roli amanta (?) to zacznie się ludziom z szafki na buty wysypywać!
Źródło zdjęcia: http://www.portel.pl/artykul.php3?i=46343
ooo to może warto:)))
OdpowiedzUsuńtak.Karolaka ostatnio za dużo!
Mijka...
OdpowiedzUsuńArcydzieło to to nie jest, ale trudno od komedi romantycznej wymagać więcej. Przyjemny film:)
Od jakiegoś czasu wołają na mnie z bilbordów. Do tej pory głucha byłam na te nawoływania, może dlatego, że za szybami auta słabiej słychać, ale skoro wzmocniłaś siłę przekazu swoją recenzją to się udam ...
OdpowiedzUsuńwłaśnie, a co jedzą?
OdpowiedzUsuńStraszna wizja Karolaka w mojej szafce :D Też nie wiem, skąd się wziął egzotyczny pomysł, że on się nadaje na amanta.
OdpowiedzUsuńTo na tym filmie byłaś, kiedy pisałaś u mnie, że wbrew samoumartwiającym się tendencjom! :)
;) muszę przyznać, że widziałam parę razy zwiastun i zapowiada się rzeczywiście zabawnie... i mimo iż nie znoszę polskich filmów, nie wykluczam, że zobaczę :) a ten Karolak... hm... on mi sie chyba śnił... ;p
OdpowiedzUsuńMira...
OdpowiedzUsuńKurcze, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)
Ziemianin...
OdpowiedzUsuńJakieś franciskie wydziwiasy. Jeno co pamietam to sznycel jagnięcy ze starej krowy :D
Magenta...
OdpowiedzUsuńZ Karolaka taki amant jak ze mnie primabalerina! ;)
Mała MI...
OdpowiedzUsuńJa czasami lubię. Zwłaszcza komedie:)
chce na niego iść a moje dziecko woli na Haryego...:(
OdpowiedzUsuńSocha tak! Adamczyk tak!
OdpowiedzUsuńTo może ja w końcu do tego kina pójdę?!
Beata...
OdpowiedzUsuńIdź na czarodziej. To i tak niedługo pokażą w tevale;)
Anovi...
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu nie szkoda mi czasu...I umiem go znaleźć bo chcę;)
Wybiorę się na babski wieczór, chyba :-). W sumie to trzeba się pośmiać nie intelektualnie czasami, odswieżyć umysł, przewietrzyć myśli . Idę ;-)
OdpowiedzUsuńdzięki, w sumie byłam na nie, i miałam odpuścić, teraz jednak nie przeczę narobiłaś mi apetytu i chyba zaliczę;-)
OdpowiedzUsuńTu mi się z otchłani niepamięci wydobył fakt. Coś dawno Małż mi nie zaserwował do łożnicy... Oj, będzie wdrożony proces wychowawczy!
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji to nic tylko zabrać swoją połówkę do kina :-) Tak zrobię :-) Dzięki
OdpowiedzUsuńByła, która chce być obecną, ale nidyrydy, choć jest jak wino... Fajowe!
OdpowiedzUsuńMistrzowska recenzja! Mam nadzieję, że i komedia mistrzowska. :))
No to idę!!!
OdpowiedzUsuńBabskie wieczory są fajne. Nawet jeśli film się nie spodoba to i tak warto;)
OdpowiedzUsuńJazz...
OdpowiedzUsuńjakaż wielka ciąży teraz na mnie odpowiedzialność;)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Bo zapomni na amen jak to się robi;D
Fire.woman...
OdpowiedzUsuńTo miłego oglądania w takim razie:)
Kate...
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. Nigdy nie zajmowałam się recenzowaniem.
Pozdrawiam :)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńNo to idź! Przyda ci się relaks:)
każdy chce swój czas wykorzystać, swoje 5 minut...
OdpowiedzUsuńO chętnie wdepnę więc do kina !
OdpowiedzUsuńZ Twych ust zapowiada się na film lekki, łatwy i przyjemny ... a teraz tego mi właśnie potrzeba :D
E tam Nivejko! Ze mnie nie taka znowu koneserka. Zdarza mi się nawet oglądać Segala i innych "tłuczków", więc spoko ;))))
OdpowiedzUsuńNivejko, no to byłam :), wczoraj! Lekko, łatwo i przyjemnie się zrobiło, a przy okazji powiedziałam: Przperaszam Kochanie,nie wiedziałam,ze idziemy na film o nas :p
OdpowiedzUsuńZnaczy przepraszam :))) powiedziałam.
OdpowiedzUsuńNo to trzeba iść :)
OdpowiedzUsuń