Nie warto (1)
Zwariowany dzień chylił się ku kolacji. Ostania pozycja na liście zadań odhaczona zielonym ptaszkiem pozwalała mieć nadzieję nie tylko na pierwszy tego dnia ciepły posiłek, ale i na spokojny wieczór.Wsiadając do samochodu, Jacek pomyślał, że ma dość. Na dziś. Jutro będzie nowy dzień, nowe zlecenia do realizacji, nowe pieniądze do zarobienia i rachunki do zapłacenia.
- Jeszcze trochę i dzieci zapomną jak ojciec wygląda - mruknął i mimo wyraźnego zmęczenia uśmiechnął się na wspomnienie trójki młodocianych "przestępców", z którymi miał niewątpliwą przyjemność przebywać pod jednym dachem.
Firma była jedno osobowa. Bycie samemu sobie sterem, żeglarzem i okrętem dawało co prawda poczucie niezależności, ale wymagało jednocześnie dużej dyscypliny. Trzeba było zdobywać klientów, dbać o imidż, wypełniać cała tą beznadziejnie skomplikowana biurokratyczna kwitologię i przede wszystkim trzymać wszystko przy sobie. Żelazną ręką.
Auto Jacka przypominała składzik. Było tam wszystko czego potrzebował do pracy, ewentualnie wydawało mu się, że może potrzebować. Taki segregator na dokumenty na ten przykład, mógł przecież równie dobrze stać w domu przy biurku.
- A co jak będę musiał sprawdzić faktury z ubiegłego tygodnia? - odpowiadał na "zarzuty" stawiane żartobliwie przez najlepszą z żon. - Mam jeździć za każdym razem do domu?
Dodatkowym argumentem za był fakt, że takie wożenie biura ze sobą pozwalało zaoszczędzić nieco czasu. Czasu który jako towar deficytowy zawsze przeznaczał na bycie z rodziną.
- Ciamajda! Jestem! - wyzywał sam siebie - Chyba zapomniałem...
Tak jak zazwyczaj chciał włożyć dokumenty do segregatora. Niestety. W papierowej teczce, którą miał u klientki nie było ani faktury ani pieniędzy otrzymanych za wykonanie zlecenia.
Gorączkowo odtwarzał w myślach przebieg wydarzeń. Dałby sobie odciąć rękę, że wszytko odbyło się standardowo, tak jak zawsze; wypisał rachunek, oryginał dla klienta, kopia i pieniądze do teczki. To dlaczego ich tam nie ma? Pieniędzy nie było też w kieszeniach ani w skrzynce na narzędzia.
- No nic - zły na siebie wygramolił się z samochodu - Jak ktoś nie ma w głowie ten ma pusty brzuch. I nogi go bolą.
Dźwięk dzwonka telefonu zbiegł się w czasie z krótkim piknięciem centralnego zamka.
- Słucham pani Malwino. Właśnie miałem wracać do pani bo... - nie zdążył dokończyć. Klientka wpadła mu w słowo.
- Panie Jacku, ma pan pieniądze? Te które panu zapłaciłam za serwis?
- No właśnie nie. Chyba je u pani zostawiłem.
- To szybko, pan przyjdzie!
- Jeszcze trochę i dzieci zapomną jak ojciec wygląda - mruknął i mimo wyraźnego zmęczenia uśmiechnął się na wspomnienie trójki młodocianych "przestępców", z którymi miał niewątpliwą przyjemność przebywać pod jednym dachem.
Firma była jedno osobowa. Bycie samemu sobie sterem, żeglarzem i okrętem dawało co prawda poczucie niezależności, ale wymagało jednocześnie dużej dyscypliny. Trzeba było zdobywać klientów, dbać o imidż, wypełniać cała tą beznadziejnie skomplikowana biurokratyczna kwitologię i przede wszystkim trzymać wszystko przy sobie. Żelazną ręką.
Auto Jacka przypominała składzik. Było tam wszystko czego potrzebował do pracy, ewentualnie wydawało mu się, że może potrzebować. Taki segregator na dokumenty na ten przykład, mógł przecież równie dobrze stać w domu przy biurku.
- A co jak będę musiał sprawdzić faktury z ubiegłego tygodnia? - odpowiadał na "zarzuty" stawiane żartobliwie przez najlepszą z żon. - Mam jeździć za każdym razem do domu?
Dodatkowym argumentem za był fakt, że takie wożenie biura ze sobą pozwalało zaoszczędzić nieco czasu. Czasu który jako towar deficytowy zawsze przeznaczał na bycie z rodziną.
- Ciamajda! Jestem! - wyzywał sam siebie - Chyba zapomniałem...
Tak jak zazwyczaj chciał włożyć dokumenty do segregatora. Niestety. W papierowej teczce, którą miał u klientki nie było ani faktury ani pieniędzy otrzymanych za wykonanie zlecenia.
Gorączkowo odtwarzał w myślach przebieg wydarzeń. Dałby sobie odciąć rękę, że wszytko odbyło się standardowo, tak jak zawsze; wypisał rachunek, oryginał dla klienta, kopia i pieniądze do teczki. To dlaczego ich tam nie ma? Pieniędzy nie było też w kieszeniach ani w skrzynce na narzędzia.
- No nic - zły na siebie wygramolił się z samochodu - Jak ktoś nie ma w głowie ten ma pusty brzuch. I nogi go bolą.
Dźwięk dzwonka telefonu zbiegł się w czasie z krótkim piknięciem centralnego zamka.
- Słucham pani Malwino. Właśnie miałem wracać do pani bo... - nie zdążył dokończyć. Klientka wpadła mu w słowo.
- Panie Jacku, ma pan pieniądze? Te które panu zapłaciłam za serwis?
- No właśnie nie. Chyba je u pani zostawiłem.
- To szybko, pan przyjdzie!
CeDeeN...
Źródło zdjęcia: www.kos-inny.blog.onet.pl
Nie cierpię przerywać czytania w połowie... pisz szybciej! ;))
OdpowiedzUsuńCdn tylko kiedy ????
OdpowiedzUsuńA dlaczego, ja się pytam, takie małe literki? Ja bardzo źle widzę i ciężko mi czytać taki maczek. No nie widzę! :)
OdpowiedzUsuńSuspense jak u Hitchcocka... W najlepszym momencie ucięła, ysz....
OdpowiedzUsuńA musi to być takim maczkiem?
Oj jak ty dręczysz! ... Cedeenami dręczysz oczywiście. Litości!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za małe "Te"...
OdpowiedzUsuńno i co dalej?!!!pisz szybko!:)
OdpowiedzUsuńkurna, ona go przeleci a on zapomni pieniędzy...
OdpowiedzUsuńŁosz kurna! Jak piszę w Wordzie to mi później tak właśnie albo wołami albo maczkiem przeniesie.
OdpowiedzUsuńLepiej teraz?
A ciąg dalszy oczywiście nastąpi;)
A może to są specjalne pieniądze? Takie co wracają do właściciela?:)
OdpowiedzUsuńNivejko jeśli mogę coś podpowiedzieć: nie pisz w wordzie, html tego bardzo nie lubi, dlatego tak się wkleja. Jeśli musisz to pisz w Notatniku :) Ale blogger daje taką możliwość napisania notki i jej niepublikowania dopóki nie chcesz :) No, ale to przecież wiesz :)
OdpowiedzUsuńZ reguły piszę bezpośrednio na blogu, ale czasami, tak jak w tym przypadku zaczęłam w Wordzie i tak tez dokończyłam. I mam za swoje;)
OdpowiedzUsuńTeraz jest super! :) Już się zabieram do czytania.
OdpowiedzUsuńWitaj Nivejko,
OdpowiedzUsuńZaczyna się ciekawie :)) czekam na nasz ulubiony ciąg dalszy!
Noszzz kuźwa, ja się już rozpędziłam, kartkę chciałam przerzucić, a tu ni huhu !
OdpowiedzUsuńNieładnie.....
Czekam BARDZO niecierpliwie na ciąg dalszy.
I pozdrawiam wieczorowo ;-))))
Ciekawość mnie pożera!!!!:)
OdpowiedzUsuńno nie! i jak ja mam wytrzymać do jutra?
OdpowiedzUsuńno bo mam nadzieję, że do jutra maksymalnie? :)
Znów ten sadyzm...
OdpowiedzUsuńI jak ja mam teraz iść spać?! Serca nie masz...
OdpowiedzUsuń:)
Ciekawe, ciekawe... może pójdą do łóżka? ;)))
OdpowiedzUsuńJaka to niespodzianka czeka pana Jacka?
OdpowiedzUsuńTe wszystkie CeDeeNy strasznie rozbudzają ciekawość ;).
OdpowiedzUsuńJa nie lubie byc trzymany w napieciu grr :)
OdpowiedzUsuńVirtual Line Internet Łódź...
OdpowiedzUsuńNo przeca jest. Już od wczoraj cedeen;)