O dziurze i jej przyczynie
Hura! - to tyle tytułem idiotycznego wstępu. Treść właściwa poniżej.
Żeby nie było; entuzjastyczny okrzyk ze wstępu wcale nie jest tak do końca pozbawiony sensu. Uzasadnia go w pełni horror dnia poprzedniego. Oraz wielka ulga, którą odczułam. A było to tak...
Mam co robić. Zwykle czas na zajęcia jak to określa Książę Małżonek "durnowate i nikomu niepotrzebne" znajduje dopiero jak uśpię (różnymi sposobami) domowe towarzystwo. Łącznie z kotem. Zamykam wtedy drzwi od pracowni, zasiadam do komputera, moszczę się i ... z upodobaniem walę w klawiaturę. Albo szlajam się po internecie.
Ostatni klik, poszło... Jeszcze tylko zapisz, wyloguj, zamknij, szerokie ziewniecie pozbawione cech elegancji i można iść. Się myć.
Makabrycznego odkrycia dokonałam właśnie podczas czynności tak zwanych higienicznych.
Umieranie to to jeszcze nie było, ale przestrach mniej więcej podobny. Chyba. To znaczy tak sądzę, bo umierać jeszcze nieprzyjemności nie miałam.
Na wpół mokra i okryta ręcznikiem jeno, z dzikim sykiem (wrzask z uwagi na nocną porę sobie darowałam) wdarłam się do sypialni. O tym, że ktoś tam jest świadczyły tylko odgłosy. Dość donośne "hrrrrrrrrr" przeplatane z cichszym ale za to zdecydowanie bardziej złowrogo w nocnej ciszy brzmiącym "siiiiiiiiiiiiiii".
- Co?! Tak jest! - Książątko wybudzone nagłym zapaleniem górnego światła plątało się w zeznaniach. Mój zezwłok stojący nad nim podziałał jak kubeł zimnej wody. Otrzeźwiał, czemu natychmiast dał wyraz werbalizując myśli;
- Zwaaaariooooooowałaś? Do reszty? - zapytał wytrzeszczając oczy. Nie z podziwu bynajmniej.
W obliczu makabry właśnie odkrytej postanowiłam odpuścić; i wariatkę i do reszty. Teraz nic nie było ważniejsze niż dziury. Sztuk dwa.
- Co to? - zapytałam eksponując jednocześnie wspomniane wcześniej otwory.
- Noga - odpowiedział rzeczowo. Jak na mężczyznę przystało. Po dokładniejszych oględzinach dodał - Babska. Chyba.
- Ci dam chyba, ci dam chyba! - wrzasnęłam i już miałam wymierzyć sprawiedliwość prawym podbródkowym w lewe żebro. Ale zrezygnowałam wspaniałomyślnie. Nie ma sobie co wrogów robić, w obliczu takiego nieszczęścia.
- Tu patrz! - pokazałam paluchem - Widzisz? Jedna, a tu zaraz druga.
- Ale co? - Książątko nadal nie widziało, albo nie chciało zobaczyć. Tymczasem ogrom nieszczęścia
w postaci dziur zmienił kolor z czerwonego na sino koperkowy róż. Dwa kratery umiejscowione wzdłuż kości strzałkowej lewej łydki niczym puste oczodoły patrzyły złowrogo.
- Bo cię pacnę! - zagroziłam. Chyba poskutkowało, bo nagle zobaczył i usiadł z wrażenia.
- Co to? - zapytał.
- To ja się pytam co to? - powiedziałam głosem niebezpiecznie drżącym i przycupnęłam na brzeżku łóżka - Myślisz, że mi kość zanika? Albo mięśnie?
Musiałam wyglądać jak kupka nieszczęścia, bo zmiękł. I nawet pocieszać mnie zaczął;
- Głupiaś. Jeśli coś ci zanika to tylko mózg - powiedział łagodnie. Pocieszyciel od siedmiu boleści i dwóch dziur w łydce - Idź spać kobieto i daj spać innym.
No to poszłam. Za mężowską radą. Spałam spokojnie, długo i nic a nic mi się nie śniło. W przeciwieństwie do mężunia, któremu nieopatrznie zafundowałam koszmary senne. Na tyle przykre i natrętne, że wolał już przestać spać niż śnić te durnoty.
Poranne oględziny wykazały zadziwiający brak dziur. Zdematerializowały się wzięły.
- Bardzo możliwe, że ulegliśmy zbiorowej paranoi - powiedziałam i poczłapałam do kuchni celem dostarczenia organizmowi należnej dawki kofeiny.
Poranna rundka po blogach, zamiast ciasteczka do kawy i ...
- Dziury znowu się pojawiły! - poinformowałam odsypiającego koszmary męża.
- No nie! - jęknął nakrywając się poduszką.
- No tak! - powiedziałam nad wyraz spokojnie - I znam źródło ich pochodzenia!
Odkrycie zainteresowało Księcia Pana. Z rozmachem odrzucił poduchę. Z nabożną powagą wysłuchał relacji i obejrzał demonstrację, z której jasno wynikało, że przyczyną dziur był mój totalny brak zrozumienia dla dobrych rad panów doktorów. Bo siedzieć trzeba na tyłku. Jak Bozia, ortopeda i producent krzesła zaleca. A siedzenie z nogą podetkniętą pod tyłek skutkuje dziurami w łydce i niewyspaniem się. Księcia Małżonka. Ale to akurat jego wina. Za bardzo przejmujący jest;)
tyle hałasu o nic :-D
OdpowiedzUsuńNivejko,
OdpowiedzUsuńzawsze pilnie czytam, ale tym razem widoki przyćmiły walory literackie tekstu :-)))
Malinconia...
OdpowiedzUsuńZupełnie przez przypadek wyszła mi marna podróba Szekspira;)
Emma...
OdpowiedzUsuńZdjęcie jest sprzed roku ale przedstawia łydkę;)
Już biegłem do lustra poszukać swoich dziur, gdy sobie przypomniałem, że ja przecież siedzę jak ortopeda nakazał. Aż mi kamień z serca spadł :)
OdpowiedzUsuńKurczę, ale jak? Czym? :))
OdpowiedzUsuńGdybym mogła siedzieć z nogą pod tyłkiem - pewnie od czasu do czasu bym tak siadywała. Szczególnie właśnie na krześle obrotowym do komputera.To diabelstwo moje jest tak twarde, że trzeba od czasu do czasu przynajmniej od niego odpocząć.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą - co za przeżycia....
Dobrze, że koniec był taki... bo już się bałam o te Twoje łydki :) nie dziwię się więc Twojemu "hura!" ;)
OdpowiedzUsuńZnam te "dziury" tez siedze z noga pod tylkiem, albo okrecona dookola nogi od krzesla, nie wiem jak to robie, ale wiem, ze efektem jest odcisnieta mocna prega na lydce:))
OdpowiedzUsuńna takie dziury cierpią głównie kobiety bo albowiem nie słuchają dochtorów ortopedów i siadają bele jak,znaczy z piszczelom okrenconom wedle krzesła na ten przykład albo wsadzoną pod cztery litery.
OdpowiedzUsuńale faceci tego nie rozumieją....
Takie dziury to przykład kobiecej fantazji. Tego się nie leczy. Z tym się żyje do końca życia. ;D
OdpowiedzUsuńFajna łydka na tym zdjęciu:)
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńEch ci mężczyźni... Jak oni o siebie dbają;)
Magenta...
OdpowiedzUsuńNo chyba jakimiś odkrzesłowymi częściami;)
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńJa tylko na oficjalnych posiedzeniach jestem grzeczna i siedzę jak bozia przykazała. W pozostałych przypadkach wyprawiam jakieś dziwolągi;)
Mała Mi...
OdpowiedzUsuńŻebyś ty moja ulgę widziała...;)
Stardust...
OdpowiedzUsuńMój maż też nie może wyjść z podziwu, jak ja to robię, to po pierwsze, a po drugie strasznie go dziwi, że mi wygodnie;)
Mijka...
OdpowiedzUsuńCo mi uzmysłowiło, ze nie znam żadnej kobiety która by była ortopedą. Pewnie dlatego, ze były by zbyt wyrozumiałe;)
Akemi...
OdpowiedzUsuńŻe niby to przez fantazje? To ja się nie mam zamiaru z niej leczyć;)
Ida...
OdpowiedzUsuńPewnie! Bo moje;)
Tekstu nie czytam, znieruchomialam na widok kobiety zjeżdżającej po poręczy, niemal "szał"...
OdpowiedzUsuńdziury to kobita powinna miec w słusznym miejscu
OdpowiedzUsuńBeata...
OdpowiedzUsuńTo zaledwie przygotowanie do zjeżdżania;)
Na przykład w nosie?;)
a o których innych mogłam JA mówić?
OdpowiedzUsuńO żesz... i pomyśleć że ja też siedzę z nogą pod tyłkiem O.O a to jednak niezdrowe takie!
OdpowiedzUsuńMożemy zakładać klub siedzących z nogą pod tyłkiem :)
Choć ja się czasem wyłamuję i siedzę na fotelu w pracowni...po turecku! :D
A ja mam podnóżek i z tym mi wygodnie, a dziurów nie ma!
OdpowiedzUsuńBeata...
OdpowiedzUsuńO tych w uszach;)
Antares...
OdpowiedzUsuńJa to czasami nawet leżę!;)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńPróbowałam z podnóżkiem. Niestety chyba jestem skazana na dziury;)
Od dzisiaj zamierzam siedzieć elegancko;-) Oraz jak przykazali: Bóg, ortopeda i rozsądek;-)
OdpowiedzUsuńGdyż już zaczynałam się martwić, oraz szukać stosownych jednostek chorobowych, ale skoro sprawę wyjaśniłaś .....to sobie tylko w przypływie fantazji, nogę na nogę;-)))
Akularnica...
OdpowiedzUsuńŻebys ty wiedziała jak mnie to eleganckie siedzenie męczy! Zdecydowanie wole dziury. Zwłąśzcza teraz, jak zanm źródło ich pochodzenia;)
Och Nivejko Na temat takich dziur mogłabym z Tobą pokonferować.Moje tez pojawiają się znikąd.a najlepsze to sinica.Tak się kiedyś przestraszyłam przed wieczorną kąpielą bo okazało się ,ze całe moje nogi od kostek po d... są sine.Na myśl mi nie przyszło,że to farba z chińskich domowych jeansów.Zdziwił mnie dopiero fakt,że sinica przeszła jak ręką odjął po kąpieli.A krzyku narobiłam na cały dom.Do dziś mi to wypominają :)
OdpowiedzUsuńA miałam już umierać A tak tylko wstyd został :)))
OdpowiedzUsuńfaktycznie...
OdpowiedzUsuńa ja właśnie próbuję umówić wizytę Zuzki u ortopedy i kicha!!!!!!
mam sama jej ten gips zdjąć czy jak???
albo za kasę.
i pewnie na tym się skończy,o!
NIvejko, czy to Ty zwisasz z tej poręczy ? ;)
OdpowiedzUsuńNie no zdjęcie bomba !!!
OdpowiedzUsuńPrzyćmiło ono wpis. Skupić się nie mogłam na tym co czytam. Ciągle zerkałam na nie :DDDD
Gosia...
OdpowiedzUsuńPatrz co to psychoza robi z człowiekiem;)
Mijka...
OdpowiedzUsuńJak nie chcesz, żeby jej gips zakwitł, to pewnie będziesz musiała zapłacic;)
Butterfly...
OdpowiedzUsuńJa na tej poręczy zamierzam. Zjechać;)
Ivon...
OdpowiedzUsuńZapewniam, że była trzeźwa! Bo ja pod włpywem nie jeżdżę. Nawet po poręczy;)
ja też, przyznaję..'rzuciłam' się na zdjęcie :)))) normalnie odlot na poręczy..po czym stwierdziłam, że 'takie schizy' też miewam..czyli wszystko raczej normalnie...pozdrawiam.A.
OdpowiedzUsuńchyba nie będę się wymądrzać, gdy powiem - nie siedź zbyt długo w jednej pozycji, a już na pewno z podwiniętymi nogami, co może i często prowadzi do chorób serca i naczyń;))
OdpowiedzUsuńWygodnie Ci na tej poręczy było?;)
Iva...
OdpowiedzUsuńTeoria sobie a życie sobie. Na poręczy raczej wygodnie nie bywa;)
Hehehehe:D Nieziemska jesteś;-)
OdpowiedzUsuń