Cudowności...
... dostałam. Od Mikołaja.
Było jak w "Misiu" tylko trochę inaczej.
- Halo! Jest tam kto? - miejscowa Powsinoga krzyknęła radośnie.
- A to zależy - odpowiedziała wycierając upaprane mąka łapy w ściereczkę kuchenną lnianą.
- Aż się boje pytać od czego - listonosz mruknął pod nosem, po czym dodał, że drogę w końcu piachem nam posypali i że w pobliskim samie zabrakło karpia. Ale mają dowieźć.
- Taki duży a taki strachliwy - nie miałam zamiaru udawać że nie słyszałam - I tak panu powiem. Jak to rachunek, albo co nie daj panie bobrze mandat względnie wezwanie do sądu to mnie nie ma i nie wie pan nawet kiedy wrócę.
- Aha - Powsinoga pokiwała głowa ze zrozumieniem. Że niby taki wyrozumiały. Krytycznie przyjrzał się pekatej kopercie typu bezpieczna i jednoznacznie stwierdził;
- wezwania wyglądają zupełnie inaczej. A na rachunek też za wielkie - zawyrokował ze znawstwem - Bierze pani?
- Biorę - zaryzykowałam. Raz kozie śmierć. Podpisałam, pożyczyłam panu wesołego karpia i smacznej choinki i skoro tylko zamknęły się za nim drzwi, nie bacząc na uszka których lepienie beztrosko porzuciłam, rozerwałam tajemniczą kopertę. A tam... same śliczności! W życiu bym nie przypuszczała, że za pomocą dwóch kawałków drutu można zrobić z byle nitki takie śliczności! Komplecik zdecydowanie twarzowy, taki troszkę albo nawet bardziej niż troszkę w stylu "lata dwudzieste, lata trzydzieste. Wykonany niezwykle precyzyjnie. Po prostu doskonały. O czym najbardziej świadczy fakt, że to jedna z nielicznych czapek które mogę nosić bez obawy że komuś zrobię kuku w postaci silnego przestraszenia. Dzięki Elu:)
Twoje "wytworki" oznaczam prywatnym znakiem jakości Q.
Było jak w "Misiu" tylko trochę inaczej.
- Halo! Jest tam kto? - miejscowa Powsinoga krzyknęła radośnie.
- A to zależy - odpowiedziała wycierając upaprane mąka łapy w ściereczkę kuchenną lnianą.
- Aż się boje pytać od czego - listonosz mruknął pod nosem, po czym dodał, że drogę w końcu piachem nam posypali i że w pobliskim samie zabrakło karpia. Ale mają dowieźć.
- Taki duży a taki strachliwy - nie miałam zamiaru udawać że nie słyszałam - I tak panu powiem. Jak to rachunek, albo co nie daj panie bobrze mandat względnie wezwanie do sądu to mnie nie ma i nie wie pan nawet kiedy wrócę.
- Aha - Powsinoga pokiwała głowa ze zrozumieniem. Że niby taki wyrozumiały. Krytycznie przyjrzał się pekatej kopercie typu bezpieczna i jednoznacznie stwierdził;
- wezwania wyglądają zupełnie inaczej. A na rachunek też za wielkie - zawyrokował ze znawstwem - Bierze pani?
- Biorę - zaryzykowałam. Raz kozie śmierć. Podpisałam, pożyczyłam panu wesołego karpia i smacznej choinki i skoro tylko zamknęły się za nim drzwi, nie bacząc na uszka których lepienie beztrosko porzuciłam, rozerwałam tajemniczą kopertę. A tam... same śliczności! W życiu bym nie przypuszczała, że za pomocą dwóch kawałków drutu można zrobić z byle nitki takie śliczności! Komplecik zdecydowanie twarzowy, taki troszkę albo nawet bardziej niż troszkę w stylu "lata dwudzieste, lata trzydzieste. Wykonany niezwykle precyzyjnie. Po prostu doskonały. O czym najbardziej świadczy fakt, że to jedna z nielicznych czapek które mogę nosić bez obawy że komuś zrobię kuku w postaci silnego przestraszenia. Dzięki Elu:)
Twoje "wytworki" oznaczam prywatnym znakiem jakości Q.
NO, no! Pikne!
OdpowiedzUsuńDzizas, jakie sliczne!!!!!!!!! tez kcem takie, albo kcem dostac przepis jak sie to robi, to se nawet sama udziermole:))
OdpowiedzUsuńDobrze, że doszło.Martwiłam się.
OdpowiedzUsuńA teraz mnie jest miło, bo Tobie jest miło, itd.
Wesołych świąt!