Niepamięć (2)

Robert nerwowym ruchem sięgnął po podaną przez syna kopertę. Szarpiąc wydobył z niej list. Jeszcze zanim go przeczytał,  scena z poprzedniego wieczoru przewinęła się mu przed oczyma. Miał zdecydowanie złe przeczucia.

Robercie -
pisała
To teraz już wiesz, że wczoraj mówiłam poważnie.  Nasze wspólne życie było fikcją, a teraz jest przeszłością! 
Wybacz, ale ja mam tylko jedno życie. I nie mam zamiaru go marnować na ciągłe przepychanki z kimś zupełnie mi obcym. Bo jesteś mi obcy. Wiem jaki masz rozmiar kołnierzyka i nic poza tym. Po prawdzie to nawet mi się nie chce wiedzieć nic więcej.
Nie szukaj mnie. Jak się urządzę to dam ci znać. Wtedy też zabiorę dzieci do siebie. Póki co musisz się nimi zająć sam. W razie co, mamusia nie odmówi ci pomocy.

Nie wiem czy zdołam odezwać się przed gwiazdką, więc już teraz życzę ci Wesołych Świąt i czego tam chcesz w Nowym Roku. Dzieciom przekaż że mama je kocha.
Jola


Przeczytał list jeszcze raz. I następny. I nadal nie rozumiał. Niby wszystko było jasne, a w gruncie rzeczy nie zrozumiałe.
- Kuuuuuuuuuurwa! - wrzasnął nie bacząc na obecność Patryka.
Mały patrzył na ojca z dziwnym wyrazem twarzy. Ze zwilgotniałych oczu wypłynęły łzy. Wielkie krople potoczyły się po bladych policzkach. Jedna z nich bezgłośnie spadła na podłogę tworząc mała plamkę - namacalny dowód dziecięcego bólu.
- Mazgaj. Matka wychowała cię na mazgaja - pomyślał przytulając jednocześnie syna do siebie. Wątle ciałko drżało konwulsyjnie. Mały nie wiedział o co chodzi, nie znał powodu zdenerwowania ojca, ale najwyraźniej przeczuwał coś złego. Coś co bezpowrotnie odmieni jego życie.
- Idź i połóż się jeszcze na chwilkę. Musze zadzwonić - suchy ton ojca nie pozostawiał złudzeń.Coś wisiało w powietrzu.

Robert odznaczał się wyjątkową umiejętnością. W sytuacjach nerwowych potrafił dziać niezwykle sprawnie. Dopiero potem, kiedy emocje opadały pozwalał sobie na  ewentualne roztkliwianie się nad sobą. Kilkoma telefonami załatwił urlop. Trzy dni powinny wystarczyć.
- Dzieciaki! Wstajemy - zawołał wstawiając wodę na herbatę - Nie mamy zbyt dużo czasu.
Dzieci nie marudziły. Bez słowa ubrały się, zjadły śniadanie i umyły zęby. Wszystko bez zwykłych o poranku przepychanek.Ceremonia zakładanie tych wszystkich ciepłych majtek, szalików, czapek i rękawiczek zwykle bardzo Roberta denerwowało. Dziś jednak wiedział, że musi działać szybko, a nerwowe ruchy zwykle tylko zamiast przyspieszać sprawę, tylko ją opóźniały.

Strażnik w granatowym ubraniu sprawnie otworzył drzwi. Nie było kolejki.O ósmej rano ludzie tłoczą się tylko w spożywczym.  Z za szyby oddzielającej bankowa ladę widać było czubek rudej głowy ufryzowanej w zgrabny koczek
- Wczoraj ktoś ukradł mi kartę. Chciałem ją zastrzec - powiedział do okrągłej dziurki  w szybie. Na ladzie położył dowód. Senna kasjerka powolnym ruchem sięgnęła po zielona książeczkę i zrobiła to o co ją prosił.
- Gotowe - powiedziała po chwili - Karta jest już nieaktywna.
- Świetnie - mruknął z satysfakcją. Uciekanie bez pieniędzy jest znacznie trudniejsze. Wypłata wpłynie na konto dopiero jutro.
To nie była złośliwość - Robert usprawiedliwiał się sam przed sobą - To była konieczność. Nie mogę zostawić dzieci bez środków do życia. Kredyt trzeba spłacać. Idą święta. Obiecał dzieciom, że Mikołaj będzie w tym roku wyjątkowo hojny.
CeDeeN...

Źródło zdjęcia w sieci: Robię zdjęcie

Komentarze

  1. Czyżby czekała nas Thelma i Louise?

    OdpowiedzUsuń
  2. Voluś...
    Raczej nie. Raczej na pewno nie;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź choć raz pokaż jakąś mądrą babkę.Taką co to i klasę ma i głowę na karku, a forsę w banku na własnym koncie.Nie chcę słuchać o idiotkach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekhm to ile odcinków zaplanowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  5. Napięcie rośnie...
    Wredny jest ten facet.

    OdpowiedzUsuń
  6. gdybym ja była w jego sytuacji też puściłabym męża w skarpetach, ale babki mi szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  7. nielatwa historia,wiec w dwoch odcinkach sie nie da...czekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. no no no... ciekawi mnie cóż się dalej wydarzy !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tkaitka...
    Masz rację Elu. Zdecydowanie za dużo mendzę. Niemniej jak zaczęłam to muszę skończyć:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Monia...
    Chyba warci siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. OLQA...
    Oczywiście. Wspólne życie, nawet jeśli się kończy to zobowiązuje:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Emocje...
    Pewnie by się dało w dwóch, ale ja nie umiem:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ivon...
    mam nadzieje, że nie sknocę;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jutro zdążę przeczytać do końca (to tak na wypadek cykania) :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę i myślę, jaką by tu formę protestu przeciw ,,odcinkom'' zastosować. Na razie zero pomysłów. Ale będę myśleć dalej...

    OdpowiedzUsuń
  16. Magenta...
    Kto jak kto, ale ty zdajesz sobie doskonale sprawę z faktu, że żyjemy w epoce ekspresowego czytania. Dłuższe teksty na blogu strasznie zniechęcają;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgaga...
    Jedyne co w tej sytuacji mogę ci obiecać to to, że to przedostatni raz;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niezle. Scena z chłopcem wzruszająca...Wciagnęło mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Butterfly...
    Dzięki. Mistrzyni:)

    OdpowiedzUsuń
  20. A mnie się ta pani nie podoba. Już mnie wkurzyła! Ale poczekajmy....

    OdpowiedzUsuń
  21. Pieprzu...
    Mnie też. Kiedyś jej współczułam nawet...

    OdpowiedzUsuń
  22. rozsadek wziął górę i dobrze, skoro miał pod opieką także dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz