Niepamięć (5)
Robert nie mógł zasnąć. Telefon od jeszcze żony całkowicie wytracił go z równowagi. Ledwie odzyskał jako taki spokój, a tu znowu to samo. Przewracał się z boku na bok. Wszystko było nie takie; poduszka za twarda, kołdra za krótka, kaloryfery za zimne, a woda w szklance obok łóżka za ciepła. A tak naprawdę to chodziło o to, że znowu nie wiedział co robić. Powiedziała, że nie może zabrać dzieci do siebie. Tak po prostu. To znaczy, zabierze, ale później. Jak się urządzi. Plotła też o jakiś paragrafach, że niby obowiązek szkolny, że musimy to załatwić inaczej i że się odezwie. Ciekawe jakich "my miała na myśli? A jaka cwana! Nie chciała podać adresu. Przez to sprawa rozwodu nadal w zawieszeniu. Najgorsze, że i alimentów nie można ściągnąć. Poza tym zepsuła mu cała zabawę. Chciał z nią walczyć, odebrać dzieci, pokazać jaka z niej zimna i wyrachowana suka. Chciał żeby było jak na filmach, że nakazem sądu nie może się do nich zbliżać na odległość 100 metrów, albo nawet 200! A co...
***
Po pięciu z małą górką latach "urządzania się" Jolka uznała że już pora. Sięgnąć po swoje. Zadzwoniła i głosem nieznoszącym sprzeciwu zażądała widzenia się z dziećmi.
- Proszę bardzo - powiedział do słuchawki - Kiedy tylko sobie życzysz.
Czas nieco zaleczył rany. Robert już nie czuł nienawiści, nie chciał się mścić. Jedyne na czym mu zależało to delegalizacja małżeństwa. Nowej kobiety, która już dwa lata temu zajęła wolna półkę w łazience i miejsce obok w sypialni. Dogadywali się. Również dzieci ja zaakceptowała. A raczej łaskawie tolerowały jej obecność. Podobnie jak ona ich. To jednak miało znaczenie marginalne, bo dzieciaki i tak wolały przebywać u babci. Robert absolutnie nie sprawdzał się jako ojciec. Wiecznie zapominał, że trzeba kupić chleb, zrobić pranie i iść z dzieciakami na szczepienie. U babci zawsze był obiad. I pachniało domem.
Matka Roberta była kobietą "starej daty". Nie uważała, że Jolka postąpiła dobrze, nie broniła jej, ale też i nie zwalała całej winy na nią.
- Gdyby w domu miała wszystko co kobiecie do szczęścia potrzebne to nie szukałaby wrażeń po świecie.Tak to jest jak się dwoje nieodpowiedzialnych ludzi za żeniaczkę bierze.
Takie przemówienie wygłosiła raz. I nigdy więcej nie wracała do tego tematu. Bo i po co? Przecież nie była w stanie niczego zmienić gadaniem. Jedyne co mogła to zadbać, żeby dzieciaki miały jako takie dzieciństwo. To ona zabierała je na lody, do kina i na wakacje. Chodziła na wywiadówki, wycierała nosy, uczyła ułamków i Ojcze Nasz. A wszystko z poczucia winy. Nie to, żeby nie kochał tych dzieci, ale tak sobie myślała, że jest im to winno. Skoro źle wychowała syna, to może chociaż z wnukami pójdzie jej lepiej.
***
- Musimy? - perspektywa spotkania z matką nie wywołała entuzjazmu.
- Owszem, musicie - babcia potrafiła być kategoryczna - To wasza mama. I tak trzeba.
Więzi krwi to nie to samo co rodzinne. Krew zawsze pozostanie ta sama. Nie można jej zmienić. Za to więzi nie pielęgnowane po prostu przestają istnieć. Jeśli nawet uda się je w jakiś sposób odnowić to blizna przypominająca o tym co było pozostaje na zawsze. Tu nie pomoże cepan, ani drogie pachnące wielkim światem prezenty.
Rozmowa nie kleiła się. Marta, wyrosła już z lalek. Nic dziwnego, że Barbie z akcesoriami i cała stertą ubranek na zmianę nie wzbudziła jej zainteresowania.
- Dziękuję pa... to znaczy mamo - dygnęła grzecznie lekko muskając upudrowany policzek. Jeśli już matka chciała jej kupić zabawkę to znacznie bardziej sprawdził by się zdalnie sterowany samochód. Patryk też wolałby coś innego. Na przykład książkę. Albo takie duże szachy, które widział na wystawie nowego sklepu. Marzył o nich od dawna. Tylko skąd ona mogła o tym wiedzieć?
***
Podobno są gdzieś babki co na dwoje wróżą. Że albo będzie dobrze albo źle. Taka wróżba nie może się nie spełnić. Bo właściwie to z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Wszystko jest tylko i wyłącznie kwestią pomysłowości, a czego jak czego, ale pomysłowości to Jolce nie brakowało. Wychowawczyni w liceum przepowiadała jej przyszłość w roli bajkopisarki. To właśnie dzięki tym zdolnościom i najnowszym zdobyczom technologii znalazła dla siebie wyjście doskonałe. I proste. Kiedy tylko za Tomkiem zamykały się drzwi, zmieniała się w kobietę doskonałą. Wystarczyło, że włączyła komputer. Jego ciche brzęczenie uruchamiało pokłady wyobraźni. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniała się w Ewę - kobietę sukcesu, idealną żonę, matkę i kochankę. Za pośrednictwem bloga, z całym światem dzieliła się wymyślonymi sukcesami, wrażeniami z nieodbytych dalekich podróży, nieistniejącą miłością dzieci, swoją przebojowością. Budując wokół siebie sieć wirtualnych przyjaciół chowała się w pancerzu wymyślonego świata. A jak chciała od nich odpocząć to wystarczyło że wystukała na klawiaturze:
- Kochani, wyjeżdżam. Moja opalenizna od ostatniego pobytu na prywatnej wyspie należącej do przyjaciela znacznie zbladła. I jestem zmęczona. Wyjeżdżam więc. Do przeczytania się po powrocie. Paaaaaaaaa...
Tydzień odpoczynku dobrze robił. Wracała z nieistniejącej wyspy pełna nowych pomysłów. I tylko czasami chciała żeby zdarzył się cud niepamięci. Wtedy na poprawę humoru wymyślała łzawą historyjkę i karmiła się współczuciem blogosfery.
*) zbieżność imion i sytuacji przypadkowa.
***
Po pięciu z małą górką latach "urządzania się" Jolka uznała że już pora. Sięgnąć po swoje. Zadzwoniła i głosem nieznoszącym sprzeciwu zażądała widzenia się z dziećmi.
- Proszę bardzo - powiedział do słuchawki - Kiedy tylko sobie życzysz.
Czas nieco zaleczył rany. Robert już nie czuł nienawiści, nie chciał się mścić. Jedyne na czym mu zależało to delegalizacja małżeństwa. Nowej kobiety, która już dwa lata temu zajęła wolna półkę w łazience i miejsce obok w sypialni. Dogadywali się. Również dzieci ja zaakceptowała. A raczej łaskawie tolerowały jej obecność. Podobnie jak ona ich. To jednak miało znaczenie marginalne, bo dzieciaki i tak wolały przebywać u babci. Robert absolutnie nie sprawdzał się jako ojciec. Wiecznie zapominał, że trzeba kupić chleb, zrobić pranie i iść z dzieciakami na szczepienie. U babci zawsze był obiad. I pachniało domem.
Matka Roberta była kobietą "starej daty". Nie uważała, że Jolka postąpiła dobrze, nie broniła jej, ale też i nie zwalała całej winy na nią.
- Gdyby w domu miała wszystko co kobiecie do szczęścia potrzebne to nie szukałaby wrażeń po świecie.Tak to jest jak się dwoje nieodpowiedzialnych ludzi za żeniaczkę bierze.
Takie przemówienie wygłosiła raz. I nigdy więcej nie wracała do tego tematu. Bo i po co? Przecież nie była w stanie niczego zmienić gadaniem. Jedyne co mogła to zadbać, żeby dzieciaki miały jako takie dzieciństwo. To ona zabierała je na lody, do kina i na wakacje. Chodziła na wywiadówki, wycierała nosy, uczyła ułamków i Ojcze Nasz. A wszystko z poczucia winy. Nie to, żeby nie kochał tych dzieci, ale tak sobie myślała, że jest im to winno. Skoro źle wychowała syna, to może chociaż z wnukami pójdzie jej lepiej.
***
- Musimy? - perspektywa spotkania z matką nie wywołała entuzjazmu.
- Owszem, musicie - babcia potrafiła być kategoryczna - To wasza mama. I tak trzeba.
Więzi krwi to nie to samo co rodzinne. Krew zawsze pozostanie ta sama. Nie można jej zmienić. Za to więzi nie pielęgnowane po prostu przestają istnieć. Jeśli nawet uda się je w jakiś sposób odnowić to blizna przypominająca o tym co było pozostaje na zawsze. Tu nie pomoże cepan, ani drogie pachnące wielkim światem prezenty.
Rozmowa nie kleiła się. Marta, wyrosła już z lalek. Nic dziwnego, że Barbie z akcesoriami i cała stertą ubranek na zmianę nie wzbudziła jej zainteresowania.
- Dziękuję pa... to znaczy mamo - dygnęła grzecznie lekko muskając upudrowany policzek. Jeśli już matka chciała jej kupić zabawkę to znacznie bardziej sprawdził by się zdalnie sterowany samochód. Patryk też wolałby coś innego. Na przykład książkę. Albo takie duże szachy, które widział na wystawie nowego sklepu. Marzył o nich od dawna. Tylko skąd ona mogła o tym wiedzieć?
***
Podobno są gdzieś babki co na dwoje wróżą. Że albo będzie dobrze albo źle. Taka wróżba nie może się nie spełnić. Bo właściwie to z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Wszystko jest tylko i wyłącznie kwestią pomysłowości, a czego jak czego, ale pomysłowości to Jolce nie brakowało. Wychowawczyni w liceum przepowiadała jej przyszłość w roli bajkopisarki. To właśnie dzięki tym zdolnościom i najnowszym zdobyczom technologii znalazła dla siebie wyjście doskonałe. I proste. Kiedy tylko za Tomkiem zamykały się drzwi, zmieniała się w kobietę doskonałą. Wystarczyło, że włączyła komputer. Jego ciche brzęczenie uruchamiało pokłady wyobraźni. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniała się w Ewę - kobietę sukcesu, idealną żonę, matkę i kochankę. Za pośrednictwem bloga, z całym światem dzieliła się wymyślonymi sukcesami, wrażeniami z nieodbytych dalekich podróży, nieistniejącą miłością dzieci, swoją przebojowością. Budując wokół siebie sieć wirtualnych przyjaciół chowała się w pancerzu wymyślonego świata. A jak chciała od nich odpocząć to wystarczyło że wystukała na klawiaturze:
- Kochani, wyjeżdżam. Moja opalenizna od ostatniego pobytu na prywatnej wyspie należącej do przyjaciela znacznie zbladła. I jestem zmęczona. Wyjeżdżam więc. Do przeczytania się po powrocie. Paaaaaaaaa...
Tydzień odpoczynku dobrze robił. Wracała z nieistniejącej wyspy pełna nowych pomysłów. I tylko czasami chciała żeby zdarzył się cud niepamięci. Wtedy na poprawę humoru wymyślała łzawą historyjkę i karmiła się współczuciem blogosfery.
*) zbieżność imion i sytuacji przypadkowa.
To jest właśnie wada internetu - ludzie, wydaje im się, że bezkarnie - ubierają się w fasady, a później tak w nie wierzą, że zatracają się w tym. Na dodatek wszystkich wokół posądzają o to samo.
OdpowiedzUsuńWybaczymy :) Bo czytało się z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego co Naj w nadchodzącym Nowym Roku !!!!!!!!!
Voluś...
OdpowiedzUsuńBezkarność i anonimowość internetu stwarza możliwości budowania rzeczywistości równoległych. Można w niej być każdym kim chce się być. Tylko trzeba uważać , żeby granice między realem a światem wymyślonym się nie zatarły.
Ivon...
OdpowiedzUsuńDzięki dobra kobieto. obawiam się jednak, ze nie każdy przez to przebrnie;)
Wszystkiego dobrego:)
I tylko dzieci żal...
OdpowiedzUsuńOesus... Ja naprawdę byłam na tych Kaszubach, przysięgam...
OdpowiedzUsuń:D
Dobrze, że dzieciakom w tej całej zawierusze nie zabrakło czułych ramion. Zawsze byłam zdania, że babcia to instytucja nie do przecenienia. Zwłaszcza, gdy dorośli nie chcą/nie mogą dorosnąć.
Pozdrawiam. :)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńDzieci zawsze najbardziej pokrzywdzone...
Akwarelia...
OdpowiedzUsuńPoproszę rachunek za kwaterę i za wyżywienie. Nie zaszkodzi tez jak zeskanujesz paragon z monopolowego;D
A tak poważnie, to dobrze się złożyło, że babcia była na chodzie...
Ales mnie zdolowala:))) Siedze juz troche w tym internetowym swiecie i jeszcze sobie nie dorobilam rownoleglej rzeczywistosci;//
OdpowiedzUsuńTeraz nie bede mogla spac po nocach.. TY.. Nivejko Ty:)))
Stardust...
OdpowiedzUsuńNo patrz, ja też jeszcze nie. I znam wiele, bardzo wiele takich którzy też świata równoległego nie mają. Ale są też wyjątki...
Łatwo się w sieci zgubić, i nie mam tu na myśli tylko internetu.
OdpowiedzUsuńI tak sobie myślę, Nivejko, że skoro tak dobrze "wychodzą" Ci dłuższe formy, to może już czas na książkę? Nowy rok, nowe plany, nowe możliwości...;)
Pozdrawiam ciepło ;*
O! To tak jak ja! W życiu prawdziwym jestem żoną maharadży, a w blogosferze (z nudów)to udaję zwykłego CzarnegoWieprza co ma zawsze pod górkę:))Znaczy się - mieszam się z tłumem blogowym.
OdpowiedzUsuńCzęsto bywa tak, że rodzice żyjący z własnymi dziećmi pod jednym dachem, też nie wiedzą co tak naprawde tego młodego człowieka bawi, boli czy śmieszy. Bywa i tak, że mieszkanie w domu z własnymi rodzicami wcale nie jest najlepszą opcją, chociaz powszechnie tak się uważa.
W sumie wyszło optymistycznie - każdy ma kogos kogo może kochać i każdy jest kochany:)
(nie marudz z tymi dłużyznami, jak wciagnie to i 12 rozdziałów tu możesz zamieścić - sama przeciez wyczujesz)
Nie za długie, czytało się dobrze. Ale teraz to ja się będę bała opisać to, co aktualnie przeżywam, bo chwilami się szczypię,żeby sprawdzić,że to mi się nie śni.Napiszę już 3 stycznia, bo będę mogła poklikać dłużej niż 5 minut.No to "pa,pa", chociaż nie wyjeżdżam. :)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
nie wiem jak każdy, ale ja przebrnęłam, z przyjemnością na dodatek... i jak dla mnie to szkoda, że już koniec..
OdpowiedzUsuńBuźka
Nie wybaczę – za mało tego, czuję niedosyt. Będzie dokładka?
OdpowiedzUsuń:)
Pozytywka...
OdpowiedzUsuńSieć daje trochę poczucia bezkarności, ale z drugiej strony jak widać ma tez działanie terapeutyczne:)
A co do planów to pomyślę;)
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńJak ludzie żyją jak pis z kotem nie uwłaczając ani jednym ani drugim zwierzątkom, to nawet lepiej jak sobie pójdą. Każdy w swoją stronę. A tu, nawet babcia miała jakiś cel w życiu;)
Anabell...
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie każdy potrzebuje blogoterapii;)
To do 3-go stycznia w takim razie. I wszystkiego dobrego z Nowym Rokiem:)
jazz...
OdpowiedzUsuńCieszę się że przebrnęłaś, ale koniec kiedyś musiał nastąpić. To nie Moda na sukces;)
Jolu...
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że lepiej czuć niedosyt niż się przejeść, więc raczej nie przewiduję;)
No popatrz! Właśnie na świeżo na moim blogu ( chyba w komentarzach) pisałam, że każda z nas jest nieco inna w domowych pieleszach niż na blogu.Zmieniamy się.Nawet będąc u bliskich staramy wydawać się lepsi niż za przysłowiowymi drzwiami własnego mieszkania. Chyba już taka nasza konstrukcja.
OdpowiedzUsuńTak czy siak - z tej opowieści warto wyciągnąć wnioski!Takie na serio!
no tak..bajkopisarstwo blogowe znam znam,chociaż sama nie uskuteczniam,bo po co? i tak się sprawa w końcu rypnie,znajdą się znajomi królika i co wtedy?
OdpowiedzUsuńee tam,ja wolę pisać prawdę:),nie mam po co udawać,że jest inaczej niż jest.
dobrze,że dzieci mają Babcię.na co dzień.
zaskoczylo mnie tylko to,ze po 5 latach,ze te dzieci zostawila...takie zycie... i uwazam,ze to swietny pomysl z tym pisaniem dlugodystansowym:) czytalo sie swietnie,wiec prosze o wiecej:)
OdpowiedzUsuńsuper się czytało i dało do myślenia -ani Joli a ni Roberta mi nie żal a Jolkę czeka załamka, bo na schizofrenię jest trochę za stara.
OdpowiedzUsuńdługie? ja bym powiedziała, że za krótki ;p
OdpowiedzUsuńja stanowczo domagam się więcej i częściej takiego pisania :)
OdpowiedzUsuńTkaitka...
OdpowiedzUsuńWszyscy przybieramy jakieś maski i maseczki. Tylko może mniej drastyczne:)
Mijka...
OdpowiedzUsuńA ja bajkopisarstwo uskuteczniam, jak najbardziej, choćby teraz;)Opowieści zmyślonej treści są czasami potrzebne, pod warunkiem, że nikogo nie dotyczą wybielania albo wręcz malowania innego obrazu samego siebie:)
Emocje...
OdpowiedzUsuńCzym jest pięć lat w dziejach ludzkości. jeśli spojrzy się na to z takiej perspektywy to niczym;)
OLQA...
OdpowiedzUsuńZałamka albo totalna zmiana osobowości. Bajkopisarkę stać nawet na to żeby w pewnym momencie zmienić płeć;D
Orchideus...
OdpowiedzUsuńNie mam miarki, ale jak na mój gust (i możliwości) to całkiem spory:D
Euforka...
OdpowiedzUsuńPostaram się:) dzięki:)
'Tak to jest jak się dwoje nieodpowiedzialnych ludzi za żeniaczkę bierze.' tylko to okazuje się dopiero po czasie, nigdy przed.
OdpowiedzUsuńA wiec być doskonałą można być kiedy tylko się chce - w świecie wirtualnym. Dużo ludzi w tym świecie na taką super Jolkę czeka by podziwiać, zazdroscić.
Czy można jednak być tak bezdusznym, z kamieniem zamiast serca? Tak trudno w to uwierzyć.
Nieoczekiwane i zaskakujące zakończenie.
OdpowiedzUsuńA myślałam, że w sylwestra jeszcze sobie o Jolce poczytam...
Babcia naprawdę na poziomie kobieta.
ech... myślałam, że jednak będzie happy end.
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało i nie było długie a wręcz czuję niedosyt, wolałbym podane bardziej na talerzu a nie zdawanie się na własna wyobraźnie jeżeli chodzi o porozpoczynane wątki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIva...
OdpowiedzUsuńUwierz że to całkiem możliwe. W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy egoistami:)
Monia...
OdpowiedzUsuńW sylwestra świętujemy, pijemy szampana i tańczymy;)
Malinconia...
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie jest:)
Czarny...
OdpowiedzUsuńKurcze, no! A wydawało mi się że wszystkie wątki pozamykałam:(((((((((
Pokuta Babci... Dla dzieci skarb, niewątpliwie. Ale, że ta dwójka samolubów tak bezkarna?
OdpowiedzUsuńHmmm. Koniec? Ale tylko tutaj w sieci. Bo ja śmiem mieć nadzieję, że pewnego dnia przyjdzie druga paczka od Ciebie. Będzie w niej ciepły egzemplarz w twardej oprawie, Na koszulce spisana piórem wiecznym dedykacja... Dla Butterfly :)
OdpowiedzUsuńA temat sieci to temat na powieść. Juz nie raz poczyniony. Wiele w niej smutku i samotności człowieka. To przykre. To choroba XXI wieku, która toczy ludzkość. Nie internet, lecz samotność. Ten, kto nie umie się zatrzymac i spojrzeć na siebie, ma pecha. Przegra własne życie.
Ja życzę Ci wielkiej wygranej w 2011 !!! Bądź szczęśliwa NIvejko.
Zgaga...
OdpowiedzUsuńMoże to tylko pozorna bezkarność? Wszystko kiedyś wraca...
Butterfly...
OdpowiedzUsuńInternet to coś wspaniałego. Pod warunkiem, że jest używany w dobrej wierze i przez odpowiedzialnych ludzi. Wiele krzywd narobił i narobi pewnie:)
Również wszystkiego dobrego Madame...;)
Fajnie się czytało. Czuję niedosyt:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
witam Zołzo,
OdpowiedzUsuńczytam Cię od dawna, na chwilkę tylko przestałam, bo ja słabo poruszam się po blogowym świecie a trafiałam ciągle na Nadwornego który irytuje mnie w najwyższym stopniu (razem z resztą towarzystwa). Opowiadania za to piszesz przepiękne!! I żadnego przepraszania, że długie ja bardzo lubię długie, czytam je jak książkę rozdział za rozdziałem. Myślę, że jest jeszcze dużo różnych tekstów na które U Ciebie nie trafiłam, ale będę szukała.
Pozdrawiam serdecznie
qwai
Qwai...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. To szalenie miłe jak ktoś tak pisze:) I jednocześnie szkoda, że ci się Nadworny nie podoba. Ja go bardzo lubię;)
och, Zołzo,
OdpowiedzUsuńpierwszy raz ktoś odpisała na mój komentarz :)) Hurra!!
A Nadworny irytuje mnie przede wszystkim w nadmiarze, jak od Niego odpocznę, może znowu polubię. Teraz czytam z zapartym tchem "Parę Mieszaną". Pozdrawiam
qwai
PS. A jak można zrobić żeby się wyświetlać jak inni z nazwą w komentarzu a nie, że Anonimowy?, jak znajdziesz chwilę daj znać.
Qwai...
OdpowiedzUsuńCoraz mniej Nadwornego na tym blogu. Pewien specjalista powiedział mi kiedyś, że w nieskończoność nie można czegoś ciągnąć, bo pomysły na jedną postać mogą się skończyć:) tak więc pora wymyślić innego przyjaciel;)
Żeby się wyświetlić z twarzą trzeba założyć konto na blogerze. W prawym górnym rogu masz "zaloguj się " po kliknięciu wybierasz opcję że nie masz konta i je zakładasz. Wtedy możesz sobie dodawać blogi do obserwowanych i pisać własnego bloga:) W razie problemów pisz na meila albo na gg 1079532
Pozdrawiam:)