O kruku...
... który jak wiadomo krukowi oka nie wykole. Inaczej rzecz się ma z rodzeństwem. Bo nikt tak skutecznie nie potrafi zwichnąć dobrze zapowiadającej się kariery artystycznej jak młodszy brat...
- Nie! - stanowczo odmówiłam wykonania polecenia pani przedszkolanki, która z konieczności robiła również za reżysera. Może by ją to nawet bawiło gdyby nie miała do czynienia ze zmanierowanymi artystami.
- Bo? - pani pytała po dobroci.unosząc jednocześnie ku górze brwi mocno podkreślone kredką w kolorze kruczo czarnym. Przy blond grzywce nadawało jej to nieco groteskowego wyglądu. Groźne gesty mimiczne na nic się jednak zdały. Byłam nieugięta. Na szczęście mój partner, odtwórca głównej roli męskiej był tego samego zdania co ja.
- Bo my proszę nie będziemy tego robić - kolega, Robert mu było, poparł mnie jak na dżentelmena przystało.
Pani była zrezygnowana. Do premiery zostało ledwie kilka dni, a odtwórcy ról tytułowych stają okoniem.
- Dlaczego? - zapytała niemal błagalnym tonem?
- Bo oni się z nas śmieją - powiedzieliśmy prawie jednocześnie wskazując oskarżycielsko na resztę grupy. Ponieważ miałam już za sobą sukcesy na niwie artystycznej i główna rola była mi dana niejako z rozpędu, mogłam sobie pozwolić na dyktowanie warunków.
Fochy nie były o jakiś bzdet nieistotny typu brudne lustro w garderobie czy kostium źle dopasowany. Ona, ta afera miała podłoże seksualne! W scenariuszu stało jak byk, że Jaś- Robert i Małgosia - jak znużeni szwendaniem się po lesie zajrzeli do domku Baby Jagi, zeżarli jej zapasy pierników i bezczelnie poszli spać. Do łóżka znaczy się. Fakt, że mebel należał do jędzy zwanej Jagą nie jest tak istotny jak to, że łoże występowało w liczbie pojedynczej i nijak nie chciało się rozdwoić. No to chyba normalne, że nie chcieliśmy co nie? Jasna sprawa, że szanująca się panna sześcioletnia nie pójdzie do łóżka z pierwszym lepszym facetem, nawet jeśli był równym jej artystą. I miał najprzystojniejsza buzię w całym przedszkolu! Zresztą, jak już wspomniałam, stanowisko kolegi Roberta było identyczne.I trwaliśmy przy swoim murem zupełnie ignorując, prośby, groźby i wreszcie błagania zrozpaczonej właścicielki blond grzywki.
Koniec końców, scena łóżkowa została po cichu usunięta ze scenariusza, a nasze cnoty uratowane.
A teraz o katastrofie...
... do której by zapewne nie doszło gdyby aktorzy drugoplanowi nie wykazali się tak rażącym brakiem profesjonalizmu.
Baby Jaga miała straż przyboczną w postaci Kota i Kruka. Zaszczytną rolę czarnego ptaka powierzono mojemu młodszemu bratu. Pojawiał się na scenie kilka razy, ale kwestię mówioną miał dopiero pod koniec drugiego aktu. W odpowiednim momencie, po tym jak Baba planowała mord na niewiniątkach, miał wkroczyć na scenę i powiedzieć;
- Krau, krau, jak już Jasia sobie zjemy, to Małgosię upieczemy. Krau, krau.
Prawie wszystko szło cudownie. Tylko raz się pomyliłam, a Robert tylko raz zwrócił się do mnie po imieniu zamiast użyć scenicznego...
Napięcie sięgało zenitu, widownia w trosce o los biednych dzieci drwala obgryzała paznokcie. Baba Jaga właśnie kładła mojego Jasia na łopatę, kiedy na deski prowizorycznego teatru, zgodnie ze scenariuszem, wkroczył kruk;
- Krau, krau,,, - powiedział, usiadł na scenie i radośnie zamerdał nóżkami.
- Jak już Jasia... - sufler bez budki podpowiadał dobrze słyszalnym dla ogółu szeptem. Kruk nie reagował. Ściągnął duszną maskę z twarzy i rozglądając się po sali w poszukiwaniu rodziców oświadczył wszem i wobec;
- Ja już się zmencyłem!
Może się to wydać dziwne, ale mimo niefrasobliwości co poniektórych artystów, spektakl okazał się być sukcesem. Wielkim! Zniechęcił mnie jednak skutecznie do dalszych tego typu przedsięwzięć. Aż do liceum... ale o tym innym razem;)
Źródło zdjęcia : http://www.olito.pl/index.php?main_page=product_info&cPath=10&products_id=116
- Nie! - stanowczo odmówiłam wykonania polecenia pani przedszkolanki, która z konieczności robiła również za reżysera. Może by ją to nawet bawiło gdyby nie miała do czynienia ze zmanierowanymi artystami.
- Bo? - pani pytała po dobroci.unosząc jednocześnie ku górze brwi mocno podkreślone kredką w kolorze kruczo czarnym. Przy blond grzywce nadawało jej to nieco groteskowego wyglądu. Groźne gesty mimiczne na nic się jednak zdały. Byłam nieugięta. Na szczęście mój partner, odtwórca głównej roli męskiej był tego samego zdania co ja.
- Bo my proszę nie będziemy tego robić - kolega, Robert mu było, poparł mnie jak na dżentelmena przystało.
Pani była zrezygnowana. Do premiery zostało ledwie kilka dni, a odtwórcy ról tytułowych stają okoniem.
- Dlaczego? - zapytała niemal błagalnym tonem?
- Bo oni się z nas śmieją - powiedzieliśmy prawie jednocześnie wskazując oskarżycielsko na resztę grupy. Ponieważ miałam już za sobą sukcesy na niwie artystycznej i główna rola była mi dana niejako z rozpędu, mogłam sobie pozwolić na dyktowanie warunków.
Fochy nie były o jakiś bzdet nieistotny typu brudne lustro w garderobie czy kostium źle dopasowany. Ona, ta afera miała podłoże seksualne! W scenariuszu stało jak byk, że Jaś- Robert i Małgosia - jak znużeni szwendaniem się po lesie zajrzeli do domku Baby Jagi, zeżarli jej zapasy pierników i bezczelnie poszli spać. Do łóżka znaczy się. Fakt, że mebel należał do jędzy zwanej Jagą nie jest tak istotny jak to, że łoże występowało w liczbie pojedynczej i nijak nie chciało się rozdwoić. No to chyba normalne, że nie chcieliśmy co nie? Jasna sprawa, że szanująca się panna sześcioletnia nie pójdzie do łóżka z pierwszym lepszym facetem, nawet jeśli był równym jej artystą. I miał najprzystojniejsza buzię w całym przedszkolu! Zresztą, jak już wspomniałam, stanowisko kolegi Roberta było identyczne.I trwaliśmy przy swoim murem zupełnie ignorując, prośby, groźby i wreszcie błagania zrozpaczonej właścicielki blond grzywki.
Koniec końców, scena łóżkowa została po cichu usunięta ze scenariusza, a nasze cnoty uratowane.
A teraz o katastrofie...
... do której by zapewne nie doszło gdyby aktorzy drugoplanowi nie wykazali się tak rażącym brakiem profesjonalizmu.
Baby Jaga miała straż przyboczną w postaci Kota i Kruka. Zaszczytną rolę czarnego ptaka powierzono mojemu młodszemu bratu. Pojawiał się na scenie kilka razy, ale kwestię mówioną miał dopiero pod koniec drugiego aktu. W odpowiednim momencie, po tym jak Baba planowała mord na niewiniątkach, miał wkroczyć na scenę i powiedzieć;
- Krau, krau, jak już Jasia sobie zjemy, to Małgosię upieczemy. Krau, krau.
Prawie wszystko szło cudownie. Tylko raz się pomyliłam, a Robert tylko raz zwrócił się do mnie po imieniu zamiast użyć scenicznego...
Napięcie sięgało zenitu, widownia w trosce o los biednych dzieci drwala obgryzała paznokcie. Baba Jaga właśnie kładła mojego Jasia na łopatę, kiedy na deski prowizorycznego teatru, zgodnie ze scenariuszem, wkroczył kruk;
- Krau, krau,,, - powiedział, usiadł na scenie i radośnie zamerdał nóżkami.
- Jak już Jasia... - sufler bez budki podpowiadał dobrze słyszalnym dla ogółu szeptem. Kruk nie reagował. Ściągnął duszną maskę z twarzy i rozglądając się po sali w poszukiwaniu rodziców oświadczył wszem i wobec;
- Ja już się zmencyłem!
Może się to wydać dziwne, ale mimo niefrasobliwości co poniektórych artystów, spektakl okazał się być sukcesem. Wielkim! Zniechęcił mnie jednak skutecznie do dalszych tego typu przedsięwzięć. Aż do liceum... ale o tym innym razem;)
Źródło zdjęcia : http://www.olito.pl/index.php?main_page=product_info&cPath=10&products_id=116
hłeu, hłeu - złośliwy braciszek po prostu czekał na włożenie do pieca, widno siostrzyczki nie lubił
OdpowiedzUsuńZiemianin...
OdpowiedzUsuńRównie dobrze można przyjąć domniemanie, że mnie od śmierci w ogniu piecowym wyratował;)
Notka, jak zwykle, przezabawna.Teatr należy do mojej ulubionej kategorii "arteterapii" - ale ja nie miałam szczęścia do teatru w dzieciństwie, opiekowałam się za to na pewnym wyjeździe grupą dzieci teatralnych - rewelacja, co ten teatr ujawnia, odkrywa i jak leczy:)
OdpowiedzUsuńMarya...
OdpowiedzUsuńTeraz bawię się w teatr z dzieciakami w szkole. Niestety coraz mnie chętnych...
Dlatego nigdy nie grałem kruka... Właściwie to nigdy nic nie grałem :)
OdpowiedzUsuńBoskie :) Zmencyłem się, no i miał prawo :))
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńŻe kruka to się nie dziwię. Szkoda cię pod maską chować;)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńPewnie. Takie jego zbójeckie prawo;D
Kruki to bardzo mądre ptaszki są :):):):) Jak się zmencył to i nie pofrunął :):):):):) Uśmiałam się , a bardzo chętnie poczytam wspomnienia z liceum :) Swoją drogą to nie znosiłam przedstawień szkolnych . Dwa razy grałam kurczaka i do dzisiaj nie lubię jeść drobiu :):):):)
OdpowiedzUsuńNo tak. Przeżycia z dzieciństwa rzutują na całe nasze życie ;) Mam nadzieję, że na teatr nie ;)
OdpowiedzUsuńhahhaah usmialam sie do lez ;)
OdpowiedzUsuńTak sie dobrze zapowiadalas i przepascilas taki talent, oj Zolzo, Zolzo;))
OdpowiedzUsuńDawno się tak nie śmiałam ;).
OdpowiedzUsuńAleż wesołe masz wspomnienia:).
OdpowiedzUsuńChoć wtedy do śmiechu pewnie Ci nie było...:)
MI natomiast teraz tak!:)))))
:-)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogłam tego finału zobaczyć na własne oczy... ;-))) Czy Twój brat został aktorem? ;-)
Anaste...
OdpowiedzUsuńSpróbuję zebrać licealne wspomnienia do kupy;)
Butterfly...
OdpowiedzUsuńAleż skąd! teatr lubię nadal:)
Eulalia...
OdpowiedzUsuńładnie to tak? Śmiać się ze zwichniętej kariery?;)
Stardust...
OdpowiedzUsuńTrudno. Może w następnym wcieleniu się uda;)
Wiedźma...
OdpowiedzUsuńNa zdrowie;D
Margo...
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Ida...
OdpowiedzUsuńSuper! Śmiech to zdrowie, więc pożyjesz dzięki temu dłużej:)
Jolu...
OdpowiedzUsuńMój brat od tamtej pory trzyma się z daleka od sceny. Nawet marnego wierszyka nie chciał wyrecytować! nawet dla Mikołaja!;)
Domniemań tu można dostatek poczynić, a historyjka przednia ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że do pieca mieli iść, ale że przedtem do łóżka, to mi jakoś umknęło :)
OdpowiedzUsuńGrunt, że cnota ocalała! A junior zdradził tendencję ku teatrowi nowoczesnemu.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje wszechstronne utalentowanie :) I zapraszam do siebie na małą niespodziankę :)
OdpowiedzUsuńMasz ode mnie nagrode na blogu;)
OdpowiedzUsuńScenki...
OdpowiedzUsuńi jak zwykle z życia własnego wzięta:)
Magenta...
OdpowiedzUsuńNa pewno więc rozumiesz moje oburzenie, prawda? Nie można grac w czymś co nie jest zgodne z bajkowa prawdą!;)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńSugerujesz, że improwizował? I to na dodatek świadomie?;)
W drodze...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ula, już biegnę :)
Piotr...
OdpowiedzUsuńDzięki dobry... pisarzu:)
Podobno tylko wielcy artyści potrafią odmówić scen łóżkowych! Wprawdzie najczęściej robią to dopiero, kiedy ich gaże przekraczają 20 milionów dolarów, ale niektórzy może zaczynają wcześniej!
OdpowiedzUsuńdzisia właśnie, moja znajoma uczaca w klasie I opowiedziala jak jej uczeń ciężko wzdychając zapytał PROSZĘ PANI, ALE CZY TO JEST NA PRAWDĘ KONIECZNE? na prosbe pani żeby dzieci otworzyły zeszyty cwiczeń
OdpowiedzUsuńI tak Wam zostalo z tym ( ze nie bedziecie tego robic) az do teraz? :))))
OdpowiedzUsuńIw...
OdpowiedzUsuńChyba sobie to wydrukuję. I w ramki oprawię;) Wielka co prawda jestem tylko w stopie, ale co mi tam! Zrezygnowałam ze sceny łóżkowej to mi się należy;)
Beata...
OdpowiedzUsuńCo chcesz, młody człowiek styrany życiem to wcale nie taka rzadkość;)
Ania...
OdpowiedzUsuńNo co ty?!;)
Przypadkiem do Ciebie trafiłem i nawet mi się spodobało. Jest coś do poczytania i do zobaczenia. Sam niedawno chciałem zacząć prowadzić swój blog, ale wyszedł z tego (mam nadzieję) przyzwoity serwis. Widzę, że znajdę u Ciebie kilka inspiracji. Życzę powodzenia w dalszym działaniu i zapraszam do siebie. Może dasz radą dodać moją stronę www.manipulatio.com do swoich stron polecanych (oczywiście mogę się odwdzięczyć). Zrób to co lubisz... Obejrzyj, przeczytaj, zaopiniuj ;-) Dzięki i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń