Para mieszana (14)


Nie mogąc pisać, zasnąć, skupić się na filmie, ani książce, Tomek gapił się bezmyślnie w okno. Stał przy parapecie, dokładnie ukryty za firanką w przedziwne esy-floresy.
- Jeszcze trochę, to sobie poduszkę pod łokcie podłożę i będę wyglądał jak te plotkary, co wiszą z cyckami, za oknem i wszystko widzą, wiedzą i komentują. Bynajmniej nie życzliwie. A może by tak spacer? - pomyślał.
Myśl ledwie wyprodukowana w zwojach mózgowych, zaowocowała szwendaniem się bez celu po osiedlu. Nawet nie zauważył jak bloki zostały w tyle, a przed nim wyrosło osiedle domków. Stare osiedle. Te domki pamiętają dawną nomenklaturę.
Mijając jeden z takich zaniedbanych budynków, który czasy świetności miał już  za sobą, zauważył śmieszne autko. To znaczy autko było zupełnie normalne. Ten kolor był śmieszny. Podobno złoty. Jaki ten świat mały - pomyślał, przypominając sobie właścicielkę podobnego samochodu. Tę roztrzepaną lalunię, co zatrzasnęła kluczyki. Niezła była.
Na miss się nie nadawała, ale najwyraźniej miała w sobie coś takiego, co nie pozwalało o niej zapomnieć. Co z tego, jak daleko mieszka? Właściwie daleko, to pojęcie względne.  Rok nie wieczność, Kołobrzeg nie Kalifornia. W dzisiejszych czasach, to się wszędzie blisko zrobiło. Czasami, to nawet gdzieś za granicę szybciej się dojedzie, niż do jakiegoś miasta w Polsce. Samolotem raz dwa, i na miejscu.
    Wracając do domu Tomek postanowił, że zadzwoni. A co tam! Przecież może zapytać, co słychać, jak sprawy, czy dorobiła sobie kilka kompletów zapasowych kluczy? Nawet jej imię zapamiętał, co było niezwykle rzadkim w jego przypadku zjawiskiem. No cóż, zjawiskowa kobieta, to i czary mary zrobiła.  Skoro na żywo na wampirzycę nie wyglądała, to przez telefon, tym bardziej go nie zje.
Postanowienie ciałem się nie stało. Wizytówka z numerem do laski od złotego opla, zniknęła. Jak kamfora. Nawet cień zapachu po niej nie pozostał. Pewnie gdzieś leży i się śmieje. I znajdzie się, jak nie będzie potrzebna.
***
- Ekipa jutro będzie tu tylko do 14. To ja im powiem, co i jak. I od czego mają zaczynać w poniedziałek i też się ulotnię.
- Słucham? No szkoda. Myślałem, że im na czasie zależy i na pieniądzach. Mogli by w niedzielę też popracować - Jużyk miał niezadowoloną minę. Nikt nie lubi bałaganu w domu. Zwłaszcza takiego długoterminowego. Wszędzie pył, kurz i porozstawiane po kątach graty. I obcy ludzie, szwendający się po całym domu.
- Co nagle, to po diable – ciocio-gosposia, na wszystko miała przysłowie – Niech się Adaś nie denerwuje. Każdemu się wolne należy. I odpoczynek. A jak oni w poniedziałek wrócą, to im się będzie robota w rekach palić. Tylko Ewunia niepotrzebnie wyjeżdża. Zamiast posiedzieć i odpocząć.
- Muszę jechać. Mam mamę, kota i przyjaciółkę, która jutro obchodzi urodziny.
- Jak mus, to mus – ciocia najwyraźniej uznała przedstawione argumenty za ważne i usprawiedliwiające – To może ja się Ewuni pomogę spakować?
- Jakie tam pakowanie. Przecież w poniedziałek będę tu z powrotem.
- Skoro pani musi, to oczywiście, proszę jechać.
Ewa popatrzyła na Jużyka, który łaskawie „zezwolił” jej jechać z niekłamanym zdziwieniem. No bo co, on sobie myśli? Że kupił jej czas? Razem z nadgodzinami?
Jedna Malwina, nic nie powiedziała. Widać jednak było, że jest bardziej niż bardzo, zadowolona z wyjazdu Ewy. Będzie miała tatuńcia na wyłączność. Jako władza absolutna będzie mogła nim rządzić, według własnego widzimisię. A tatuńcio, z braku obiektu za którym może wodzić smętnym spojrzeniem zbitego psiaka, całą uwagę, nareszcie  poświęci swojej biednej, chorej córeczce.

***
- Co ty tu robisz? Miało cię nie być! – Anka przynajmniej na pierwszy rzut oka  wyglądała na zdziwioną widokiem Ewy.
- Po pierwsze,  na wypadek gdyby ci umknęło, to jest weekend. Po drugie,  masz zdaje się  dzisiaj urodziny. Przez grzeczność nie powiem które.
- A jest jakieś, po trzecie?
- A po trzecie – Ewa ciągnęła niezrażona sarkazmem przyjaciółki – O ile dobrze pamiętam,  to jest moje mieszkanie i to ja mogłabym zadać tobie pytanie: co tu robisz?
- Mieszkam.
- Aha. To faktycznie, wyjaśnia wszystko.
- Wody nie mam. Awaria jakaś, czy cóś.
- Raczej cóś, sadząc po bałaganie – Ewa nie poznawała swojego mieszkania. Wszędzie walały się ciuchy Anki. Salon wyglądał jakby stacjonował tam pułk wojska i ewakuował się w trybie nagłym. W zasadzie, to normalne, i zupełnie przewidywalne. Wszędzie tam, gdzie Anka postawi swoją wcale nie małą stopę, automatycznie, niejako z rozpędu, tworzy się bałagan. Bałaganiarstwo jest nieodłączną cechą jej charakteru i trzeba to zaakceptować. Albo wyrzec się jakichkolwiek kontaktów. Ponieważ druga opcja, absolutnie nie wchodziła w grę, z przyczyn obiektywnych, należało się pogodzić z takim stanem rzeczy. I sprzątać.
Jedynym miejscem, które wydawało się być nieskażonym wrogą działalnością koleżanki- bałaganiary, była kuchnia. Zawsze panował w niej idealny porządek. Zarówno, kiedy królowała w niej Ewa, jak i Anka. Ta pierwsza, wiadomo, z natury porządnicka i absolutne kulinarne beztalencie. Druga z kolei, pasjami uwielbiała gotować i robiła to rewelacyjnie. Porządek był wynikiem właśnie tej pasji. Poza tym, bałagan jakoś dziwnie w tym przypadku, przeszkadzał Ance w rozwijaniu wodzy, kulinarnych fantazji.
- Serio nie spodziewałaś się mnie? – Ewa zapytała podejrzliwie zerkając spod oka.
- Serio, to się dziwię, że tak późno jesteś. – odpowiedziała, szczerząc w uśmiechu wszystkie zęby - Spodziewałam się. I miałam nadzieję, że jednak przyjedziesz. A jak cię długo nie było, to zaczynałam głupio myśleć, że mnie olewasz.
- Oszzzzzzzzzz Ty! Durnoto chińska! – Ewa przytuliła przyjaciółkę - Czy ja kiedyś zapomniałam o Twoich urodzinach?
- No. Raz. Ale, to akurat, mogę ci wybaczyć. Chociaż zapomnieć, nie zapomnę. Nigdy.

Poszły do kuchni, skąd na całe mieszkanie rozchodziły się niepokojąco przyjemne zapachy. Im bardziej zapach był intensywny i miły dla nosa, tym większe prawdopodobieństwo, że danie będzie nie tylko smaczne, ale i mocno kaloryczne. No tak, to już jest, z tą polską kuchnią, że wszystko, to co dobre, jest też cudownie niezdrowe.
- Bigos? Zrobiłaś bigos? – Ewa z lubością pociągnęła nosem.
- No! Twój ulubiony. Z cukinii.
- I co jeszcze? Chociaż nie, nie mów. Najpierw się najem bigosem. Sto lat nie jadłam – Ewa rozsiadłą się w kuchni jak gość, którym poniekąd była – Ja będę się napychać. A ty opowiadaj.
- O czym niby? Nic się nie dzieje. Stara bieda. Chociaż właściwie to… Z taką malutką przykrością, muszę stwierdzić, że jest lepiej. W sensie, że zaczynam zapominać. Albo raczej uodparniać się na wspomnienia.
- A skąd ta malutka przykrość?
- Bo wiesz, ja myślałam, że to już na zawsze. Że nigdy się z tego nie otrząsnę. A wyszło tak, jak zwykle.
- Łeeee – Ewa pogardliwie wydęła błyszczące od tłuszczu wargi – Widocznie, to nie był „On”, tylko jakaś podróba.
- Taaa. Imitacja. Tombak jakiś – zgodziła się – To znaczy, w sensie, że dla mnie tombak. Bo tak naprawdę, to facet niegłupi i wart grzechu. Tyle, że ja nie będę z nim grzeszyć.
- Tylko Nadęta.
- Właśnie. I niech jej grzeszenie lekkim będzie. I nie idzie w biodra.
- Albo może niech idzie, co?
- Nie! – Anka zdecydowanie zaprzeczyła – Nie życz drugiemu, co tobie nie miłe. Dokładki?
- Nie, dzięki – Ewa zaśmiała się – Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to jakieś dziwaczne, deja vu.
- Że co?
- No te twoje przysłowia i dokładki.
Anka popatrzyła wzrokiem pod tytułem; Zwariowała. Albo ja zwariowałam. Albo obie mamy lekkiego szmergla.
- Chodź do salonu. Opowiem ci. Masz coś mocniejszego? Za twoje zdrowie? I na trawienie?


CeDeeN...

Komentarze

  1. NIEŻYCZLIWIE.

    OdpowiedzUsuń
  2. za każdym razem mam niedosyt. Kiedy znów będzie dalszy ciąg? (pytanie retoryczne)Uwielbiam cię czytać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Klarcia...
    Dziękuję i bardzo. Ciąg dalszy nastąpi jak będzie:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bigos z cukinii... moje kubki smakowe zwariowały.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze mi sie geba cieszy jak widze kolejny odcinek:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię kolejne odcinki z tej serii! :))
    Powinno się Ciebie wydać, to by można było przeczytać na raz :)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nivejko ostatnio gotowałam ogórkową, teraz cukinią mnie kusisz !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw sprawdziłam,czy jest "cdn",wściekłam się, że jest,i zaczęłam czytać.Niedosyt jak stąd do kosmosu. Jadę wytrząsnąć z Ciebie resztę!!!!!!!!!!!!!!!
    No ale wreszcie ON zobaczył JEJ autko, za pięć następnych odcinków wreszcie się spotkają - ani na osiedlu, ani nie w sklepie, tylko w kościele w niedzielę.Od tych kościelnych zapachów, dezodorantów i perfum ona zemdleje, a on podtrzyma jej głowę i wezwie pogotowie.Wcale ze sobą od tej pory nie będą.Trzaśniesz następnych 5-7 odcinków i jakiś przypadek sprawi, że on zakocha się w jej przyjaciółce,Ance.I nawet wezmą ślub.Albo nie, będą szczęśliwi w wolnym związku.
    Natomiast Ewa ze swoim lekko pokręconym światem dalej będzie spotykać na swojej drodze dziwnych ludzi,sama zdziwaczeje, dorobi się następnych 3-5 kotów.Obiady będzie gotować dla nich.I dopiero mając 60 lat z okładem spotka miłość swego życia.Zresztą facet okaże się totalnym draniem, wyłudzi od niej wszystkie doczesne dobra i pryśnie w nieznaną tęczową swoją dal.A Ewa nawet nie będzie miała kasy na dom spokojnej starości i wyląduje pod mostem.W czasie trzeciej mroźnej zimy straci życie śniąc o utraconych złudzeniach.Kropka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałam dodać, że masz się śmiać!To jest nakaz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawe spojrzenie .. czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, miałam nie komentować. To nie komentuję, tylko grzecznie czekam na ciąg dalszy. :))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Tekstu nie będę komentować, też czekam na kolejne dania :)
    skomentuję komentarze :D
    Anonimy kiedys podpisywało się ŻYCZLIWY, a nie NIEŻYCZLIWIE ;)

    Tkaitka - wytrząsnąć, dobre :)
    A cdn możemy obstawiać - Tomek z Anią ku wściekłości czy uspokojeniu (?) sąsiadki nagle pozbawionej fuchy, lub może przekwalifikowanej na sprzątaczkę, Ewa z Jurzykiem wdzięcznym za nawrócenie córci? ;)
    A młodociana może jakiegoś budowlańca przy okazji wypatrzy i zajmie sie sobą, a nie tatusiem? haha

    OdpowiedzUsuń
  13. Tomek ma zawiesszenia jak ja ostatnio ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. tylko kobiety tak sie przyjaznia;)
    czekamy....

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamiast się gapić na złote auto, niech się wreszcie bierze do pisania! Bo cierpliwość pani Jacuńskiej chyba ma jakieś granice...

    OdpowiedzUsuń
  16. No dobra.Czuję się wywołana do tablicy.Tomek z Anką nie może.Nivejka już we wstępie zapowiedziała, ze będzie Tomka i Ewy ślub oraz miłość aż po grób.A jeśli nawet tak nie napisała, to zasugerowała.Przeleciałam wszystkie odcinki od nowa.Z naciskiem na przeleciałam - nie przeczytałam.Ale to jest tylko słowo pisane - zawsze można zmienić.Np.na Parę obustronnie przekręconą.Pozdrawiam.
    Idę "wytrząsać"...

    OdpowiedzUsuń
  17. gdzie się baby nie spotkają to o facetach gadają;);)pzdr

    OdpowiedzUsuń
  18. bosz....a kiedy CDN?????????????

    OdpowiedzUsuń
  19. o Anka to może ja ;), gdzie nadejdę tam bałagan kroczy za mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. E tam, iluż autorów powieści w odcinkach pamięta o co im chodziło na początku? ;) Ja bym wszelkie sugestie początkowe wsadziła w...kieszeń :D
    No nic, czekamy. I nabijamy licznik :D

    OdpowiedzUsuń
  21. A Nivejka nie pisze odpowiedzi - tylko następny odcinek.
    Łaziłam po blogach - jakoś tak sennie dziś, że nawet nie chce się pisać komentarzy...

    OdpowiedzUsuń
  22. Elu:)
    Wymyśliłaś przednią historyjkę. Teraz musisz ją tylko opisać i masz gotowego hiciora!

    A CeDeeN będzie. Niebawem:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak zwykle czekam na CDN ;).

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajnie prowadzone postacie...:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz