Bój to nasz nie ostatni...



- A….. Ratunku! – mój sen został brutalnie przerwany. Napadły mnie  trzy uzbrojone potwory. Straszydła miały pełne magazynki amunicji. A ja bezbronna. Czekajcie wy! Zerwałam się z łóżka. Do pralni, gdzie miałam ukrytą broń, biegłam pod nieustającym ostrzałem.
- Tadaaaaaaaam! - krzyknęłam triumfalnie.Też mam karabin i to dwa razy większy niż ich. Uzbrojona po zęby wpadłam do salonu.
 - Ręce do góry łobuzy! To jest Napad!
Broń poszła w ruch. Salon pływał w wodzie. Potwory miały mokre piżamy. Ja też. Coś, co kiedyś może i było fryzurą… teraz przypomina kupkę mokrego siana.


 - Uwaga! Rozejm! - wydarłam się zanim zniszczeniu uległa sofa i dwa fotele służące za barykadę -  Ogłaszam czasowe zawieszenie broni!
Część druga boju o puchar strażaka roku odbyła się po śniadaniu. I na podwórku.

Bilans  stoczonych w pewnych odstępach czasu bitew przedstawia się następująco;
- 4 (słownie: cztery) mokre piżamy,
- jedna poduszka zalana na amen (próby przywrócenia jej wyglądu pierwotnego spaliły na panewce),
- kupka liści na mojej głowie rozwiała wątpliwości czy ewentualnie mogłabym startować w wyborach miss.
- zdeptana rabatka z bratkami (a tak ładnie kwitły),
- jedno rozbite kolano + dziura w spodniach.
To chyba wszystko…
W trakcie zużyto kilkanaście  litrów amunicji. Kuchnia polowa wydała dwa posiłki regeneracyjne; trzy litry soku pomarańczowego, 12 czekoladowych jajek, 7 babeczek i jedną kanapkę z masłem i jajem na twardo ugotowanym. Wszystko rzecz jasna,  dla podtrzymania nadwątlonych walką sił armii niesprzymierzonej. Wojna trwała do rozsypania się ostatniej sztuki broni palnej wyprodukowanej przez małe chińskie rączęta.

 I to by było na tyle...

PeeS. Na zdjęciu jest  cierpliwość... jaką na pewno wykazała się Ela  produkując to  wielkanocne zoo. Dzięki Elu:)

Komentarze

  1. a u nas w tym roku sucho, ledwo, ledwo jakas kropla:(

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak, we Dworze Pani Matka jeno skropiła deliaktnie wodą kolońską

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka akcja we własnym gronie, na własnym podwórku to musi być frajda :))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. ale świetna świąteczna, szydełkowa banda:)
    No jak bitwa to bitwa - straty jakieś muszą być:)
    Ja w tym roku nie zaczynałam boju i skonczyło się "wodną mgiełką" z rozpylacza do kwiatów, ale bywały czas, ze pościel trzeba było suszyć:))
    pozdrawiam świątecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Beata...
    jak było zimno to i u nas tylko tradycyjnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Antares...
    No masz! Frajda jak ta lala;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ziemianin...
    A bo w dworze to i maniery wielkopańskie mieć wypada;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mada...
    Nie uznaje lania woda przechodniów ani ludzi którzy sobie tego wyraźnie nie życzą... My sobie życzyliśmy:D

    OdpowiedzUsuń
  9. i pięknie :) kto sprzątał nie pytam hihihi

    ja skończylam w wannie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. no ale kto wygral? nasi czy nasi?pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Taaaa moi panowie nie zaspali i też się zaopatrzyli w wodne pukawki, największe jak się dało. Oberwałam rykoszetem prosto w twarz oraz w zadek ;) Sprzątali pospołu coby uniknąć kary pod postacią własnoręcznie robionego śniadania :)

    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zwierzyniec bardzo pomysłowy:)
    U mnie bez lania. Tylko czasem z sąsiednich ulic jakieś krzyki dochodziły:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak Was suszyło, czy sokiem tez się laliście? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Miauka...
    Sprzątanie też było wspólne:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Majowababcia...
    Nasi! No pewnie że nasi;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anovi...
    Czyli tradycji stało się za dość;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Iva...
    Kiedyś strasznie nie lubiłam tego lania. Dziś... obiecałam dzieciom:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Iimajka...
    Oczywiście że suszyło! Wojna strasznie wyczerpuje;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Melduję posłusznie, iż dziś działałem z wyjątkowo zimną precyzją :)

    OdpowiedzUsuń
  20. U nas okoliczni pozbawieni amunicji zostali, albowiem prąd gdzieś przepadł, a wraz z nim i woda.... Tedy suchość panowała i pokój powszechny!

    OdpowiedzUsuń
  21. a mnie już nawet lać nie chcą

    OdpowiedzUsuń
  22. Voluś...
    Ty łobuzie! Chociaż letnią!:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgaga...
    My tylko we własnym gronie. Obcych okolicznych nawet kropelka nie tknęliśmy;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mama Soni...
    Wiesz... czasami trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. I przejąć inicjatywę:)

    OdpowiedzUsuń
  25. :-)) a ja na śmierć zapomniałam, że to lany poniedziałek był!

    OdpowiedzUsuń
  26. to dlatego na pewno, że nie mam TV

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszyscy zapomnieli... W zasadzie na przestrzeni mego czterdziestoletniego małżeńskiego życia tylko jeden raz dywany trzeba było suszyć w specjalny sposób...A w domu rodzinnym można się było polewać wyłącznie na dworze.Z płaskich baterii tato usuwał wszystko z wyjątkiem metalowej rurki.Z jednej strony robił w rurce dziurkę.Z drugiej montował tłoczek uszczelniony konopnym sznurkiem.Po naciśnięciu tłoczka wodę niosło na dużą odległość.I to były nasze "sikawki".Do tradycji wielkanocnych należało zrobienie karuzeli ze starego koła oraz huśtawki na konarze jabłoni.I też robił to tato.Nie trwało to długo, bo koło było do czegoś potrzebne, a jak jabłoń puściła soki to też było po huśtawce, co by drzewa nie zamęczyć.
    Inne czasy - inny świat. Teraz pod domem mego brata stoi bujana ławeczka, jest specjalny domek dla dzieci i piaskownica i nie wiem co jeszcze, ale co roku coś przybywa, bo wnuków przybywa.

    OdpowiedzUsuń
  28. Emma...
    Ja nie mogłam zapomnieć. Się ma nadpobudliwe dzieci się pamięta;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Tkaitka...
    Czasy się zmieniają... mi też przybywa różnych różności na podwórku;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak ja kocham Twoje poczucie humoru :)))

    OdpowiedzUsuń
  31. Tradycja piękna rzecz. Zostałam skropiona. Lepiej z "mocarstwem" nie zadzierać ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. U nas też było gorąco, ups! Znaczy mokro :-). Na zakończenie - szmaty, mopy w dłoń, a potem... - na dwór!!!! I c.d.nastąpił! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Anna S...
    Cieszę się. Lepiej się śmiać niż płakać:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Beatta...
    Co kraj to obyczaj;) A z mocarstwem lepiej ostrożnie:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Anulka...
    Odrobina wody jeszcze nikomu nie zaszkodziła;)

    OdpowiedzUsuń
  36. kurcze,a u nas sucho,dzieci poszly do szkoly,a nam starym sie nie chcialo:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz