Para mieszana (19)

Waldek, zadowolony z własnego dowcipu, zagapił się bezmyślnie w monitor komputera. Grzebał w sieci. Każdą, wolną chwilę wykorzystywał do tego. Był istnym internetowym maniakiem. I ekshibicjonistą. U niego, co na sercu, to i na fejsbuku. Albo na Naszej Klasie. Ciągle sprawdzał, co tam słychać u znajomych. Tych bliższych i dalszych
- Nie boisz się? – zapytał Tomek, widząc na ekranie ikonkę ogólnoświatowego portalu społecznościowego.
- Czego? – Waldek zapytał tak trochę mimochodem, bo całym sobą, żył wieściami z portalu.
- No tak o wszystkim pisać. Założę się, że połowy tych „znajomych”, tak naprawdę nie znasz.
- Przecież nie piszę o wszystkim. Jak napiszę, że jadłem pomidorową na obiad, to chyba świat się nie zawali i żadnej tajemnicy tym nie zdradzam.
- No niby nie. Ale ja, to bym chyba tak nie mógł, wiesz. To nie dla mnie takie wywlekanie wszystkiego, nawet, jeśli chodzi tylko o mnie i… - urwał, bo właśnie do sklepu weszła klientka.
Kobieta, dziewczyna właściwie rozejrzała się po sklepie ciekawie i bez wahania podeszła do wgapionego w komputer Waldka.
- Dzień dobry – powiedziała i strzeliła uśmiech. Nie jakiś tam uśmiech numer 2 mający na celu onieśmielenie przeciwnika, tylko po prostu – uśmiech. Taki zwyczajny i uśmiechnięty. I udzielający się innym. Teraz wszyscy troje stali i mieli przyklejone do twarzy uśmieszki. Nie sztucznie, amerykańskie, tylko takie naturalne.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – Waldek zapytał wstając z fotela.
- Nazywam się Marczak – powiedziała, po czym widząc, że żadnemu z panów nic to nie mówi, dodała. – Ula Marczak, byłam umówiona na rozmowę. W sprawie pracy. Dobrze trafiłam?
Konsternacja obu panów była olbrzymia. Jako pierwszy, do porządku przywołał się Waldek. Ostatecznie był starszy, bardziej doświadczony, psychoanalityk, więc takie sytuacje kiedy trzeba szybko odzyskać zimną krew, to dla niego chleb powszedni. Szturchnął osłupiałego Tomka w bok i ten dopiero wtedy zamknął rozdziawioną buzię.
- Widzę, że panowie się mnie nie spodziewali…
- Nie, no skąd. Właśnie dlatego tu jestem, że się spodziewaliśmy, tylko, że szczerze mówiąc, to spodziewaliśmy się faceta, mężczyzny znaczy.
- Rozumiem…- powiedziała kierując się w stronę drzwi- Do widzenia, w takim razie.
- Chwila, chwila! Proszę poczekać. To, że się spodziewaliśmy faceta nie znaczy że jesteśmy jakimiś szowinistami – Waldek mówiąc to podszedł do dziewczyny – Pani pozwoli, że się przedstawię Waldemar Rymarz. Jestem właścicielem tego interesu. I proszę mi wierzyć, wcale nie uważam, że kobieta to, tylko do garów się nadaje. Tym bardziej tak nie uważam, bo moja żona, proszę pani, to ona jest inżynierem. Od dróg, mostów i innych takich, o których ja nie mam bladego pojęcia. O komputerach też zresztą nie mam. I właśnie dlatego szukam kogoś, kto się zna. I razem z Tomkiem, tym tam młodym człowiekiem ,będzie pchał ten wózek. Zakładam, że pani się zna?
- Owszem. Znam się – odpowiedziała krótko, oszołomiona lekko długą, przemową Waldka.
- No właśnie. To może w takim razie przejdziemy do rozmowy właściwej. Ma pani jakieś papiery? – Waldek zajął pozycję szefa, zasiadając za biurkiem. Dziewczynie wskazał miejsce naprzeciwko.
- Mam, oczywiście. Proszę bardzo – Ula położyła na biurku teczkę z dokumentami.
Gdyby to był film, to w tle słychać by było dramatyczną muzykę, wprowadzającą widza w nastrój grozy i napięcia. Bo oto ważą się losy. Być albo nie być, młodej kobiety.
Waldek w skupieniu studiował papiery Uli. Tym czasem Tomek, w podobnym skupieniu, studiował Ulę.
Dziewczyna wiek, na oko 23 lata, raczej mniej, niż więcej. Budowa ciała szczupła, wzrost średni, włosy krótkie i niesforne, rude, oczy na razie nie wiadomo jakie, bo głupio tak zaglądać. Raczej ładna, niż brzydka, ale to głównie dlatego, że się tak fajnie, zaraźliwie uśmiecha. Pasjonatka dżinsów i sportowego obuwia. Oraz muzyki (z kieszeni spodni wystawały kabelki słuchawek od MP3). Pozornie luzaczka , ale widać, że serio podchodzi do tego, co robi.
- Taaa. Papiery ma pani pierwsza klasa. A jak u pani z dyspozycyjnością? – zapytał Waldek patrząc zza okularów.
- Tak jak napisałam. Pełna.
- No to w takim razie… - Szef zrobił taktyczną przerwę w wypowiedzi podczas, której wytarł sobie okulary własną bardzo drogą koszulką z bardzo drogiej bawełny, kupioną w bardzo drogim sklepie. Napięcie sięgało zenitu. U dziewczyny. Tomek, widząc zachowanie szefa już wiedział, że Ulka jest jego nową koleżanką z pracy.
- Tak? – zapytała.
- Witamy na pokładzie. Od kiedy może pani zacząć?
- Od jutra? – bardziej stwierdziła niż zapytała.
Szef spojrzał na wiszący za nim kalendarz.
- Doceniam entuzjazm, ale jutro jest 29. Może pani oczywiście przychodzić, ale umowę podpiszemy od 1 lipca. Pasuje?
- Pasuje! Pewnie, że pasuje! – dziewczyna tryskała radością – Obiecuję, że nie będzie pan żałował swojej decyzji.
Ula wyciągnęła rękę do szefa. Uścisnęła lekko, kobieco. I poszła sobie, rzucając jeszcze, do widzenia i do jutra. Na całe szczęście nie dygnęła. Waldek szczerze tego nie znosił. Taka dygająca nóżką dzidzia- piernik, denerwowała go od zawsze i niezmiennie. Dygać, to sobie może prezydentowa, przed królową. A i to, dlatego, że tego właśnie wymaga kretyńska, dworska etykieta.
- No i co? Zatkało kakało? Mówiłem, że kogoś znajdziemy? Mówiłem. A jak mówię to wiem! – Waldek był zadowolony z siebie , z dziewczyny, którą właśnie zatrudnił i ogólnie, z sytuacji. – Jak ci się widzi nasz Umberto?
- Niezły. To znaczy niezła. Naprawdę ma takie mocne, te papiery?
- Naprawdę. Trafił nam się kąsek!


CeDeeN...

Komentarze

  1. o, proszę trójkącik pracowniczy, bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy byłam młoda, miałam długie blond włosy i przyjeżdżałam do firmy naprawić komputer, to na początku zwykle stali w osłupieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa uwielbiam miny facetów, kiedy okazuje się, że babeczka wie o czym mowa i wie więcej niż panowie ;) Już ją lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no i proszę lasencja zna się na kompach, wygląd i owszem, papiery dobre. co to będzie dalej?

    OdpowiedzUsuń
  5. mina dwóch facetów którym wyregulowałam telewizor-bezcenna

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam? Jestem? Czytałam...?
    No, czytałam, czytałam...Będzie dobrze.Dzieje się.

    OdpowiedzUsuń
  7. No - jedno zgadłam :D Czekam wspólnie z pozostałymi dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No ciekawe, ciekawe, co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ktoś mi robotę w komputerowym obiecał... No nic, dobrze, że choć ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oooo! FAJNIE! Miałam nie komentować, tylko czytać... Już siedzę cicho. :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Z niecierpliwością czekam, co będzie dalej. A potem poproszę o złożenie z tego serii, bo ja się trochę gubię w bohaterach :)
    Wiesz, tłumacz ma pamięć dobrą ale krótką, usłyszeć, przetłumaczyć, zapomnieć.
    W każdym razie dalej doskonale się czyta!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz