Bułeczki
Pierwsze, które zrobiłam śmiało mogły służyć jako ekologiczne granaty wielokrotnego użytku. Można nimi było powybijać okna, następnie zebrać i iść robić demolkę gdzie indziej.
Od ubiegłorocznych wakacji jest inaczej. Dokładnie patrzyłam na ręce Wielkiemu Mistrzowi Wałka i Patelni. I umiem! Do doskonałości wszakże jeszcze daleko. Niemniej, pracuję nad tym.
Wielki Mistrz, dla przyjaciół po prostu Michał za nic nie chciał zdradzić proporcji... Cwaniaczył, mędrkował, aż w końcu wyszło szydło z worka. I się okazało, że nie tyle nie chciał, co nie mógł. Bo ich po prostu nie znał;D
Ja też nie znam. I pizzowe bułeczki robię na czuja.
Do michy wrzucam rozkruszone drożdże, dosypuję trochę mąki, odrobinę soli, wlewam wodę, olej i ... niech się mikser martwi.
Potem wystarczy znowu dosypać mąki, w razie "W" dolać wody, dołożyć bazylię, czosnek albo inne przyprawy i dać pole do popisu maszynie.
Ciasto "rośnie" więc pora na masełko czosnkowe.
I tu znów proporcji brak. Do masła można dodać albo dużo albo mało czosnku (Michał daje dużo), nieco posolić, dorzucić pietruszkowych listków, potraktować blenderem i wstawić do lodówki.
A teraz pora ubabrać ręce. Niestety bułeczki nie uformują się same...
I do piekarnika. Sekret udanych podobno polega na tym, że trzeba je mniej więcej w połowie pieczenia przerzucić na druga stronę.
Ot i kolacja, niezbyt wykwintna ale szybka i mocno domowa. A! I trzeba dopilnować żeby wszyscy jedli równo. Inaczej o całowaniu można zapomnieć;)
Od ubiegłorocznych wakacji jest inaczej. Dokładnie patrzyłam na ręce Wielkiemu Mistrzowi Wałka i Patelni. I umiem! Do doskonałości wszakże jeszcze daleko. Niemniej, pracuję nad tym.
Wielki Mistrz, dla przyjaciół po prostu Michał za nic nie chciał zdradzić proporcji... Cwaniaczył, mędrkował, aż w końcu wyszło szydło z worka. I się okazało, że nie tyle nie chciał, co nie mógł. Bo ich po prostu nie znał;D
Ja też nie znam. I pizzowe bułeczki robię na czuja.
Do michy wrzucam rozkruszone drożdże, dosypuję trochę mąki, odrobinę soli, wlewam wodę, olej i ... niech się mikser martwi.
Potem wystarczy znowu dosypać mąki, w razie "W" dolać wody, dołożyć bazylię, czosnek albo inne przyprawy i dać pole do popisu maszynie.
Ciasto "rośnie" więc pora na masełko czosnkowe.
I tu znów proporcji brak. Do masła można dodać albo dużo albo mało czosnku (Michał daje dużo), nieco posolić, dorzucić pietruszkowych listków, potraktować blenderem i wstawić do lodówki.
A teraz pora ubabrać ręce. Niestety bułeczki nie uformują się same...
I do piekarnika. Sekret udanych podobno polega na tym, że trzeba je mniej więcej w połowie pieczenia przerzucić na druga stronę.
Ot i kolacja, niezbyt wykwintna ale szybka i mocno domowa. A! I trzeba dopilnować żeby wszyscy jedli równo. Inaczej o całowaniu można zapomnieć;)
Boszszsz... ale cudne! Zaśliniłam się, więc idę coś zjeść!
OdpowiedzUsuńSmacznie wyglądają i pewnie równie dobrze smakują;-)
OdpowiedzUsuńMikser... najlepsze to ponoć ręcznie robione w chwili wielkiej złości ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba niekonfliktowa, bo nigdy mi nic drożdżowego nie wyszło. Ewentualnie wielkość - jak u Bliklego :D
oj na takie bułeczki to ja bym się na chama wpraszała:) yami, yami:) !
OdpowiedzUsuńrobię podobne,ale ręcznie.I masełko czosnkowe zapiekam w.Pycha,fakt;)
OdpowiedzUsuńPysznie to wyglada:))
OdpowiedzUsuńoj, dla mnie szybka by nie była, ale smakowita na pewno:)
OdpowiedzUsuńoj asz mi sie poslinilo....
OdpowiedzUsuńKiedys chleb sie robilo z mieszanki Lidlowej albo Aldikowej... kiedy sie 3 Mixer porzegnal to jakos mnikobieta przekonala aby juz wiecej sie w piekarza nie bawic ;)
A co to znaczy "przerzucić na drugą stronę"?
OdpowiedzUsuńja tak miałam z pierwszymi kluskami, produkowałam tzw zomówki(na zomowca by się nadały, bo to w czasie stanu wojennego produkcja się odbywała:))), no twarde i wieelkie jako granaty!!!!
OdpowiedzUsuńznam ten przepis, zawsze wychodzą i faktycznie na czuja się je robi:)
pychotka!!!!!!
Ale łasuchy :)) Takie prosto z pieca cieplutkie muszą być super!
OdpowiedzUsuńGdzie szafa, do której mogę przemówić ja? Bo to byłam ja magenta ;)
Potwierdzam, są pyszne , zwłaszcza z masełkiem czosnkowym - zajadałam je u Ciebie
OdpowiedzUsuńMNIAM:)Bo jak to inaczej skomentować:)
OdpowiedzUsuńw temacie ciasta drożdżowego jestem nieufna, choć ostatnio upiekłam makowiec ( zawijany!) i był pyszny... kto wie?
OdpowiedzUsuńZaręczam, że są świetne i bardzo proste w wykonaniu. A przewrócić na drugą stronę znaczy po prostu przełożyć brzuchem w dół:)
OdpowiedzUsuńMagenta...
A nie wolisz zaśpiewać? "łubu - dubu, łubu - dubu....";D
Wyglądają bosssko. I jak tu pozbyć się wałków? No jak? Ech... :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mniam, mniam pewnie uszy same Wam się trzęsły?
OdpowiedzUsuńRobię różne drożdżowe wypieki, jako że sama jestem półwiekowa z okładem kobieta, a okład jest duży...Dla mnie najważniejsze jest Twoje zdjęcie - zobaczyłam maszynę, którą i ja posiadam, acz nieufnie na widełki w domu spoglądałam i do drożdżówki stosowałam własne dwie rączyny...Teraz zastosuję widełki pokazane u Ciebie i opowiem, czy mi się udało. A bułeczki robić będę słodziutkie...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że udało mi się to, co objaśniałaś mi w mailu. "Zobacz więcej" nie pokazuje się na podglądzie a dopiero na prawdziwym poście.
Dziękuję i miłego!
Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmm Nivejko jak mogłaś to zrobić głodnemu! Zaraz u Ciebie będę!!!
OdpowiedzUsuńO Ty..., Ty...piekarzyco jedna! (to jest komplement), wygladaja pysznie :)
OdpowiedzUsuńNareszcie ten słynny przepis na bułeczki :)
OdpowiedzUsuń