Łobuzy!
...a ja też nie całkiem bez winy
Całkiem niedawno, mój syn nieletni wrócił z przedszkola z mocnym postanowieniem.
- Będę lekarzem - wrzasnął z przekonaniem.
W wyniku przeprowadzonego śledztwa ustaliłam, że nie samodzielnie i niepojedynczo, tylko wespół - zespół z kolegą Damianem, który to tez zapałał wielką miłością do tego zawodu
- Ale się bawiliśmy dzisiaj w przedszkolu! Raz ja byłem lekarzem, a raz Damian.
- Aha - wykazałam się zainteresowaniem odlewając ziemniaki - A pacjenci?
- No żewczyny.
Też się bawiłam w doktora. Leczyłam lalki i futerkowe. Jednego misia, któremu zaordynowałam serię zastrzyków z leczniczej kranówy nie dało się uratować. Zaśmiardł. Bezpośrednia przyczyna zgonu; zgnił od środka. Inny zwierz nie przeżył operacji…
Co innego jednak zabawa w doktora w wieku lat 5 (słownie: pięciu) z okładem, na żywych organizmach! Wiedziałam, że świat idzie z postępem i z rozmachem, ale żeby aż tak?
Niemniej jednak ucieszyłam się. Zawsze to jakiś pożytek będzie. Lekarz w domu na stare lata się przyda. Najlepiej żeby jeszcze specjalizację z geriatrii zrobił… Rozmarzyłam się. I tkwiłam w tym marząco-planującym stanie do czasu aż domniemany doktor nauk medycznych nie zmienił nagle kierunku.
Plany dały w łeb, a marzenia ulotniły się. Znikły jako sen złoty.
Też się bawiłam w doktora. Leczyłam lalki i futerkowe. Jednego misia, któremu zaordynowałam serię zastrzyków z leczniczej kranówy nie dało się uratować. Zaśmiardł. Bezpośrednia przyczyna zgonu; zgnił od środka. Inny zwierz nie przeżył operacji…
Co innego jednak zabawa w doktora w wieku lat 5 (słownie: pięciu) z okładem, na żywych organizmach! Wiedziałam, że świat idzie z postępem i z rozmachem, ale żeby aż tak?
Niemniej jednak ucieszyłam się. Zawsze to jakiś pożytek będzie. Lekarz w domu na stare lata się przyda. Najlepiej żeby jeszcze specjalizację z geriatrii zrobił… Rozmarzyłam się. I tkwiłam w tym marząco-planującym stanie do czasu aż domniemany doktor nauk medycznych nie zmienił nagle kierunku.
Plany dały w łeb, a marzenia ulotniły się. Znikły jako sen złoty.
- Zrezygnowałem. Nie będę lekarzem. Jednak… wiesz.
- Uuuuuuuuuu… dlaczego?
- Bo nie lubię klfi.
- Uuuuuuuuuu… dlaczego?
- Bo nie lubię klfi.
A wszystko przez;
- apodyktyczność niejakiego Gregorego Housa, który to kazał zrobić operację.
- niefrasobliwość pacanów z telewizji, które to nagrały i jeszcze miały czelność wyemitować.
- oraz moją osobistą ułomność - uleganie kaprysom.
Wniosek: Zasady wcale nie są po to żeby je łamać. Nie można pozwalać dzieciom na szwendanie się w polu rażenia telepudła po godzinie policyjnej. Nawet jeśli chce im się pić, jeść, siusiać. Nawet jeśli wszystkiego na raz im się chce! Łącznie z przytuleniem się do matki bezczelnie wgapionej w charyzmatyczną twarz nowojorskiego lekarza.
Jest jeszcze szansa, że się na Burskiego zapatrzy….i znowu mu się zechce.
PeeS. Jeju! Jaki z niego przystojniak! I na dodatek jest lekarzem:D
Źródło zdjęcia: http://fanklubowicz.socjum.pl/galeria/foto/699
Jako matka patologiczna nie zabraniam dzieciom oglądać wieczorami niektórych filmów. Znaczy Młodej nie zabraniam, bo Dużemu to ja mogę co najwyżej zabronić kłaść przy tym nogi na stół. Nie zabraniam House'a i CSI nie zabraniam. No i już mam efekt - strasznie by chcieli zostać patologami... sądowymi. Tylko odstrasza ich ta ilość nauki w drodze ku wspaniałej przyszłości jaką będzie praca z piłą elektryczną i wagą na wnętrzności... Brrrr!
OdpowiedzUsuńNa dodatek tylko dr.House jest w moim typie, reszta nie nadąża :P
OdpowiedzUsuńHahahahaha.... taaaaa..a może by tak wizytę u niego zamówić? Ja tam dzwonię:))))
OdpowiedzUsuńNigdy nie obejrzalam ani 5 minut zadnego Housa czy jak mu tam i nie przewiduje w najblizszej przyszlosci;/ Nie lubie seriali zwlaszcza tych co to sie ciagna w nieskonczonosc i zanim dojde do konca, to wnuki juz maja dzieci:))) A domowy samodzielnie wychowany lekarz i owszem moglby byc, ale juz za pozno:)))
OdpowiedzUsuńKurde, a moze to wlasnie przez moj wstret do seriali;/
ja też nie lubię klfi ale Housa to nawet bardzo:)
OdpowiedzUsuńIleż to ja się nagłowiłam co to jest te tajemnicze "klfi"...
OdpowiedzUsuń:)
mimo iż mdleje przy pobieraniu klfi, w Housie to ja namiętnie;-) ale obecnie dopuściłam się zdrady.. i wzdycham do dr Dereka Shepherda.. mrrrr
OdpowiedzUsuńniestety w moim typie też Ci on...
OdpowiedzUsuńHousa uwielbiam,szczególnie jego sposób prowadzenia konwersacji!!!
OdpowiedzUsuńa Młodsza piszczy do jego ócz modrych!!!!
a miałam być lekarzem...
u nas dzieciaki przedszkolaki i 1-3 mają szkolenie ratownicze!o ranach,oparzeniach,resuscytacja itd...zachwycone!!!wszystkie chcą być ratownikami!i lekarzami!
...a mój syn w wieku Krzysia chciał mieć długie włosy spięte w kucyk i.... jeździć na motorze... pewnie dlatego, że nie też nie lubił klfi...
OdpowiedzUsuńa mi zaś nie przeszkadzałoby gdyby chciał być lekarzem...:)
Też chciałam być lekarzem, a wyszło, jak zawsze. ;) Chyba wszyscy przechodzą przez etap fascynacji białym fartuchem. Później jeszcze fryzjerstwo, aktorstwo...
OdpowiedzUsuńFani owego dziwnego doktora jak widać są w każdej grupie wiekowej;)
OdpowiedzUsuńJa czekam na sezon 7., którego premierowy odcinek był nie tak dawno, bo 2.maja - niestety w amerykańskiej tv FOX:(
Dobrze, że specjalizacji w ginekologii jeszcze nie robią w przedszkolu ;)
OdpowiedzUsuńteż bawiłam się w lekarza ;) szczęście, że nie na żywych organizmach :D
OdpowiedzUsuńa House namiętnie oglądałam ale mi ostatnio jakoś przeszło
Mira...
OdpowiedzUsuńNo widzisz... ja tez nie zabraniałam. I mam tego efekty:D
Margo...
OdpowiedzUsuńBo House jest po prostu bezkonkurencyjny:D
Ania...
OdpowiedzUsuńNawet jak nie pomoże to zawsze miło popatrzeć:D
Stardust...
OdpowiedzUsuńEch... widzisz, mimo oglądania seriali, moje plany spaliły na panewce;)
OLQA...
OdpowiedzUsuńZa klfią też nie przepadam. Zdecydowanie bardziej mi smakuje sok pomarańczowy:D
Ankam...
OdpowiedzUsuńZakładam, że "żewczyny" rozszyfrowałaś od razu?:)))
Jazz...
OdpowiedzUsuńHmmmm... nie znam. Przystojny?;)
Chwilka...
OdpowiedzUsuńJasny gwint! Konkurencja coraz większa;)
Mijka...
OdpowiedzUsuńBo Housa kocha się przede wszystkim dzięki scenarzystom:D
Ida...
OdpowiedzUsuńBo miło by było mieć takiego lekarza pod ręka. Nawet jeśli nie będzie geriatrą...;)
Ufff. żewczyny:) No to mi użyło:) Bo Ci powiem, że jak ja bawiłam się w lekarza to też z kolegą,
OdpowiedzUsuńale raz byłam dohtorem a raz pacjentkom:) Ale sza...:)
Grunt to świadomy wybór ;)
OdpowiedzUsuńEuprosyne...
OdpowiedzUsuńJa tam chciałam być strażakiem;D
Iva...
OdpowiedzUsuńKontrowersyjny facet wzbudza zainteresowanie:D
Euforka...
OdpowiedzUsuńJa zaczynałam od lalek...:D
Iimajka...
OdpowiedzUsuńA tego to tak do końca nie wiemy. Fotela w każdym razie nie stwierdziłam :D
Nika...
OdpowiedzUsuńMilczę! I chyba nie muszę dodawać że ja też?:D
Beatta...
OdpowiedzUsuńAlbo świadoma rezygnacja;)
Więc ja takoż milczę ja nagrobek:)Jeszcze jedno, nie na temat:) Właśniem zerkła na Tfój live traffic feed i się dowiedziałam, że klikam do Ciebie z KOńskowoli:) A to jakieś trzydzieści kilometrów ode mnie:)Ma się ten rozrzut:)mła:)
OdpowiedzUsuńA nie teraz L mi się wyświetla. No zgłupłam do reszty:)
OdpowiedzUsuńMoim idolem medycznym pozostaje doktor Strosmeier z ,,Nemocnicy...''I nawet najbardziej błękitnooki House go nie przebije!
OdpowiedzUsuńprzystojny;-) do sprawdzenia w serialu "Chirurdzy" (Grey`s Anatomy);-)
OdpowiedzUsuńDoktor House jest jedyny w swoim rodzaju. Osobiście przepadam za nim :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że i Ciebie Blogger postanowił, że koniec z anonimowością :)
tez zuwazylam,to co ewapfeifer...koniec z anonimowoscia:) moze to wiosna?;)
OdpowiedzUsuńa Dr ......tez Go lubie:))))
moje dzieci podobnie,zmiany planow zawodowych regularnie co kilka dni;)
Emocjo droga, to już może mów do mnie po prostu Ewa? Bo tak, to się czuję wywoływana do tablicy :)))
OdpowiedzUsuńNika...
OdpowiedzUsuńJa mam za każdym razem inną lokalizację. Czasami jestem z Warszawy, czasami z Bydgoszczy...:D
Emocje...
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki tez miewają różne etapy:D
Magento-Ewo!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mi się to podoba. ostatecznie nie po to sobie zmyśliłam taki nic, żeby ktoś mi go teraz brutalnie, znienacka i bez mojej wiedzy odbierał;)
Hmm. Może to i lepiej ;) Pisze żona lekarza :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że dziewczyny leczył... znaczy: zdrowy chłop rośnie :)
OdpowiedzUsuńjuż w takim młodym wieku czuje powołanie..gratuluję pociechy :)
OdpowiedzUsuńzaprzyjaźniony ze mną mały Jasio wrócił ostatnio z przedszkola, oświadczając, że wyjeżdża z kolegami do Hiszpanii, poprosił żeby skoczyła do kiosku kupić mu bilety na samolot :)
Bloger się konserwował. I zeżarł mi część waszych komentarzy... I dwa posty które zaczęłam pisać. I nawet boje się myśleć co jeszcze...
OdpowiedzUsuńJa tu prawie,że ryczę przez tę konserwację, bo miałam 6.odcinek prawie-prawie, a tylko kapka mi z tego została, od nowa trzeba by napisać...łałała
OdpowiedzUsuńNatomiast Burski poszedł do Australii i zrobił się wredny, tymczasem młody narybek się kokosi nie mówiąc o głównym chirurgu, którego nie znam z imienia i nazwiska tak zawodowo jak i prywatnie, ale lata w niebieskim kitelku i jednocześnie gra w "Hotelu 52".
Tak długo napisałam, bo się skarżysz, a mi Ciebie żal, Ciebie żal,Ciebie żal...
Najważniejsze w tej historii to, że chłopak ma zdrowy odruch i w lekarza bawi się z żewczynami :)
OdpowiedzUsuń