Para mieszana (20)

- A cóż to, za zamieszenie? Ambaras taki? – ciocio-gosposia, wychyliła przystrojoną w niegustowna chusteczkę głowę, zza futryny drzwi kuchennych – Stało się co?
- Nic! – Ewa zawoła uradowana - Teoretycznie. Moja przyjaciółka przyjechała. Pani ciocia pozwoli, że przedstawię: to Anka, najbardziej zwariowana osoba, jaką znam.
Ciocia popatrzyła na uśmiechniętą Ankę spod oka. Jak na jej gust, to ona za dużo wkoło zamieszania robiła, ale skoro Ewunia mówi, że przyjaciółka, znaczy się dobry człowiek z niej.
- No, dzień dobry. Ja to, ręki nie będę podawać, bo jak sam raz ciasto na pierogi robiła to i w mące całe – ciocia zaskrzeczała swoim zwyczajem – Herbaty się może napije? Ewunia weźmie koleżankę do gościnnego, to ja zaraz przyniesę.
Ciocia poczłapała do kuchni, dziewczyny do saloniku. Trzeba był dużo dobrej woli, żeby nazwać to miejsce salonem. W kącie piętrzyła się sterta równiutko poukładanych paczek z panelami w kolorze, dąb rustykalny.  Przy oknie tarasowym stała drabina, a na niej pan Miecio z ekipy, z pełnym poświeceniem likwidował nierówności na suficie. Clou bałaganu, stanowiły meble wyniesione na czas remontu z pokoju Jaśnie Panny Malwiny.
Delikatnie mówiąc, salon był estetyczną katastrofą. Widać już było jednak światełko w tunelu. Roboty miały się ku końcowi. Jeszcze tylko tydzień , no góra 10 dni i żegnaj Szczecinie,  witaj Kołobrzegu.
- O, tu są – wyskrzeczała ciocio-gosposia, na widok Anki i Ewy, przycupniętych na zawalonej stertą ciuchów, sofie – Herbatę przyniesłam. Się napiją, to Ewunia, to do kuchni odda?
- Pewnie, że oddam. Dziękujemy – Ewa poparła słowa szerokim, szczerym uśmiechem.
- Toż Ewunia wie, że nie ma za co. – powiedziała ciocia odwzajemniając uśmiech. Po chwili popatrzyła na Ankę i celując w nią wskazującym palcem, zapytała – Na obiedzie zostanie? Pierogi będą. Z truskawkami. Lubi?
- Lubię. Wie pani, ja to właściwie wszystko lubię, a najbardziej to gotować – dziewczyna nadawała jak katarynka – A może ja bym pani pomogła, co? Niech sobie jakoś na ten obiad zapracuję? No i przy okazji, może uda mi się podpatrzeć jakieś tajemnice kuchenne. Założę się, że je pani ma.
Pani Jadzia, patrzyła a Ankę podejrzliwie. No bo czy taka chuda pannica, wymalowana, wyfryzowana, wystrojona i z takimi delikatnymi rękami, może w ogóle mieć jakiekolwiek pojecie o gotowaniu? Pewnie sobie żarty robi.
- Nie trzeba, co się będzie brudzić. Niech tu z Ewunią lepiej posiedzi, pogada i się herbaty napije.
- Pani Jadziu, ja właśnie za chwilę muszę jechać z panem Kaziem do hurtowni. No i miałam panią poprosić, żeby się pani zaopiekowała Anką przez ten czas. Ona, co prawda całkiem nieźle gotuje, ale do pani to jej daleko.
Ciocia popatrzyła jeszcze raz na Ankę
- No dobra, niech przyjdzie, coś tam jej do roboty znajdę.
Ciocia chyba nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nade wszystko, nie lubiła, jak się jej ktoś po kuchni szwendał. I przeszkadzał. Czego się jednak nie robi dla Ewuni?
Herbatka, ciocine ciasteczka i nieszkodliwe ploteczki, to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Niestety, czas nie guma. Rozciągnąć się nie da. Ledwie filiżanki ukazały dno, przed dziewczynami stanął pan Kazio Krecik we własnej, nienagannie czyściutkiej osobie.
- Pani szefowo, jedziemy? Bo się robota kończy.
- Jedziemy panie Kaziu, jedziemy – Ewa wstała z kanapy – Ale waszym pojedziemy. Do mojego bzika się nie zmieści tyle towaru.
- No toż pewnie, że naszym – pan Kazio wyciągnął z przepastnej kieszeni krecikowych spodni, klucze od auta – Ja tam nie mam nic do kobiet, pani szefowo, ale od kierownicy, to one się powinny trzymać z daleka.
- Sugeruje pan – odezwała się Anka, nawet nie próbując ukryć oburzenia – Że nie potrafimy jeździć?
Widząc minę Anki, pan Kazio wycofał się na bezpieczną odległość.
- Nie wszystkie – powiedział wymijająco – Ale większość na pewno. Moja żona, na ten przykład. Co siądzie do auta, to coś przytrze, albo lampę stłucze, albo komuś w kuper wjedzie. A wie pani, jak się tłumaczy? Że palant za wolno jechał! No to jej już wcale nie daję kluczyków. Wolę sam zawieźć gdzie sobie paniusia winszuje. To ja czekam w aucie, pani szefowo.
Krecik wycofał się rakiem. Widocznie dyskutowanie z  wyszczekaną koleżanką szefowej nie była jego ulubionym sportem. Pewnie by go zagadała.
Anka faktycznie była wściekłą. Nie była typem wojującej feministki. Nie oskarżała każdego, jednego, przedstawiciela płci męskiej o spowodowanie wszystkich kataklizmów, dotykających ludzkość na przestrzeni dziejów. Daleka też była od wynoszenia na piedestał, każdej kobiety. Za nic jednak nie pozwalała ani sobie, ani nikomu innemu, na dyskryminowanie kogoś, tylko dlatego, że natura zdecydowała że jest kobietą. Albo mężczyzną.
Ewa była zdania, że ludzie pod względem fizycznym, to i owszem, dzielą się na mężczyzn i na kobiety. Ale pod względem intelektualnym, to dzielą się po prostu na mądrych i na głupich.
- Oho! Dobrze, że Kazio bezbłędnie wyczuł twój nastrój bojowy. I się ewakuował. Bo pewnie by się chłopu oberwało – Ewa zażartowała, widząc nadąsaną minę przyjaciółki – Ja też się ewakuuję. A ty do garów. Lepienie pierogów dobrze wpływa na ukojenie skołatanych nerwów.
- A skąd ty niby możesz to wiedzieć. W życiu nie ulepiłaś żadnego pieroga.
- Ulepiłam! To znaczy próbowałam, ale się rozleciał.  Widocznie jestem stworzona do celów wyższych. Kuchnię zostawiam tobie.
- Jedź już, gdzie masz jechać i nie wnerwiaj porządnych kucharek.

Ewa pognała do pana Kazia, a niepoważna pani redaktorka, zupełnie niepoważnej gazetki lokalnej, poszła do kuchni oddać się pod rozkazy ciocio-gosposi.
- Przyszła? A czy aby na pewno, umie robić pierogi? Bo jak nie umie, to niech posiedzi i popatrzy.
- Umiem. To znaczy, tak mi się wydaje, ale chętnie popatrzę, jak pani to robi. Ewa mówiła że fantastycznie pani gotuje.
Mile połechtana po ambicji ciocia, uśmiechnęła się pod nosem i podała Ance fartuszek. Blielusieńki i doskonale wykrochmalony.
- Niech założy. Bo się jeszcze mąką powala. Ciasto już zagniotłam, to się nie nauczy za dużo, ale żeby było dobre, to ja jej powiem, że trzeba taką porządnie ciepłą wodą zagniatać. Wtedy jest takie jak guma, to ciasto jest takie… -ciocia szukała w myślach odpowiedniego określenia
- Sprężyste? – Anka przyszła z pomocą
- O właśnie! Takie właśnie jest – ciocia z uznaniem spojrzała na Ankę – i jeszcze jedno powiem. To moja mamusia, świętej pamięci, mnie tego nauczyła, że trzeba troszku masełka do ciasta dodać. Nie za dużo, ot troszeczku.
Kucharzenie obu paniom sprawiało wielka frajdę. Anka lubiła eksperymenty, nowości. Ciocia była bardziej tradycyjna. Nie zmieniało to jednak faktu, że obie świetnie się w kuchni dogadywały. Inna sprawa, że pierogi i to jeszcze na dodatek z truskawkami, to danie, które łączy pokolenia. Nikt nie jest w stanie się im oprzeć.
Obiad, łącznie z doskonale przyprawioną zupką paprykową, był kulinarnym sukcesem.
Wszyscy biesiadnicy, nawet Malwina, kiwali z uznaniem głowami. Tak to, dzięki truskaweczkom zamkniętym w cieście, lody zostały przełamane.
- Paluszki lizać ciociu – Jużyk zwrócił się do starszej pani
- A to wiem, Adasiu, wiem, ale to nie ja, tylko, bo tu i Ania się przysłużyła. Ona bardzo dużo o gotowaniu wie. I umie - ciocia z podziwem pokiwała głową.
- W takim razie, obu paniom padamy do nóżek. A pani – Jużyk zwrócił się do Anki – podobno jest wybitną specjalistką od komputerów?
CeDeeN...

Komentarze

  1. Za ostatniego maila już Ci wszystko odpuściłam, nawet to, że "Parę..." muszę czytać w odcinkach.Gdybyś jeszcze mnie nauczyła, jak to zrobić, by post był krótki i dopiero po kliknięciu się rozwinął...Marzenie...

    OdpowiedzUsuń
  2. spór z pracownikiem o chatrakterze anty Środa krzynę za długi, ale reszta i owszem

    OdpowiedzUsuń
  3. O! z ciocią w kuchni to i ja bym wspólny język znalazła, takie gospodynie są bezcenną kopalnią wiedzy :)

    I nareszcie doczekałam się pary mieszanej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Publikuj swoje teksty w wirtualnym Czasopiśmie tworzonym przez wszystkich czytelników.

    Promuj swój blog lub pisz anonimowo.

    Wirtulandia.pl - czytamy, publikujemy, komentujemy.

    Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w nowym projekcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tkaitka...
    Elu, jeśli cie uraziłam to przepraszam. Uprzedzałam że się nie znam. A żeby zrobić tak żeby się tylko część tekstu ukazywała, a reszta po rozwinięciu, musisz zaznaczyć kursorem miejsce do którego tekst ma być widoczny na stronie głównej i kliknąć w taką ikonkę imitującą podartą kartką, oznaczoną jako "wstaw zwijanie tekstu" (najpierw jest link, potem zdjęcie, film i ta właśnie ikonka)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ziemianin...
    Postaram się to jakoś sensownie skrócić:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anovi...
    Oj tak. Ciocia z tych co to kartacze potrafi i inne pyzy;)

    OdpowiedzUsuń
  8. do celów wyższych...hm:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ejże! Pan Jużyk podchody do Anki czyni?...

    OdpowiedzUsuń
  10. masełka do ciasta dodać -
    muszę o tym pamiętać ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję!
    No coś TY! W niczym mnie nie uraziłaś!
    A ten facet, co to w tv jest najlepszym restauratorem zabrania robić ciasta pierogowego na ciepło, a zamiast wody do ciasta poleca mleko.Już robiłam - to znaczy z LETNIM MLEKIEM i MASŁEM - bardzo polecam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Forma użyta przez ciocię: 'Niech założy. Bo się jeszcze mąką powala.' przypomina mi powszechnie stosowaną formę przez personel pielęgniarski w szpitalu - 'niech wypije, niech odwróci się, niech usiądzie, niech nie krzyczy, niech nie stęka, niech podwinie rękaw etc.' Nie trawię tej formy w jakimkolwiek użyciu.
    A pierogi z truskawkami rzeczywiście zawsze łącza:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzieki:))) I juz czekam na cd:))

    OdpowiedzUsuń
  14. "Niech pisze... Bo robi to doskonale" - rzekłaby ciocia. Ja dodam: proszę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Toż to powieść-rzeka! :)
    pozdrowienia dla pana Kazia.
    magenta (no nadal nieprzelogowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. eh, Wloscianin, czytaj, czytaj i ucz sie, a pouczac to Ty mozesz swego siwka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Beata...
    No na przykład do wkręcania żarówek;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgaga...
    Tego nie wiedzą najstarsi z rodu Jużyków;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Euforka...
    Serio! Działa:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tkaitka...
    Mlekiem nie próbowałam, ale oczywiście następne zrobię w/g twojej rady:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Iva...
    Wszystko zależy od kontekstu. Życzliwości mówiącego:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Stardust...
    Nastąpi. chyba w sobotę;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Voluś...
    Ech! Już ty dobrze wiesz co!;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Magenta...
    Pozdrowię. W którymś tam odcinku:D

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonimowy...
    Ziemianin wyraził opinię. Każdemu wolno:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Szanowna, Mila Pani Nivejko.W pelni zgadzam sie z Pania, jednakze z jednym zastrzezeniem.Otoz, jesli opinia czyjas jest z gatunku "wiem lepiej", w moich oczach staje sie ona pouczeniem.Jakkolwiek przeciez, uczymy sie poprzez cale nasze zycie (jak mniemam), to jednak uczymy sie od lepszych od siebie.Nieprawdaz?Takoz, wiec i czynie.Czytam, czytam i staram uczyc sie od Pani.Pieknej polszczyzny,zdrowych, niekonwencjonalnych pogladow,szcerosci i cudownych puent zwyklych zyciowych zdarzen.Pozdrawiam serdecznie, zycze samych pomyslnych dni, z wyrazami szacunku- Chlop (choc juz calkiem nie panszczyzniany)

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy Chłopie Niepańszczyźniany!...
    Poglądy są moje i ciesze się że się komuś podobają... a z polszczyzna to już różnie bywa;)
    Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  28. No.Z mojom.Przeca ale sie ucza, a z pindzisionty rok juz byndzie.Dziekuje Pani za uprzejmosc i czas poswiecony na odpowiedz.Teraz uciekam do Pary Mieszanej.Pozdrawiam:) Chlop(tyn som)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz