Para mieszana (26)

- Jedziemy na wakacje – Jacuńska oświadczyła od progu. Była w zdecydowanie dobrym nastroju ale nie wyglądało na to że żartuje. Wręcz przeciwnie.
- Aha. A konkretnie gdzie się pani wybiera? – Tomek mimo wszystko nie wziął poważnie słów ekscentrycznej starszej pani. Odkąd wróciła z pogrzebu co dzień wyskakiwała z jakimiś dzikimi pomysłami. A to do kina jej się zachciało, bo od 20 lat nie była, a to na jakiś koncert go wyciągnęła. Dobrze, że się nie założył z Ulką, że następnym punktem programu będzie nocny lokal ze striptizem bo kto wie czy nie przegrał by wypłaty. Nowa Jacuńska, niby podobna do tej dawnej, czasami sprawiała wrażenie nieobliczalnej.
- Nie ja się wybieram tylko my się wybieramy. Chyba nie sądzisz że pojadę sama? – powiedziała siadając na wysłużonym fotelu – Przypominam, że jestem już stara i wymagam opieki. Najlepiej męskiej.
- Znalazła sobie pani faceta? – Tomek popatrzył podejrzliwie na wystrojoną w błękitną podomkę sąsiadkę. Było trochę za późno na gryzienie się w język więc przezornie zamilkł.
- Nie kpij chłopcze – Jacuńska nie miała zamiaru się gniewać – I nie wstydź się tak. Nie do twarzy ci w rumieńcach.
- Mimo wszystko przepraszam. To nie moja sprawa czy pani ma faceta czy nie. A co do wczasów to nic z tego. Kawy?
- Herbaty. I dlaczego nic z tego? Jakiś problem?
- Helena Jacuńska szczerze się zdziwiła. Zupełnie jakby umknął jej fakt, że Tomek ma oprócz niej inne zobowiązania. Na przykład pracę, która daje mu może nie tyle satysfakcję co pozwala opłacić rachunki i spokojnie spać bez obawy, że pewnego dnia przyjdą i powiedzą „pan już tu nie mieszka”. To nic, że mieszkanie było własnościowe, że wszystkie sprawy spadkowe zostały załatwione ze skutkiem pozytywnym. Płacenie czynszu mimo wszystko było obowiązkowe. Tak samo jak rachunków za prąd, gaz, wodę i telefon. Bez tego ostatniego w ostateczności można by się było obejść, nawet we współczesnym świecie. Matka zawsze, jak tylko dostała wypłatę to dzieliła ją na kupki; to na opłaty, to na życie, to na czarną godzinę. System był dobry. Sprawdzał się. Dlatego też Tomek, odkąd był zdany sam na siebie i przestał pajacować, stosował go z powodzeniem. Tyle, że z tą czarną godziną mu nie wychodziło.
- Halo! Mówi się – Jacuńska przypomniała o swoim istnieniu – Pytałam czy jest jakiś problem.
- Owszem. Pracuję. Od dwóch miesięcy zaledwie i żaden urlop mi się nie należy.
- No ale przecież jest tam jeszcze ta no … jak jej tam? – Jacuńska najwyraźniej żadnego problemu nie dostrzegała. Mało tego uważała, że Tomek sobie sam je stwarza. Albo po prostu nie ma ochoty na wyprawę u boku starszej pani.
- Ula. Ale ona jeszcze nie bardzo wszystko wie. Musiałby się podszkolić.
- To ją naucz. I daj mi cytryny. Za dużo sobie chyba posłodziłam – starsza pani temat wyjazdu uważała za zakończony i załatwiony.
Tomek miał nieco inne zdanie na ten temat.
- A tak w ogóle to do czego ja tam jestem pani potrzebny? Co? – zapytał – Nie bardzo rozumiem. Mam robić za bodygarda?
- No coś w tym rodzaju – powiedziała wstając – Herbatę zabieram. Seriale się zaczynają. A Ty zdaje się, że się śpieszysz nie?
Jacuńska wyszła z dumnie podniesioną głową. Siwe, starannie ułożone włosy połyskiwały w porannym słońcu. Kapcie nie były przydeptane. Nawet podomka była nowa! Wyglądało na to, że Jacuńska postanowiła wziąć byka za rogi i nie dać się starości.
***
Pan domu, władca nie absolutny, swoją córkę znał, wiedział co potrafi, a mimo wszystko ulegał złudzeniom. Bo a nóż się myli? I wcale nie jest tak, że Malwinka, słodkie dziewczątko z podkręconą grzywką nie jest takie złe i wyrafinowane jak się wszystkim dookoła wydaje? Świętej pamięci mamusia szanownego pana taty mawiała, że łatwo jest skrzywdzić kogoś złym językiem. Albo myślą niepoprawną i krzywdzącą. Trudniej natomiast takie zło wyrządzone odkręcić. Poza tym, Malwinka była chora. Ciężko chora. Jeśli nawet w tym momencie nie na nogi jak sugerowali lekarze, tylko na głowę, a ściślej to miała psychiczną blokadę, i dlatego kończyny dolne mimo, że zupełnie sprawne odmawiały posłuszeństwa, to i tak wiele z tego chociażby chorobowego tytułu należy jej wybaczyć. I puścić w niepamięć jakieś nieistotne epizody. Bo to przecież wszystko nie z wredności tylko z bezradności.
- Pani Ewa? – Jużyk dostojnie rzucił pytanie wprost do słuchawki wysłużonej komórki karcąc się jednocześnie myślach za to, że ulega smutnej minie córki manipulatorki – Ja się chciałem zapytać czy pani może mi podać telefon do pani Ani. Bo widzi pani mam, to znaczy Malwinka ma problem z oprogramowaniem w komputerze i chciałem, to znaczy Malwinka chciała oczywiście poprosić panią Anię do nas na konsultacje, że się tak wyrażę. To może pani? – Jużyk melodramatycznie zawiesił głos, jakby chodziło o sprawę wagi życia i śmierci a nie programu komputerowego.
Ewa podejrzewała zresztą, że małą rozgryzła go już dawno, a jej kłopoty są tylko pretekstem do wyciągnięcia od niej danych Anki. Te dzisiejsze dzieciaki rodzą się już ze znajomością obsługi wszystkich urządzeń. Zupełnie jakby w pakiecie do mleka modyfikowanego i papki zwanej zupką dokładana była instrukcja obsługi komputera  w płynie. Nie wiedziała tylko czy szatański pomysł pochodził od grzecznego tatusia czy mocno niegrzecznej córeczki. Jakby nie było nie mogła decydować w sprawach tak ważnych jak osobisty numer osobistej przyjaciółki.
- Panie Adamie – powiedziała spokojnie – Jadę teraz autem naprawdę nie mogę rozmawiać. To na razie!
- No tak, oczywiście. Rozumiem – Jużyk paplał – To ja przepraszam i do usłyszenia.
Ewa odłożyła słuchawkę na poduszkę i zmieniła pozycję z horyzontalnej na dziwną. Oparła nogi o ścianę, a głowę zwiesiła z sofy. To podobno sprzyja myśleniu. Krew spływa do mózgu i napędza zwoje, czy jakoś tak.
- Mam nadzieję, że facet się nie zorientował, że go robię w jabsko – mruknęła wyłączając telewizor, który myśleniu zdecydowanie nie sprzyjał. Na szczęście program był motoryzacyjny i w chwili kiedy  kłamstwo gładko przechodziło przez gardło Ewy gość za kierownicą gazował ostro na prostej przez co mocno uwiarygodnił jej wersję wydarzeń.
Nie chcąc zgadywać, czy Anka miałaby coś przeciwko czy wręcz przeciwnie, zadzwoniła.
- Sprawa jest prosta – powiedział bez wdawania się w zbędne szczegóły typu cześć, jak się masz i tym podobne – Masz ochotę na pogawędkę z Jużykiem i panną Nacałyświatobrażoną? Czy nie?
- Bo co? – Anka nie bardzo wiedziała o co chodzi.
- Bo on chce numer do Ciebie. Powiedziałam, że jadę i że nie mogę gadać, bo nie chciałam za ciebie decydować.
- Czyli nakłamałaś? – Anka raczej stwierdziła fakt niż zapytała.
- Troszeczkę. Teraz myślę, że mogłam po prostu powiedzieć, że musze zapytać bezpośrednio zainteresowaną, czy ma ochotę żebym szastała jaj numerem telefonu na prawo i lewo. Trudno. Będę się smażyć w smole. W ostateczności zeżrą mnie wyrzuty sumienia.
- Dobra!
- Co dobra? Dobra przestań gadać? Czy dobra daj mu ten nieszczęsny numer?
- I jedno i drugie. W pracy jestem i nie mam czasu na pierdoły. Pieska sobie kup, albo dyktafon i gadaj do woli. Cześć! – i rzuciła słuchawką. To znaczy zakończyła rozmowę poprzez naciśnięcie odpowiedniego guziczka. Czasy ekspresyjnego rzucania słuchawką minęły bezpowrotnie wraz z nastaniem ery telefonii komórkowej.
- Zwariowała? Po co mi piesek? Z kotkiem czasami wariacji dostaję – Ewa mruknęła sama do siebie. I zmarszczyła czoło. Mówienie do siebie chyba powinno się leczyć? Może świadczyć o zaburzeniach osobowości, a może o samotności…



CeDeeN...
(tylko nie wiem kiedy;)

Komentarze

  1. I co? I to już ma być koniec? Nie ma Cedene...
    Dziewczyny słabo współpracują, taka moda ostatnio, czy co? Kiedyś kumpelka dla kumpelki wszystko.
    Ale to był tak dawno, że już wiele osób nie pamięta...
    Pięknych czerwcowych dni!

    OdpowiedzUsuń
  2. E pewnie nie koniec. NIvejka nasz zaskoczy jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie blogger zjadł cedeena...

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie. To znaczy cedeen. Tyle, ze nie wiem kiedy:D

    OdpowiedzUsuń
  5. czy łatwiej byłoby żyć, gdyby tak znać kiedy dokładnie wypadnie czarna godzina? Nie, w niepewności lepiej, bo nigdy nie wiadomo kiedy nas ta godzina dopadnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tkaitka...
    Ale, że co z tymi dziewczynami? Nie rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Poczekam. Z niecierpliwością, ale poczekam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również czekam na ten ciąg dalszy i mam nadzieje, że szybko będzie można go przeczytać, serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nivejko - liczę, bardzo liczę, iż ten cedeen nie będzie jakoś bardzo oddalony w czasie - toć ja całą fabułę zapomnę, jeśli tak. Jakkolwiek rozumiem to "nie wiem kiedy" - tłumaczę to "PRZERWĄ WAKACYJNĄ" - niczym w 'dobrych' (HeHe;)) serialach;-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdzie mi sie nie spieszy, wiec poczekam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja spokojnie poczekam,też mi się nigdzie nie spieszy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś mi się wydało, że Ania i Ewa to tak są za mało dla siebie na wzajem. Ale pewnie się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Najważniejsze, że będzie cedeen!

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś w tych podomkach jest ... sama kiedyś spytałam ciotkę Lońkę , czy poznała jakiegoś faceta , bo kupiła sobie nową różowaśną podomkę :):):):)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz