Para mieszana (27)

Dzień mijał za dniem. Leniwie i bezproduktywnie.  Dopiero wieczór dawał odrobinę wytchnienia. Można było bezpiecznie, bez obawy, że nagle kogoś dopadnie udar cieplny wyjść z domu; pospacerować, posiedzieć w pubie czy po prostu na balkonie. A wszystko to za sprawą słupka rtęci, który bezlitośnie dla ludzi, futerkowych zwierząt i roślinności bujnie kwitnącej na rabatach i balkonach okolicznych szufladek z wielkiej płyty, wznosił się o wiele za wysoko.Upał. człowiek podnosił rękę do góry i się pocił. Poziom zużycia wody pitnej gwałtownie wzrósł. Również za sprawą wspomnianej rtęci. Pić chciało się wszystkim; ludziom, zwierzętom i roślinom. Skoro tylko słońce łaskawie schyliło się ku linii horyzontu, ogródkowo-balkonowi podlewacze wylegli masowo z domów przyczyniając się do spadku ciśnienia w rurach.

- A bo to widzi pani, ludzie niczego nie szanują teraz, niczego... - sąsiadka uzbrojona w olbrzymia konewkę postanowiła uświadomić Ewę - Za moich czasów to się deszczówką podlewało. I rosło. A teraz, to droga pani nie dość że ludzie czasu nie mają to jeszcze jakimś kwasem deszczowym jakby podlewali to by uschło szybciej niż od słońca. A co te roślinki biedne komu zrobiły żeby je kwasem traktować? No mam racje czy nie?
- Oczywiście - mimo całego dnia spędzonego w domu Ewa nie miała ochoty na pogaduchy, a już na pewno nie z wścibską sąsiadką. Zaraz zacznie wypytywać o wszystko i o wszystkich. A najbardziej była zainteresowana  kwestiami matrymonialnymi. Czyli dokładnie tym czego Ewa za wszelka cenę chciała uniknąć.To znaczy rozmowy uniknąć a nie kwestii matrymonialnych w sensie dosłownym.
- A moja córka to już z trzecim w ciąży. Wie pani? babcia ze mnie będzie pełna gębą - pochwaliła się - A pani pani Ewo, to co? Żaden kawaler się nie podoba?
- No tak wyszło - odpowiedziała szukając jednocześnie pretekstu do tego żeby się zmyć. Pretekst znalazł się sam. Z głębi mieszkania zadźwięczał ni to wesoły ni smutny, ale z całą pewnością durnowaty dzwonek leżącej na kuchennym stole komórki - Przepraszam, telefon - Ewa z ulga opuściła ożywczo-przyjemny balkon.
Numer prywatny. Taki komunikat na wyświetlaczu towarzyszył dzikim dźwiękom.
- Słucham - powiedziała ostrożnie. Nigdy nie wiadomo kto może kryć się po drugiej stronie. Na to żeby dzwonili z banku z super atrakcyjną propozycją kredytu trochę za późno.
- To ja - zmieszany męski głos niestety niewiele wyjaśnił w kwestii kto zacz.
- Ja to imię czy może raczej nazwisko?
Tajemniczy "ja" jeśli nawet się zmieszał i zaczerwienił po czubek perkatego nosa to po pierwsze nie dał tego po sobie poznać, po drugie nic nie było widać, a po trzecie to nie tracąc czasu na ceregiele rozpoczął przemowę. Krótką ale wiele wyjaśniającą.
- Ani jedno ani drugie. Tomasz Lasek z tej strony. Nie dzwoniłem bo ...
Chwile trwało zanim skojarzyła imię z nazwiskiem i dopasowała do niego konkretna osobę. W tym przypadku osoba miała metr osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ciemne włosy, niebieskie oczy i śmiało można było zaryzykować stwierdzenie że jest w miarę przystojna. taką przystojnością niebanalna i nie lalusiowatą tylko po prostu męską.
- Bo zgubiłeś wizytówkę? - Ewa wpadła niegdysiejszemu wybawcy w słowo.
- Nie. Po prostu nie bardzo wiedziałem od czego zacząć rozmowę.
- Czyli że teraz już wiesz?
- Nie bardzo. Ale jestem właśnie w Kołobrzegu i ... - tym razem tomek sam przerwał nie wiedząc co dalej.
- I nudzisz się. Zgadłam?
- To też - zaśmiał się do słuchawki - Towarzystwo starszej pani, nawet jeśli jest ekscentryczna i bardzo zabawna, a przy tym inteligentna nie jest szczytem marzeń. Spotkamy się?
- Kiedy? - Ewa uznała że zabawa w ciuciubabkę jest dobra dla maluchów, względnie dla podlotków. Podlotkiem nie była od kilkunastu lat. maluchem jeszcze dłużej.  Jeśli chce, a chciała i może, a mogła spotkać się z Tomaszem Laskiem Wybawcą to czemu niby ma tego nie zrobić? Jest bardziej iż dorosła i nie musi udawać. Niczego.
- Na przykład teraz - odpowiedział zdecydowanie. Jak przystało na kogoś kto  nie tyle nie ma  nic innego do roboty co po prostu nic do stracenia.
- Dobrze. Za pół godziny przy kuli. Wiesz gdzie to jest?
- Wiem - odpowiedź padła szybko. I widać, a raczej słychać było głębokie westchnienie ulgi zagłuszane rykiem obozowego tanga śpiewanego przez jakieś małolaty przy ognisku.
Świat się zmienia, prze do przodu.Poczciwe magnetofony, standard kiedyś zostały wyparte przez jakieś maleństwa. Całe może dźwięków zapisane na maleńkim kawałku plastiku.
Muzyka w jakiej gustuje dzisiejsza młodzież też jakby inna. Jedyne co jest stałe to to, że przy ognisku nadal śpiewa się to samo. Od zawsze. Czyli odkąd Tomek pamięta. Inna sprawa, że raczej trudno byłoby rapować przy akompaniamencie gitary i trzaskających w ogniu polan.

***
Stara-nowa starówka tętniła życiem. Mimo dość późnej pory ogródki okolicznych knajpek pełne były spragnionych dobrego jedzenia i chłodnego piwa turystów. Kelnerzy uginali się pod ciężarem noszonych talerzy. Rekordzista miał ich w rękach sześć!
- Gdyby nie obawa przed sanepidem pewnie w zębach miałby siódmy - Tomek zaśmiał się naturalnie. Sam się zdziwił, że jest w obecności Ewy taki swobodny. Zwykle spinał się i nie było szansy na normalną rozmowę.
Nawet zanim przekonał się do Moniki, byłej żony to trochę czasu minęło. Teraz jest inaczej. Zupełnie inaczej. A on jest zupełnie innym człowiekiem. Tylko czasami natura hulaki  daje o sobie znać. Ale to akurat dobrze. Chyba.
-Siądziemy gdzieś? - Tomek wskazał ręką ogródki. Tłumy gości raczej nie sprzyjały rozmowie, a otwarta przestrzeń nie dawał poczucia intymności.
- Chodź - Ewa pociągnęła Tomka za rękę - Pokażę ci moje ulubione miejsce.
Rozradowane głosy wczasowiczów cichły z każdym krokiem. Kilka wąskich uliczek dalej nie było ich słychać wcale.
- To tu - powiedziała stając. Od ulubionego miejsca dzieliło ich jedynie kilka schodów. Ewa na chwilę zawahała się. Ulubione miejsca należy dzielić z ludźmi, których się lubi. czy ona lubi Tomasza laska Wybawcę? czy na pewno chce żeby może nie dosłownie ale w jakimś tam sensie zawładną częścią jej przestrzeni?
- Idziemy - zdecydowała.

CeDeeN...

Komentarze

  1. Każdy następny odcinek chłonę niczym gąbka, dopuszczam już myśl, że może ich być 100 :))
    Może przygotowałabyś, 3,4 zdania wprowadzenia (inną czcionką), którą będący w temacie pominą, a nowi czytelnicy chętnie przeczytaliby, kto jest kim. Pozdrawiam jeszcze przed wakacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś w stylu "w poprzednim odcinku" oraz "w następnym odcinku". Napięcie rośnie. Brrr...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Alis...
    100? Chyba nie dam rady. Chyba raczej napewno nie dam rady. A wprowadzenie, takie malutkie jest w pierwszym odcinku cyklu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marynarz...
    Sorry wilku morski ale za leniwa jestem na takie zabawy:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba juz wiem co nieco, jak to bedzie dalej sie rozwijalo, a moze nie? Moze mnie jak zwykle zaskoczysz? Poczekam cierpliwie:))

    OdpowiedzUsuń
  6. no, no ciekawe czy Tomuś spotkał miłość swojego życia?

    OdpowiedzUsuń
  7. przy ognisku tylko z gitarą, ale ja już starej daty jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boszzz Kobieto u Hitchkocka brałaś lekcje?!

    Dobra, dobra, poczekam cierpliwie na CeDeeN :)

    OdpowiedzUsuń
  9. najbardzie mi się nie podoba,że trzeba czekac na cdn:)

    OdpowiedzUsuń
  10. No, dobra! Bezpowrotnie utraciłam nadzieję na związek z panem Jużykiem. Ale niech tam! W końcu kocham informatyków, a szczególnie jednego...

    OdpowiedzUsuń
  11. I zaś Nivejko 100 punktów dla Ciebie (w końcu to Twój blog)-- :))
    Chodziło o pierwsze zdanie z linkiem- z pierwszej części opowieści( którego nie mogę skopiować).
    Ja przeczytam Parę mieszaną na pewno. Moja uwaga wynikała raczej z pozycji nowego czytelnika, którego numerek powyżej 20 lekko zniechęci. Ale jeśli bez problemu (czyt. linkiem) znajdzie początek, to nie odpuści. Tak bywa w moim przypadku, ale nie można uznać tego za regułę.(znalezienie wstępu zajęło mi chwilę klikania,ale od marca 2010 podczytuję na pewno):D

    OdpowiedzUsuń
  12. Stardust...
    Wygląda na to że wiesz więcej ode mnie;D Miałam zamiar inaczej to rozegrać, ale wydarzenia ostatnich dni nastroiły mnie mało optymistycznie. I stąd te wahania między innymi:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Diuk...
    Też chciałabym to wiedzieć:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anovi...
    Nie. U A.S. Zawsze mnie irytowało jak nie wiedziałam co dalej:D

    OdpowiedzUsuń
  15. OLQA...
    A wiesz że mi tez? Tylko że Wena zamiast błąkać się po mojej głowie obszczekuje psa sąsiada:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgaga...
    Powiem ci w sekrecie, że Jużyk nigdy nie był brany pod uwagę;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja Alis...
    Jeśli ktoś nie będzie chciał wracać, to znaczy że go nie zainteresowało. A jak nie zainteresowało to0 znaczy że jest do dupy;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta Ewa jest taką mądralińska i tak ścina na każdym kroku, że Tomek musi być bardzo zdecydowany, żeby coś z tego wyszło. A potem zdziwienie, że chłopina nie dzwoni. Samo życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Sobie poczytałam i czekam na dalej .Przecież wyboru to tu żadnego nie ma.
    Ponadto tych dwoje skazanych na siebie też nie ma wyboru, ale zanim się o tym dowiedzą, zaskoczą nas niejednym. W każdym razie chcę być zaskakiwana.
    Nivejko - do roboty!Boję się, ze wakacje zaszumią Ci w głowie, a my będziemy czekać na CeDeeN!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ewa...
    Czyli że do dupy i muszę coś zmienić. Bo przecież ona nie może się raptem zmienić nie?

    OdpowiedzUsuń
  21. Tkaitka...
    Zawsze jest jakiś wybór.

    OdpowiedzUsuń
  22. Może przestanie gryźć, jak skuma, że nie trzeba? :)) Niech się rozwija dziewczyna, ja tylko mówię, że na tym etapie to Tomek jest święty :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz