Zakupy
Jeśli w prasie lokalnej przeczytacie ogłoszenie zamieszczone w dziale różne, o treści mniej więcej takiej :
- Cztery dziewięćdziesiąt pięć - powiedziała przymilnie pani sprzedawczyni z miejscowego zieleniaka i posłała mi promienny uśmiech. Ten z gatunku czym "jeszcze mogę pani służyć".
- Przepraszam ile? - zapytałam absolutnie pewna, że się przesłyszałam.
- Czte-ry dzie-więć-dzie-siąt pięć - pani sklepowa powtórzyła głośno, wyraźnie i cały czas z uśmiechem zarezerwowanym dla upierdliwych klientów.
Wygrzebałam w portfelu piątaka i położyłam na ladzie. Z trudem powstrzymałam się przed rzuceniem.Ostatecznie co panna sklepowa winna że z kasą krucho
- Dziękuję - panienka chyba nie zauważyła złości, a jeśli nawet to profesjonalnie nie dała po sobie nic poznać.
- Zapraszam ponownie - tekst rodem z marketów sieciowych gładko wydobył się z ciągle promiennej buzi.
- Aha - mruknęłam i już mnie nie było.
- Niedoczekanie twoje - grzmiałam już w aucie. Upewniwszy się, że wściekła muzyka rozrywająca głośniki skutecznie zagłusza moje wycie, dałam upust emocjom. Grzmiałam dalej.Dostało się wszystkim; począwszy od rządu, kasiastych turystów, lokalnych włodarzy po nieszczęsną panienką zza lady. Określenia typu; faszyści, lichwiarze i banda złodziei to te najłagodniejsze. Inne, jako nieparlamentarne pomijam milczeniem. Wszak kobiecie, choćby nawet była zołzą nad zołzami z wszystkich zołz najbardziej zołzowatą nie uchodzi. Tak się wyrażać.
Z furią dojechałam do domu. Z jeszcze większą trzasnęłam drzwiami wejściowymi i cisnęłam zakupami w kuchenny, bogu ducha winny stół. Nabrałam tchu i obwieściłam całemu światu, a już na pewno calutkiej ulicy, że;
- Moja noga więcej tam nie postanie! Co to to nie!
Książę Małżonek - uosobienie siły spokoju, zerknął zza okularów;
- Aha - powiedział wzbijając się na szczyty elokwencji i ponownie wsadził nos w soczystą powieść kryminalną z gatunku "zabili go i uciekł" , która się właśnie raczył.
Ochłonęłam nieco nad filiżanką kawy i rada nie rada zabrałam się za obieranie.
- Jakieś dziwne te ziemniaki - pomyślałam i obierałam w najlepsze dalej.
- O! - Książątko, które raptem zmaterializowało się za moimi placami nadal przemawiało monosylabami.
- No - dostosowałam odpowiedź do poziomu rozmówcy.
- Mówiłaś, że nie mamy już pieniędzy, a tu proszę, młode ziemniaczki...- powiedział z uznaniem.i zupełnie ignorując fakt, że minęłam się nieco z prawdą mlasnął językiem. Grunt jednak że pełnym zdaniem. I to złożonym!
No! To teraz już wiem, dlaczego za niecały kilogram ziemniaków zapłaciłam jak za zboże. Ale popłacało się. Po pierwsze dlatego że Książę Małżonek wziął był przemówił pełnym zdaniem. I to złożonym! A po drugie; obiad był przepyszny:)
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.toyslublin.pl/pl/oferta/233-smoby/5745-stragan-24466
"Przemiłą panią z miejscowego zieleniaka przy ulicy takiej i takiej serdecznie przepraszam.
Już ja wiem za co."
- możecie być pewni, że jego autorką będę ja...Już ja wiem za co."
- Cztery dziewięćdziesiąt pięć - powiedziała przymilnie pani sprzedawczyni z miejscowego zieleniaka i posłała mi promienny uśmiech. Ten z gatunku czym "jeszcze mogę pani służyć".
- Przepraszam ile? - zapytałam absolutnie pewna, że się przesłyszałam.
- Czte-ry dzie-więć-dzie-siąt pięć - pani sklepowa powtórzyła głośno, wyraźnie i cały czas z uśmiechem zarezerwowanym dla upierdliwych klientów.
Wygrzebałam w portfelu piątaka i położyłam na ladzie. Z trudem powstrzymałam się przed rzuceniem.Ostatecznie co panna sklepowa winna że z kasą krucho
- Dziękuję - panienka chyba nie zauważyła złości, a jeśli nawet to profesjonalnie nie dała po sobie nic poznać.
- Zapraszam ponownie - tekst rodem z marketów sieciowych gładko wydobył się z ciągle promiennej buzi.
- Aha - mruknęłam i już mnie nie było.
- Niedoczekanie twoje - grzmiałam już w aucie. Upewniwszy się, że wściekła muzyka rozrywająca głośniki skutecznie zagłusza moje wycie, dałam upust emocjom. Grzmiałam dalej.Dostało się wszystkim; począwszy od rządu, kasiastych turystów, lokalnych włodarzy po nieszczęsną panienką zza lady. Określenia typu; faszyści, lichwiarze i banda złodziei to te najłagodniejsze. Inne, jako nieparlamentarne pomijam milczeniem. Wszak kobiecie, choćby nawet była zołzą nad zołzami z wszystkich zołz najbardziej zołzowatą nie uchodzi. Tak się wyrażać.
Z furią dojechałam do domu. Z jeszcze większą trzasnęłam drzwiami wejściowymi i cisnęłam zakupami w kuchenny, bogu ducha winny stół. Nabrałam tchu i obwieściłam całemu światu, a już na pewno calutkiej ulicy, że;
- Moja noga więcej tam nie postanie! Co to to nie!
Książę Małżonek - uosobienie siły spokoju, zerknął zza okularów;
- Aha - powiedział wzbijając się na szczyty elokwencji i ponownie wsadził nos w soczystą powieść kryminalną z gatunku "zabili go i uciekł" , która się właśnie raczył.
Ochłonęłam nieco nad filiżanką kawy i rada nie rada zabrałam się za obieranie.
- Jakieś dziwne te ziemniaki - pomyślałam i obierałam w najlepsze dalej.
- O! - Książątko, które raptem zmaterializowało się za moimi placami nadal przemawiało monosylabami.
- No - dostosowałam odpowiedź do poziomu rozmówcy.
- Mówiłaś, że nie mamy już pieniędzy, a tu proszę, młode ziemniaczki...- powiedział z uznaniem.i zupełnie ignorując fakt, że minęłam się nieco z prawdą mlasnął językiem. Grunt jednak że pełnym zdaniem. I to złożonym!
No! To teraz już wiem, dlaczego za niecały kilogram ziemniaków zapłaciłam jak za zboże. Ale popłacało się. Po pierwsze dlatego że Książę Małżonek wziął był przemówił pełnym zdaniem. I to złożonym! A po drugie; obiad był przepyszny:)
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.toyslublin.pl/pl/oferta/233-smoby/5745-stragan-24466
Ha i pewnie jeszcze nie Polskie one było co?
OdpowiedzUsuń:) szalona :*
:))) bo Ty z głową w chmurach nawet w warzywniaku. A tu już sezon na nowalie...
OdpowiedzUsuńZołzo jedna z PeGeeRu,chyba wielkomiejskiego ;) czy Ty nie wiesz, że już wiosna się kończy? Już i coraz trudniej o stare warzywo w sklepach :D
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że sprzedają jakieś szklarniowe i nawozowe badziewie, a ludzkośc się łudzi, że z ogóreczków pyszne małosolne zrobi na ten przykład, a tu to zgnije po 2 dniach :D
Albo co nowsze - bakteryją ugryzie :D
No, ale 5 zł za pełne zdanie Księcia Małżonka... Subiektywnie warto :)
p.s. no a muszę się pochwalić - ja ziemniaki stare, ale za to koperek własny z balkonu wczoraj zjadłam :) Mmmm
OdpowiedzUsuńRybiooka...
OdpowiedzUsuńA nie wiem. Ale nasze chyba jeszcze nawet nie zakwitły:D
Mira...
OdpowiedzUsuńWidać ten typ tak ma;)
Iimajka...
OdpowiedzUsuńMój PeGeeR jest we Wsi Nadmorskiej! Najprawdziwszej. Co prawda mamy już Biedronkę i powstaje jeszcze jeden market, ale wieś jest wsią :D
Młode mają prawo być drogie, jak nowalijki. Ja jem już blisko miesiąc, bo innych nie chcą, ale my nie jesteśmy ziemniakolubni, dlatego wybrzydzamy. Zastanawia mnie jednak to, że ekspedientka zważyła dla Ciebie ziemniaki, które chciała, a nie zapytała, które sobie życzysz, bo chyba tak było?
OdpowiedzUsuńIva...
OdpowiedzUsuńSama sobie wybrałam. Były w torebce zapakowane:)
Zatem - powinszować!
OdpowiedzUsuńu nas młode ziemniaki po 2, 20 a stare 1,90 więc chyba czas nowe brać, bo stare przy obieraniu i po wykrojeniu co niejadalne drożej wychodzą
OdpowiedzUsuńmniam, z koperkiem ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż... :) za dobre rzeczy trzeba płacić :) smacznego :) i pozdrowienia dla pani sklepowej ;)
OdpowiedzUsuńNo to sie nie cyka, tylko dawa te przeprosiny do gazety wiejskiej:))
OdpowiedzUsuństardust
No, u nas też taka drożyzna, że hej. Człowiek idzie do zieleniaka kupi kilka truskawek, parę ziemniaczków, włoszczyznę, pomidory i 40 złotych zostaje. Jeszcze w pakiecie gratis może dostać zmutowaną bakterię. No cóż... A kto mówił, że letko będzie.
OdpowiedzUsuńA u mnie różnica ceny pomiędzy starymi a nowymi ziemniakami to tylko 0,20 gr.Więc chyba żadna.Pozdrowienia z Zabrza.Ina
OdpowiedzUsuń:-))
OdpowiedzUsuńhehe:)))
OdpowiedzUsuńja chodzę na targ, gdzie mam wybór,polskie niepolskie,młode stare itd.
Skoro wieś wsią, nawet nadmorska, to prawdziwa Zołza powinna własne młodziutkie ziemniaczki uprawiać :) A przynajmniej wiedzieć kiedy wyłażą i przetrzepują portfele :D
OdpowiedzUsuńEch... własne były najsmaczniejsze... gdzie te czasy...
Właśnie mi się skojarzyło - na konkurs u Maxa z mikrokosmosem, trza było Biedronkę sfotkować :D
trzeba było iść do miejscowej, nowiusiej Biedronki a nie lansować się w warzywniaku
OdpowiedzUsuńDziś, na naszym osiedlowym bazarku, który potwornie zdziera z ludzi, widziałam polskie młode ziemniaczki, o wdzięcznej nazwie "irga" po 2,50 kg. Były niestety wielkości przerośniętego orzecha włoskiego, ale takie to najbardziej lubię. Nie kupiłam, bo byłam per pedes i nawet nie miałam wózka zakupowego, więc nie doniosłabym nawet tego 1 kg do domu.A w sklepie obok mego domu były importowane młode a 4,00/kg, za to całkiem duże.Ryż był do obiadu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Chyba powoli musimy się przyzwyczajać. Jakieś euro z kawałkiem. Szkoda, ze wypłaty nie rosną proporcjonalnie, co? :)
OdpowiedzUsuńteż się wku..takimi wpadkami..rekompensuje smak..za dużo powiedziane..ale co tam ..nie ma co..co nie?
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem. Może lepsze przebicie by było, gdyby ich nie obiera c tylko przerobić na bimber? ;)
OdpowiedzUsuńa do kartofli zsiadłe mleko:)
OdpowiedzUsuńAch ta wiosna ... Nawet Zołzę zakręciła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
trochę drogo jak za kg ziemniaków ..... ale co tam grunt to zadowolenie rodziny:)))
OdpowiedzUsuńno najważniejsze, że obiad smakował! :)
OdpowiedzUsuńA ja dziś, po 15 miesiącach abstynencji, poddałam się i pożarłam z pół kilo. Nawet nie wiem, czy one były młode czy wiekowe. Za to dobre!Uch!!!
OdpowiedzUsuńHihihi :)) świetnie opowiedziana historia. Nadto z happy endem! :D
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńMłode ziemniaczki to dobra rzecz. Z koperkiem, jajkiem sadzonym, mniam! :) Na wiosnę wolę za nie zapłacić więcej niż męczyć się z obieraniem półzgniłych starych.
OdpowiedzUsuńMniam :)))))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLuuuuuuz:-) to trwa zazwyczaj tylko kilka dni:) A Małżonkowi cierpliwości życzę:-)
OdpowiedzUsuńChłop istota mało złozona to mu mało do radości ogólnej i podniebiennej brakuje:)
OdpowiedzUsuńha ha ha, jedza moja pracuje w warzywnioku takim ekoogoloicznym... Ta tam kartka ze produkt tubylcowy i ekoologiczniowy to trustkawki 8 krotnie taka cena jak w Lidlowym .. No co gadac ceny zajeboskie ale maja tez ogromny zbyt. Nigdy bym nie pomyslal...
OdpowiedzUsuńI zgdza sie smakuja duzo duzo lepiej ...
To Cię pocieszę, że miałaś szczęście - ostatnio na młode ziemniaczki się wykosztowałam, a okazały się kompletnie niejadalne :/ Zła jestem...
OdpowiedzUsuńA bo mnie nie było... Ale już jestem. I sorry, ale padam na twarz zbita i nie chce mi się odpowiadać na komentarze. Wszystkie rzecz jasna przeczytałam i bardzie dziękuję.
OdpowiedzUsuńZgadza się; młode ziemniaczki są pyszne, pod warunkiem że są; z koperkiem (młodym) zsiadłym mlekiem, i że w ogóle są smaczne;)
A co do lansowania się w zieleniaku... no wiesz, Dzidka, gdzieś trzeba. Już za niedługo po-lansujemy się razem nad czerwona rzeczką:D A potem na dnu komucha. Może....
Nivejko ;) to już teraz wiesz, że niespecjalnie warto podejmować walkę blenderem z winogronami... jeśli masz malakser ;) może tak jak Star radzi? :)
OdpowiedzUsuń