Lodówka
Zofia Cylupa z Cybulina przede wszystkim lubi mieć. Mimo wszystko lubi też być. Głównie w centrum zainteresowania. Jeśli zaś chodzi o mieć to najlepiej wszystko. Jeszcze lepiej jak w skład jej majątku trwałego wchodzą przedmioty lepsze, a w ostateczności takiego samego sortu co ma sąsiad, koleżanka z pracy albo nie przymierzając ja.
Przyszła z samego rana. No może trochę później, gdzieś tak mniej więcej w okolicach drugiej kawy. I już od progu poznać było, że coś ją dręczy. Być może również męczy, ale to akurat było mniej widoczne. Zocha jednakowoż należy do takiego podgatunku homo który dopiero jak już ledwie co sapiens to się przyzna o co chodzi i z czym ma problem doprowadzając tym samym przedstawicieli innych sapiensów do szału.
- Kawy? - zapytałam retorycznie i nie czekając na odpowiedź postawiłam na tacy drugą filiżankę. Odpowiedź jednak, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu padła. Na dodatek nie taka jakiej się byłam spodziewała.
- Eeeee... Raczej nie. Czegoś zimnego bym się napiła.
Świat się kończy! Albo Cylupa nam się rozchorowała i to nie na gardło bynajmniej! Jak ją znam w życiu kawy i pacierza nie odmawiała! Tak sobie pomyślałam, ale zgodnie z życzeniem gościa odstawiłam filiżankę, schowałam spodek i łyżeczkę. W zamian postawiłam na tacy szklaneczkę z wodą. Mineralną, a jakże! Z góry albowiem założyłam, że Zocha jako osoba zmotoryzowana piwa nie pija. Ani innych napojów wyskokowych.
- Co ty? W piecu palisz czy ki czort? - zapytała ledwie umoczywszy usta w podanej wodzie - Gorąco tu jakoś.
Za oknem królowała szaroburość. Deszcz walił w szyby i ogólnie to pogoda nie rozpieszczała. A Zośce gorąco. Na potwierdzenie własnych słów zdarła z siebie cieniutki sweterek i wystawiła na widok publiczny ciało delikatnie aczkolwiek niezwykle równomiernie liźnięte nadmorskim słońcem. Gdyby nie fakt iż pesel cylupowej córki jest mi znany posądzałabym ją o upał menopauzalny. W tej sytuacji jednak sama nie wiedziałam.
- A nie masz przypadkiem trochę lodu? - zapytała patrząc mi prościutko w oczy.
- A przypadkiem mam... - mruknęłam w odpowiedzi i poczłapałam w kierunku lodówki wlokąc za sobą ogon w postaci kroczącej za mną krok w krok Zośki.
- A lodówka sprawna?
- Sprawna - pytanie nieco mnie zdziwiło. Wszak sprzęt jest prawie nówka. Tylko o tydzień starszy od cylupowego. Identycznego.
- Dobrze mrozi? - dopytywała dalej jak śledczy z wiejskiego posterunku.
- Jasne! - powiedziałam nadal nie przeczuwając niczego. Ot po prostu luźna rozmowa dwóch znudzonych życiem kur typu domowego. Na dodatek okazało się, że się za wcześnie pochwaliłam. Lód wziął był wyszedł.
- No tak - powiedziała zadzierając nosa - Nieprzepełniona to i chodzi.
A Cylupy się zbuntowała. Wnioski;
- nie warto robić zbyt dużych zapasów
- zazdrość to straszna choroba
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.mateuszszymczak.pl/2010/mezczyzni-gotuja-lepiej/
Przyszła z samego rana. No może trochę później, gdzieś tak mniej więcej w okolicach drugiej kawy. I już od progu poznać było, że coś ją dręczy. Być może również męczy, ale to akurat było mniej widoczne. Zocha jednakowoż należy do takiego podgatunku homo który dopiero jak już ledwie co sapiens to się przyzna o co chodzi i z czym ma problem doprowadzając tym samym przedstawicieli innych sapiensów do szału.
- Kawy? - zapytałam retorycznie i nie czekając na odpowiedź postawiłam na tacy drugą filiżankę. Odpowiedź jednak, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu padła. Na dodatek nie taka jakiej się byłam spodziewała.
- Eeeee... Raczej nie. Czegoś zimnego bym się napiła.
Świat się kończy! Albo Cylupa nam się rozchorowała i to nie na gardło bynajmniej! Jak ją znam w życiu kawy i pacierza nie odmawiała! Tak sobie pomyślałam, ale zgodnie z życzeniem gościa odstawiłam filiżankę, schowałam spodek i łyżeczkę. W zamian postawiłam na tacy szklaneczkę z wodą. Mineralną, a jakże! Z góry albowiem założyłam, że Zocha jako osoba zmotoryzowana piwa nie pija. Ani innych napojów wyskokowych.
- Co ty? W piecu palisz czy ki czort? - zapytała ledwie umoczywszy usta w podanej wodzie - Gorąco tu jakoś.
Za oknem królowała szaroburość. Deszcz walił w szyby i ogólnie to pogoda nie rozpieszczała. A Zośce gorąco. Na potwierdzenie własnych słów zdarła z siebie cieniutki sweterek i wystawiła na widok publiczny ciało delikatnie aczkolwiek niezwykle równomiernie liźnięte nadmorskim słońcem. Gdyby nie fakt iż pesel cylupowej córki jest mi znany posądzałabym ją o upał menopauzalny. W tej sytuacji jednak sama nie wiedziałam.
- A nie masz przypadkiem trochę lodu? - zapytała patrząc mi prościutko w oczy.
- A przypadkiem mam... - mruknęłam w odpowiedzi i poczłapałam w kierunku lodówki wlokąc za sobą ogon w postaci kroczącej za mną krok w krok Zośki.
- A lodówka sprawna?
- Sprawna - pytanie nieco mnie zdziwiło. Wszak sprzęt jest prawie nówka. Tylko o tydzień starszy od cylupowego. Identycznego.
- Dobrze mrozi? - dopytywała dalej jak śledczy z wiejskiego posterunku.
- Jasne! - powiedziałam nadal nie przeczuwając niczego. Ot po prostu luźna rozmowa dwóch znudzonych życiem kur typu domowego. Na dodatek okazało się, że się za wcześnie pochwaliłam. Lód wziął był wyszedł.
- No tak - powiedziała zadzierając nosa - Nieprzepełniona to i chodzi.
A Cylupy się zbuntowała. Wnioski;
- nie warto robić zbyt dużych zapasów
- zazdrość to straszna choroba
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.mateuszszymczak.pl/2010/mezczyzni-gotuja-lepiej/
Święta racja.
OdpowiedzUsuńKawy nie chciała. To dobrze.
Houk!
Sie lodowka zbiesila i tyle:)
OdpowiedzUsuń:))))) a na gwarancji chociaż?
OdpowiedzUsuńoj tak ;)
OdpowiedzUsuńZazdrość, a co gorsza zawiść to paskudne cechy!
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem ludzi, którzy się nimi kierują toteż na tym zakończę wywody.
p.s. czy na obrazku widać zdjęcie pustej lodówki, na którą się Cylupa wykosztowała tak, że już na jedzenie nie wystarczyło? :)
Marynarz...
OdpowiedzUsuńNie chciała z przebiegłości;)
Stardust...
OdpowiedzUsuńZ przepełnienia?;)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńA skąd! Przecie napisałam, że "prawie nówka";)
Chwilka...
OdpowiedzUsuńA ty dlaczego nie w łóżku?;)
Iva...
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Iw...
OdpowiedzUsuńJako rzekłaś:)
PeeS. No... wychodzi na to że raczej moja;D
Z zazdrości przepełniła, czy z zazdrości nową kupiła, choć stara sprawna była, tylko za dużo prądu żarła?;)
OdpowiedzUsuńI ciągle mnie ta Twoja Zofia zadziwia :)
OdpowiedzUsuńZazdrości, że u Ciebie lodówka dobrze chodzi:-)Bo do swojej zapewne za duzo napchała i może cos się sypło:)
OdpowiedzUsuńEch, też mam taką "Zośkę", u siebie w pracy, co wszystko ma bądź musi miec, bynajmniej nie ostatnia. W dodatku też wszystko wie najlepiej i zadziera nosa.
Uśmiałam się, jak zwykle:)..." homo, który doiero jak już ledwie co sapiens..." hehe
Pozdrawiam!
Dzidka
OdpowiedzUsuńU Zofii Cylupy z kolonii Cybulino poczta Kurowo nie ma prądu , więc po co jej lodówka?
hi, hi. A to Polska właśnie ;)
OdpowiedzUsuńlodu nie masz? to nie przyjade do Ciebie :(
OdpowiedzUsuńLodówka jako status zamoźności człowieka - wydaje się absurdalne, a jednak...Czytałam kiedyś artykuł na temat tego, co i gdzie kupują różni ludzie. Pewien młody menedżer bez ogródek przyznał, że kupuje w znanej sieci delikatesów,aby pokazać znajomym, na co go stać, gdy ich zaprasza do siebie. Żałosne...
OdpowiedzUsuńIva...
OdpowiedzUsuńA kto ją tam wie?:D
Margo...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mnie też?;D
Lusija...
OdpowiedzUsuńZosiek ci u nas dostatek;)
Dzidka...
OdpowiedzUsuńTo ja już wiem dlaczemu u mnie takie rachunki za prąd! Zocha podstępnie ładuje akumulator czy inny agregat...;D
Butterfly...
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę że zjawisko zochopodobne nie jest jakoś szczególnie uwarunkowane geograficznie;)
Beata...
OdpowiedzUsuńSpoko. Kupię sobie. Widziałam ostatnio w supermarkecie :D
Kobiecym_okiem...
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam felieton o gościu który co dzień w porze największej migracji mieszkańców blokowiska spacerował na śmietnik z wiaderkiem pełnym różnych zagranicznych opakowań... Snobizm nie zna granic:D
W ramach snobizmu byłam dziś pierwszy raz w życiu w ,,Bomi''. Wykosztowałam się na 14,20! I rozumiem Zochę...
OdpowiedzUsuńNivejko, coś czeka na Ciebie na moim blogu.
OdpowiedzUsuńHmm, ja za to lodem mogę służyć...niemal wyłącznie :d
OdpowiedzUsuńHihi...Nivejko, musisz wpaść do mnie koniecznie, poznam się z Super-Zochą, taką u której słowo mieć znaczy NAD-MIEĆ. Ach, komputer nie odda tego umiłowania rzeczy materialnych i zazdrości jaką nasza Super - Zocha włada. Muszę przyznać, że mnie zainspirowałaś do tekstu o naszej Super - Zosze:))
OdpowiedzUsuńUściski (u mnie tez jakoś ciągle w lodówce lodu brak)
lodówka lepsza nieprzepełniona niż zbyt
OdpowiedzUsuńpełna ;-))
Zapraszam do siebie po odbiór nagrody :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest na gwarancji:)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że ten Twój Królewicz to jednak miał szczęśćie, że sie wywinął :)))
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńW Bomi była w ramach pilnej potrzeby:D
Anabell...
OdpowiedzUsuńSpóźniona, ale już lecę :)
Iimajka...
OdpowiedzUsuńCzyli że masz miejsce na zamrożenie koperku?:D
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńCzekam więc na opowieści o Zośce:D
A lodu to chyba wszystkie zakręcone typy nie posiadają. Kto by tam o takim czymś pamiętał:D
Emma...
OdpowiedzUsuńA jeszcze lepsza na szyfr do którego się zapomniało kodu:D
Anovi...
OdpowiedzUsuńLecę, biegnę, podskakuje:)
Koperku też :)
OdpowiedzUsuńja tam kodu do lodówki nigdy nie zapomnę :D
OdpowiedzUsuńHmm... jak można żyć z nieprzepełnioną lodówką? Skandal jakiś :)
OdpowiedzUsuńA z tym lodem to już nawet bardziej niż skandal :)